Temat trochę kontrowersyjny, bo przecież na blogu takim jak nasz dobrze byłoby umieszczać przede wszystkim peany pochwalne na cześć psiarzy, a tu – figa z makiem. Dlaczego? To bardzo proste – uważam uświadamianie tak osób posiadających psy, jak i tych bez psów, za równie ważne. Jeśli więc możemy uświadomić kogoś, kto nie miał psa, jak postępować, gdy ten do niego podbiega albo dlaczego nie powinien podchodzić z wyciągniętymi rękami czy cmokać – zróbmy to. Ale bądźmy uczciwi i powiedzmy też sobie samym, posiadaczom psów, co sprawia, że w wielu miejscach traktuje się nas jak persona non grata. Ludzie nie lubią psiarzy… bo psiarze często nie dają się lubić. Po prostu 😉
Powody, dla których ludzie nie lubią psiarzy:
1. Niesprzątanie po psach
To, że sprzątanie po psie jest obowiązkiem każdego psiarza – wie praktycznie każdy. Oczywiście, nadal sporo osób, zwłaszcza w mniejszych miastach, po prostu olewa obowiązek posprzątania po psie. Argumenty są różne, od „bo się brzydzę”, przez „a sąsiad wyrzucił peta i to się dłużej rozkłada” po „taki mały piesek, taka mała kupka”. Ludzie, kupa to kupa, po psie się sprząta. Po ludziach (tak, po dzieciach też!) w plenerze też się sprząta. Jak brzydzicie się psiej kupy, to kupcie specjalne urządzenie do sprzątania. Możecie też wybudować własny dom i utonąć w psich odchodach na podwórku. Ale w mieście, w miejscach wspólnych, na placu zabaw, pod oknem czy płotem sąsiada, a nawet na tym milimetrowych trawniku między blokami (o chodniku nawet nie wspomnę!) – sprzątajcie! Poniżej wyolbrzymione, ale trafne zobrazowanie, dlaczego z tego powodu ludzie nie lubią psiarzy:
2. Wchodzenie z psami tam, gdzie jest zakaz (aka na rękach to nie pies)
Faktem jest, że wiele miejsc nie pozwala na wchodzenie z psami. Często to zupełnie bezsensowne regulacje, wynikające z faktu, że właściciele obiektu nie lubią psiarzy czy psów albo odczuwają ogólną zgryzotę na myśl o życiu w społeczeństwie. Wiele miejsca otwiera się na ludzi z psami – to też jest fajne. ALE jeśli gdzieś jest zakaz wejścia z psem, to oznacza to, że jest zakaz wejścia z psem. Pies na rękach to również pies. Ze wstydem muszę przyznać, że najczęściej takie zachowania przejawiają właściciele małych psów. A to nie jedyne ich grzeszki…
3. Ignorowanie zagrożenia ze strony psa
„Nieee, on nic nie zrobi, paaani” – a w tym czasie rzeczony „on” podkrada się z warkotem do Waszego psa i próbuje w kilka sekund zrobić z niego mielonkę. Niektórzy właściciele albo nie znają swoich psów, albo po prostu ignorują to, że ich pies może zrobić komuś krzywdę. To największa głupota, jaką może zrobić posiadacz psa – zwłaszcza w oczach kogoś, kto psów nie ma, nie lubi i nie zna. Sama, mimo że do tej grupy się nie zaliczam, spotkałam takie psy i ich właścicieli. Przykłady? Pies przywiązany w drzwiach do osiedlowego sklepu i warczący na każdego, kto próbuje wejść albo wyjść. Pies puszczony luzem (albo siedzący na otwartym podwórku) i zaciekle atakujący każdego, kto przejeżdża na rowerze (w tym dzieci). Oczywiście, większość psów nie przejawia zachowania agresywnego. Ale czy wszyscy muszą zgadywać, jaki jest ten konkretny pies?
