Istnieje wiele jednotorowych teorii na temat wychowania psów, począwszy od ich dominowania, rządzenia nimi i używania awersji, kończąc na pozytywnym klikaniu, nagradzaniu i unikaniu awersji jak ognia. Jedni uczą psy tylko w zamian za coś, inni wymagają bezwzględnego posłuszeństwa bez względu na wszystko. Żadna z tych metod nie jest do końca dobra dla każdego psa. A rutyna? Warto ją wprowadzać, czy może nie?
Nigdy nie byłam osobą specjalnie roztrzepaną czy niezorganizowaną. Można było stwierdzić, że staram się wszystko planować i porządkować, w odróżnieniu od mojego partnera, który raczej wszystko robił spontanicznie. Gdy wzięliśmy psa, musieliśmy ustalić, jakie chcemy wprowadzić zasady oraz czy jedną z nich będzie rutyna.
Czym jest rutyna i jak ją klasyfikować?
Problem ze stwierdzeniem, czy psu potrzebna jest rutyna, bierze się głównie z tego, że trudno jest sklasyfikować rutynę samą w sobie. W zasadzie jest to wyuczony ciąg zachowań, pewna schematyczność i porządek rzeczy. Jako taka, rutyna ma swoje niezaprzeczalne plusy, bo pozwala odnaleźć się w poczuciu bezpieczeństwa i nie wprowadza nerwowości odnośnie tego, czy zaraz nie wydarzy się coś, co będzie dla nas zwyczajnie złe. Z drugiej strony, jeśli wprowadzimy w swoje życie wyłącznie rutynę, to możemy spodziewać się, że po pewnym czasie trudno będzie nam zrobić coś nowego, a spontaniczność zacznie wywoływać w nas lęk, bo oddalamy się od czegoś, co dobrze znamy.
Te wszystkie zasady możemy poniekąd przełożyć na nasze psy. Choć oczywiście nie siedzą one i nie rozmyślają, czy dziś wydarzy się coś niespodziewanego i jak to będzie denerwujące, albo odwrotnie – czy zachowamy stały rytm dnia i będą w stanie wszystko zrobić, jak należy. Chodzi raczej o to, że rutyna, podobnie jak każdy z elementów wychowania, nie może być zakwalifikowana jednoznacznie jako dobra albo jako zła.
Schematycznie, czyli bezpiecznie
Rutyna dla psa to przede wszystkim bezpieczeństwo. Z tego powodu jestem zdania, że lepiej jest w przypadku szczeniąt czy psów dorosłych, które przyszły do naszego domu, wprowadzić trochę rutyny. Rutyna prowadzi do tego, że pies odnajduje punkt zaczepienia po kilku dniach, w których występują te same elementy o tej samej porze. Dzięki temu jest w stanie odprężyć się, nie musi być w ciągłej gotowości, jest w stanie również zaufać człowiekowi, od którego zwykle ta rutyna pochodzi.
Rutyną jest dla mnie również traktowanie psa w konkretny sposób. Choć dla nas jest to zwykle zasada żelaznej konsekwencji, którą wprowadzamy, aby z psem żyło nam się łatwiej, to dla psa nasza konsekwencja jest po prostu rutyną – pewnym schematem. Tak postrzegana rutyna z jednej strony jest ogromną zaletą. Pies nie obawia się kontaktu z człowiekiem, jest w stanie mu zaufać, wie, czego się po nim spodziewać, więc nie obawia się poddawać rozmaitym zabiegom czy po prostu respektować poleceń. Dzięki takiej rutynie, która płynie od każdego z ludzi, pies nie obawia się człowieka wcale, nie ma obiekcji przeciwko np. ludziom chudym, starszym, o lasce, niepełnosprawnym – po prostu spodziewa się schematycznego – a więc, rutynowego – zachowania człowieka w stosunku do jego czworonożnej osoby.
