Jak wiecie, mam o organizacjach prozwierzęcych dość konkretne zdanie. Nie bez powodu – w końcu sama z kilkoma współpracowałam, a z większą ilością miałam “wątpliwą przyjemność” współdziałać. Dziś dla odmiany kolejna organizacja potwierdziła, że osoby zajmujące się interwencjami szukają czasami dziury w całym i chcą wzbudzić jedynie sensację, naginając rzeczywistość do tego, co chcieliby widzieć – aby wyszło na ich. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że ci sami ludzie po prostu pokazują swój totalny brak wiedzy na temat behawioru zwierząt i występują przeciwko posiadaczom psów tylko dlatego, że są oni hodowcami i mają psy rasowe. Wstyd, po prostu wstyd.
Na profilu FB TOZu we Włocławku pokazał się bowiem album, który możecie (jeszcze) znaleźć pod tym linkiem. W folderze – tu opis dla potomnych – mamy kilkanaście zdjęć, w tym większość psów w klatkach kennelowych. Do tego zdjęcie dwóch psów przywiązanych do płotu, a do tego też jednego w kolczatce. No i smycze zaciskowe, a konkretniej – trochę ringówek i zacisków. No to teraz analiza.
Zdjęcie w kolczatce owszem, nie podoba mi się, głównie dlatego, ze kolczatka jest założona źle. Kolce nie są naszyjnikiem, tylko narzędziem treningowym, dlatego dobrze, gdyby pies miał dodatkową obrożę do normalnego prowadzenia, a kolce jedynie do korekty. Oczywiście, przedstawiciele organizacji zrobili zdjęcie, najprawdopodobniej – sądząc po jakości – potajemnie, jednak milczą odnośnie tego, czy podeszli i zwrócili właścicielowi uwagę, więc odpowiedź nasuwa się sama.
Teraz rozprawmy się z tymi nieszczęsnym obrożami. Oczywiście, od czci i godności zostali odsądzeni hodowcy, choć głupi tekst o “błyskawicznym” narzędziu do uczenia chodzenia przy nodze rzucił sprzedawca. Nie widziałam tam tych, którzy kupowali te zaciski i siłowali się z pieskami, a jedynie rączkę którejś z pań, przechodzącą przez pętlę. Na drugim zaś zdjęciu mamy owszem, obrożę zaciskową. Z jedną uwagą: obroża owa posiada regulator, takie oczko, widać niezauważone. Warto również dodać, że większość ringówek działa jako zaciski albo półzaciski, z których praktycznie nikt nie korzysta, bo w całym ich “zaciskaniu” chodzi wyłącznie o to, aby pies nie wyjął głowy z owego narzędzia. Bo, drodzy obrońcy praw zwierząt, za jakiekolwiek podduszanie czy ciągnięcie psa za sobą zarabia się natychmiastową dyskwalifikację i wyrzucenie z ringu.
No i klatki… Klatki to temat rzeka. Pisałam o tym niejednokrotnie. Uważam kennel za naprawdę przydatną rzecz, zwłaszcza dla psów, które przebywają w otoczeniu innym czworonogów i zwyczajnie potrzebują wypocząć. Uważam je również za świetne do transportu. I zapewniam, że 99% hodowców poza wystawami psa nie kenneluje ciągle i wszędzie, jak to było zasugerowane pod zdjęciami. Nie nie. To byłoby po prostu widać – w postawie, nieprawidłowej budowie ciała, jakości włosa, odleżynach, wygnieceniach, zabarwieniach sierści, które wskazywałyby, że pies np. robi pod siebie, bo ciągle jest w kennelu. A kennel – w skrócie – ma służyć psu jako bezpieczne schronienie i zwyczajna jama. Pies w kennelu ma się wyciszyć, odpocząć, położyć się. Szkoda, że nie wiedzą o tym przedstawiciele organizacji prozwierzęcych, którzy wydają do adopcji niejednokrotnie (mówię tutaj ogólnie) psy problematyczne, np. z lękami separacyjnymi, które przy pewnej pracy da się doskonale usunąć właśnie przy zastosowaniu klatki.
