Zbliża się lato, a wraz z nim zwiększa się liczba Waszych zapytań o to, gdzie zabieramy psa – i gdzie można go zabrać. Odpowiedź jest zwykle prozaiczna: wyjazd z psem można zaplanować prawie wszędzie. A jeśli ktoś nie pozwala nam przyjechać z psem, to w 80% przypadków jest to efekt… braku dobrych manier ze strony właściciela psa.
Wyjazd z psem – poszukiwania noclegu
Już jakiś czas temu Makulscy opublikowali notkę o tym, jak znaleźć psiolubny nocleg. Jest to zwykle większe zadanie – o ile szukamy przez rozmaite wyszukiwarki, to będzie prościej i szybciej. Z racji jednak tego, że my zwykle jeździmy do agroturystyki, pojawia się kilka problemów. Jak znaleźć odpowiednie miejsce? Jak zarezerwować? Czy, jeśli na stronie nie jest napisane, że nie akceptują psów, to oznacza, że je akceptują? Jaka dopłata jest jeszcze sensowna? A co, jeśli na terenie są inne zwierzęta? To wszystko są zasadne pytania, z którymi zetknęłam się kilka tygodni temu, gdy szukałam noclegu w Bieszczadach. Przez lata stykam się z nimi wciąż, zwłaszcza mając dwa psy. I właśnie wówczas naszła mnie refleksja, gdy porozmawiałam z kilkoma właścicielami noclegów – dlaczego niektórzy do psów odnoszą się tak niechętnie?
Wyjazdy z psem – czy na pewno?
W zasadzie w trakcie rozmów z właścicielami różnych noclegów nikt nie odniósł się jednoznacznie niemiło do pomysłu przyjazdu z psem. Ci jednak, którzy byli na nie, zazwyczaj mieli ku temu powód, który wynikał z ich doświadczeń. Krótko mówiąc wcześniej byli u nich turyści z psami, których zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. I po części trudno mi się temu dziwić – sama wzdrygam się z obrzydzenia, gdy czyjś pies załatwia się na podwórko przy agroturystyce, a właściciel psa olewa to i nie sprząta po swoim czworonogu. I owszem, też irytuje mnie, gdy podczas wyjazdu w pokoju obok mieszka pies, który ciągle wyje, bo właściciele decydują się go zostawiać samego na długie godziny. Niektóre psy z trudem przystosowują się do nowych warunków, i jeśli pies poszczeka kilka godzin na cały wyjazd w trakcie dnia, a nie nocy, to w niczym mi to nie przeszkadza. Czy jest to komfort dla niego – to już inna sprawa.
Jednakże, dla przeciwwagi, przytoczę sytuację, której niejako byłam świadkiem. Pies przyjechał do agroturystki z dwójką ludzi i praktycznie przez większość dnia siedział zamknięty, żałośnie zawodząc. Pomijając, że wszystkim było szkoda psa, to trzeba mieć na uwadze, że przy takim akompaniamencie ani dziecko nie uśnie, ani dorosły się nie rozluźni. Właścicielka, na grzecznie zwróconą uwagę, aby psa powinni raczej zabierać ze sobą, skoro wyje, albo zapewnić mu jakąś rozrywkę – stwierdziła, że “on wyje, bo to pies”. Takie tłumaczenie do mnie nie trafia, zwłaszcza gdy w pokoju obok mieszkają inni goście, którzy chętnie by odpoczęli, zamiast słuchać biednego, zostawionego na pół dnia psa.
Do największych “grzechów” właścicieli psów należy przede wszystkim brak odpowiedzialności za szkody, a także brak poczucia, że są w przestrzeni wspólnej, w której obowiązują jakieś zasady. Często łączy się to z narzucaniem obecności psa wszędzie, co jest jednak zauważane dopiero wówczas, gdy pies “wszędzie” nie potrafi się zachować. Bo, warto zaznaczyć, że większość moich rozmówców wspominała miło innych turystów z psami, którzy nadal przyjeżdżają pod ich dach i są mile widziani – bo nad zwierzętami panują. Czyli znów, wszystko rozbija się o kulturę i odpowiedzialność.
Poznaj dziesięć podobieństw między psem a dzieckiem!
Kultura psa i psiarza na wyjazdach
Psioltura, czyli psia kultura, to chyba coś, o czym zawsze warto pamiętać. Wielokrotnie rozpisywałam się o tym, dlaczego – zarówno w kontekście codziennego życia z psem, jak również spacerów w większym gronie – warto wychować psa tak, aby nie był uciążliwy. Niestety, często bywa tak, że sami łapiemy się na przyzwyczajeniu do pewnych rzeczy, które robi nasz pies, a które dla osób postronnych, zwłaszcza nie posiadających czworonogów, mogą być uciążliwe.
Z tego powodu dobrze jest zachować pewien dystans do siebie i psa oraz na niektóre sprawy spojrzeć z perspektywy drugiej osoby. I dla pewności – nie dotyczy to tylko osób, które psy posiadają, ale również tych, którzy narzucają swoje zdanie w sprawie czworonogów i ich obecności przestrzeni publicznej psiarzom. Wystarczy pamiętać, że nie każdy pies jest niewychowany i nie każdy właściciel jest brudasem, który po psie nie sprzątnie – jak również, że pies ma pełne prawo przebywać w przestrzeni publicznej, jeśli zachowuje się prawidłowo. I że ta sama zasada dotyczy ludzi.