Rutyna jest również – według moich obserwacji tymczasowanych szczeniąt – świetnym rozwiązaniem na pierwsze dni w nowym domu, ale pod kątem nauki pewnych zasad, np. sikania na dworze. Łatwiej jest nauczyć szczeniaka załatwiania na dworze, jeśli rutynowo wynosimy go na dwór co określony czas, nagradzając za załatwianie właśnie tam. Pies dostrzega, że na dwór wychodzi, gdy potrzebuje, a czasem – utrwalając sobie dobry nawyk – po prostu sygnalizuje, że potrzebuje wyjść. Niepewność, nieregularne wyjścia, nieregularne karmienie – to wszystko może spowodować problemy z załatwianiem nie tylko u szczenięcia, ale i u każdego psa, którego mamy od niedawna.
Dzięki wprowadzeniu rutyny pies ze schroniska szybciej przestanie się rzucać na jedzenie, gdy zauważy, że dostaje je w określonych porach i może je po prostu zjeść. Podobnie, dzięki rutynowemu braniu np. zabawki czy smaków (tutaj można, a nawet trzeba wprowadzić element zaskoczenia co do tego, czym jest wzięta rzecz, o czym dalej) pies nauczy się zwracać na nas uwagę, bo dostrzeże, że na każdym spacerze jesteśmy bardzo fajni i opłaca się być blisko nas. To może pomóc w nauce przywołania i każdym innym elemencie ćwiczenia kontaktu z psem.
Schematycznie, czyli nudno
Niestety, jest i druga strona medalu. Rutyna, która wprowadzona jest psu we wszystkich elementach jego życia może – prócz określonych przypadków – spowodować, że pies będzie się po prostu… nudzić. Zacznie na własną łapę poszukiwać wrażeń, uciekają z posesji czy na spacerach, niszcząc, wyjąc, wyjadając nam rzeczy z kuchni czy robiąc wiele innych rzeczy, o których pewnie nawet nam się nie śniło, że leżą w zasięgu i myślach naszego kochanego czworonoga.
Co gorsza jednak, źle wprowadzona rutyna może doprowadzić do czegoś, z czym spotykam się bardzo często na ulicach. Pies, który zna tylko jeden kierunek spacerów, obawia się pójść gdzie indziej. Świat poza znanym dla niego kawałkiem otoczenia jest po prostu straszny. Albo odwrotnie, na przykład w przypadku psów, które rzadko wychodzą na spacery poza podwórko: świat okaże się nie tylko groźny, ale i fascynując oraz tak ekscytujący, że psa po prostu nie będziemy w stanie uspokoić. Chyba każdy z nas, a zwłaszcza każdy, kto ma teriera, przeżywał ten straszny moment, gdy pies zaczyna się TAK ekscytować, że NIC do niego nie dociera – ani prośbą, ani groźbą. To znak, że coś poszło nie tak – albo emocje nie są wyciszone jak należy i pies nie potrafi sobie poradzić ze swoją ekscytacją, albo w jego życie wkradła się tak duża rutyna, że wszystko jest dla niego niezwykle ekscytujące i na pewno ciekawsze od nas. Obie opcje są jedynie naszą winą, a nie naszego psa – to my musimy zmienić coś w pracy z nim, aby pokazać inne, oczekiwane przez nas rozwiązanie.
Rutyna może być również pułapką dla osób, które z psem chcą pracować. A nawet kilkoma pułapkami 😉 Jeśli mamy dwa psy, czy po prostu pracujemy ze swoim i jeszcze jakimś, to szybko może się okazać, że wpadniemy w pułapkę rutyny i będziemy z oboma psami pracować tak samo, co naprawdę, w bardzo, bardzo rzadkich przypadkach daje jakiekolwiek rezultaty. Z drugiej strony pułapka leży też w innym miejscu – nasz pies nauczy się schematycznie powtarzać zachowania niepożądane, abyśmy mogli je skorygować, a następnie – aby on mógł otrzymać nagrodę. To wynika jednak nie tyle z rutyny samej w sobie, a raczej z nieprawidłowego nagradzania oraz treningu z psem, a więc nieco odbiegliśmy od tematu. Warto jednak to wiedzieć.