Ale to nie wszystko – jak widać, trzymanie psa w klatce jest złe, podobnie jak i jest złe… przywiązanie go do płotu. Nawet, gdy człowiek jest obok. Dlaczego? BO TAK.
I kwestia wody. Czy naprawdę ktokolwiek myśli, że tym psom hodowcy nie dają wody? Czy jej brak w klatce oznacza, że pies w ogóle jej nie pije? Czy ten pies naprawdę siedzi tam CIĄGLE? Na to pytanie nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć, bo oczywiście łatwo jest zrobić zdjęcia w pół godziny (w drugiej wersji: półtorej), a potem sobie pójść i ferować wyroki. Jeżeli ktoś nie ma miski wieszanej w klatce, to psu daje wodę poza klatką. To jest chyba oczywiste? I cytowanie tutaj wszelkich przepisów o tym, ze pies powinien mieć zapewnioną cały czas wodę, jest jak strzał w stopę. Czy osoby, które wychodzą z psem na spacer, zawsze mają przy sobie wodę? Czy ludzie, którzy wyszli tylko na 5 minut, spotkali znajomych i stoją kwadrans, mają przy sobie wodę? Czy psy, które śpią w kennelu w nocy – mają wodę? Czy naprawdę każdy pies osób tak uważających stoi ciągle nad miską i pije? Jeśli tak, to poradziłabym badanie moczu i wizytę u weterynarza, bo coś jest nie tak. Mój nie pije cały czas – pije dwa-trzy razy dziennie, nawet jestem w stanie wyznaczyć konkretne godziny. I zamknięty w kennelu – czy też idący tam sam i leżący bez zamykania – nie potrzebuje wody, bo wychodząc z klatki – zwyczajnie jej nie pije.
I słowem podsumowania, tym razem bez ironii i sarkazmu: bardzo razi mnie to, że organizacja prozwierzęca szuka dziury w całym. Bardzo razi mnie to dlatego, że pokazuje tym samym totalny brak swojej wiedzy, ale również… niechęć do posiadaczy psów rasowych! Dokładnie tak odbieram zachowanie robienia zdjęć po kryjomu i zasłanianie się swoją wrażliwością. Sama się z tym spotykam – gdy piszę/mówię, że mam psa rasowego, jestem uznawana za człowieka drugiej kategorii. A jak wspomnę, że prowadziłam DT, a teraz nie prowadzę, to pomimo że powodów jest sto – i tak mój rasowy pies jest uznawany za powód główny. Wstyd mi za takich ludzi, którzy “pomagają” zwierzętom w taki sposób, bo żyjąc w zgodzie ze wszystkimi posiadaczami psów można zyskać bardzo wiele – również działając w adopcjach.
Chciałam również dodać, że moja reakcja nie jest w żadnym calu przesadzona – będę piętnować takich “cierpiętników”, którzy z jednej strony uważają się za aniołów pomagających zwierzętom, a z drugiej po prostu przeinaczają fakty i naginają je do swojej rzeczywistości. I współczuje wszystkim zwierzętom, których jakość życia mogłaby podnieść np. dobrze wprowadzona klatka kennelowa, ale które jej nie mają – ze względu na braki wiedzy o psiej psychice ich opiekunów.
Niektórzy miłośnicy psów idą nawet o krok dalej – akceptują adopcję tylko chorych, starych lub problemowych psów. 11 lat jestem wolontariuszem w bardzo dobrym schronisku. W tym roku adoptowałam rocznego psa. Dwie z nowych wolobtariuszek (pół roku i rok stażu) mnie zbeształy za mój wybór słowami “tyle starych, brzydkich psów czeka na dom, a pani musiała sobie wybrać takiego ładnego”. To co teraz wyprawiają wolontariusze to się w głowie nie mieści. Brzydzą się pracy, a prześcigają się w tym ile kto ogłoszeń zrobił i z czyjego pies znalazł dom, nie ważne jaki. W naszym schronisku, a podkreślę, że jest to jedno z najlepszych w kraju, na widok którego mój pies merda ogonem i wita wszystkich pracowników z wielką radością, kierownictwo musiało ograniczyć możliwość wolontariatu do weekendów i określonych godzin, bo wolontariusze nie pomagali pielęgniarzom tylko się kłócili ze sobą. Ustalono też, że nie mogą obiecywać nikomu psa, bo schronisko samo chce wybrać i sprawdzić dom. Inaczej jest z nami, starą gwardią (zresztą część dawnych wolontariuszy teraz pracuje na etacie tam). Po pierwsze by pomagać trzeba znać się na psach, a po drugie nie traktować tego jako podbudowanie ego i lans, a spokojnie skupić się na zwierzakach i “po cichu” zakasać rękawy.
