Jak wiecie, sporo można u mnie znaleźć psów w typie oraz rasowych do adopcji. Czy to PRT, czy JRT szuka domu – nieważne, zawsze staramy się trochę wspomóc właścicieli, choć niekiedy zdarza się, że nikt się nie zgłasza. I nie wynika to z faktu, że rasa staje się niemodna, bo jest wprost przeciwnie. Chodzi zwykle o powody, dla których pies w typie PRT czy JRT szuka domu…
1. Brak czasu i chęci
To pierwszy powód – brak czasu i chęci dotychczasowych właścicieli na dalsze opiekowanie się psem. Ten powód jest dla mnie zrozumiały tylko w jednej sytuacji: gdy nagle nie z winy opiekuna jego sytuacja drastycznie się zmienia. Wiecie, choroba wymagająca pobytu w szpitalu, tragedia rodzinna, kataklizm, wypadek. Bo jeśli dorosły człowiek adoptuje czy kupuje psa, to nie jest tak, że może z nim – jak ze słodką bułką – zrobić wszystko. Na przykład stwierdzić, że jednak stracił apetyt i wywalić ją do śmieci albo zostawić, żeby się w cholerę zeschła. Tak, teoretycznie według prawa nabycie psa równa się nabyciu przedmiotu. Niemniej, również według prawa, ten „przedmiot” ma uczucia, odczuwa emocje i wymaga zaopiekowania i spełnienia podstawowych potrzeb. Dlatego tak ważne jest, aby kupno czy adopcja były przemyślane, a nie stanowiły wynik zrywu serca czy nagłego przypływu gotówki i spełnienia nią swojej fantazji. Bo fantazje rzadko przystają do rzeczywistości.
Niemniej, jeśli ktoś szuka psu domu nieodpłatnie i robi to odpowiedzialnie – jest to zdecydowanie dobra decyzja. Zwykle chętnych na takiego niewybieganego i trochę nieokiełznanego, ale w gruncie rzeczy fajnego psa jest sporo. Wystarczy rzucić ogłoszeniem o tym, że PRT czy JRT szuka domu, a chętnych mamy na pęczki.
2. Alergia domowników
Do tego tematu podchodzę jak pies do jeża, bo sama mam alergię „na psy”, a do tego astmę – i to od dzieciństwa. Na początek warto dodać, że badania wskazują, iż ryzyko alergii u dzieci, które od początku mieszkają z psem, jest mniejsze niż u tych, które z psem nie mieszkają. Tak to sobie natura wymyśliła i nie ma co się przerażać, że dziecko rodzica mającego tę alergię na pewno przejmie ją po nim. Wcale tak nie musi być.
Z trudem też mogę uwierzyć w rewelacje, że ktoś, kto uwielbia psy, nie wiedział przez całe życie o swojej alergii. Bo jednak wielbiciel psów ma z nimi kontakt, czy to przez znajomych, czy też schronisko, i jest wystawiony na alergeny. Nie neguję jednak, że takie sytuacje się zdarzają, zwłaszcza w przypadku, gdy wcześniej pies u nas nie nocował czy nie spaliśmy w miejscu, w którym on mieszka. Jest różnica między kontaktem na świeżym powietrzu a takim w naszej własnej, zamkniętej sypialni. Niemniej – dorosły człowiek może brać na alergię leki. To bardzo powszechne i w dużej mierze po pewnym czasie reakcja na własnego psa ustępuje. Do tego momentu warto trzymać reżim higieniczny.
Oczywiście, konieczności oddania psa z powodu alergii można zapobiegać. Na przykład robiąc badania na próbkę pobraną od danego szczeniaka, jeśli kupujemy takiego z hodowli. Albo zdając sobie sprawę, że nie istnieją psy, które nie uczulają, bo uczula białko, a nie sierść. Więcej o tym znajdziecie w tym wpisie.