Rutyna w życiu psa lękliwego oraz w terapii lęku separacyjnego
Pies lękliwy to zwykle pies, który nie ufa człowiekowi. Rzadko spotyka się psy naprawdę wycofane, które w ogóle nie nawiązują relacji z człowiekiem – w takich przypadkach konieczna jest poważna, bardzo powolna terapia, która wyprowadzi psa do takiego stanu, aby można było w ogóle z nim pracować. O wiele częściej spotyka się – nawet na ulicach,a więc wśród ludzi, których być może znamy – psy o pewnych zachowaniach lękowych.
Najczęściej obserwowanym przeze mnie zachowaniem lękowym jest… problem przywołania. Pies puszczony luzem sobie biega, człowiek go woła, a pies nie reaguje. Gdy pies w końcu przychodzi, a więc robi to, na czym człowiekowi zależy… dostaje po łbie od tego człowieka, któremu przecież chce ufać, z którym wychodzi i spędza swoje życie. W innej, podobnej sytuacji pies nie dostanie po łbie, ale nauczy się już, że przychodzenie to mu się nie opłaca głównie dlatego, że człowiek jest nieobliczalny i trudno wpisać jego zachowanie w schemat.
Inny przykład: wchodzenie na kanapę. Już po raz któryś z kolei pisała do mnie osoba, która ma problem ze swoim psem i jego wchodzeniem na łóżko, a raczej – jego ostrym sprzeciwem, jeśli chodzi o schodzenie z niego. I zwykle sytuacja wygląda podobnie: pies był nauczony niewchodzenia na łóżko, ale czasem, gdy pan/pani mieli dobry humor, to pozwalali mu poleżeć. Niestety, pies nie zrozumiał, że może tylko czasem, więc wskakiwał – i dostawał w łeb. A innym razem – nie dostawał. W końcu zupełnie się zakręcił i na próby doprowadzenia do porządku – który tak naprawdę żadnym porządkiem nie był – zaczął reagować kłapaniem zębów. I znów – w przypadku takiego psa jedynie rutyna zdaje egzamin.
Rutynę wprowadzoną u psa z lękiem przerabiałam tak naprawdę najsilniej dwa razy. Za pierwszym razem – u suczki, która zupełnie bała się wszystkiego. Wprowadzenie określonych godzin spacerów, określonych gestów ze strony człowieka – pomogło przełamać pierwsze lody. Oczywiście, nie sztuką jest wprowadzić rutynę – to jedynie początek. Potem było rozszerzanie schematu, wprowadzanie rzeczy niespodziewanych, które jednak nie były jednocześnie stresowe. To samo kontynuowała nowa właścicielka, dodając kolejne elementy pod okiem specjalisty, który i do nas przychodził początkowo na konsultacje. Dziś suczka, prócz pewnych ograniczeń w zachowaniach, jest zupełnie normalnym psem.
Za drugim razem był to lęk separacyjny z Małym Białym. Tutaj na walkę z lękiem złożyło się wiele rzeczy, ale jedną z podstawowych było wprowadzenie rutyny, a jednocześnie… jej usunięcie z niektórych aspektów życia. Rutyna bardzo pomogła nam we wprowadzaniu klatki – pies dostawał jedzenie o stałych porach w klatce, dostawała smaki, gdy siedział w klatce, najpierw chwilę, a potem coraz dłużej. Z drugiej strony, oduczaliśmy go kojarzenia negatywnie pewnych sygnałów, które rutyną są z naszej strony – dzwonienia kluczami, nerwowego zbierania się przed wyjściem w pośpiechu. Pomógł rutynowy brak entuzjastycznego witania się zaraz po wejściu do domu, a także brak pożegnań, a jedynie rzucona komenda; usunęliśmy rutynę z godzin wychodzenia, zostawiając psa w różnych okolicznościach oraz o różnych porach. Jednocześnie, w ramach schematu wrzuciliśmy mu skojarzenie, że zostawanie samemu wiąże się z dostaniem pełnego konga. Jak widzicie, nic tutaj nie jest jednoznaczne i proste 😉
Stymulacja to podstawa
Czy zatem musimy wybierać mniejsze zło, aby dobrze żyło się nam z psem? U nas sprawdza się zasada złotego środka 🙂 Dajemy psu rutynę, która jest według nas niezbędna, aby on czuł się dobrze, a dodatkowo dorzucamy pewne schematy, które potem usuwamy, rozszerzając je i dodając kolejne zachowania. Pies dostaje jedzenie o określonych porach, co 12 godzin, co spowodowało dwie rzeczy: załatwia się również regularnie, bez budzenia nas w nocy, a także nie skojarzył dźwięku budzika z karmieniem go, dzięki czemu jeśli chcemy poleniuchować, a zapomnieliśmy wyłączyć budzik – pies nie podnieca się niezdrowo, próbując wymusić jedzenie.
