Ostatnio wyjechaliśmy do rodziców na parę dni, oczywiście razem z Małym Białym. Wyjazd ten utwierdził mnie w przekonaniu, że mój pies ma po prostu dwie twarze. I to nie tylko mój – znałam jeden o wiele cięższy, choć podobny, przypadek! A to potwierdza moje przekonanie, że trudno jest jednoznacznie ocenić psa, którego przekazujemy np. do adopcji…
Anioł czy diabeł?
Generalnie w domu Mały Biały to aniołek. Czas spędza głównie śpiąc, ew. przenosząc się z kąta w kąt albo podgryzając węzełek. Bawi się – z nami w domu oraz na dworze, a gdy dostaje zabawkę sam, to też jest to na krótki czas. Można powiedzieć, że jest idealnym psem w domu, bo nie szczeka na pukanie, nie reaguje na głośne stuki, nie żebrze ciągle w kuchni, ewentualnie przychodzi, żeby położyć się przy którymś z nas.
Wraz z wyjazdem gdziekolwiek wstępuje w niego diabeł. Owszem, w klatce się wycisza, a gdy my będziemy mocno o to zabiegać, to i kładzie się spokojnie i w końcu usypia. Po kilku dniach przyzwyczaja się do otoczenia, co jest normalne w przypadku psa tak reaktywnego jak terier. Ale, że kradnie ciepłą szarlotkę prosto z formy?! Nigdy, przenigdy młody nie wszedł nam na żaden blat, nie ściągnął z niego jedzenia, nawet jeśli stoi w zasięgu jego pyska, np. na niskim stoliku przy kanapie. A u moich rodziców pierwsze, co zrobił, gdy nikt nie patrzył – to wskoczył na blat i zeżarł pół jabłecznika. Dodam, że w towarzystwie kota, na którego zwykle reaguje mocno entuzjastycznie – tym razem jedzenie było jednak ważniejsze, a kot siedział obok i patrzył na niego jak na idiotę.
Co ciekawe, młody nie robi tak, gdy my jesteśmy w otoczeniu. Nie robi tak również, gdy już z kimś pobędzie dłużej, i ten ktoś będzie z nim wychodził, karmił go czy się z nim bawił. Ale nie oznacza to jednak, że słucha się kogoś “obcego”, można wręcz odnieść wrażenie, że…
…niby słyszy, a nie rozumie.
Nasze komendy w każdych okolicznościach wykonuje tak samo, jak wszędzie. Pięknie pracuje z nami nawet w największym rozproszeniu, nic nie odwraca jego uwagi. Jesteśmy w stanie wszystko mu zabrać i od wszystkiego odwołać. Ale komicznie wygląda sytuacja, gdy ktoś z rodziny mówi mu coś, co on doskonale zna, np. “zostaw”, a pies odbiega w bliżej nieznanym kierunku. Nie tylko tak, jakby nie rozumiał, ale wręcz, jakby nie słyszał tego, co ktoś do niego mówi. Jednocześnie – któreś z nas wyda tę samą komendę i pies od razu reaguje, oddając swoją zabawkę komuś obcemu. Nie ma w tym jego nieoddawaniu obcemu agresji, nie warczy, nie broni – po prostu zachowuje się, jakby słowa padające z innych ust były dla niego zupełnie niezrozumiałe. I to jest właśnie przekorna natura teriera.
Do czego dążę: wiele osób uważa, że wychowany pies to pies wykonujący komendy każdego człowieka. Ja tak nie uważam, i nie uważałam tak już zanim wzięliśmy Małego Białego. Dlaczego?
Pudlowe dwie twarze
Kiedyś przyjechał do nas na tymczas pudel. Samiec, oczywiście w typie rasy, morelowa miniatura. Miał może niecały rok, fiu-bdźiu w głowie. Docelowo miał iść na dalszy, długoterminowy tymczas, a może i dom stały, do mojej przyjaciółki, jednak przez jakiś czas, póki nie będzie transportu, siedział u nas. Był bardzo wytrwały w próbowaniu, co mu wolno, a czego nie – tysiące razy próbował wejść na łóżko, skakać na nas, kraść jedzenie. Na spacerach cały czas sprawdzał, czy aby nie trzymamy smyczy na tyle luźno, że mógłby sobie gdzieś pobiec. Był mega upierdliwy do innych psów, cały czas próbował je zaczepiać, bawić się, no menda nie z tej ziemi. Jednocześnie jednak był też bardzo pojętny, i po paru dniach określiłam go przyjaciółce jako fajnego, domowego psa, z młodzieńczym jeszcze temperamentem, ale jak najbardziej do ogarnięcia; lubiącego pracować z człowiekiem, grzecznego w domu, na spacerach słuchającego się, bardzo pro-psiego, ale nie zazdrosnego w sposób nie do opanowania; zostającego w domu po paru dniach przystosowania i poznania nas oraz otoczenia.
I tu prawie skończyła się moja przyjaźń (na szczęście – prawie!), bo pies pojechał transportem z osobą, która często nam pomaga i swoje czworonogi posiada. Osoba ta powiedziała, że ten pies, to… prawdziwy diabeł! Zupełnie nie do opanowania, zazdrosny o człowieka przy innych psach, niszczący pod nieobecność właściciela, wyjący; nie mogli zostawić go samego, bo pies chodził po meblach, gryzł je i wył; w samochodzie jechał wyłącznie wówczas, gdy siedział… na kolanach kierowcy… Słowem: pies, którego absolutnie nikt nie chciałby mieć.
