Kilkakrotnie ostatnimi czasy, za sprawą znajomych oczekujących dzieci, wpadły mi w oko notki na temat psów idealnych dla dzieci. I uświadomiłam sobie, że jest to kolejny temat budzący mój ogromny sprzeciw, tuż obok psów, które nie uczulają, oraz tego, że klatka jest narzędziem szatana.
Dziecko i pies – dlaczego warto?
Jestem zdania, że dziecko wychowujące się w domu z psem wiele zyskuje. Jako alergiczka, na pierwszym miejscu stawiam fakt, że badania już od wielu lat podkreślają zbawienny wpływ psa na dziecko w sferze zdrowotnej – w tym pokazują, że w domu, gdzie jest pies, dzieci w mniejszym stopniu zapadają na alergię i chorują na astmę.
Pies ma dobry wpływ również na psychikę dziecka i wyrabianie w nim prawidłowych nawyków oraz naukę odpowiedzialności. Choć nie zgadzam się z poglądem, że dzieci wychowane z psami są “lepsze” pod kątem charakteru i mentalności od innych dzieci, to jednak nie da się ukryć, że mądre wychowanie dziecka w towarzystwie dobrze ułożonego czworonoga daje dziecku jasny, pozytywny przekaz.
Wszystko to jednak ma pozytywny wpływ na dziecko tylko w jednym przypadku: kiedy rodzice są odpowiedzialni, i kiedy potrafią wychować nie tylko dziecko, ale i psa.
Pies dla dziecka czy dziecko dla psa?
Czasami na maila piszą do mnie różne osoby, pytające o jack russell terriery i ich stosunek do dzieci. Jest to całkiem uzasadnione pytanie, i fajnie jest wiedzieć, że tak wiele osób na poważnie rozpatruje wszystkie aspekty posiadania psa. Niestety, zdarzają się również wiadomości, które mnie nieco zasmucają. Ostatnia taka brzmiała (mniej więcej) “Czy jack russell nie ugryzie dziecka, które będzie chciało się z nim bawić”. I to jest właśnie jasna przesłanka ku temu, że pies dla dziecka nie istnieje. Rozumiecie? Spróbuję powoli wyjaśnić ten punkt widzenia.
Posiadanie dziecka ani posiadanie psa nie jest obowiązkowe – nikt nie przystawia nam lufy do skroni i nie każe kupować psa czy płodzić potomka. Naszym zadaniem, jeśli zdecydujemy się na jedno czy drugie, jest zadbanie o jak najlepsze wychowanie i zapewnienie dobrych warunków. To naturalne, że chcemy zminimalizować szanse na to, że dziecko i pies się nie dogadają. Niestety, zwykle zabieramy się do tego od złej strony – zamiast wychowując jedno i drugie, próbujemy wybrać takiego psa, który sprosta wybrykom naszego dziecka. Jeśli więc tak podchodzimy do sprawy, to powinniśmy rozpatrzeć jedyną słuszną rasę: psa pluszowego. I nie zastępować psa chomiczkiem/myszką/świnką morską – to dorosły jest odpowiedzialny za te wszystkie stworzenia, ich zdrowie, życie i bezpieczeństwo. Żywe stworzenie nigdy nie jest zabawką dla dziecka.
Kim jest dziecko? Kim jest pies?
Wydaje się to Wam oczywiste, prawda? Dziecko to nasz potomek, osoba myśląca, wyciągająca wnioski, rozumująca w wielu aspektach. Pies to stworzenie bazujące – mimo całego wkładu hodowlanego – na instynktach, które wprowadzono do danej rasy oraz do gatunku jako takiego. Zapominamy zawsze o jednym aspekcie: i dziecko, i pies to istoty, które nie są w stanie myśleć tak, jak dorosły, odpowiedzialny człowiek. Sprawia to, że zachowania, które my uważamy za ryzykowne czy negatywne długofalowo – choć może w danej chwili takie nie są – dziecku mogą wydawać się zupełnie w porządku.
Wielce upraszczając, możemy powiedzieć, że posiadając dziecko i psa, często w domu mamy dwa elementy bomby z opóźnionym zapłonem. Jeśli pozwolimy im się połączyć według schematu, to po pewnym czasie wybuchną. Jeśli będziemy pilnować jednego i drugiego oraz wyznaczać pewne granice, będziemy po prostu bezpieczni – bo w końcu jeden ze składników może się dezaktywować, i najpewniej będzie to dziecko, które w końcu urośnie.