Przez pewien okres, szczególnie gdy tylko do nas trafił, wychodził również o stałych porach, co utrwalało nawyk załatwiania się na dworze – pies czekał, bo wiedział, że niebawem będzie spacer, a jego organizm do tego rytmu się dostosowywał. Z czasem odeszliśmy jednak od pięciu spacerów dziennie, obecnie robiąc trzy albo cztery, zależnie od pogody, naszego czasu, długości spaceru i wielu, wielu innych rzeczy.
Jeśli chodzi o miejsce spacerów, to zalety rutyny widzę tutaj tylko w jednym aspekcie – jeśli pies jest lękliwy i po prostu boi się spacerów. Wówczas wychodzimy w stałe miejsca, z czasem, gdy pies jest rozluźniony i można z nim pracować, zwiększając obszar spacerów coraz bardziej. Rutyny w zakresie miejsca spacerów raczej sobie nie wyobrażam – sami obecnie staramy się wychodzić z Małym Białym na długie spacery w różne miejsca, aby miał możliwość poznawania nowości bez nadmiernej ekscytacji. Zdecydowania pomaga to, gdy wyjeżdżamy w zupełnie nieznany nam region – pies jest spokojniejszy, opanowany, współpracuje z nami.
Rutynę w szkoleniu wykorzystałam w jeden, dość perfidny, ale bardzo potrzebny nam sposób. Jako że Mały Biały miał problem na spacerach z przywołaniem, zwłaszcza w towarzystwie zwierzątek dzikich i udomowionych, wrzuciłam mu do głowy schemat: coś się pojawia – pani na pewno ma coś dobrego/jakąś zabawkę! Od tej pory Młody, gdy tylko widzi, że coś ciekawego pojawia się na horyzoncie, a ja nie zdążę tego w porę zauważyć, aby móc zapanować nad nim słownie – odwraca się i widzi, że wołam go z czymś fajnym w dłoni. Nie jest to idealne rozwiązanie, bo zawsze obawiam się chwili, gdy nie będę niczego przy sobie miała, choć to się nie zdarza, bo na spacer dłuższy z bieganiem zabieram więcej dla psa niż dla siebie; niemniej jest to dobry środek na chwilę obecną. Środek, który działa, buduje dobre, mocne skojarzenie, a który potem można dowolnie zmodyfikować, gdy będziemy mieli pewność, że już nadszedł na to czas. W tak istotnej kwestii jak przywołanie – nie mam skrupułów 🙂
Rutyną jest natomiast, że pies śpi u siebie w klatce, czy to otwartej w domu, czy zamkniętej, gdy jesteśmy gdzieś, gdzie np. jest kot czy inny zwierzak. Pies nauczył się tego i sam z siebie idzie do klatki ok. 23, kładąc się i po prostu zasypiając. W nocy zwykle przychodzi do nas, gdy klatka jest otwarta; gdy jest zamknięta – śpi calutką noc u siebie, tylko zmieniając pozycję z jednego boku na drugi. Podobny schemat mamy na spacerze – pies wchodzi do domu, gdy dostanie komendę, że może. I przy karmieniu – pies zaczyna jeść, gdy dostanie komendę, która mu na to pozwoli.
