Od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych pojawiła się histeryczna akcja przeciw kolczatkom. Nie jestem specjalną zwolenniczką kolczatek i pewnie by tej notki w ogóle nie było, gdyby nie fakt, że na profilu owej akcji (której linkować nie będę, albowiem reklamowanie kiepskich rzeczy jest… kiepskie) dochodzi do licznych przekłamań i traktowania czytelników jak idiotów. Na przykład wklejane są zdjęcia, na których psy mają otwarte rany i wmawiane jest ludziom, że tak właśnie wygląda działanie kolczatki – działanie, jakie jest najsłynniejsze w Polsce, to znaczy chodzenie z psem na spacery w kolczatce. Tymczasem na zdjęciach wyraźnie widać przerzedzoną sierść czy blizny, które doskonale wskazują na to, że większość psów była po prostu maltretowana, znęcano się nad nimi, choćby przywiązując je na kolczatce i łańcuchu do budy. Gdyby nie fakt, że profil jest mało “medialny”, to powiedziałabym, że to zwyczajna farma fanów, bazująca na naiwnych.
Co by jednak nie było – nie jestem specjalną wielbicielką kolczatek. Uważam, że zdecydowanie nie powinny one być dostępne w sprzedaży dla “szarego obywatela”, ponieważ zwykle służą do tego, do czego służyć nie powinny. Krew mnie zalewa, gdy w zoologicznym na każdego psa, który trochę odrósł od ziemi, personel poleca kolczatkę, ale kwestia profesjonalizmu i wiedzy personelu sklepów zoologicznych to w ogóle oddzielna historia. Gdy widzę psy w za luźnych kolczatkach to jasno wiem, że ludzie po prostu nie mają bladego pojęcia, jak z tego narzędzia treningowego korzystać i jak w ogóle je zakładać psu. Powiem więcej: uważam, że każdemu właścicielowi, który spuszcza ze smyczy swojego psa zaopatrzonego w taką kolczatkę powinno się wlepiać wysoki mandat, bo to powoduje zagrożenie dla innych psów. Za puszczanie luzem psa z kolczatką odwróconą kolcami do góry w ogóle powinna być kara więzienia i zakaz posiadania dzieci, co by głupota i brak wyobraźni się nie szerzyły.
Uważam jednak, że kolczatka stosowana przez profesjonalistę, w sytuacji, gdy inne metody zawiodły, wykorzystywana po to, aby dopracować pewne rzeczy, a nie je wypracować, jest przydatnym narzędziem szkoleniowym. I nie jest w stanie wywołać u psa takich ran i szkód, jak te przedstawiane w tej nieszczęsnej akcji, choćby dlatego, że nie jest to narzędzie szkoleniowe, które jest noszone samopas. Aby kolczatka działała, powinna być odpowiednio założona i rzadko używana, czyli konieczne jest przypięcie psa na kolczatkę PLUS coś jeszcze, najczęściej obrożę. Kolczatka NIE służy do oduczania psa ciągnięcia czy do jego opanowania – powinna być używana, gdy pies jest już tego wszystkiego nauczony, ale czasem ma wybryk i własnie w ramach tego wybryku parę razy musi dostać bodziec mówiący wyraźnie o tym, że tak ma nie robić. Przyznam szczerze, że znam kilka psów, które w szkoleniu miały używane kolczatki. Zwykle używanie tych kolczatek kończyło się po paru spacerach, bo potem nie były one zwyczajnie potrzebne.
Co więcej, uważam, że kolczatka jest w stanie wyrządzić o wiele mniej szkód niż nieprawidłowo wykorzystywany czy wprowadzony w złym momencie kantar. Spotkałam się z przypadkami, w których kantar nawet skręcił psu kark – oczywiście, zawinił tu człowiek, nie tylko nieumiejętnością jego używania, ale również liczeniem na szybki efekt za pomocą zwykłego narzędzia szkoleniowego. Znajomy wet opowiadał mi kiedyś o przypadkach, gdy psy przychodziły z poobcieraną kufą itd. – bo jednak sierść na pysku, nawet u takiego kaukaza, jest o wiele bardziej rzadsza niż na jego karku, gdzie zwykle ląduje kolczatka.
Jestem zdania, że to nie narzędzie szkoleniowe samo w sobie jest złe, tylko sposób, w jaki ludzie do niego podchodzą. Weźmy taki kaganiec. Przecież nie jest winą kagańca-tuby (przydatnego u wetów przy zabiegach) czy kagańca nawet zwykłego, że ludzie używają go na swoich zamkniętych przez 10 godzin w domu psach, żeby te nie niszczyły. Czy to, że ktoś zakłada psu kaganiec-tubę na pysk na 10 godzin dziennie, bo pies niszczy (a klatka pewnie jest zła, no i wydatek, no i jak w schronisku, no i trzeba przyzwyczaić psa, itd., itp.), uniemożliwiając mu napicie się wody czy choćby swobodne oddychanie, gdy jest gorąco albo gdy się zestresuje, oznacza, że kagańce w ogóle powinny być wycofane z użytku?
I jeszcze dla tych, którzy sądzą, że Polska to taki ciemnogród, bo w innych krajach zakazano używania kolczatek, więc się da. Owszem, w niektórych krajach kolczatek zakazano używać – ale w tych krajach powszechne jest używanie choćby obroży elektrycznej. Ale to już argument, który do całej “kolczatkowej histerii” wyraźnie jej zwolennikom nie pasuje.