Jakiś czas temu w Kielcach powstał wybieg dla psów. Oznacza to, że miasto zostało nieco w tyle w porównaniu do miast podobnych rozmiarów, które wybiegi miały już wcześniej. Dziś natomiast dotarł do mnie kolejny absurd – tym razem za pośrednictwem mediów.
Otóż właściciele psów nie mogą korzystać swobodnie z wybiegu, bo regularnie opanowują go – zwłaszcza kącik z przeszkodami – rodziny z dziećmi.
Ale w czym problem?
Głównie w tym, że wybieg dla psów jest miejscem… dla psów. Ileż narzeka się na psiarzy, którzy wchodzą z psem na plac zabaw dla dzieci! Nawet jeśli pies na smyczy i nie sika – w odróżnieniu od Brajanka – tuż za huśtawkami. Nie i już, bo plac zabaw jest dla dzieci, a nie dla psów! Adekwatnie więc, skoro odrzuca się prawo psa do zaspokojenia potrzeby eksploracji w przestrzeni publicznej, powinno się pozostawić mu choć miejsce dla niego stworzone. Chyba że celem rodziców jest wpojenie dziecku skłonności do łamania zasad i wdupiemania innych. W takiej sytuacji gratuluję braku odpowiedzialności! Za kilkanaście lat będziecie mówić, jakie to młode pokolenie niewychowane jest, nie to, co za Waszej młodości…
Kulawy regulamin
Inną sprawą jest kwestia regulaminu. Wychodzi bowiem na to, że powinien on zawierać zakaz wejścia dla dzieci. Nie ma takiego znaku? Żaden problem, w końcu wystarczy go stworzyć! Skoro zakazy wstępu dla psów są tak powszechne, to kilka tych dla dzieci też nie stanowi problemu, zwłaszcza na przestrzeni dla psów.
Czy to faktycznie wina regulaminu? Trudno powiedzieć, bo go nie widziałam. Z doświadczenia wiem, że regulamin może nie zmienić nic, bo uwagę na niego zwrócą i tak tylko osoby, którym nie wpadnie na myśl wybawiać dzieci na przeszkodach wybiegu dla psów. Oczywiście doprecyzowanie nie zaszkodzi, ale dopóki nie będzie się tego egzekwować – nic to nie da! To zupełnie jak nowelizacje ustawy o ochronie zwierząt i zapis m.in. o tym, że pies może przebywać na łańcuchu tylko 12 godzin na dobę. Czy ktoś kiedykolwiek to wyegzekwował?
Dzieci a psy
Nie zrozumcie mnie źle – nie uważam, że psy i dzieci nie mogą koegzystować. Jest jednak kilka istotnych spraw. Po pierwsze, zarówno pies, jak i dziecko muszą chcieć kontaktu. Po drugie, muszą mieć odpowiedzialnych, znających ich dobrze i sprawujących kontrolę opiekunów. Po trzecie, pierwszy kontakt powinien odbyć się w neutralnym miejscu i odpowiedniej atmosferze. Wybieg dla psów nie zwalnia właścicieli ze sprawowania kontroli nad pupilami. Jest jednak miejscem z definicji przeznaczonym dla psów, a więc zabezpieczonym przed ucieczką psa będącego luzem i bezpiecznym, bo wolnym od aut czy osób niedoświadczonych, w tym dzieci. Nie każdy pies lubi dzieci, a wybieg jest dla takiego psa idealną przestrzenią. Jak to się mówi – prawa jednej osoby nie mogą ograniczać wolności drugiej, a rodzice z dziećmi na wybiegu dla psów właśnie serwują tego rodzaju ograniczenie.
Psy przenoszą choroby
Zdecydowanie, tak na sam koniec, chciałabym odnieść się do słów przedstawiciela władz. Jego słowa w moim (i znanych mi osób) odbiorze brzmią mniej więcej: rodzice muszą pamiętać, że choć psy są fajnym obiektem rodem z ZOO dla dzieci, to zarażają maluchy wszystkim, co najgorsze. Żeby nie było, zacytuję:
To chyba zrozumiałe, że plac zabaw dla psów nie jest miejscem zabawy dla dzieci. Rodzice powinni pamiętać, że zwierzę to nie jest sama przyjemność, ale też źródło chorób. (Źródło: Kielce.naszemiasto.pl.)
