I w ten sposób docieramy do trzeciej części przeglądu psiej szafy, w której krótko (ha, ha) zaprezentujemy Wam psie zabawki. Dopiero po ich wyjęciu z szafy okazało się, że potrzebujemy nowego, większego pudła – część zabawek przy okazji wyrzuciliśmy, ale reszta leży nadal i czeka na swój czas. Zobaczcie, jakie mamy zabawki w psiej szafie, które wydają się Małemu Białemu najciekawsze, a które okazały się raczej klapą…
1. Słodka owieczka
Owieczka jest mięciutką zabawką dla dzieci, kupioną chyba w Zakopanem. Nie ma wartości zabawowej, bo Mały Biały by ja rozszarpał raz-dwa, gdy jest w szczycie formy. Natomiast po raz pierwszy zawitała w psiej klatce po kastracji – mój Tata podarował ją psu, żeby mu było milej… I teraz, przy każdej gorszej formie czy chorobie, Mały Biały przytula się do owieczki zupełnie świadomie, bez potrzeby jej gryzienia 😉
2. Crackle Ball
Zakup z Zooplusa – bo była w promocji. Fajna, wytrzymała, psu się ją łatwo nosi, aczkolwiek ten rozmiar jest ciut niewygodny dla JRT, więc do aportowania się nie nadaje. Zazwyczaj służy do rozładowania psiej energii. No i już nie “szeleści”, wnętrze zgryzione jak nic.
3. Piszcząca gazeta
Nie uwierzycie (a na pewno nie uwierzą ci, którzy dają psom zabawkę i narzekają, że zaraz jest w strzępach), ale to pierwsza zabawka Małego Białego. Prócz drobnego pęknięcia w jednym miejscu i starcia napisów – nadal piszczy i jest w dobrej formie. Pies na niej wisiał, aportował, gryzł, biegał i piszczał. Ostatnio poszła do innego szczeniaczka, żeby miał coś do roboty – i nadal żyje!
4. KONG Wubba Friends
Jedna z ulubionych zabawek, wykorzystywana do zabaw w szukanie i przeciągania. Świetnie nam służy jako nagroda przy treningach posłuszeństwa, bo Mały Biały ją zna na tyle, aby jeszcze myśleć w oczekiwaniu na pochwałę i zabawę. Piszczy, nie rwie się, jest też fajna do początków aportowania, zwłaszcza jeśli ma się pieseczka o tak wrażliwym pysku jak Mały Biały.
5. Piłka TRIT na smakołyki
Nadal w naszym psim pudełku, nadal czasami wyjmowana, aby pies miał się czym zająć. W ogóle nie zniszczona, dobrze znosi czyszczenie i kąpiele. Fajna alternatywa dla bardziej twardych i sztywnych kul-smakul. Więcej o niej tutaj.
6. Jolly Tug Alien
Tę zabawkę na pewno pamiętacie z bloga. Ma się dobrze, choć już, jak da się zauważyć, poszły jej dość poważnie dolne szwy. Nadal jednak piszczy, sprawdza się przy przeciąganiu czy turlaniu. Więcej o niej tutaj.
7. Skinneeez królik
To już druga zabawka z serii Skinneeez, którą mamy – i sobie chwalimy, aż dziw, że o niej nigdy nie napisałam poza tą krótką zapowiedzią do dawnego konkursu. Najpierw mieliśmy zabawkę rudą, chyba wiewiórkę? Niestety zabawa w centrum Wrocławia przyciągała wzrok obrońców zwierząt, którzy chyba myśleli, że rzucam prawdziwym zwłokami. Poza tym zabawka świetna do wspólnej zabawy.
8. Fat Cat Bóbr Rozrabiaka
O bobrze pisałam Wam ostatnio, więc nie będę się bardzo rozpisywać teraz. Fajny do zabawy, dość spory, wytrzymały, no i piszczący. Koniecznie piszczący 🙂 Pełna recenzja tutaj.