Wyjazd z psem – jak z dzieckiem
Wyjazd z psem pod pewnymi względami jest jak wyjazd z dzieckiem. Każdy opiekun chce je ze sobą zabierać, bo jest z nimi związany i czasem nie ma ich jak ani gdzie zostawić. Jednocześnie to on jest odpowiedzialny za zachowanie psa i dziecka. Zrozumiałym jest, że właściciel psa albo rodzic chce czasem odpocząć i zrelaksować się, sącząc drinka w ogrodzie, leżąc na plaży czy odpoczywając w miłej knajpce. I zazwyczaj może to zrobić z psem i dzieckiem – ale jedynie do momentu, gdy jedno i drugie nie uprzykrza życia wszystkim wokół. Pies, który szczeka na wszystko wokół albo biega luzem między ludźmi siedzącymi w parku i piknikującymi, w niczym nie różni się od dziecka, które krzyczy na całą knajpę albo bawi się w berka na plaży, sypiąc ludziom po oczach.
I ja wiem – z własnego doświadczenia – że są sytuacje, w których opiekun nie zawsze ma wpływ na zachowanie podopiecznego. Że są psy, które szczekają, bo mają do tego skłonność – a szkoda rezygnować z urlopu. Że na pewnych etapach dziecko może robić awantury sto razy dziennie o krzywo posmarowaną kromkę chleba, bo ma zły dzień czy skok rozwojowy. Ale… Zawsze można wybrać na urlop miejsce, w którym jest wystarczająca przestrzeń dla wszystkich. Wynająć domek zamiast pokoju. Poszukać domku na samodzielnym podwórku zamiast takiego w całym kompleksie ze wspólnym ogrodzeniem. Zaplanować wyjazd z psem i dzieckiem tak, aby oboje mogli się wyszaleć na bezpiecznym terenie, bez uprzykrzania życia innym. Opiekun wtedy też jest spokojniejszy, bo nie żyje w ciągłym napięciu, że komuś się ciągle coś nie podoba. Jemu też to zwykle nie podoba 😉
Jednocześnie nie ma żadnego powodu, dla którego pies albo dziecko mieliby nie przebywać w przestrzeni publicznej. Jeśli komuś nie podoba się obecność – niezakłócająca odpoczynku – jednego albo drugiego, to pozostaje mu poszukać ośrodka z zakazem wstępu dzieci i psów, a potem takiej samej knajpy, plaży i tak dalej. Ograniczanie czyjegoś prawa do wypoczynku z dziećmi albo psami z powodu własnego widzimisię jest egoistyczne – i zupełnie nieuzasadnione.
Tak powinno być- a jak jest? Niestety czesto ludzie zapominają zupełnie o poinformowaniu o psie, a to moiom zdaniem podstawa.
okiem kwaterodawcy u nas: https://www.niuchacz.com/2015/04/pod-godzinach-kwatera-pod-psem.html
U nas ten problem jest “głębszy” albowiem często mamy ze sobą przynajmniej dwa lub trzy psy, w porywach do pięciu. Większość osób zasadniczo otwiera na początku z przerażenia oczy, ale po kilku dniach daje się przekonać, że jeśli dowodzi się odpowiedzialnie bandą to w sumie jest ona nieuciążliwa dla otoczenia. W zeszłym roku mieliśmy przyjemność pobytu na polu namiotowym bardzo przyjaznym psom z naszymi 4 dorosłymi psami plus małym szczeniakiem oraz sznaucerem znajomej. Po kilku dniach większość ludzi odnosiła się do nas przyjaźnie bo psy nie biegały samopas, nie brudziły na polu i nie szczekały jak w dzikim stadzie kojotów. Nie łatwo znaleźć tak przyjazne miejsce psom, ale tak jak jest napisane w artykule – trzeba być odpowiedzialnym za swoich podopiecznych i nie dziwić się, że ktoś pragnący odpoczynku złowrogo na nas zerka, gdy nas pies ujada godzinami.
Pingback: 8 inspirujących psich linków - Pies w Warszawie
Od 12 lat jeżdżę z moim psem na wakacje nad morze (czasem też w zimę w góry), zawsze wybieramy ośrodki, które się na nie zgadzają i zawsze o nim informujemy. Długo można by pisać o jego wakacyjnych praktykach, np. na wakacjach zawsze leży na łóżku/kanapie, a w domu nie robi tego n i g dy. Ale czasem, choćby jak jest upał, to musi parę godzin posiedzieć sam, choć staramy się go zabierać wszędzie.
Panie sprzątaczki też są poinformowane o Amiku, ale raz mieliśmy zabawną sytuację, tzn. nie wiem jak dla pani i dla Amika, ale my płakaliśmy ze śmiechu – jak czmychnął jednej, która przyszła podczas naszej nieobecności. Podobno goniła go po całym ośrodku… A trzeba sobie wyobrazić, że jest małym kundelkiem z nadwagą, taka biała kulka. Musiało to wyglądać zabawnie 😉
Ooo fajny artykuł. Chyba też musimy sobie taki przewodnik kulturalny zrobić na Psie na urlopie. Przy okazji polecamy naszą BAZĘ MIEJSC PRZYJAZNYCH PSOM W CAŁEJ POLSCE http://www.piesnaurlopie.pl
Pingback: Psiolubne miejsca: Dworek Biały Domek - Biały Jack