Owszem, tak psy, jak i ludzie roznoszą choroby. Z tego powodu należy sprzątać po jednych i drugich. Jak jednak wskazuje wieloletnie doświadczenie medycyny, dzieciom najbardziej zagrażają chorobowo… inne dzieci. I powodem, dla którego na wybiegu psim nie powinny pojawiać się dzieci nie są choroby. Chyba że założymy, że dzieci są zagrożeniem dla psów starszych czy szczeniąt. Nie powinno ich być, bo to wybieg dla psów! Gdy czytam opinie takie jak powyższe, to czuję się po prostu zażenowana – widać, jaka jest gradacja potrzeb. To nic, że wybieg jest dla psów – dzieci i tak są najważniejsze zawsze i wszędzie. Nie będę polemizować z powyższym podejściem, bo nie jest ono dla mnie w ogóle stroną w dyskusji. Po to są specjaliści od PR-u, aby tego rodzaju wypowiedzi się nie pojawiały.
Jaki z tego wniosek? Wystarczy robić coś, co jest – mam takie wrażenie – bardzo niepopularne w naszym społeczeństwie… szanować się wzajemnie. I w ten sposób wychować kolejne empatyczne i rozsądne pokolenie.
Bardzo fajnie napisane 🙂 W punkt! 🙂
Dzięki 🙂
Tak się składa, że mieszkam w okolicy wybiegu dla psów i często tam przychodzę ze swoim czworonogiem. Tyle, że w Warszawie. Przyznam, że nie zdarzyło mi się spotkać tam rodziców z dziećmi. Nawet nie wiem, jak można wpaść na tak głupi pomysł 🙂 Niestety brak zrozumienia wśród rodziców Brajanków i Dżesik na co dzień doświadczam na… plenerowej siłowni. Czasem naprawdę ciężko zrobić trening, ponieważ dzieciaki blokują w zasadzie każde urządzenie. I weź zwróć uwagę, że plac zabaw dla dzieci jest kilka kroków dalej.
O, ciekawe, o tym słyszę po raz pierwszy. Nawet nie wiem, jak to skomentować – chyba siłownia powinna zareagować, bo skoro ktoś płaci za możliwość ćwiczenia, to dlaczego mu się to utrudnia? Nie mówiąc o tym, że siłownia beknie, jak dziecko sobie coś zrobi, a o to przeciez nietrudno…
Ja akurat mam już większe dzieci (10+) więc nie miałam sytuacji, że wchodzę na psi wybieg z małymi dziećmi, ale potrafię wyobrazić sobie taką sytuację. Nie broniłabym wstępu do takiego miejsca rodzicom z dziećmi (jakaś granica wieku??), po prostu jak wszędzie trzeba być odpowiedzialnym za swoje dziecko i zwierzę. W moim mieście nie ma psiego wybiegu ale jak byłam w Warszawie i nie było dużo psów, nie skakały przez przeszkody to pozwoliłam mojemu synowi poskakać, to były wielkie bale drzewa, nie uszkodzi ich 9-10 latek. (tzn. przez małe skakał, na większe się wspinał a nasza sunia za nim) Gdybym widziała, że ktoś chce ćwiczyć z psem na tych przeszkodach to bym kazała dziecku odejść. Ale ponieważ to był rodzinny spacer to wszyscy rodzinnie weszliśmy na ten wybieg, spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, a pies biegał z innymi psami radośnie. Od jakiego (do jakiego) wieku miałabym kazać dziecku stać za barierką? “Niestety” dziecka poniżej 7 roku życia nie mogę zostawić bez opieki.
W Kieleckim parku byłyśmy ledwie dwa razy, w dodatku tuż po otwarciu – ale już wtedy istniał ten problem – dzieci, które przyszły z rodzicami i psami na teren wybiegu siedziały na kładkach, bądź z siedziały na ławeczce z agresywnym psiakiem na smyczy, głośno słuchając muzyki.
