Jak część z Was wie, jestem prawdziwą fanką wszelkich prawd objawionych, które są wygłaszane ustami mędrców naszego zagubionego ludu. Perełki te niekiedy wprost zwalają z nóg, a ponieważ często – prócz tego, że zabawne – są również szkodliwe, to postanowiłam zebrać je i spisać w jednym miejscu. W zasadzie miał to być jeden wpis, ale wyszło więcej, więc tutaj zaprezentuję część pierwszą. Zapraszam po dawkę śmiechu i grozy – czyli najgłupsze “mądrości” i mity o psach.
1. Pies nie może jeść surowego mięsa, bo poczuje krew…
…a potem zagryzie swoją miesiączkującą właścicielkę. Tak, też w pierwszej chwili mnie zatkało, a potem wybuchłam śmiechem. Niestety, jest to jedna z bardziej popularnych wersji przyśpiewki “Pies nie może jeść mięsa, bo…”. Najpopularniejsze jest oczywiście twierdzenie, że stanie się agresywny, bo od surowego mięsa odezwą się w nim instynkty przodków – takie mity o psach są wręcz szerzone z obłędem w oczach przez ludzi karmiących tylko domowymi obiadkami. Oczywiście, zarówno jedno, jak i drugie stwierdzenie jest nieprawdziwe, a surowe mięso stanowi podstawę diety BARF, o której na blogu pisałam.
2. Suczka musi choć raz urodzić dla zdrowia
Nie, nie musi. Każdy człowiek posiadający odrobinę zdrowego rozsądku zrozumie, że to stwierdzenie jest nieprawdziwe. Co więcej, takie mity o psach i ich “konieczności” rozmnażania są bardzo szkodliwe. W Polsce mamy tysiące bezdomnych psów, a nie wzięły się one znikąd! Wiele z nich jest właśnie powielaniem takich mitów. Jeśli więc weterynarz mówi Wam, że przed sterylizacją suczka powinna raz urodzić – zmieńcie weterynarza, a tego wyślijcie na doszkalanie, bo widać z wiedzą zatrzymał się we wczesnych latach XX wieku. Ciąża i poród to ogromny wysiłek dla organizmu suczki – wysiłek, który może skończyć się tragicznie dla suczki.
3. Dorosły pies niczego się już nie nauczy
To podstawowy argument osób, które muszą adoptować zawsze jak najmłodszego psa – żeby go “nauczyć”. A potem wkurzają się, bo obsikał cały dywan, zeżarł pół kanapy, wyje, gdy zostaje sam, i rzuca się do innych psów. O tym, jakiego psa warto adoptować, pisałam już w cyklu o świadomej adopcji. Nie dajcie sobie wmówić, że dorosłego psa nie da się niczego nauczyć – takie mity o psach są regularnie obalane w praktyce. Znam wiele dorosłych psów, które nie tylko są fajnie wychowane i przystosowały się do zasad panujących w nowym domu, ale jeszcze dodatkowo startują w zawodach, w tym posłuszeństwa. Czyli: da się.
4. Psy małych ras muszą załatwiać się w domu
Po prostu muszą, bo nie da się ich nauczyć załatwiania na dworze. Dlaczego? Spotkałam się z wieloma wytłumaczeniami, z których najbardziej mi się podoba “Bo są małe” – połączone ze wzruszeniem ramion. Co woła o pomstę do nieba, ostatnio takie mity o psach powtarzał weterynarz! Owszem, psy małych ras mają mniejsze pęcherze, ale nie znaczy to, że nad nimi nie panują. Właściwie każdy pies jest w stanie wytrzymać te 8 godzin bez sikania. Nie wierzycie? No to zastanówcie się, jak to możliwe, że pies, który w nocy potrafi przespać 8-10 godzin, w dzień nagle musi załatwiać się co 2? Zdrowy pies małej rasy może nauczyć się załatwiania na dworze i nie musi załatwiać się w domu.