Ugryzienie. Wina psa, dziecka, czy może… rodzica?
Słyszy się o różnych ugryzieniach, ja sama znam co najmniej kilka JRT, które ugryzły dzieci – zazwyczaj niegroźnie, bez konieczności szycia, ale jednak. Znam również psa, który warczał na dziecko, a ponieważ był za to karcony, a dziecko nie było ograniczane – w końcu ugryzł, i to bardzo boleśnie. Nie był to pies w typie TTB (teriera typu bull), nie był to kaukaz, rottweiler, cane corso, jadterrier. To był po prostu kundelek. Wniosek z tego jest jeden: pies gryzie, bo ma zęby, i w pewnej chwili stwierdza, że ich użycie to jego ostatnia szansa.
Próby gryzienia zawsze powinny być konsultowane z kimś, kto na psach zna się lepiej niż my – bo skoro my dopuściliśmy do takiej próby u psa, którego długo wychowujemy, to trudno będzie nam nagle zmienić i siebie, i psa. Będę pewnie niepopularna, gdy powiem, że jeśli pies wychowany od zawsze z dzieckiem dopuszcza się gryzienia, to czasem lepiej i dla psa, i dla dziecka – znaleźć pupilowi nowy dom. Nierzadko psy gryzące w domu “swoje”, znane sobie dziecko, w nowym otoczeniu stają się potulne, a po kilku próbach pokazania swojego charakteru po prostu godzą się na mieszkanie z dzieckiem. Wychowanym dzieckiem.
Niemniej jednak, wracając do samego ugryzienia. Kiedy pies gryzie dziecko? Zastanawialiście się kiedyś? Myślicie, że w większości przypadków pies z szaleństwem w oczach podbiega do biednego, bawiącego się dziecka, aby je ugryźć? Zazwyczaj pies gryzie, gdy dziecko próbuje na nim jeździć. Albo ciągnie go za uszy czy ogon, bo to zabawne. Albo zabiera mu zabawki, bo chcę się z nim pobawić. Albo grzebie mu w misce, gdy ten zjada swoją porcję jedzenia. I kto jest winny we wszystkich tych sytuacjach? Wyłącznie rodzic. To on w tym towarzystwie jest dorosłym, myślącym i umiejącym przewidywać człowiekiem, który powinien mieć baczenie na to, co się dzieje.
Dla kogo jest więc pies?
Jestem daleka od poglądu popularnego w wielu fundacjach, że rodziny z małymi dziećmi nie powinny mieć psa. Uważam wręcz przeciwnie – pod warunkiem, że wszystko jest przemyślane. Bo przede wszystkim pies jest dla rodziców, ludzi dorosłych, i jest on ich obowiązkiem – podobnie jak jego wychowanie. Oraz wychowanie dziecka.
I gwoli wyjaśnienia dla ewentualnego jadu, który spłynie ze świętych ust matek i innych przedkładaczy macierzyństwa ponad wszystko. Nie, nie mam dzieci. Tak, mój pies ma kontakt z dziećmi i bardzo je lubi, z wzajemnością. Tak, nadzoruję kontakty psa i dzieci, przerywając je w razie, gdy któraś ze stron zaczyna być zmęczona czy ma po prostu dość. Nie, nie “zobaczę”, gdy będę miała własne dzieci, i nie pozwolę im na męczenie psa. Zamiast tłumaczyć się tym, że dziecku można “bo to dziecko”, wystarczy wziąć tyłek w troki i zacząć wychowywać i potomka, i psa.
myślę, że Cię tutaj nikt nie zaatakuje niestety – dlaczego niestety – otóż dlatego, że ludzie, którzy traktują psy przedmiotowo i kupują zwierzę jako kolejną zachciankę “pociechy” nie trudzą się zaglądaniem na tego typu blogi. Nie starają się zdobyć wiedzy, nabrać świadomości – pies to dodatek do ich życia, jeśli się sam nie wpasuje, to odpadnie. Ale tak czy siak – zgadzam się w 100% z każdym zdaniem.
