Nierzadko zauważam sytuację czy jestem świadkiem rozmów, w których posiadanie psa jest przeciwstawianie posiadaniu dziecka (i odwrotnie). Rodzice i dziadkowie coraz częściej nerwowo reagują na czworonogi, tworząc w swoich dzieciach niezrozumiałe fobie albo odwrotnie – pozwalają im na wszystko, w myśl zasady, że dzieci nie obowiązują żadne zakazy i nakazy. Posiadacze psów również mają swoje za uszami, puszczając bezmyślnie nieodwoływalne psy bądź nie potrafiąc nad nimi zapanować i pozwalając kraść dziecięce zabawki. A przecież wszystko da się zrobić inaczej…
Pies to zagrożenie i rzecz
Wielu opiekunów dzieci, zamiast uczyć ich odpowiednich zachowań, piętrzy w ich psychice niezrozumiałe lęki. Nieraz widuję dziadków czy rodziców, którzy na widok psa szarpią nieświadome czegokolwiek dziecko, przeciągając je na drugą stronę chodnika, przechodząc przez ulicę czy wchodząc na trawnik – bo z naprzeciwka idzie pies. I to często pies, który idzie na smyczy i ma zupełnie w poważaniu resztę świata. Na widok czworonoga mnożone są też opowieści, jak to dziecku nie wolno do niego podchodzić, bo rozsiewa zarazki/zarazi je robakami/na pewno jest chory/to źródło brudu/odgryzie ręce/zagryzie i zje i tak dalej. Niewielu jest rodziców (ale spotykam takich, co napawa mnie nadzieją) powie dziecku po prostu, że do obcego psa podchodzić nie wolno, zaś jeśli pies jest z właścicielem, to trzeba zapytać o zdanie, zanim się pogłaszcze.
No właśnie, głaskanie… Nie mam nic przeciwko fajnym dzieciakom, które głaszczą mojego psa – dla niego to świetny socjal i zabawa, bo dzieci kocha, dla dziecka zaś niezła frajda. Mam natomiast wiele przeciwko dzieciom biegnącym i krzyczącym oraz wymachującym rękami, a potem bez pytania (albo za zachętą rodziców “idź, pogłaskaj pieska”) dotykających mojego psa. Nierzadko z zaskoczenia, np. łapiących go za ogon. Ja jestem prawie pewna, że pies dziecku nie zrobi krzywdy – ale to nadal pies, który w razie, gdy się przestraszy, może użyć zębów. Pewnie nie zostawi śladu – lecz po co w ogóle dopuszczać do takiej sytuacji?
Brudne istoty
Kto zgadnie, o kim mówię – psach czy dzieciach? 😉 Trudno jest powiedzieć to jednoznacznie, zwłaszcza że obie te istoty mają często naturalną potrzebę brudzenia się. Zakładam jednak, że mój pies, idący ulicą, jest o wiele czystszy niż ręce dziecka, które ubrudziło się czekoladą. I nie muszę chcieć, aby każdy mojego psa dotykał – nie jest to przedmiot, maskotka, tylko żywe zwierzę, które też ma prawo nie mieć na coś ochoty czy odczuwać dyskomfort. Z drugiej strony, nie pozwalam psu skakać na ludzi, zwłaszcza zaś na dzieci. Dlaczego? Dlatego, że po pierwsze, ja również nie życzę sobie skakania obcych psów na mnie, a po drugie – o ile pies “jedynie” pobrudzi dorosłego, to dziecko może przewrócić i zrobić tym samym krzywdę.
Kiedyś miałam ciekawą sytuację, która wiele mówi o tym, jacy potrafią być i psiarze, i rodzice. Byłam z psem na spacerze, pies się załatwiał, ja czekałam, aż skończy, żeby posprzątać – i nagle z krzaków dobiegł mnie oburzony krzyk kobiety. Kobieta ta wysadzała w krzakach w centrum miasta swojego dziecko, które – nie przymierzając – robiło dokładnie to samo, co mój pies. Co krzyczała pani? Coś w stylu, że te psy tu brudne i że srają. Po czym ubrała dziecko i poszła, ja zaś – olewając idiotów – posprzątałam po psie. I kto wyszedł na brudasa? Oczywiście, również psiarze nierzadko nie sprzątają – na brudasów bez szacunku do otoczenia trudno wpłynąć. Jak widać, zarówno jeśli są oni rodzicami, jak i właścicielami zwierząt.