5. Nie możesz puścić psa w drzwiach pierwszego
Nie możesz, bo Cię zdominuje i zeżre, tak w skrócie. Oczywiście, są to popłuczyny po teorii dominacji, która w śmieszny sposób jest powtarzana przez kolejne pokolenia psiarzy. Jest jednak cudowne lekarstwo, które pozwala na ogarnięcie każdego psa (bo według założenia – każdy próbuje nas zdominować). To cudowne lekarstwo to wychowanie. Wystarczy wychować psa tak, aby przed drzwiami się zatrzymywał i grzecznie czekał, aż Wy ogarniecie furę siatek, znajdziecie w przepastnych torbach i kieszeniach klucze, a potem zapakujecie się do środka. Wtedy pies może wejść sam – przed Wami albo po Was, według uznania. Ja to mojemu nawet otwieram drzwi do klatki i mówię “No, zapraszam!”, jak się na coś zagapi. Żyjemy, nikt nikogo nie zeżarł.
6. Mądry pies nie wpadnie pod samochód
Istna mantra osób, które mają psy tylko po to, aby albo puszczać je ciągle luzem, łącznie z zatłoczonym centrum miasta, albo wypuszczać je na samodzielne spacerki. Działa to tak: jak pies jest mądry, to przejdzie przez ulicę i nic mu się nie stanie. Jak jest głupi – to trudno, znajdziemy sobie nowego, mądrego. Pominę fakt, że oba opisane wyżej zachowania w Polsce są niezgodne z prawem. Oczywiście, zdarzają się psy, które faktycznie uważają przy ulicy – taki jeden chodzi czasami w zasięgu mojego wzroku w mieście, w którym obecnie mieszkamy. Utyka na jedną łapę, więc podejrzewam, że był trochę głupi, ale zmądrzał. Dobra rada: jak nie chcesz wychodzić na spacery z psem i go pilnować, to nie bierz psa. Weź maskotkę i nie wierz w mity o psach tak mądrych, że wyprowadzających się samodzielnie. To wyjątek potwierdzający regułę jednego na tysiąc psów. Reszta najpewniej zginęła gdzieś w przydrożnym rowie.
7. Pies wie, że nie można ugryźć dziecka
Serio? Pies wie? A dziecko wie, że nie powinno ciągnąć psa za ogon, wkładać mu palców w oczy, zabierać zabawek czy grzebać w misce, kiedy je? Nigdy nie negowałam obecności dziecka i psa w jednym domu, jak pewnie wiecie z lektury jednej z moich notek. Jednocześnie jednak jestem fanką rozsądku i uważam, że rodzice, którzy traktują serio powyższe stwierdzenie, zostawiając malutkie dziecko i psa samych sobie – działają na szkodę obu tych zależnych od siebie stworzeń. Oczywiście, wiele psów będzie próbowało uniknąć konfrontacji z dzieckiem w sytuacji niekomfortowej. Niewielki procent wszelkie tortury będzie znosić ze stoickim spokojem. Ale nie znaczy to, że pies NIGDY nie ugryzie dziecka i że istnieje idealny pies dla dziecka – w zasadzie wystarczy nawet ostrzegawcze warknięcie czy chwycenie zębami bez zostawiania śladów, aby zafundować dziecku traumę. A psu – zmianę domu, spowodowaną jedynie idiotyzmem dorosłych.
8. Najzdrowsze dla psa są domowe obiadki
Oczywiście serwowane w formie resztek z pańskiego stołu. Surowego nie można, bo bakterie i agresja. Suchego nie można, bo wydatek i nowotwory. Mokrego nie można, bo droższe niż ludzka mielonka z galaretką w puszce. Gotować psu? A kto by się w to bawił, skoro nigdy i tak nie dojadamy obiadów! A potem problem z otyłością i zdziwienie, że pies ledwo wchodzi po schodach, w upały ledwo żyje i trzeba go leczyć z uwagi na problemy ze stawami. No i nie ma to jak zdrowe ziemniaczki polane duszoną cebulką, karkówka w chilli i surówka z kapusty kiszonej. Wszystkim, którzy propagują taki styl żywienia, polecam wpisy na temat tego, co pies może jeść: część 1 i część 2.
