Jak każdy właściciel nieco bardziej aktywnego albo niecierpliwego psa wie, w wychowaniu takiego czworonoga istotnych jest kilka rzeczy. Prócz anielskiej cierpliwości czy pokładów konsekwencji, na pewno przydaje się również stały rytm dnia.
Oczywiście, nie zawsze się da. Czasami ktoś pracuje w różnym systemie zmianowym, czasami ma dodatkowe obowiązki, które różnie wypadają i przez to nie zawsze wszystko udaje się tak, jak powinno. To wszystko jest zrozumiałe, tylko wówczas z drugiej strony trzeba się zastanowić, czy faktycznie dobrym pomysłem jest branie psa dość pobudliwego czy emocjonalnego, który na każdą zmianę będzie reagował niezbyt dobrze. A w przypadku braku czasu – czy w ogóle warto brać psa. I to nie warto dla właściciela, a dla czworonoga właśnie. Dobrze jest zadać sobie pytanie, czy w razie, gdyby okazało się, że nasz pies bardzo źle zareaguje na częste zmiany, będziemy w stanie zapewnić mu bardziej stałe punkty dnia, czy też on będzie męczył się z nami, a my z nim.
Trudno mi się wypowiadać odnośnie tego, na ile stały rytm dnia sprawdza się u wszystkich psów – bo i wszystkich nie znam. Znam za to kilka, u których przyniósł on wiele dobrego, no i przede wszystkim znam swojego małego, białego pieska. I widzę, że u niego pewne stałe elementy dnia bardzo pomagają w opanowaniu i psa, i jego emocji.
Chyba najbardziej istotnym elementem psiego dnia są posiłki, z racji na to, że spacery odbywamy różnie (o mniej więcej stałych porach, ale z przesunięciem ok. godziny w różne strony). Małe białe doskonale czuje, kiedy zbliża się jego czas jedzenia, i właśnie wówczas się budzi, robi się aktywniejszy i na nas co rusz spogląda, czy aby przypadkiem tym razem się nie pospieszymy. Jada dwa razy dziennie, z przerwą 12 godzinną – w dzień dodatkowo dostaje jeszcze karmę w ramach nagród albo jakiegoś gryzaka.
Jakakolwiek większa czy nagła zmiana w przypadku godzin podawania posiłków psa zupełnie rozregulowuje. Nie tylko powoduje, całkiem naturalnie, że spacery trzeba przesuwać, bo pies o różnych porach załatwia swoje potrzeby, ale również wywołuje w psie jakieś napięcie i podenerwowanie. O ile jeszcze nie je, bo jesteśmy w drodze, to i tak nie ma większego znaczenia – emocje tak czy siak jakieś są. Ale gdy dostaje jedzenie o innej porze niż zwykle, a my się nie pakujemy, to już przy jakimkolwiek większym ruchu w mieszkaniu pies nerwowo śledzi nas wzrokiem. Całe szczęście, dzięki temu, że nieco wyrósł, i dzięki naszym treningom jest to zazwyczaj jedyna reakcja.
Dlaczego o tym mówię? Ostatnio jedna znajoma osoba adoptowała psa. Osoba sprawdzona, miała wcześniej psa teoretycznie problemowego, wydała na niego, a potem na leczenie jego choroby, mnóstwo kasy. Kochająca, dbająca i tak dalej. No i pojawił się problem, bo pies nagle zaczął wydziwiać – załatwiać się w domu, czego wcześniej nie robił; bronić zasobów, czego wcześniej nie robił; spinać się do kotów i psów, czego wcześniej nie robił. Osoba ta zwróciła się do mojej bliskiej przyjaciółki o poradę (niejednokrotnie), ale każda rada była dla niej zła, bo wymagała zmian, długotrwałego działania i właśnie tego nieszczęsnego wprowadzenia w psie życie stabilizacji.
Inny przykład: są psy, które mają permanentne problemy z układem pokarmowym czy nerwowym wylizywaniem sobie części ciała (zwykle łap, wygryzaniem ogona itd.). Teoretycznie ze zdrowotnego punktu widzenia niczym te problemy nie są uwarunkowane, a jednak występują. Osoby te wprowadzają coraz to nowe karmy, próbują, dają leki – jak coś działa, to na krótko. A gdzieś między wierszami daje się wyczytać, że psie dni różnią się od siebie zupełnie. Można by powiedzieć – no ale co z tego, że się różnią? Jest wiele psów, których dni się różnią od siebie i jakoś żyją… To wszystko prawda, jednak gdy pojawiają się problemy zdrowotne, które teoretycznie wystąpić nie powinny, bo pies jest zdrowy, to czas przestać odpychać od siebie sugestie, że może by tak wprowadzić psu trochę stałych punktów w dobie.
Nigdy nie ukrywałam, że moje pierwsze dni z małym białym były trochę szalone – to normalne, uczyliśmy się siebie, swoich potrzeb i oczekiwań, a także granic. Małe białe jest super psem podróżnikiem, nic sobie nie robi z pociągów, samochodów, tramwajów. Jednak, gdy nie trzeba, gdy w grę wchodzi jedynie moje widzimisię (imprezowanie, lenistwo, zapominalstwo, niech każdy sobie dopisze to, co ma na sumieniu), to staram się psu zapewniać maksimum stałego planu dnia. Zwyczajnie uważam, że to mu się ode mnie należy, ot co 🙂