9. Piłka TPR
Jedna z najbardziej wytrzymałych piłek, które znalazły się w naszym zestawieniu TOP 10, o tutaj. Niezwykle wytrzymała, wydaje z siebie przeraźliwe wprost piszczenie, które płoszy wszystko i wszystkich w obrębie 500 metrów. Wadą jest tylko to, że jej wygodna w noszeniu struktura sprzyja też przyklejaniu rożnych dziwnych rzeczy, łącznie z błotem – co Małego Białego brzydzi 😉
10. Pyszczki
Pierwsza piłka, którą opisaliśmy na blogu już ho-ho lat temu, to właśnie pyszczek. Ukochany typ piłek Małego Białego: piłki są super lekkie, fajnie się odbijają, daleko lecą, piszczą, są miękkie i łatwo jest je nieść za wystające części czy na dwóch zębach (to już opinia Małego Białego, kazał dopisać). No i niewiele się do nich przykleja, chyba że są baaardzo zaślinione 😉 Pierwsza recenzja tutaj.
11. KONG Airdog
Te piłki były w zestawie po trzy. To się przydaje, gdy ćwiczymy z psem wymianę albo aportowanie, zwłaszcza przy psie tak opornym na przynoszenie zabawek jak Mały Biały. Piłki maja fakturę takich typowych piłek tenisowych, podobną wagę, ale są nieco bardziej miękkie i przyjazne dla psiej paszczy. Poza tym, że nie można zostawić ich psu na dłużej, bo skubane – mechacą się – nie mają większych wad.
12. PetStages RUGBY
Kolejna zabawka, która jest u nas już długo, ale coś mi ciągle stoi na przeszkodzie, gdy chcę ją wyrzucić. Jest bardzo trwała – guma w centralnej części jest gruba i odporna na uszkodzenia, co widać zwłaszcza w bliższym kontakcie z zabawką. Sznurek jest już w stanie kiepskim, ale zabawka służy nam przede wszystkim jako “domowy” asortyment dawany psu na kilka dni, a potem chowany – więc chowamy, gdy mamy mieć gości 🙂 Recenzja tutaj.
13. Piłka ChuckIt The Whistler
O tej piłce pisałam w jednej z naszych recenzji. Z jednej strony nie mam jej nic do zarzucenia pod względem wykonania – jest trwała i bardzo estetyczna, psu łatwo się ją trzyma. Z drugiej jednak… no, nie gwizdała w locie na tyle głośno, aby zainteresować na dłużej Małego Białego. A ponieważ jest dodatkowo dość sztywna, to w końcu się zniechęcił. Na pewno byłaby lepsza np. rączka do rzucania.
14. Arachnoid Ball
Z Arachnoid Ball już się pożegnaliśmy, bo Mały Biały w końcu odgryzł dwie końcówki, a wnętrze zostało na stałe wciśnięte do środka i przestało piszczeć. Przedtem jednak służyła nam dość długo, głównie do nagradzania z przeciąganiem i aportowania. Recenzja tutaj.
15. Koziołek drewniany
No dobra, koziołek na razie nie jest specjalnie używany… Kupiliśmy go już bardzo dawno, problem jednak w tym, że Mały Biały… nie chce go brać w zęby. Za twardy, koniec, kropka. Nauczenie go aportu formalnego spędza mi sen z powiek, a próbowałam wielu sposobów. Nic to, kupimy najpierw taki materiałowy i będziemy próbować dalej 🙂
16. Sznur pleciony
Zdaje się, że był częścią jakiejś nagrody albo dodatkiem do zamówienia z któregoś sklepu. Nie muszę dodawać, że jest praktycznie wielkości Małego Białego, co nie czyni z niego poręcznej zabawki. Regularnie prany, służy jako zabawka na co dzień, do podgryzania.
17. Pyszczek z nóżkami 🙂
Szybka inwestycja w Pepco, bo na półce akurat leżały zabawki dla zwierząt. Nawet nie przy kasie! Piszczy, guma jest dość gruba, więc do okazjonalnych zabaw idealny. Zwłaszcza że kosztował może kilka złotych.
18. Zabawki do przeciągania
Tu zabawek mamy kilka, i takich piłeczkowych, plecionych, i z gumową piłką na końcu (uwaga, bo uderzenie w kostkę oznacza zwykle siniaka na długie tygodnie), i z futerkiem. Wszystkie są fajne, ale na dłuższą metę – nudne. Mały Biały nie jest typem, który lubi się przeciągać dla przeciągania 😉
Na pewno zauważyliście tam też nieopisane wyżej zabawki. Są to m.in. najróżniejsze piłki bez żadnej nazwy i jeżyk – wszystkie kupione za mniej niż 10 zł i służące nam okazjonalnie do jakiejś zabawy. Jest też nieco nadgryziony dysk frisbee; ta zabawa nie przypadła młodemu do gustu. Wszystkie niewspomniane zabawki zazwyczaj albo dajemy bardzo rzadko na co dzień, albo bawimy się nimi głównie w znanych okolicznościach.