9. Gdy puścisz swojego psa z innym psem, to nie ucieknie
Ta opinia jest zadziwiająco popularna. Wiele osób próbowało mnie przekonać, że jak puszczę Małego Białego z ich psem, który wraca na zawołanie, to na pewno wróci. Tymczasem zarówno Mały Biały, jak i wiele innych, znanych mi psów, ma tę zasadę daleko w poważaniu. Mały Biały puszczony z jakimkolwiek psem może się pobawić – maksymalnie kwadrans, jeśli ma dobry humor i trafił na psa o podobnym podejściu do zabawy. Potem pójdzie załatwiać swoje sprawy. I tak samo postąpi większość pewnych siebie psów, dla których towarzystwo drugiego czworonoga nie jest specjalnym wyróżnieniem. Powiem wręcz, że z mojej obserwacji psów zarówno schroniskowych, jak i właścicielskich w większych skupiskach wynika, że pies puszczony w większym gronie albo będzie stał z posłuszeństwem tak samo, jak dotychczas, albo jeszcze gorzej.
10. Dwa psy zawsze się pogryzą
Choćby skały srały, jak to mawiała moja babcia, dwa samce pogryzą się zawsze i wszędzie. Po prostu musi dojść do rozlewu krwi! Ale już pies z suką nie pogryzą się nigdy. A suka z suką to różnie, zależnie od cieczki. Najbliższe prawdzie jest ostatnie stwierdzenie, bo dobrze wychowany i socjalny do czworonogów pies nie wybuchnie tylko dlatego, że na horyzoncie widzi innego samca. Oczywiście, są pewne punkty zapalne – zabawki czy jedzenie – ale wtedy płeć nie ma znaczenia. Bywają też okoliczności cieczkowe, które zmieniają psie podejście do świata. Nadal jednak nie jest powiedziane, że dwa samce się pogryzą, a pies z suką padną w sobie objęcia.
Tych z Was, którym mało, i którzy nie mogą doczekać się drugiej części, zapraszam do mojego wcześniejszego wpisu o najbardziej irytujących tekstach psiarzy. Na pewno większość z nich znacie 🙂 Nie można zapomnieć również o mitach na temat ras psów – też warte uwagi 🙂
Hahaha! Z niektórych na prawdę się uśmiałam! Szok, że ludzie wierzą, a co gorsza powielają takie teorie. A co do punktu 9, mam znajomą, która swojego psa nie puszcza wcale, jedynie jak jesteśmy razem na spacerze, bo jej pies wraca na moje zawołanie, a ją ma głęboko w …. 🙂 Ale nigdy nie powiedziałabym, że zasługą jest to, że biega z moim psem. Po prostu jestem bardziej atrakcyjnym ‘obiektem’ w jego oczach, niż własna pańcia, bo to ja zawsze mam kieszenie pełne smaczków, a każde posłuszne przyjście jest oklaskiwane 🙂 I później jest “Zawołaj mi psa, bo mnie nie słucha”…..
Hahaha, no ciekawe – u nas przywołanie jest sprawą delikatną, ale jesteśmy zawsze uzbrojeni w prawdziwy arsenał rzeczy atrakcyjnych 😉
Koleżanka ostatnio opowiadała o yorku, który ma w domu kuwetę i nie wychodzi WCALE A WCALE. Nawet nie potrafi po schodach chodzić.
Niestety psy cierpią przez głupotę właścicieli. Nasze znane yorki najbardziej lubią długie spacery i latanie za piłką 🙂
Znajoma opowiadała, że jakaś kobieta próbowała ją namówić, żeby dla psa kuwetę kupiła, bo kto to widział, żeby z psem na godzinny czy dwugodzinny spacer chodzić.
To znajoma tłumaczy, że ma dużego psa.
No, ale duże kuwety też są.
No dla dużych też są, takie XXL…
No to pokazała zdjęcie jak siedzi koło swojego psa… na siedząco różnica niewielka – czarny terier rosyjski 😀
Co do punktu o wpadaniu pod samochód. Mój na szczęście czeka przed przejściem (i sam z siebie i na komendę), ale nie mogę stać za blisko, bo wtedy jest próba pogoni za samochodem. Ostatnio za to wpadł pod rower, bo gnał do leżącej po drugiej stronie ścieżki jeleniej nogi.
