Przez pierwsze lata życia z Małym Białym regularnie podróżowaliśmy pociągami – i rzadko kiedy podróże te były krótsze aniżeli 8-10 godzin. Z tego powodu przygotowaliśmy sobie psi podróżny niezbędnik, który zawiera absolutnie wszystkie rzeczy, które warto zabrać w tego rodzaju podróż. Zapraszamy do wpisu i korzystania z naszego doświadczenia.
Nie wspomnę, ile się naszukałam takiego zestawienia, gdy pierwszy raz jechałam z Małym Białym środkami publicznego transportu… Dlatego dla tych, którzy nie dorobili się samochodu (albo paliwa do niego 😉 ), stworzyłam małe zestawienie, co warto ze sobą zabrać, gdy wybieramy się w podróż z psem. Jako że my jeździliśmy głównie pociągami, to lista będzie na te potrzeby dopasowana i można sobie ją dowolnie rozszerzać.
Sprawy formalne
Podstawową rzeczą, bez której nie warto na dłużej ruszać się z domu, jest książeczka zdrowia psa. Dlaczego to oczywiste, raczej się rozpisywać nie muszę: w Polsce jest obowiązek rokrocznego szczepienia psów przeciw wściekliźnie, ale nikt nam na ładne oczy w to nie uwierzy. Alternatywą – wygodniejszą, jeśli dodatkowo podróżujemy poza granicami naszego kraju – jest paszport dla psa. Wtedy książeczka służy jako “dokumentacja medyczna” na wypadek rozmaitych dolegliwości, zaś w paszport mamy wpisywany m.in. chip, szczepienia, odrobaczanie czy zabezpieczenie przeciwko kleszczom.
Przyznam jednak, że jeździliśmy pociągami z 5 lat w sumie i przez ten okres nikt nie zapytał nas o książeczkę. Wiecie jednak, jak to jest – jak tylko byśmy jej zapomnieli, to natychmiast ktoś by się o nią upomniał w trakcie kontroli 😉 Paszport czy książeczkę warto ze sobą mieć na wszystkich wyjazdach oraz podczas poruszania się środkami publicznego transportu w mieście.
W większości przypadków, jeżdżąc na dalekie trasy pociągami czy autobusami albo poruszając się autobusami, tramwajami czy trolejbusami w mieście – musimy mieć ze sobą bilet dla psa. Bilet taki można przy dalszych podróżach kupić online albo lokalnie. Zapoznajcie się z przepisami u danego przewoźnika – czasami wystarczy przewieźć psa w kennelu (pociąg), aby nie płacić za bilet. Czasami bilet dla psa jest równoznaczny z biletem na bagaż. Warto sprawdzić.
Oczywiście smycz również jest niezbędna, w połączeniu z szelkami albo obrożą i oczywiście adresówką dla psa. Pies musi być na uwięzi przez całą podróż, w taki sposób, aby nie przeszkadzać innym podróżnym. Z doświadczenia zdecydowanie polecam zwykłą smycz taśmową bądź smycz przepinaną. Smycz automatyczna i bagaż to tragiczne połączenie.
No i z formalności, które obejmują nasz psi podróżny niezbędnik pozostaje nam jeszcze kaganiec. Kaganiec powinien posiadać każdy pies, który nie jest zabezpieczony inaczej (tzn. nie jest na przykład w kennelu czy transporterze). Jeśli masz małego psa i upierasz się, że kagańca dla niego nie znajdziesz, to zaopatrz się w torbę transportową, w której pies jest zamknięty w całości. Wybierając kaganiec, stawiaj na produkt fizjologiczny. Tuba nie jest przeznaczona do takich celów (przeczytaj, dlaczego), zaś kantar to w ogóle idiotyczny pomysł.