Niestety, też tak uważąm. Od kiedy mamy psa czytam wiele artykułów, blogów, zaglądam na strony fundancji. Chce się dokształcać, bo wiem, że wiem niewiele. Przez dużą część mojego otoczenia jestem postrzegana jako wariatka. Zafiksowana na psa. Pozdrawiam,
Ze mnie też się podśmiechują dookoła 🙂 A wychowanie Gniewka biorą za cechę daną od psiej bozi. “Taki on grzeczny, taki posłuszny, tyle sztuczek umie – następnym naszym psem będzie russell, to takie świetne psy… bo ten nasz to taki nieusłuchany”. Każdego osobno trzeba uświadamiać, co znowu się sprowadza do znaczącego spojrzenia “wariatka!” ze strony rozmówcy.
Dokładnie, mam tak samo !
Podsumowanie najlepsze. 😉
Odkąd się urodziłam w moim domu były psy (to znaczy były już dużo wcześniej). Kiedy miałam 2 lata rodzice wzięli następnego psa. Mimo, że jestem alergiczką, astmatyczką psia sierść w żadnym stopniu nie pogarsza tego, a mój lekarz nie mógł uwierzyć, że mimo tego, że mam tak wiele alergii wychowuję się z psem.
Dzięki temu, że rodzicie wzięli wtedy psa nauczyłam się miłości do zwierząt oraz tego jak je traktować. Tak naprawdę dzięki temu znalazłam pasję.
Tak jak pani, uważam, że pies dla dziecka nie istnieje i każdy rodzic musi się liczyć z tym, że jak nie dopilnują dziecka to nie raz piesek go dziabnie.
Tak właśnie było u mnie, pies miał czasami dość, ugryzł mnie raz drugi i wcale nie mam jej tego za złe. Mogę winić za to moich rodziców za niedopilnowanie przede wszystkim mnie, bo pies miał prawo mnie uszczypnąć za ciąganie za ogon.
Teraz ona jest moją najlepszą przyjaciółką.
Mam nadzieję, że jeśli kiedykolwiek zostanę matką to sprostam takiemu wyzwaniu jak pokazać dziecku, że pies to najlepszy przyjaciel i towarzysz, członek rodziny, nie zabawka.
Zawsze wychodzę z założenia, że za pogryzienia dzieci odpowiedzialne są dwie osoby (lub jedna, ta sama): właściciel psa i opiekun dziecka. I dziecko, i pies mają podobny “stan umysłu” i to myśląca jednostka powinna im wyznaczać granice, pokazywac, co jest dobre a co złe. Zostawić dziecko samo z psem, żeby się nim pobawiło, to jakby rzucić mu do zabawy nóż. Ale przecież noża nikt nie obwini, że z mordem w oczach przeciął rękę…
Witaj, ja dziecka nie mam, ale mam psa. Mam również 5-letnią siostrę, która często mnie odwiedza. I powiem jedno. Wyjścia z psem na spacer, i z nią jednocześnie, to istny rollercoster. Po paru miesiącach jest już dużo lepiej, ale początki były trudne. W nasyzm wypadku, to dziecko było stroną, która wymagała większego pochamowania emocji i zachowań. Pozdrawiam,
Uwielbiam tego typy wpisy, bo jest w nich wiele racji. Końcówka, jest dla mnie najlepsza.
Świetny wpis! Nie mam dzieci, ale niewykluczone, że za parę lat się to zmieni. Mam za to psa (buldog francuski) i przyznam, że wizja wychowywania dziecka w domu, w którym jest pies bardzo mi odpowiada – przede wszystkim dlatego, że będę mogła od samego początku uczyć malucha, jak się z psem obchodzić, tak aby jak najwcześniej przyswoiło sobie właściwe zachowania, mowę ciała, itp. Uczenie dziecka odpowiedniego postępowania z psem jest moim zdaniem bardzo cenne. Widzę to za każdym razem, gdy mój Gromit ma styczność na przykład z dziećmi moich znajomych, które nie do końca wiedzą, jak się w pewnych sytuacjach zachować, nieświadomie wysyłają psu sprzeczne sygnały (chcą się bawić, ale się boją, itp). Wówczas miewam wrażenie, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo kontaktów spoczywa wyłącznie na mnie jako właścicielu psa, zaś rodziców już nie dotyczy – choć przecież powinna leżeć po obu stronach. Sama zostałam jako kilkuletnie dziecko ugryziona przez znajomego jamnika, bo podeszłam do niego w niewłaściwym momencie i w niewłaściwy sposób – przez to, że nikt mnie nie nauczył, jaki jest ten właściwy.