Znaczy, według tej teorii, to za mądry nie jest 😛
No najwidoczniej 😛 Chociaż podejrzewam, że według niego to ja nie jestem zbyt mądra, bo uniemożliwiłam mu dostanie się do takiej pysznej nogi. Nie wiem, co dobre.
Z piątym się nie zgodze, gdy wychodzę z moją suczką na spacer i nie pozwalam jej wyjść pierwszej przez drzwi, furtkę itd zachowuje się o niebo lepiej, niż gdy wychodzi pierwsza.
Faktyczne działanie tej zasady widziałam tylko i wyłącznie w przypadku dwóch psów – i wybierania, który ma przejść pierwszy. O teorii dominacji może napisać wiele. Warto się zastanowić, czy nie chodzi po prostu o coś innego 🙂 Ja nieodmiennie polecam wyuczenie psa komendy “czekaj” – wtedy nie ma problemu z tym, kto idzie pierwszy, bo za każdym razem pies przechodzi przez drzwi tylko na komendę zwalniającą 🙂 Bardzo upraszcza to życie pod względem praktycznym, zwłaszcza przy zajętych rękach czy pobudliwych czworonogach.
Ta zasada jest źle zinterpretowana przez ludzi. Docelowo miała za zadanie wypuszczanie spokojnego psa. Czyli ćwiczenie opanowania emocji. Pies nie wybiega jak idiota, tylko wychodzi kiedy jest spokojny (tak jakby w nagrodę za opanowanie pod drzwiami) i na pozwolenie opiekuna, bez zbędnej ekscytacji. Ludzie nie mający wiedzy o co dokładnie chodziło uprościli ją, że psa nie puszcza się pierwszego w drzwiach, bo wtedy jest niegrzeczny, bo jako pierwszy wypada nakręcony i nie do ogarnięcia.
Też kiedyś popełniłam podobny wpis “Rachunek sumienia dla właściciela psa” w którym okazuje, się że te i więcej mitów jest ciągle żywych i uznawanych za świętość.
Pozdrawiamy! 🙂
Otóż to. Tylko po co sobie dopisywać, że jakaś dominacja 😀 Wydaje mi się, że spokój psa przy przechodzeniu przez drzwi i inne przejścia jest podstawową wartością dla własciciela – ale wiem, że prawdopodobnie mi się tylko wydaje 😀
Po tym, jak ostatnio pies mnie opierniczył, że po wyjściu z mieszkania zajrzałam do skrzynki, ćwiczę z psem siadanie pod kolejnymi drzwiami na klatce i czekanie. Chwilkę, bo chwilkę, ale zawsze coś.
Dla nas komenda “czekaj” to jedna z istotniejszych na co dzień 🙂
W micie 10 powiem tak, że mam 2 suczki, bywało, że się pogryzły (brak socjalki). Koleżanka ma samca i samicę – również się gryzą. Inni mają dwa samce i się razem bawią, tulą.
Ja nigdy nie zapomnę dwóch stwierdzeń pewnej kobiety. To, ze psy pochodzą od niedźwiedzia, a psy ras chińskich przynoszą raka, gdyż sąsiadka owej kobiety miała i zachorowała na raka.
No cóż, ludzie mają ciekawe pomysły 😀
A ja mam dwa psy i kochają się jak bracia, chociaż nie wychowują się ze sobą od małego, bo drugiego wzięliśmy jak pierwszy miał 3 lata.. a mimo to ich więź jest większa niż między niektórymi ludzkimi rodzeństwami. Gdy jeden jest chory, to drugi siedzi przy nim całymi dniami i się do niego przytula chcąc mu ulżyć i nigdy nie zdarzyła się sytuacja aby się pogryzły, ewentualnie czasem jeden na drugiego warknie jak nie ma ochoty na zabawę.