Niespodzianka dla psa
Prócz wielu elementów rutyny, które wprowadzamy do życia, mamy jeszcze jedną zasadę: zasadę niespodzianki dla psa. Częściej niż rzadziej staramy się zafundować psu jakąś niespodziankę. Ma ona sprawić, że pies będzie zaskoczony, jednak nie na tyle, aby nie móc opanować emocji, przestraszyć się czy nakręcić. Niespodzianka sprawia, że pies otrzymuje niezbędną stymulację umysłową, zauważa, że wciąż jest coś, co może stać się niespodziewanie – i nie należy z tego powodu bardzo się ekscytować czy denerwować. Mogą to być różne rzeczy: nagła zmiana charakteru spaceru, niespodziewana zabawa, pyszny smakołyk jedzony z ręki, ciekawa zabawka, której pies dawno nie widział, czy też odwiedziny obcej osoby albo odwrotnie: osoby, którą pies zna.
Wszystkie te aspekty można by mnożyć, szukając plusów i minusów rutyny, konsekwencji i wszystkich ich pochodnych. Prawda jest taka jak zwykle, jeśli chodzi o szkolenie psów – trzeba szukać złotego środka i dobierać metodę do psa. Dla jednego psa rutyna sprawdzi się super, sprawi, że będzie on pewniejszy siebie, bardziej ustabilizowany i łatwiej będzie znosił nowości, o ile rutyna będzie również przerywana niespodziankami. Drugi pies będzie się po prostu nudził, wycofa się do własnego świata, zwłaszcza gdy rutyna będzie całkowita. Dla mnie idealnym punktem w szkoleniu psa jest moment, gdy pies ma wprowadzone elementy rutyny, które pozwalają nam na komfortowe życie razem, a jednocześnie akceptuje niespodzianki bez entuzjazmu, który wybija go ze słuchania nas. Oznacza to, że rutyna zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa oraz spokoju, a także sprawia, że ufa człowiekowi, zaś niespodziewane sytuacje przyjmowane są przyjaźnie, z entuzjazmem, bez nerwów i frustracji. I takiego stanu rzeczy Wam również życzę 🙂
Nie jest łatwo przeczytać w skupieniu taki długi tekst siedząc w pracy, ale na pewno warto, bo pozwala przemyśleć i zweryfikować wychowanie własnego psa.
My stale walczymy z rutyną, którą nasz pies szybko wyczuwa.
Od szczeniaka oszukiwaliśmy go i ubieraliśmy się w kurtki i buty, żeby zaraz po
dotknięciu klamki, zrobić zwrot i rozsiąść się wygodnie w fotelu, np. czytając
książkę. Dzięki temu nasz pies nie waruje przy drzwiach, kiedy chcemy wyjść z
domu. Rutynowe zachowania wychodzą też w trakcie treningów, kiedy pies
przyzwyczajony do wykonywania komendy siedząc naprzeciwko przewodnika, nagle ma
problem z tym samym zadaniem, kiedy człowiek stoi obok, albo za psem. Dlatego
trzeba bardzo mobilnie zmieniać pozycje i kontekst wykonywanej pracy.
Jednak do tej pory walczymy z jednym psim zachowaniem, które sami
spowodowaliśmy: jeżeli wychodzimy na spacer razem (my+pies), to nie ma
możliwości, żebyśmy się rozdzielili. Jak tylko jedno z nas opuszcza „stado”, to
pies staje w miejscu jak wryty i nie zrobi nawet kroku w przeciwną stronę. Na spacery
zawsze chodziliśmy razem i tak mocno zakorzeniliśmy w naszym psie poczucie tej
spacerowej wspólnoty, że praca nad odczarowaniem tego uroku trwa do dzisiaj.
Lolka bardzo dobrze odnajduje się w rutynie – wie co kiedy ją czeka, jak długi spacer kiedy mogę jej zaoferować (np. rano TYLKO siku i kupa w 5 minut, za to po pracy…). Wie takze, kiedy nadarza się coś ekscytującego – i to też bbardzo lubi! Np. jak biorę rower czy rolki – zrywa się z posłania i jest nagle wulkanem energii nie do powstrzymania 🙂 Ale tu znów często pojawia się rutyna: jedziemy w ten sam sposób i w to samo miejsce. Zatem bardzo ciężko mi jest odróżnić – co mój pies postrzega za “nie-rutynę”.