Moim zdaniem jeszcze większy problem jest z zachowaniem właścicieli psów – nie pilnują zamykania furtek, często gęsto tłoczą się w śluzie, co powoduje spięcia między psami. Na terenie wybiegu trzymają psy na smyczy, ignorują samopoczucie i zachowanie swoich czworonogów: co z tego, że pies jest nachalny w stosunku do innych, albo że jest bardzo zestresowany sytuacją?
Sądzę, że głównym powodem takiego zachowania ze strony właścicieli jest niewiedza. Nie wiedzą, jak napięta smycz może wpłynąć na kontakt między psami, nie wiedzą, kiedy należy opuścić wybieg, nie znają mowy ciała psów. Wniosek? Dopóki ogólna wiedza nt. zachowań psów nie wzrośnie wśród społeczeństwa, istnienie takich parków nie będzie miało większego sensu.
Sama nie jestem pełnoletnia, jedynie parę lat starsza od owych dzieci, ale kompletnie nie pochwalam takiego zachowania. Mój psiak owszem, nie jest super towarzystki, mamy pewne problemy nad którymi pracujemy, ale zdarzy się jej się stracić panowanie nad sobą przy innych psach – dlatego zawsze porusza się w kagańcu, obserwuję ją, wspieram, a kiedy trzeba, wychodzimy z terenu wybiegu na przerwę. Tak, żeby pobyt tam był dla niej i dla innych przyjemny.
Pozdrawiam ciepło!
Miło się czyta takie posty 🙂 Pisałam o tym kilka komentarzy wcześniej – mam wrażenie, że na takim wybiegu przydałaby się dodatkowa kontrola jakiejś osoby, która będzie psiarzy po prostu pilnować. A to już zakrawa na komedię, czy też – tragikomedię…
Też nie raz na dzieciaczki się natknęliśmy. I pół biedy jak mają w miarę ogarniętych rodziców/opiekunów, bo na szczęście widziałam przypadki, kiedy dziecko na wybiegu (nawet małe) w niczym nie przeszkadzało, ale… widziałam też sytuację gdzie dziecko najzwyczajniej w świecie się bało (sporo psów, duży ruch), a rodzice nic. Chcieli chyba za jednym zamachem załatwić spacer psa i pociechy. I tu już nawet nie była szkoda dla psów i ich właścicieli, tylko dla biednego przerażonego dzieciaka. Nawet bym zrozumiała, że można mieć w odwłoku psiarzy, ale własne dziecko??
A to już zupełnie inna skala problemu – trochę jak branie psa na zakupy i przywiązywanie pod sklepem, co by załatwić obie sprawy naraz 😉
My mieszkamy w tak komfortowym miejscu, że nie mam potrzeby korzystać z wybiegów. Myślałam żeby pojechać do Krakowa i Hakera pospotykać z innymi psami, bo on bardzo chce się bawić, ale kon iec końców postawiłam na spotkania na łąkach z psami znajomych. Wybiegi wydają mi się jednak genialnym miejscem przy mieszkaniu w mieście, gdzie chce się szanować przepisy i trzymać psa na smyczy, ale też móc pozwolić mu na większą swobodę. Ale z kompletnym zdumieniem przeczytałam o dzieciach na psich wybiegach. To jakiś kosmos dla mnie i kompletny brak odpowiedzialności dorosłych. Smutne 🙁
Niestety wiem, że i nieodpowiedzialnych właścicieli psów na wybiegach nie brakuje. Czytalam już o ludziach, którzy np. wypuszczają obcego psa z wybiegu, bo stoi przy bramce, czy przychodzą na wybieg z psem agresywnym. Zamknięty teren ma swoje plusy i minusy, ale tak naprawde przy obecnej kulturze psiarzy w Polsce przydałaby się jeszcze jakaś osoba, która będzie ten wybieg stale nadzorować.
Nie chodzę na wybiegi. Te które są w mojej okolicy, są albo pokryte piachem (wielka piaskownica, chumra pyłu unosi się przy każdym kroku – nie mam ochoty ciągle leczyć psich oczu) albo trawą o którą nikt nie dba (czyli tak naprawdę klepiskiem). Wolę iść nad Wisłę, nad brzeg albo na wał, gdzie mniejsza szansa na spotkanie nieodpowiedzialnych właścicieli…
U nas wybiegu nie ma, problem sam się rozwiązał 😉