Mogę natomiast zrozumieć, że ataki duszności u malutkiego dziecka mogą rodzica przerazić. Mnie by przerażały – pamiętam też, jak przerażały moich rodziców. Z tego powodu nie do końca potępiam fakt, że PRT czy JRT szuka domu z powodu alergii dziecięcej, o ile alergia ta jest potwierdzona. Bo katar czy kaszel często zganiany jest właśnie na obecność psa, a dla lekarzy nadal standardem jest nakazanie pozbycia się czworonoga bez zrobienia jakichkolwiek badań. A to nie pomoże.
3. Pojawienie się dziecka
Terier jaki jest, każdy widzi. Aktywny, biegający, wymagający od właściciela jakiejś inwencji i ruchu. Z tego powodu, planując potomka, musimy brać pod uwagę pewne aspekty. Na przykład to, aby zapewnić sobie czyjąś pomoc w wyprowadzaniu psa albo zagospodarować czas tak, aby móc z nim wyjść na dłuższy spacer. Czy choćby coś potrenować. Wiem, jak frustrujące jest, gdy po dwóch godzinach uśpisz potomka i wypełzniesz w końcu z pokoju, a pies nagle szczeknie (choć w tym przodował u nas pies sąsiadów, a nie nasz…). Wiem, jak trudno jest się czasem zmusić do ogarnięcia długiego spaceru, gdy dziecko na Tobie wisi. Ale po prostu TAK JEST. Jeśli zdamy sobie z tego sprawę przed decyzją o dziecku, to będzie nam dużo łatwiej. Będziemy mogli nauczyć psa, że czasem musi się zająć spaniem albo po prostu sobą. Że w domu raczej preferowana jest cisza. I że nie należy wskakiwać do dziecięcego łóżeczka i biegać niemowlakowi po głowie.
Wiadomo, czasem pies „nagle” zaczyna wykazywać agresję w stosunku do dziecka. Tyle że to nigdy nie bierze się znikąd. Jeśli zdrowy pies w dobrej kondycji zaczyna się tak zachowywać, to powinniśmy się zastanowić, co robimy nie tak. Może pozwalamy dziecku wchodzić na psie posłanie i szarpać psa, gdy ten CS-uje, a potem dodatkowo zabraniamy czworonogowi warczeniem poinformować, że to przesada? To najprostszy i jednocześnie najczęściej stosowany przez rodziców i dziadków sposób na to, aby pies w końcu ugryzł nasze dziecko.
I tak, jeśli jesteśmy zwolennikami poglądu z tego akapitu wyżej, to nawet lepiej, że nasz PRT czy JRT szuka domu. Może gdzieś będzie mu się żyło bardziej komfortowo. Pamiętajmy, że pies dla dziecka po prostu nie istnieje. Jeśli po prostu jest nam ciężko – to wszystko mija, nawet najdłuższa żmija.
4. Agresja do ludzi i zwierząt
To najcięższy kaliber oraz najczęstszy powód, dla którego PRT czy JRT szuka domu. Najczęściej chodzi o psy młode, około roku czy dwóch, których zachowanie nasilało się z dnia na dzień przez kilka dobrych miesięcy. Spotkałam przez 7 lat tylko JEDNEGO JRT, który potrzebował farmakologii, bo okazało się, że jego problemy związane były ze stanem zdrowia – czego nie zdiagnozował wcześniej żaden weterynarz, dopiero neurolog. Ten pies pierwotnie szukał domu, właścicielka skontaktowała się ze mną, ja przekierowałam ją do zaufanego szkoleniowca (bo pani bardzo chciała zatrzymać psa i była gotowa poświęcić wiele, aby tak się stało), a on – do lekarza weterynarii. I pomogło.
Wszystkie pozostałe przypadki to psy, których wychowanie zostało w pewnej chwili zaniedbane. Psy, które, na przykład, bawiły się ze swoimi właścicielami w bronienie różnych rzeczy i tak sobie to upodobały, że nie dało się obok nich usiąść, bo broniły kanapy, na której leżał człowiek. Psy tak znerwicowane, że potrafiące wybudzić się z głębokiego snu, aby ugryźć na oślep poruszający się obok obiekt, czy to dziecko, czy dorosłego, czy innego psa. Psy zupełnie bez socjalizacji, u których właściciele bez świadomości nagradzali zachowania agresywne. Psy-maskotki, które miały tak dość, że reagowały pianą na widok dziecka – jakiegokolwiek. Psy, z którymi opiekunowie się drażnili, zabierając im jedzenie, aż w końcu zaczęły bronić miski i wszystkiego, co znalazły na spacerach. Psy totalnie zaniedbane pod względem ruchu i aktywności, tak znudzone, że chcące robić rzeczy interesujące i gryzące w momencie, gdy człowiek im tego zabraniał. W końcu czworonogi bez znajomości podstawowych zasad życia w domu, bo małe, słodkie i w sumie kto by się bał. A potem płacz i lament, bo jednak ktoś się boi.
