kong

Dobry KONG nie jest zły

Jestem zwolenniczką poglądu, że jeśli coś może ułatwić nam pracę z psem, to warto z tego skorzystać. Tak było w przypadku klatki, tak jest też w przypadku, gdy pod uwagę weźmiemy KONG. To jeden z tych elementów, który pozwolił nam na przeprowadzenie sprawniejszego treningu klatkowego, a jednocześnie do dziś koi skołatane, pieskowe nerwy.

KONG – skąd pomysł?

Gwoli ścisłości: Mały Biały, póki nie zaczął dorastać, to wcale nie niszczył i pięknie zostawał sam. Pewnego dnia pojechaliśmy do IKEI, a gdy przekroczyliśmy próg domu po powrocie, podekscytowani zrobionymi zakupami, zastał nas chaos, od mokrego prania przewróconego razem z suszarką na rozgryzione wapno dla alergików poczynając, przez moją obsikaną poduszkę, aż na zalanych oliwką dla niemowląt pościeli i materacu kończąc. Potem użeraliśmy się z Małym Białym na wiele różnych sposobów, próbując zachęcić go do zostawania samemu bez wołania o pomoc i robienia generalnych remontów. Ostatecznie na to drugie pomogła klatka kennelowa, zaś na to pierwsze – właśnie KONG.

kong

Początkowo zastanawialiśmy się, czy lepszy będzie KONG, czy też kula-smakula. Jednak trochę poczytaliśmy, przejrzeliśmy parę forów internetowych i doszliśmy do wniosku, że zainwestujemy w to pierwsze. Z perspektywy czasu wybór wydaje mi się być oczywisty. Kula-smakula zajęcie daje, ale równocześnie sprawia, że pies musi myśleć, zajmować się, chodzić, co w przypadku Małego Białego równa się pobudzenie i zwiększenie emocji oraz napięcia. Tymczasem KONG po prostu leży i daje się lizać (jakkolwiek to brzmi ;D ), a sama czynność lizania jest dla psa uspokajająca, dlatego to idealne lekarstwo na psy pobudliwe – według mnie, rzecz jasna. Jeśli jakikolwiek pies cierpi na lęk separacyjny, to zdecydowanie KONG polecam – o tym przeczytacie w wielu wpisach na temat owego lęku.

Jaki KONG wybrać?

Jesteśmy posiadaczami KONGa Extreme, czyli czarnego i przeznaczonego dla niszczycieli w psiej skórze, w rozmiarze bodajże M. Specjalnie wklejam zdjęcie z bliska, bo trzeba Wam wiedzieć, że KONG ów był użytkowany bardzo często swego czasu, zostawał z psem również po wylizaniu w klatce, a my mamy go już prawie… 7 lat! Pomimo tego właściwie nie ma na nim większych śladów użytkowania, więc na pewno dodatek “extreme” przy nazwie nie wziął się znikąd, a wyższa cena jest uzasadniona.

Dlaczego nie wersja w rozmiarze S? Według mnie byłaby zbyt mała – pies miałby problem ze zmieszczeniem w nim języka. Co więcej, mniejszy KONG oznacza mniejszą ilość łakoci do wylizywania, a tego zdecydowanie nie chcemy. Dla psów, które nie niszczą aż tak bardzo wystarczający może być KONG czerwony, nieco tańszy.

Teoretycznie można takiego KONGa zastąpić czymkolwiek według wielu osób. Na pewno tak po części jest i znam sporo osób, które np. inwestują w buciki ze skóry wołowej napychane jedzeniem. Ja psu tego rodzaju gryzaków nie zostawiam od momentu, gdy na moich oczach dławił się właśnie naturalnym gryzakiem. W tańszą podróbkę również bym nie zainwestowała z obawy o jej wytrzymałość – i zdrowie psa, który przypadkowo np. połknie jej część.

Czy sam KONG wystarczy?

Oczywiście – nie. Zabawka ta służy do tego, aby czymś ją napełnić.  Każdy tę technikę napełniania musi wypracować sam w oparciu o swojego psa i jego pomysły. U nas Mały Biały, który naprawdę jest dość mocnym niszczycielem, i to dość żartym, potrafił zająć się dobrze przygotowanym KONGiem nawet przez półtorej godziny.

kong

Mistrzem w przygotowaniu tej zabawki jest w naszym domu M., ale zdradzę nieco z jego sekretu. Na samo dno, czyli tam, gdzie pies nie sięgnie raczej językiem, wkładamy ciasteczka i chrupki w całości. Warstwa wyższa to kwintesencja wypełnienia: masa ta musi mieć konsystencję pasztetu czy musu. Wykorzystać możemy według uznania: pasztetową, gotowane wątróbki (nie codziennie!) czy jakiekolwiek gotowane mięso/podroby/warzywa (to, co pies lubi) zblendowane np. z olejem. Na górę tej masy wkładamy rozdrobione paski mięsne albo suszone mięso w sypkiej postaci, aby nieco zachęciły psa do dalszej eksploracji zabawki (można je lekko wcisnąć w pastę). Otwór zatykamy chrupkiem czy większymi kawałkami pasków, a raz na jakiś czas nawet żółtym serem. Tak przygotowany KONG wkładamy do zamrażarki i wyjmujemy ok. 15 minut przed podaniem psu. U nas sprawdza się doskonale 🙂

Korzystacie z takich zabawek?

O autorze

0 thoughts on “Dobry KONG nie jest zły”

    1. W zasadzie – jak będzie Wam wygodniej 🙂 Powstała też inna notka z przepisem na pastę kongową, gdybyś poszukiwała konkretniejszych informacji 🙂

    1. U nas – w zasadzie nigdy nie. Wszystko zależy od tego, ile pies powinien jeść, ile wynosi jego posiłek – i ile napchamy do konga 😉

      1. Dzięki, trochę się obawiam, żeby psa nie przekarmić, choć na razie wydaje się to absolutnie niemożliwe, bo zasysa wszystko jak odkurzacz. 😉

        1. Taki egzemplarz tym łatwiej przekarmić, bo nie da znać, że już ma dość 😉 Po prostu próbuj przed nałożeniem do konga ważyć zawartość i odejmować od dziennej porcji – na oko 🙂

  1. Pingback: Pies zostaje sam - Biały Jack

  2. Pingback: Rutyna - czy pies potrzebuje jej w życiu? - Biały Jack

  3. Pingback: Jak zrobić pastę do KONGa? - Biały Jack

  4. Pingback: Lęk separacyjny u psa - nasza historia | cz. 4 – Biały Jack

  5. Pingback: Psia górska walizka - co zabieramy? – Biały Jack

  6. Pingback: Psie rzeczy: nasze TOP 6 produktów – Biały Jack

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
x  Powerful Protection for WordPress, from Shield Security
This Site Is Protected By
Shield Security