Czy któraś z zabawek bardziej niż inna wpadła Wam w oko?
piłka TPR nr 9 (zooplus) – piszczałka popsuła się po chwili :/ mimo, że Tajga bawi sie delikatnie. Piłka chuck it gwiżdze głosniej jeśli rzuca się ja z wyrzutni pod wiatr, przy dość silnym wietrze i szybkim ruchem 😉 U nas hitem wszechczasów sa ażutki i od listopada ubiegłego roku Puller (więcej tu https://www.wegankaitajga.blogspot.com/2016/03/test-pullera-rozmiar-standard.html) Pozdrawiamy i zapraszamy czasem do nas 😉
Myślę, że musiała być po prostu wadliwa, bo u nas ta piłka wytrzymała wiele, łącznie z tym, że kilka razy na niej usiadłam tak z rozmachem, zupełnie niechcący – leżała w plecaku 😀 ChuckIt to chyba pierwsza piłka, która nie wzbudziła żadnych większych emocji. Puller niby fajny, ale Mały Biały przeciągania nie wielbi, więc nie sądzę, że dla nas 😉
Niestety 2 piłki tak skończyły, znajomych takze – mega pech? 😉
Na to wygląda 😉 U nas na szczęście ta piłka sprawdza się fajnie 🙂
Bo ta piłka TPR to taka lipa właśnie jest – też mieliśmy z zooplusa i po sekundzie piszczałka poszła. Dla nas lepiej bo nie lubimy piszczenia ;p
Sama piłka spoko.
Jeśli nie lubicie piszczenia, to polecam piłki z Hoko, np. Funny.
My kiedyś też mieliśmy całą szafę psich zabawek, ale Legion mało się tym wszystkim bawiła. Teraz mamy kilka takich najlepszych gdzieś pod ręką, a reszta czeka w piwnicy – pewnie wydamy psiakom w schronisku, a te w gorszym stanie zutylizujemy 😉
U nas zabawa jest przednia, ale tylko dlatego, że zabawki chowamy i wyciągamy po jakimś czasie – no i w większości bawimy się z psem, tylko kilka jest dawana jemu do dyspozycji. Choć sporo walczyliśmy, aby psa interesowała zabawa, a nie tylko żarcie 🙂
Też tak robimy – Legion ma jeden sznur cały czas dla siebie, a reszta jakoś dawkowana. Niemniej nadal nie widzę sensu, aby mieć tyle zabawek 😉 Od czasu do czasu kupujemy coś nowego, a stare do piwnicy.
Ehh… zabawki. U nas dość trudny temat. Kris w domu bawi się WSZYSTKIM. Nawet paczka chusteczek jest atrakcyjna 😀 Problem zaczyna się na zewnątrz… Kris jest psem dość lękliwym co na pewno ma wpływ na trudność przeniesienia zabawy na dwór gdzie przecież nie jest już tak bezpiecznie jak w mieszkanku.
Około pół roku pracowaliśmy nad szarpaniem się do czego aktualnie używamy wiewióra z piszczałkami (coś jak na Twoim czwartym zdjęciu) a teraz “męczymy” aport piłki, który jest nam niezbędny, ponieważ od pewnego czasu trenujemy flyball. Z etapu gdzie Kris nie chciał otworzyć pyska do piłki doszliśmy do tego, że z dość dużej odległości biegnie z piłką w moim kierunku kiedy uciekam i puszcza ją w odległości ok 1-2 metrów ode mnie za co nagradzam go smakami. Niedługo oczywiście poziom trudności będzie rosnąć i będę wymagała aportu do ręki. Ale na razie każdy mały sukces mega cieszy 😀
A Ty nie myślałam z Małym o flyballu? Może macie gdzieś w pobliżu jakąś drużynę 🙂
Ja serdecznie zapraszam do śledzenia profilu naszej drużyny Los Piesos Flyball Team 😀
https://www.facebook.com/lospiesosflyball/?fref=ts