Rzeczy niezbędne
Do tych rzeczy zaliczymy źródło wody oraz coś, do czego ową wodę można nalać. Wożenie ze sobą zwykłej, plastikowej miski ma sens, o ile ktoś ma niewiele bagażu, co nam się dziwnym trafem praktycznie nigdy nie przydarzało. Z tego powodu mieliśmy materiałową miskę podróżną dla psa, a obecnie zastąpiliśmy ją produktem silikonowym, składanym. Do tego butelka z wodą. Opcjonalnie – można kupić specjalny psi bidon, który jest zazwyczaj i butelką, i miską, jednakże u nas się to nie sprawdza, bo zajmuje dodatkowe miejsce, a i tak wszyscy pijemy wodę niegazowaną w podróży.
Do tego zwykle zabieramy również porcję jedzenia, zwłaszcza gdy podróż jest dłuższa. W pociągu nie istnieje choroba lokomocyjna, zaś Mały Biały jest zwykle BARDZO głodny, a wtedy nie tylko jęczy, ale i wygląda, jakby był głodzony przez tydzień. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że ok. 1/4 porcji Mały Biały dostawał przed podróżą, połowę w jej trakcie – w małych porcjach – a potem resztę już w miejscu docelowym.
Jeśli mamy zamiar “wysadzić” naszego psa na dłuższym postoju, zwłaszcza podczas wielogodzinnej podróży, zapakujmy w psi podróżny niezbędnik oczywiście woreczki do sprzątania. Są niezbędne, bo na dworcu nie ma zwykle “nieużytków”, a pies załatwi się pewnie na betonie albo skrawku zieleni na peronie. Dla szczeniąt, psów nerwowych czy mających problemy z pęcherzem polecam maty higieniczne, tak na wypadek wpadki. Przypominam też, że każdą wpadkę psa musicie po nim posprzątać.
Rzeczy opcjonalne
Taką rzeczą jest… kocyk. Przyznam z pewną dozą zawstydzenia, że kocyk Małego Białego przydawał się i mi, ponieważ wiecznie jest mi zimno – więc piesek na kolana, a kocyk na pieska i na mnie. Kocyk bierzemy z kilku powodów: nie pozwoliłabym mojemu psu leżeć na tej super “czystej” podłodze w przedziałach bez niczego, a kocyk można uprać; nie pozwoliłabym psu wleźć na siedzenie, jak są pustki w pociągu, bo oblekł by w swoją sierść całą tapicerkę (i pewnie by przesiąkł “pociągowym” zapachem”… a kocyk się upierze); choć, mówiąc szczerze, i tak na siedzeniu leżał może kilka razy i to tymczasowo, bo większość podróży spędzał na moich kolanach. Prócz tego przydaje się, gdy jest dużo ludzi, których z nieznanych powodów bardzo podnieca obecność małego, białego pieska i zaczynają piszczeć/ciumciać/gwizdać – wówczas psu zarzuca się koc na łeb, dzięki czemu on nie reaguje, a i ludzie przestają. W końcu co z oczu, to z serca.
Jeśli Wasz pies nie jeździł dotychczas pociągami, to polecam oczywiście wcześniejsze wizyty na dworcu w ramach przyzwyczajenia do huku. Jeśli to nie pomaga i pies jest nerwowy, zastanówcie się, czy Wasz psi podróżny niezbędnik nie powinien zawierać czegoś na ukojenie nerwów. Oczywiście nie dajcie sobie wcisnąć Sedalinu – mowa o środkach ziołowych, które np. trzeba podawać kilka dni przed podróżą.
Nasz psi podróżny niezbędnik zawierał również kennel, który bardzo się przydaje na miejscu, ale który można też rozstawić np. na peronie, gdy mamy dłuższe oczekiwanie na pociąg (co wcale nie jest rzadkie w Polsce) albo nawet w pociągu, jeśli jedziemy w wagonie bezprzedziałowym czy dla rowerów (co nieraz jest wygodniejszą opcją, zwłaszcza, gdy podróżuje parę znajomych osób z psem/psami). Oczywiście kennel można dowolnie zastąpić transporterem, kontenerkiem, klatką materiałową, albo nie brać wcale nic – to już indywidualna sprawa. Ważna uwaga: za małą klatkę nic nie zapłacimy, ale nie zapłacimy i za psa w niej. Za duży transporter trzeba zapłacić, ale jako za bagaż – pies w środku już nikogo nie interesuje.