Ograniczenie wolności
Jedną z podstawowych pretensji, jakie słyszę w dużym mieście, jest to, że w parkach dzieci nie mogą sobie biegać, bo psy. Tymczasem mam wrażenie, że to nie pies jest problemem, tylko raz: właściciel psa, a dwa: opiekun dziecka. Zarówno dziecko, jak i pies są istotami, które często nie myślą (bądź nie są w stanie myśleć) o konsekwencjach swoich zachowań. Często też zachowują się tak, jak pokazał im opiekun. Ja ze swojej strony, znając już dość dużo matek z dziećmi, nie miałabym problemu, aby pójść z nimi do parku, gdzie mój pies, jak i ich dziecko, mogłyby biegać swobodnie. Wystarczy odrobina chęci z obu stron. Dziecko może mieć ochotę się wyszaleć, owszem – nie oznacza to jednak, że może biegać wszędzie (o tym, jakie zagrożenie może stanowić np. rowerzysta, który jedzie ścieżką, gdzie biega dziecko, nikt nie myśli) i robić, co chce. Podobnie z psem – musimy mieć nad nim kontrolę i móc go nie tylko przywołać w każdej sytuacji, ale również nauczyć, że do innych ludzi się nie podbiega. Tak jak plagą jest podbieganie dzieci do psów z krzykiem, tak samo złe jest podbieganie psów do dzieci i zabieranie np. zabawek (najczęściej piłek). W końcu za obie istoty – dziecko i psa – jest odpowiedzialny ktoś dorosły, myślący, kto musi wychować oba te stworzenia i przystosować je do życia w społeczeństwie.
Dziecko i pies pod wspólnym dachem
Kiedyś ktoś zadał mi pytanie, co mam zamiar zrobić z psem, jak będę w ciąży. Byłam dość zdziwiona – co miałabym też z nim zrobić? Przecież to – jakby nie było – członek mojej rodziny. Usłyszałam, że wszystkie psy są zazdrosne o dzieci i mogą zrobić im krzywdę, a do tego są roznosicielami zarazków. Odpowiedziałam po prostu, że nie ma co popadać w paranoję, a odpowiedzialne wychowanie dziecka wśród zwierząt ma wg mnie jedynie dobre strony. A co do zarazków – wolałabym, aby moje dziecko miało kontakt z psem (oczywiście, nadzorowany przeze mnie), niż było wycałowywane przez różnej maści ciocie – te to dopiero mają zarazków!
Jeździmy co jakiś czas do rodziców mojego partnera, gdzie Mały Biały ma kontakt z 3-letnią obecnie dziewczynką. Ona jest zachwycona, bo w domu ma dużego psa, z którym nie bardzo daje radę się bawić – młody jest więc dla niej czymś ciekawym i fajnym. Podobnie jego klatka, do której ona wchodzi i każe się zamykać 😉 Wracając jednak do psa – nigdy, przenigdy, w żadnej sytuacji, choć ufamy i dziecku, i psu, nie zostawiamy ich samych. Dlatego właśnie, że to dziecko i pies. Dwie istoty, które nie zawsze zachowują się racjonalnie i niekoniecznie będą w stanie zawsze się porozumieć. Pies nie może na dziecko skakać czy przeciągać się z nim niczym, natomiast dziecko nie może go męczyć, ściskać, szczypać czy mu nadmiernie przeszkadzać. I okazuje się nagle, że wbrew temu, co czytałam w rozmaitych mądrych książkach, 3-letnie dziecko jest w stanie dogadać się z małym, ponad 2-letnim psem. Wystarczy rozsądek, odpowiedzialność i wyobraźnia dorosłych, a także szacunek do każdego stworzenia.
I tego wszystkim życzę.
Pingback: TOP 10 - najgłupsze "mądrości" i mity o psach cz. 1 - Biały Jack