W zasadzie wszyscy, którzy napisali już komentarze powiedzieli wszystko co chciałam, za mnie 🙂 Bardzo mądry wpis, 3/4 społeczeństwa powinno sobie go mocno wziąć do serca.
Ależ da się od małego z psem, ja się wychowywałam w domu w którym zawsze były psy i nic mnie nigdy nie ugryzło. 😛
A kto mówi, że się nie da? 😉 Nawet warto – tylko pod warunkiem, że rodzice są rozsądni.
Wiedziałam, że taki wpis w “końcu” powstanie. Chyba jedno z lepiej podsumowujących zagadnienie notek – BRAWO!! Zgadzam się ze wszystkim od A do Z, chociaż mogłabym sama z własnych bardzo bogatych doświadczeń dołożyć wiele na ten temat. Ponieważ mam i psy i to w rasie JRT i dziecko – dzieci, i moje psy kontaktują się z innymi dziećmi w różnym wieku. Jest to temat niezmierzony i bardzo kontrowersyjny. Nagminnie wypływający w temacie zakupu psa – szczeniaka. Ciągle budzący emocje i mimo wielu dyskusji na ten temat świadomość społeczna bardzo znikoma. Zatem brawa Paulina!!
Jeśli panujemy nad dzieckiem i psem to sprawy ułożą się pomyślnie, jeśli jedno lub drugie jest poza naszą kontrolą to sytuacja krytyczna gotowa! Przeraża mnie brak wyobraźni rodziców odnośnie kontaktu ich dwunożnych pociech z tymi czworonożnymi. Oraz skrajnie razi mnie pobłażanie, gdy dziecko krzywdzi psa (dokucza mu – nawet nieświadomie), a rodzic nie reaguje, ale w sytuacji odwrotnej (warczenia czy kłapania zębami przez psa na dziecko) pies otrzymuje karę czy reprymendę! Jedno korygujemy a drugie już nie? Tylko uświadamianie dzieci odnośnie kontaktu z psem jest właściwą drogą do dobrych relacji. Psa możemy korygować, ale mamy tak na prawdę na to jedynie chwilę, gdy dana sytuacja zaistnieje. Potem opowiadanie Azorowi jak to źle się zachował nic nie da 🙂
Brawo! Ten wpis powinien być publikowany w każdej gazecie i omawiany w kazdym programie telewizyjnym. A gdyby jeszcze tresć wrzucić w seriale myślę ,ze skończyły by się problemy z “ugryzieniami” przez psy.
Ja przyznam że byłam wychowana trochę inaczej… i, można by powiedzieć “nierozsądnie” ale z drugiej strony… no tak, przez jakieś pięć pierwszych lat mojego życia mieszkaliśmy w bloku, a że było to daaawno temu, to psy były w blokach rzadkością. Pierwszy kontakt z psem miałam więc w momencie gdy przeprowadziliśmy się do domu i, pewnego dnia przyjechały do nas dwa spore podrostki doga 😉 One zamieszkały w zewnętrznych pomieszczeniach piwnicznych – ja z bratem w domu 😉 Rodzice pracowali, nianie uważały nas za “dzikie psy” i bały się do nas podejść, jak gryźliśmy i drapaliśmy się nawzajem podczas dziecięcych kłótni (jak nie gryźliśmy i nie drapaliśmy to i tak niania wolała gotować obiad czy zmywać naczynia, ot) ; ogólnie większość czasu spędzaliśmy na ogromnym, ogrodzonym ogrodzie. My, psy, i miły starszy pan który dokańczał różne rzeczy, malował płot itd… 😀 Z psami wzajemnie robiliśmy sobie krzywdę… dość często. Każde z nas miało swoją sukę, nadało jej imię, i uwazało że jest lepsza od tej-drugiej… próbowaliśmy na nich jeździć (ich niewygoda), to nas zrzuciły (nasza krzywda); jak zasłaniały jakiś widok lub zajęły nasze miejsce – odciągaliśmy je za ogony, a te były dłuuugie i imponujące (ich krzywda); jak się gryzły między sobą, to wpadały na nas i przewracały; nie raz zturlaliśmy się do rzeki, która płynęła przez nasz ogród (nasza krzywda); raz jak zobaczyliśmy sąsiadów prowadzących psy na smyczy, też chcieliśmy iść na spacer… i, jako “drugi koniec smyczy” zostałam przeciągnięta po kamieniach (moja krzywda), ale jak uczyłam się jazdy na rowerze używałam psicy jako podpórki (jej krzywda) jak wyżerały nam szynkę z kanapek lub próbowały wylizać masło z twarzy to dostawały po nosie (hm, ich krzywda… chociaż się cieszyły i lizały dalej)… Ogólnie, od rodziców wiedzieliśmy tylko by nie sprawiać psom bólu i nigdy nie zrobiliśmy tego jej celowo – a psy, chociaż były to na początku młode, kilkumiesięczne sunie, jakoś rozumiały, że jesteśmy “szczeniętami”, i to co im robimy to nie złośliwość, ale przypadek/nieuwaga/głupota. One odwdzięczyły nam się tym samym – nigdy nie ugryzły, nie warknęły, zawsze nas broniły i sytuacja w stylu “masz pół kanapki” “ej, zjadłaś całą, wypluj moje pół” i grzebanie psu w pysku, by dostać z powrotem swoją połowę… to była norma. z perspektywy czasu mało higieniczna, ale… xD Sunie kochaliśmy tak jakby były naszym rodzeństwem i one też nas tak traktowały, a, nie, nie, nie wyrosły na przemiłe kochające świat pieski – odważnego nieznajomego coby wlazł sam na nasz teren to na osiedlu ze świecą by się wtedy nie znalazło, a i nasze wielkoludy były pogromcami małych kundli, które jakoś wcisnęły się na naszą posesję… raz jeden, nie “zjadły” nieznajomego psa, tylko zaczęły się z nim bawić… my podeszliśmy, bo “ooo, nowy pies, skąd pies?” pies popatrzył na nas z odległości dwóch metrów, i warknął… po chwili psa nie było, bo został przez sunie zaklasyfikowany jako “wróg”.
Może to jakiś totalny przypadek, szansa jedna na milion, ale u nas nie potrzeba było szkolenia, pilnowania, wyznaczania granic czy dozoru podczas kontaktów. Sami dogadaliśmy się z psami, i to na tyle, by stworzyć między nami więź która trwała kilkanaście lat życia psiaków 😉 Obstawiam, że trafiliśmy na wyjątkowe psy 😉
Takie psy rzeczywiście się zdarzają. Jak piszesz 1 na milion. Ja miałam w dzieciństwie takiego kundla. Można było wszystko z nim robić. Chodził ze mną wszędzie nawet do kościoła (bez smyczy), gonił każdy traktor i każdego rowerzystę. Nie znał żadnej komendy, ale zawsze odprowadzał mnie na autobus i po mnie przychodził. Kiedy byłam smutna podchodził i lizał mnie po rękach oraz zjadał za mnie obiad i kanapki ze szkoły -byłam strasznym niejadkiem.Nigdy później takiego psa nie spotkałam.
U moich znajomych jest problem na froncie pies + dzieci. Początkowo mieszkali w bloku pies normalnie bawił sie spuszczony ze smyczy pod blokiem z dziecmi. Natomiast gdy kupili dom z podwórkiem i zaczeli ich odwiedzać znajomi i rodzina pies jest agresywny w stosunku do dzieci, porównanie pies zachowuje sie w stosunku do dzieci tak jak widzi kota. Behawiorystka rozkłada ręce. Ogólnie pies posłuszny na komendy. Znajomi nie mają jeszcze dzieci i zastanawiam się co bedzie jeżeli pojawi się w koncu dziecko w rodzinie… Może ktos cos poradzic? Albo miał podobny przypadek?
Przede wszystkim zabawa pod blokiem to nie jest to samo, co wpuszczanie obcych na swoje podwórko. Jak dla mnie – po prostu psa trzeba przyzwyczaić do dzieci, które póki co traktuje jako zabawkę i zwierzynę łowną. Swoje dziecko to zwykle inna sprawa, ale dobrze uporać się z tym problemem przed pojawieniem się dziecka. Niestety, przez net nikt nic nie poradzi – napisz, jakie to okolice, może uda mi się kogoś polecić 🙂 Behawioryści przy agresji, zwłaszcza tak zawziętej jak terierowa, często rozkładają ręce.