Na szczęście jakiegoś tam grata na 4 kółkach mam dzięki temu Zocha mogła w zeszłym roku zwiedzić trochę świata:)10 godzin w pociągu je ju:)ale mały biały tak słodko śpi że chyba nawet mu się podoba:)
Mały biały jest stanowczo przyzwyczajony, w czasie pierwszych dwóch czy trzech podróży cały czas latał po przedziale, piszczał i wyprawiał cuda, potem został ogarnięty i doprowadzony do porządku. Najdłużej jeździliśmy chyba z 16 godzin, małe białe nie widzi różnicy – po prostu śpi, a jak mówię, ze idziemy, to idzie 😀
My mamy kennel w samochodzie, przypięty pasami do siedzenia, małe białe, lekko łaciate śpi w nim wygodnie pomiędzy dwoma ludzkimi dzieciakami i tak mu schodzi podróż 🙂 Ogólnie od szczenięcia przyzwyczajony do kennela, więc nigdy nie narzekało …
Woda, smycz, ew. szelki, woreczki i nieco jedzenia – obowiązkowe! 🙂
Wpis bardzo ciekawy. Również nie posiadam samochodu, więc poruszamy się głównie autobusami i ogólnie komunikacją publiczną. Niedługo czeka nas prawdopodobnie pierwsza podróż pociągiem, więc zobaczymy jak to będzie. Moja sunia ma dopiero 4 miesiąc, ale już taką kruszynką nie jest 😉
Najbardziej właśnie mnie zastanawia kwestia sikania podczas 8h podróży pociągiem – będzie ciężko,
Proponuję dwie rzeczy: wydrukowanie sobie rozkładu z minutami, żeby sprawdzać, gdzie jest dłuższy postój i czy nie ma opóźnień, i po drugie: przygotować sobie matę, na którą mała może po prostu się wysikać. Aczkolwiek z naszego doświadczenia wynika, że pies jest zbyt przejęty na początku, aby w ogóle myśleć o sikaniu 😉
Całą noc wytrzymuje, ale w ciągu dnia załatwia się co ok 2-3h.
Problem z postojami jest taki, że raczej nie pozwala się psom na załatwianie w obrębie dworca. Na mojej trasie katowice-bydgoszcz raczej nie ma aż tak długich przystanków, abyśmy mogli komfortowo wyjść.
Mata to dobry pomysł, ale ciekawe co na to współpodróżni? 😉
To oczywiście nie rzeczywisty problem bo jakoś sobie poradzimy. Bardziej z ciekawości pytam.
Da się czasem wyjść tak, żeby znaleźć kawałeczek trawki – nam się to udało na każdym dworcu, niezależnie gdzie jechaliśmy 🙂 Taki skraweczek malutki, ale jest! 😀
Z matą i psem zawsze można wyjść do łazienki, zresztą – zależy, kiedy będziesz jechał, bo przecież nie zawsze jest dużo ludzi 🙂
Nam zdarzyło się w zeszłym roku jechać w 5osób i trzy psy(duży, średni, mały), gdyż zepsuł nam się samochód. Musieliśmy ograniczyć się do ilości bagażu. Psy jechały wszystkie luzem, a biletu moich psów sztuk 2 w jedną stronę kosztowały mnie więcej niż mój bilet w jedną stronę P.
Moje suki wcześniej nie jeździły pociągiem i niestety nie mieliśmy czasu, aby przyzwyczaić je do pociągu, więc wszystko poszło na żywioł. O dziwo ładnie zniosły podróż. We Wrocławiu mieliśmy dłuższy postój, więc biegliśmy poza dworzec, aby psy się załatwiły-tak na wszelki wypadek.
W drodze “do” psy darły się na wszystko co się ruszało poza przedziałem, w drodze powrotnej całą podróż przespały. Dodam, że podróż trwała 8godzin.
Pozdrawiam Jess&Schejra&Julka
Pingback: Psia górska walizka - co zabieramy? – Biały Jack