Właśnie dlatego jest to mit 🙂
Ciekawostka dla fanów mitu z pkt nr 5, tego o teorii dominacji, hierarchii wilczego stada i przepuszczaniu w drzwiach: otóż w wilczym stadzie jako pierwsze idą osobniki najstarsze i schorowane, taka mniej wartościowa “forpoczta” na wypadek zasadzki. Natomiast osobnik alfa idzie z tyłu i kontroluje sytuację. Więc jak Was widzi pies, gdy uparcie pchacie się pierwsi przez drzwi, a on bezpiecznie zostaje z tyłu? 😉
(Zdjęcie z netu)
To zdjęcie było mocno viralowe na FB, ale opis do niego – już nieprawdziwy. Tutaj więcej informacji na ten temat, wraz z wytłumaczeniami, dlaczego teoria “samców alfa” jest niezgodna z tym, co wykreowali ludzie: https://www.snopes.com/wolf-pack-photo/
Poza tym – nie mieszałabym w ogóle teorii dominacji do stosunków między psem a człowiekiem.
Co do “teorii dominacji” – same założenia już były błędne – zostały zebrane w jedno miejsce obce sobie osobniki i dziwiono się, że walczą. Więc, antropomorfizacja – walczą o władzę.
A prawda jest taka, że stado wilków to stado rodzinne – rodzice i potomstwo w różnym wieku. Czasami, przy dużej ilości pokarmu, jest możliwe, że przyłączy się jakiś młodzik, ale na ogół każdy obcy jest przeganiany.
I tu wychodzi różnica między psami i wilkami – wilki tworzą rodzinne stada, psy zaś są zwierzętami społecznymi – w większości przypadków nie ma problemów, żeby obok siebie funkcjonowały zwierzaki zupełnie nie spokrewnione.
Więcej – psy bardziej przywiązują się do człowieka niż do drugiego psa, co widać w wielu przypadkach tzw lęku separacyjnego – drugi pies nie jest lekarstwem, ale dowolny, nawet obcy człowiek już tak.
Najbardziej zdominowana przez mojego psa czuję się, kiedy Bajka (dog niemiecki ok. 50 kg) układa się obok mnie na kanapie i kręci się kręci, a potem i tak dupskiem trafia na moje…ramię. Genialny tekst!
A tak, norma, też przerabiamy – u nas pies wchodzi pod kołdrę i masz 90% szans, że jak go odkryjesz, to najbliżej Ciebie będzie właśnie psia dupa 😉
Śmieszne jest to, że prawdę numer 1, 2, 5, 6, 10 są regularnie powtarzane przez moją rodzinę. Uśmiecham się wtedy, grzecznie potakuję i proszę o niezbliżanie się do mojego psa.
No, ja dodatkowo albo mam ochotę zrobić klasyczny facepalm, albo zakląć na czym świat stoi. Zwłaszcza jak takie rzeczy powtarzają młode, wykształcone osoby 😉
hehe, ciekawe te mity 😀 Mam małego psiaka i próbuje go “wychować” a jest bardzo niesforny, może na Twoim blogu znajdę porady 😉
Witaj – mawiają, że szukajcie, a znajdziecie 🙂
mój piesek akurat za surowym mięsem nie przepada. może to kwestia przyzwyczajenia a może po prostu preferencji. dziubnie troszeczkę i tylko, jeżeli jest głodna a resztę weźmie do pyszczka i wypluje gdzieś dalej.
akurat domowe jedzenie wydaje się lepszą alternatywą niż gotowa karma, tylko że trzeba by zrezygnować z większości przypraw i soli. ja moją piccolę czasami dokarmiam naszymi resztkami i mimo wszytsko uważam, że są zdrowsze niż gotowa karma, w której pełno chemii i innego świństwa.
zastanawia mnie natomiast jedna kwestia odnośnie dominacji. usłyszałam, że jeżeli pies wchodzi na kolana i kładzie na kolanach pyszczek i łapy to znaczy, że mnie zdominował. ja zawsze myślałam, że po prostu chce się przytulić, no ale nie wiem. pies to pies. tak samo nasza piccola zawsze kładzie się w łóżku pomiędzy nami. i też nie wiem, czy to dla tego, że chce być blisko, czy dlatego że tam jest ciepło. a może to tak na złość, żeby nam kołdry brakowało 😉
Domowe jedzenie jest idealne dla ludzi, gorzej z psami. Przy podkarmianiu wiele się nie dzieje, poza buzowaniem w pH psiego żołądka. Przy regularnym karmieniu domowym w połączeniu z brakiem suplementacji i przygotowywania potraw specjalne z myślą o psie (tylko i wyłącznie) mogą pojawiać się poważniejsze problemy, często wykrywane dopiero podczas badań.