okolice Białegostoku
Świetny tekst! Mam dziecko. Psa niestety jeszcze nie, chociaż szykujemy się do powiększenia rodziny o niego 😉 Na razie moja córka ma jedynie styczność z psem mojej koleżanki. Pomimo, że jest jeszcze mała to nie ciąga psa, nie naskakuje na niego, nie robi jakichś dziwnych rzeczy. Dlaczego? Bo ją tego nauczyłam. Pomimo, że ma nieco ponad rok, kiedy ma możliwość zbliżenia się do jakiegoś pieska, to lekko go głaszcze przy grzbiecie. Nie robi żadnych gwałtownych ruchów. Nie krzyczy, gdy ją pies w zabawie przewróci, czy jak ją liże po głowie. Moim zdaniem zachowuje się lepiej niż niektórzy dorośli. Ale wymagało to powolnego przywyczajania i dania dobrego przykładu, w końcu dzieci nas naśladują.
Ps. Dla mnie pies to drugie dziecko. Trzeba poświęcać im tyle samo uwagi, chodzić do lekarza, karmić, bawić się z nimi. Serce mi pęka gdy widzę, że ludzie traktują zwierzaka jak zachciankę czy zabawkę ;(
Mam dwoje dzieci, syna siedmiolatka i córkę czterolatkę, a także półroczną suczkę JRT. I w pełni popieram i potwierdzam Pani wnioski.
Przecież istnieje idealna rasa dla dziecka! To AIBO. Sprawdza się genialnie, i wymagań dużych też nie ma… 😉
Pingback: TOP 10 - mity o małych psach i ich posiadaniu - Biały Jack
Jestem mamą 3 dzieci. Od czasu, kiedy zapadła decyzja że kupujemy pieska tłumaczę im kiedy wolno kiedy nie wolno ruszać psiaka. Sama się o tym przekonałam będąc dzieckiem. Miałam najwspanialszego kundelka na świecie- sama go znalazłam, przywlokłam do domu jak już nie karmiła go jego mama. I raz jedyny mnie ugryzł. Nie polała się krew- był tylko siniec ale od tej pory wiem, że nie wolno psu robić krzywdy, że to była moja wina, bo moja “zabawa” psa po prostu bolała. Miki już dawno ze mną nie ma, ale będę uczyć moje maluchy, że piesek to nie zabawka, tylko nasz członek rodziny i ma swoje prawa. Gwoli wyjaśnienia, jestem zapatrzona totalnie w swoje pociechy a artykuł uważam za świetny 🙂 Nasza psinka za 3 tygodnie będzie z nami i czytam z przyjemnością Pani wypowiedzi i dużo z nich wyciągam dla siebie:) pozdrawiam
Pingback: TOP 10 - psie bzdurne mity dla kobiet w ciąży - Biały Jack
BRAWO. Bardzo dobrze napisane. Pisze matka dwójki dzieci i właścicielka lub opiekunka (jak kto woli) jednego psa. Pies jest mój i moim obowiązkiem jest tak nauczyć dzieci i psa by ich kontakt był dobry. Tym bardziej, że psiak młody (obecnie 7 m-cy) i dzieciaki podrostki 5 i 7 lat. Zanim przygarnęliśmy psa odbyła dużo rozmów na temat postępowania z psem z dziećmi. Na szczęście mam bardzo dobrych uczniów, dzieciaki uwielbiają się bawić z psem a pies ich też uwielbia. Każda zabawa jest nadzorowana, bo pomysły bywają różne.
Pingback: Absurd wokół wybiegu dla psów – Biały Jack
Super teks! W ogóle dziś odkryłam Twojego bloga i siedzę i po kolei czytam 🙂 Mam dużego młodego psa – malamuta i dwójkę dzieci 7 i 5.5. Psa zaborczego jeśli chodzi o jedzenie, nad czym pracujemy. Na linii dzieci i pies sytuacja zrównoważona – nawzajem się kochają i czasem mają dość. Ale przegenialnie jest obserować jak sobie układają relacje. Pod naszym okiem i po wyedukowaniu dzieci na temat potrzeb zwierzęcia.
Pingback: TOP 10 – typy psich głaskaczy – Biały Jack
Pingback: "Bo zmieści się do torebki", czyli złe powody posiadania psa – Biały Jack
Pingback: Jaki piękny szicu, czyli pokręcone rasy psów | TOP 10 – Biały Jack