No właśnie, to jest też temat rzeka. Z jednej strony pamiętam siebie z lat jeszcze małoletnich, kiedy chcialam bardzo pomagać zwierzętom. Z drugiej strony widzę, że często zapał młodych wolontariuszy (oczywiście nie uogólniam, ale taka jest moja obserwacja na podstawie kilku różnych schronisk czy przytułków) kończy się na wychodzeniu na spacery, żeby zrobić foty sobie i psu, narzekaniu na to, jak to jest źle, kłóceniu się o ideały, których nie da się często osiągnąć w jeden dzień czy po prostu robieniu wszystkiego tak, aby się nie przepracować – i nie jest ważne, czy nie przeszkadza się w pracy innym. Oczywiście, mówię tutaj o słomianym zapale również; choć akurat część zachowań opisanych na początku mogę przyporządkować i ludziom starszym datą, ale z jakimś dziwnym odrealnieniem podchodzącym do spraw bezdomności. Z tego powodu wycofałam się ze światka adopcji, fundacji i stowarzyszeń – bo po prostu człowiek może się czasem narobić, a w zamian usłyszeć, że jego myślenie nie idzie oczekiwanym schematem, więc niech spada. I jeszcze w nagrodę dostać obrobienie tyłka 😉
Mam takie samo zdanie jak Ty i niestety też jest oparte na osobistym doświadczeniu. Wiele mam do zarzucenia fundacjom. Takim przykladem ktory mnie ostatnio poruszyl bylo uczepienie sie znajomej osoby ktora miala chore dziecko w szpitalu. Otóż znajoma ta prowadzi DT w ktorym pracuje nad ciezkimi psimi przypadkami agresji, lęków. Osoba ta ma male dziecko i akurat mialo powazne klopoty zdrowotne, lezalo w szpitalu. Jakies baby z fundacji mialy przywiezc do niej psa z schroniska na tymczas. Znajoma ponieważ zdeklarowala sie wczesniej, wizyta byla juz przekladana to nie chciala znow opozniac terminu przywienienia psa. Byly umowione na chyba na 13. Dwie godziny wczesniej musiala pilnie jechac do szpitala, z psami zostal mąż. Ponieważ znajoma moja ma wiedze wprowadza wszystkim psom codzienne rytuały. Jednym z nich bylo codzienne wypuszczanie ich na dwór. Małżonek nie mogl pilnowac psow na dworze bo nie bylo mowy aby biegaly sobie bez nadzoru bo 2 z nich lubia przeskakiwac plot. Zatem jeden zostal przywiazany na dlugiej lince a drugi na lancuchu a raczej łańcuszku 😉 No i przyjechaly panie i sie zaczelo… w miedzyczasie wrocila moja znajoma ze szpitala. Starala sie wszystko wyjasnic, pokazala poslania psow, pokoje, caly dom, miski z wodą itd. Baby porobily zdjecia i udostepnily w sieci z jakas bajeczka, nie zostawily na biednej dziewczynie suchej nitki. Ba!!! Naslaly inspekcje weterynaryjna. Na ich nieszczescie weterynarz wydal pozytywna opinie i nawet pochwalil za dobra opieke. No to baby stwierdzily ze NA PEWNO zostal przekupiony. Niezle nie?
Akurat w tym wypadku nie do konca mamy do czynienia z brakiem wiedzy. Tutaj jest brak skrupolow, moge nawet sie pokusic o stwierdzenie ze problemy z emocjami i postrzeganiem rzeczywistosci.
Tez kiedys bylam DT. I nawet wspolpraca z znajoma fundacja byla ciezka. W ogole to dluga historia. Juz widze jakie gromy poleca w moja strone jak sobie kupie psa. KUPIE znaczy sie bede moralnym zerem.