A w teorię dominacji trudno mi uwierzyć, patrząc na nasze relacje w domu czy relacje znajomych psiarzy z ich czworonogami 😉
to też mnie zawsze zastanawiało. jak to jest, że większość ludzi je tak sobie. nie przykłada zbyt wielkiej wagi do komponowania zbilansowanej diety, a jednak mało kto ma jakieś poważne niedobory. nie mówię oczywiście o żywieniu się samymi fast foodami, ale takim normalnym domowym jedzeniem bez napinki na bycie fit. czasami mam wrażenie, że niektórzy ludzie bardziej dbają o dietę swojego psa, niż własną. tzn. nie chodzi mi tutaj o to, że pies jest gorszy czy coś. jestem po prostu ciekawa, czy psy faktycznie są tak bardzo wrażliwsze niż ludzie w kwestii odżywania. czy rzeczywiście wymagają jakiejś specjalnej super zbilansowanej diety z wyliczeniami niczym bywalcy siłowni liczący każde pojedyncze makro 😉 co o tym myślisz?
Ujmę to tak: dla mnie to oczywiste, że jeśli biorę sobie psa, kota, świnkę morską czy cokolwiek, czy – mam dziecko – to o dietę tej istoty ode mnie zależnej dbam bardziej. Choćby dlatego, że zależy ona stuprocentowo ode mnie – w końcu ani niemowlę, ani pies, ani chomik nie pójdą do sklepu i nie kupią sobie czegoś zdrowego. Ludzie nie dbają o swoje diety z różnego powodu, od braku czasu (choć to żadna wymówka), przez niechęć do gotowania czy po prostu olewanie sprawy, “bo przecież są zdrowi” (to tak samo jak z karmieniem psów resztkami – przecież pies jest zdrowy, więc mu nie szkodzi?). Problem pojawia się, jak się okazuje, że jednak szkodziło, tylko niekoniecznie było to widać. Ale my akurat o dietę swoją również dbamy – posiłki co 3 godziny, sporo wody, soków (też wyciskanych w domu), w tygodniu kilka dań z dobrej jakości mięsem i rybą, kilka wegetariańskich. A że czasem pozwolimy sobie na coś dodatkowego – to tak jak i psu czasem damy coś dodatkowego 🙂
Co do tego, czy psy potrzebują specjalnej zbilansowanej diety – każdy żywy organizm, aby być zdrowym, potrzebuje takiej diety. Układ pokarmowy psów i pH tego układu różni się od ludzkiego. Więc oczywistym wydaje mi się, że posiłki muszą być do tego układu dostosowane. I pozostaje albo karma gotowa, albo przygotowywanie psom osobnych posiłków w oparciu o różne produkty dla nich zdrowe, albo BARF 🙂
hihi właśnie piszę zza światów- wpuściłam psa pierwszego 🙂 a co do pierwszego mitu- genialny <3
Słyszałam o teorii nr 1 i 2, nr 10 o gryzieniu sie przez psy też obiło mi się o uszy, ale nr 4, 5, 6 i 9 aż osłabiają… Zwłaszcza jak sobie człowiek uświadomi, że ktoś serio wierzy w takie “fakty”!
W zeszłym roku uświadomiłam (przez przypadek) starszą siostrę, że jagnięcinę – jak sama nazwa wskazuje – uzyskuje się z jagniąt. Siorka nie chciała mi wierzyć, że ktoś nie ma serca i może jeść małe owce… A sama chwile wcześniej chciała namówić mnie na “prawdziwego kebsa, takiego z jagnięciną”. 😀
Nie powiem, uśmiałam sie, ale później zdałam sobie sprawę, że więcej ludzi nie wie takich rzeczy… Tak samo kłóciłam się kiedyś ze znajomą, że koala to torbacz, a nie miś (serio? w systematyce jest rodzina “misiowatych”?). Musiałam jej to tłumaczyć i wręcz udowadniać jak jest naprawdę, bo uparła się, że – skoro większość ludzi mówi “miś koala” – to to musi być miś. Jak widać nie zawsze warto myśleć jak większość, nawet wtedy można być w błędzie.