Generalnie wydaje mi się że dla psa w codziennym życiu rutyna jest ważna i zdrowa (tak jak pisałaś, daje poczucie bezpieczeństwa), ale ważne jest także, by zapewnić mu od czasu do czasu rozrywkę – chociażby tylko w weekend, ale naprawdę go rozerwać, rozbawić i wybodźcować. Dzieki temu szybko jest w stanie wrócić do rutynowego tygodnia pełnego naszej nieobecności (praca) i z utęsknieniem czekać na kolejny weekend 🙂
Moja Lola jak widzi, że budzik nie dzwoni to przychodzi nas budzić i daje jasno do zrozumienia, że wie, że to sobota i że jest absolutnie chętna, by spędzić z nami pełen przygód dzień! 😉
Od jakiegoś czasu szukam po necie stron, która pomogłyby mi zrozumieć psa, w szkoleniu itp. Szczerze mówiąc miałam mętlik w głowie, tysiące metod, opinii, niektóre pokrewne z tym co mówi mój instynkt, czy moje doświadczenie, inne całkowicie sprzeczne. Aż trafiłam tutaj. Przeczytałam kilka wpisów i dały mi one dużo do myślenia. Wpisy czyta się bardzo płynnie i jednocześnie są bazą wiedzy. Nie spocznę aż nie przeczytam wszystkich 🙂 Nie trzymasz się jednej konkretnej metody, dopasowujesz ją do psa, jego charakteru. Szukasz złotego środka. Jestem wniebowzięta, że tu wstąpiłam.
Bardzo dziękuję za miłe słowa – są balsamem na duszę, aż chce się pisać więcej i częściej 🙂 Mam nadzieję, że wszystko na blogu będzie jasne – nie posiadłam tajemnej wiedzy z zakresu behawiorystyki, ale staram się, na podstawie obserwacji własnego psa, schroniskowców czy psów, które widuję, przerabiać znane metody tak, aby wszyscy byli zadowoleni – i pies, i człowiek 🙂
czy 3 godzinny dziennie poświęcane w całości psiakowi wystarczą?
Zależy od jakości, rozłożenia czasu, psa. Nie da się tego tak odgórnie określić.
rozumiem a dla psa dosyć aktywnego, pobudliwego? ja mam problem z psiakiem, który dosyć zaczepia, staram się wprowadzać rutynę, ale jak nie ma mnie w domu ma troszkę mniej zajęć
Nadal nie da się tego określić. Pies, który jest bardzo pobudliwy, powinien przede wszystkim umieć sie wyciszyć – i to jest w takim momencie ważniejsze od ciągłego go pobudzania. Gdy pies zna wyciszenie i umie je zastosować, można zastanawiać się nad połączeniem aktywności fizycznej z psychiczną, czyli nie tylko luźne bieganie i zabawa, ale również praca z psem np. nad posłuszeństwem. Zazwyczaj psy, które dotychczas miały problem z wyciszeniem i nie pracowały głową, po pół godzinie intensywnych zajęć łączących naukę z zabawą idą twardo spać.
Trudno jest określić, ile czasu trzeba psu poświęcać. Jedni wliczają w to tylko spacery, inni tylko jeden spacer, jeszcze inni też czas spędzony na karmieniu. Pies musi wiedzieć, że nie zawsze ma tyle samo uwagi, a jednocześnie – my musimy zaspokajać jego potrzeby. Najwazniejsza jest równowaga 🙂
ćwiczymy dużo samokontroli praktycznie jest wprowadzona do każdej czynności i komend mało jest szaleńczego beigania, widze ze sie lepiej kontroluje ale zastanawiam się czy 1 spacer ok 1h30min z ćwiczeniami i bieganiam oraz 1 ok.40 min z luxnym chodzeniem na smyczy i troche ćwiczeń w domu wystarczy?
najgorzej jest rano kiedy psiak wstaje najbardziej zaczepia bo nie mamy dla niej czasu, zapraszam na mojego bloga:
https://schroniskoweszczescie.blog.pl/
nie jest tak świetny jak ten, ale może coś się przyda
Pingback: Nasze rytuały z Małym Białym - Biały Jack