I tych psów jest mi szkoda najbardziej. Część opiekunów chce z nimi pracować, pyta, do kogo iść na konsultację, ale gdzieś z tyłu nadal trzyma plan awaryjny – szukania psu domu. Część po prostu grozi, że wywali psa na ulicę czy do schroniska. Część oburza się na nas, że nie weźmiemy psa do swojego domu, bo co to za pomoc… Najgorsze jest jednak to, że te przypadki stanowią ok. 80% wszystkich przypadków, gdy dorosły pies szuka domu. I bardzo często niestety są z góry skazane na porażkę, jeśli po psa nie zgłosi się ktoś z idealnymi warunkami, wiedzą i chęciami. Takich osób jest niewiele. A wystarczyłoby zapobiec konieczności szukania psu domu poprzez jego wychowanie albo wręcz – nie decydowanie się na psa. Tutaj więcej informacji o tym, kiedy adopcja psa jest złym pomysłem.
Zobacz, czym jest porzucenie psa i co za niego grozi!
5. Konieczność zmiany warunków życia
Oprócz tych czterech powodów jest jeszcze piąty. Mowa tutaj o psach, które są ogarnięte, zdrowe, a mimo to szukają cały czas tego jedynego domu. Domu, w którym będzie im lepiej aniżeli w tym, w którym są dotychczas. Zazwyczaj dotyczy to psów, których ukochany właściciel zmarł, a reszta rodziny w sumie się nimi zajmuje, choć bez pasji. Czasem są to też psy, które mieszkały w hodowli, ale z jakiegoś powodu muszą mieć warunki, w których będą jedynym czworonogiem. Takie decyzje są zawsze trudne, bo opiekunowie do psów są po prostu przywiązani. Ale w tym jednym z tych pięciu przypadków fakt, że PRT czy JRT szuka domu oznacza, że chcą dla NIEGO lepiej. Bo w poprzednich to człowiek chce lepiej dla siebie. A tutaj chodzi przede wszystkim o psa. Tyle że – chętnych na takie psy są tłumy, ale mało kto ostatecznie psa dostaje z uwagi na fakt, że szuka mu się lepszych warunków niż obecne, a te obecne często są bardzo dobre.
Słowo od nas
Jestem daleka od krytykowania każdego, kto szuka swojemu psu nowego domu. Jeśli nie jest to efekt zachcianki i wyczerpały się inne pomysły, to często psu będzie lepiej w innym miejscu, w którym będzie akceptowany i chciany. Zresztą z tego powodu nadal współpracuję z opiekunami, którzy szukają dla swoich psów takich domów. Wiem, jakie emocje wśród innych osób wzbudza fakt, że PRT czy JRT szuka domu – i często te emocje wynikają z braku umiejętności czy chęci postawienia się w czyjejś sytuacji, ale też braku znajomości całej historii czy zrozumienia, czyje potrzeby są tutaj ważniejsze. Bo najważniejszy zawsze jest pies.
Prócz tego pamiętajmy, że często to pies w typie PRT czy JRT szuka domu. Oznacza to, że w parze z wyborem psa z zarejestrowanej hodowli idzie większa świadomość kynologiczna i dotycząca oczekiwań konkretnej rasy. Ale też – że psy z takich hodowli są bardziej zrównoważone. Bo po prostu rodzice w zdecydowanej większości przypadków są łączeni również tak, aby spełniać standard dotyczący charakteru rasy. A w charakter rasy nie wpisuje się agresja.