Douczaj i uświadamiaj takich “mitologów”, proszę! 🙂
Z większością się zgodzę, ale nie ze wszystkim. Przez mój dom przeszły na razie trzy psy, wszystkie tak samo kochane, ale o zupełnie rożnych charakterach. Pierwszy to był pies włóczęga, uciekał nie ważne co by się zrobiło (w pewnym momencie dom przypominał bunkier, a on i tak dawał radę uciec, a tam mamy z małymi dziećmi spacerowały, a psisko choć kochane było z tych większych, wyglądających groźnie), zawsze wracał i nigdy nic mu się nie stało, miał dość sprytu żeby unikać aut. Tak samo mój trzeci pies, ponieważ kiedyś prawie został potrącony przez jakiegoś króla szos jest niesamowicie uważny. Jestem absolutnie przeciwna wypuszczaniu psów samopas, ale nie zgodzę się z tym, że mądry pies i tak skończy pod kołami samochodu.
A co do drugiej sprawy, mój drugi pies wychowywał się wsród dzieci, może nie takich małych, ale był tak łagodny z natury i tak je lubił, że nigdy nic nie zrobił, mógł spojrzeć urażony, ale je kochał, tak jak one jego, nigdy nie ugryzł, czasem doprowadzony do granic wytrzymałości warknął. Więc owszem, dobrze wychowany pies wie, że nie moze ugryźć dziecka, choćby to ciągnęło za ogon, czy wsadzało palce do uszu. A że dziecko też nie jest najmądrzejsze, to rodzice powinni je karać za takie zachowanie. Do dziś pamiętam, jak mając 5 lat przebrałam kota w ubranka lalki, nawet mnie nie drapnąl, oczywiście oberwało mi się za to. Dobrze wychowane dzieci i zwierzęta mogą żyć w zgodzie.
Co do pierwszego – oczywiście, że są psy, którym uda się uniknąć zderzenia z autem. Co nie znaczy, że mądry pies nie wpadnie pod auto – wystarczy, że ktoś psa nie zauważy, będzie jechał zbyt szybko czy zdarzy się cokolwiek innego. Nie można więc uznać za prawdę stwierdzenia, że żaden mądry pies nie wpadnie pod auto – bo mądrość psa nie jest wyznaczana przez ten czynnik. A mowa o ludziach, którzy puszczą psa luzem wszędzie albo wypuszczą go samopas na spacer i stwierdzają, że nigdy nie wpadnie pod auto, bo jest mądry 😉
Co do drugiego, znów podobna sprawa – są psy, które nie zrobią krzywdy dziecku. Mały Biały też taki jest, choćby nie wiem, co mu się działo. ALE – od tego jest właściciel psa i rodzic dziecka, aby relacje nadzorować. Zapomina się chyba, że zarówno dziecko, jak i pies to istoty żywe, ale nie zdające sobie do końca sprawy z konsekwencji swoich zachowań i nie myślące długofalowo o ich wszystkich możliwych skutkach. Dlatego nie ma co zakładać, że pies sam z siebie wie, potrzebny jest czynnik wychowania obu stron, o czym również pisałam.
Dołożyłabym jeszcze to, co często się powtarza przy okazji psów rasowych – jakiś nieistniejący już, starożytny przepis, wg którego tylko kilka pierwszych szczeniaków z miotu miało rodowód. Ważne, bo tę bajkę często się wciska ludziom kupujących psy z pseudohodowli. “Pani, rasowy, ale bez rodowodu, bo piąty z miotu”.
Pingback: TOP 10 - najgłupsze "mądrości" o psach cz. 2 - Biały Jack
A mój pies zawsze wchodzi na końcu, nie dlatego, że słucham mitów o dominacji, tylko dlatego, że mam wąski przedpokój i kiedy sunia siada zaraz za drzwiami czekając na zdjęcie smyczy, to kazdy musiałby ją omijać, kombinować, przekraczać, a po co ma być nadepnięta 🙂
Pingback: TOP 10 - mity na temat kundelków – Biały Jack