Przyjechał do przyjaciółki, która była już na mnie zdrowo wściekła, ale i zaskoczona, bo nigdy nie zdarzyło się, abym źle oceniła temperament psa, a i nie starałam się nigdy kryć psich wad. Co się okazało? Pies wbiegł do domu, wskoczył na szafkę, z której został… siłą zrzucony przez nową właścicielkę. Był ogromnie zdziwiony, więc spróbował jeszcze raz – tym razem nawet nie udało mu się wskoczyć, bo ktoś go powstrzymał. Trzeci raz wystarczyło upomnieć go słownie. Tak samo, jak wystarczyło go usadzić i nagrodzić, aby przestał biegać w kółko. I podobnie – dać mu chwilę osamotnienia po tym, gdy próbował pokazać zazdrość o psa, aby więcej już nie próbował. Po dwóch dniach pies był tym samym psem, który wyjechał ode mnie.
Sprawdzę, czy mi się opłaca
Psy są najróżniejsze – jedne po prostu lubią kontakt z człowiekiem, przez co będą słuchać tego, kto akurat wyda im komendę. U innych trzeba zapracować sobie na kontakt, zwłaszcza taki, który skutkuje wykonaniem komendy. Wiele osób piszących do mnie na maila pyta właśnie o te kwestie – dlaczego pies słucha się ich, a nie słucha np. partnera? Powodów może być naprawdę wiele, ale najczęściej taki stan rzeczy wynika z tego, że ten drugi opiekun nie pracuje z psem tyle, co ten pierwszy. Czasami wiele poświęcamy swojej energii na to, aby przekonać do siebie psa, cóż jednak z tego, jeśli robimy to w sposób niejednolity. Przykład? W mojej najbliższej rodzinie nie ma w zasadzie żadnych zapalonych psiarzy, raczej kociarze. Z tego powodu nie każdy wie, jak z psem wypracować to i owo, choć odkąd wszyscy zobaczyli, ze stosowane przez nas metody sprawdzają się, to wszystko idzie jakoś łatwiej. Trudno jednak, aby pies reagował na rzucaną mu komendę i ją respektował, skoro ta sama osoba wcześniej kazała mu np. wyjść z pokoju, a że pies ją olał – to nie wyegzekwowała tego. Daleka jestem, jak wiecie, od teorii dominacji, kocham jednak teorię konsekwencji – skoro mówię do psa coś, co on rozumie i pojmuje, bo uczyłam go tego i ileś razy w takiej samej sytuacji wykonał to bezbłędnie, to muszę pokazać mu, że nie ma zabawy w olewanie. A że młody jest małym, bielutkim, ciągle merdającym i słodkim pieskiem, to większość osób na początku ma problem z nakazaniem mu zrobienia czegoś.
Dlatego też zawsze daję takim osobom smaki – nie zabawki, bo zabawki młodego nakręcają tak, że trzeba z nimi umiejętnie pracować, a nie chciałabym stracić tego, co sama wypracowałam. Nie pozwalam raczej wydawać komend, kiedy nie ma mnie w pobliżu, bo wiem, że w końcu ktoś może mi je spalić, i to mnie będzie czekać podwójna robota w przypomnieniu psu, co ma robić i dlaczego.
Zgrany zespół
Czy cieszy mnie, że mój pies nie chce się słuchać obcych dla niego ludzi, czy takich, których zna jakiś czas? I tak, i nie. Tak, bo sprawia to, że na spacerach nie leci jak głupi do pierwszej osoby, która go zawoła, i nie robi tego, co ktoś mu każe – to mogłoby być niebezpieczne i niewskazane. Z drugiej strony, fajnie byłoby móc czasem odpocząć, bez ciągłego słuchania, jak ktoś woła nas, żebyśmy my powiedzieli psu, co ma robić. Jednocześnie jednak wiem, że jest to kwestia wprawy – znajomi, którzy wiedzą, jak postępować z psami, zwykle nie muszą poświęcać aż tak dużo czasu na zachęceniu Małego Białego do wykonywania podstawowych komend. Nadal jednak nie ma mowy o tym, aby miał dobre przywołanie do obcej osoby, został gdzieś na komendę, oddał zabawkę – wszystko, co wiąże się z emocjami, jest nadal zarezerwowane dla osób, które mają z nim nawiązaną i wypracowaną więź.
Piszę to nie po to, aby zwrócić uwagę na problem – dla mnie te wszystkie opisane zachowania nie są problemem, bo młody nigdzie nie zostaje na dłużej z obcymi, a mnie specjalnie nie zależy na tym, aby słuchał się każdego. Raczej chciałabym podnieść na duchu wszystkich właścicieli psów, zwłaszcza terierów, którzy załamują ręce, bo pies słucha jednej osoby, a drugiej już nie. Wszystko jest do wypracowania. Jednocześnie, dla tych, którzy chcą adoptować czy zająć się obcym psem – pamiętajcie, że zachowanie psa w dotychczasowym domu i otoczeniu wynika w dużej mierze z zachowania człowieka, który się nim opiekuje. I w ten sposób właśnie bardzo grzeczny psiak może zmienić się w istnego demona, tylko dlatego, że ktoś pozwoli mu na więcej…
…jakbym czytała o własnym psie 😉 I na tym tez myslę polega ich inteligencja – słuchaja się osób które z nimi pracują, które od nich konsekwentnie wymagają, ja noszę wszędzie “smaczki” i w sytuacjach kiedy mąż/ dzieci wydaja komendę a pies patrzy jakby mówili po chinsku na widok “conieco” załapuje w mig ;))