4. Zachęcanie psów do szczekania
„Oj, niech pani spojrzy, jaki on groźny i odważny!” – takie słowa padają zwykle z ust starszych (ale ostatnio i młodszych) osób, które zachęcają swojego psa do szczekania i jeszcze się tym chwalą! Prawda jest prosta: nikt nie lubi ujadających psów. Wściekłe, bezsensowne, nakręcone ujadanie psa jest czymś zupełnie niepotrzebnym. TIP: głaskanie ujadającego psa i mówienie do niego wcale go nie uspokaja.
5. Zajmowanie z psem całego chodnika
Brzmi dziwnie? Oczywiście, nie chodzi o człowieka, który idzie z bardzo dużym psem wąskim chodnikiem. Chodzi o ludzi, którzy idą bardzo szerokim chodnikiem z psem na smyczy – oni jedną stroną, pies drugą. Smycz do wyboru: zwykła albo automatyczna, choć ta druga króluje w tym niechlubnym zestawieniu (nie dziwi mnie więc wcale, że potem o smyczach automatycznych krążą takie niepochlebne opinie). Takie zachowanie, prócz tego, że jest bardzo egoistyczne, to stwarza też zagrożenie – dla małych dzieci, dla kogoś na rowerze czy hulajnodze. Jest też bardzo, ale to bardzo niewygodne dla innych spacerujących, spieszących się do pracy, idących na spotkanie z partnerem czy teściową. Jeśli więc macie psa na smyczy automatycznej i chcecie dać mu nieco swobody, idźcie od strony trawnika i tam dajcie mu pobiegać. Nawet najwięksi fani czworonogów stwierdzą, że nie lubią psiarzy, gdy potkną się o smycz i nabiją sobie guza… Albo złamią rękę.
6. Zakładanie, że każdy chce się przywitać z psem
Pół biedy, gdy skutkuje to podejściem psa do przypadkowej osoby, która okazuje się jednak lubić czworonogi. Gorzej, gdy pies radośnie podbiega do człowieka, który się boi. A jeszcze gorzej, gdy przy tym podbieganiu pies skacze, bo po prostu jest sympatycznym i nieco nieokrzesanym osobnikiem, który bardzo kocha ludzi – wszystkich ludzi. Nie każdy musi chcieć, aby pies na niego skakał. Nie każdy chce, aby pies do niego podchodził – tak samo, jak nie każdy chce, aby podchodziły do niego dzieci, obce osoby, koty czy jakiekolwiek inne stworzenia. Warto to uszanować, bez względu na to, jak słodki nie byłby nasz pies. A skakania warto po prostu oduczać, zwłaszcza, że może zrobić się gorąco, gdy pies przypadkowo skoczy na osobę elegancko ubraną i skłonną do wyciągania konsekwencji z ubłoconych śladów psich łap na drogim płaszczu (bo mam wrażenie, że to aspekt finansowy przekona niektórych najprędzej).
7. Puszczanie psa luzem w lesie, bo „musi się wybiegać”
Jak możecie już wiedzieć, jestem zdecydowaną przeciwniczką puszczania luzem psa w lesie, a zwłaszcza w parkach narodowych, co niestety jest domeną wielu psiarzy. Argument „bo pies musi się wybiegać” jest dla mnie bezsensowny, jeśli wybieganie stanowi jedną aktywność, którą uprawiamy z psem. Pies może wybiegać się również na amortyzatorze i pasie biodrowym, gdy my biegniemy za nim. Może wybiegać się na psim wybiegu z innymi czworonogami. Można znaleźć fajne nieużytki – dawne pola, łąki, nieużywane boiska – na których pies sobie będzie biegał, aportował. Las, w którym żyją dzikie zwierzęta, nie jest takim miejscem. Zwłaszcza, gdy są w nim ścieżki spacerowe, po których mogą iść turyści – i dostać zawału serca, że coś szeleści w krzakach i na nich biegnie. Bo dla wielu psiarzy, jak pokazały komentarze pod niektórymi wpisami na blogu, fakt, że pies znika z oczu i nie wraca na wołanie przez kwadrans czy dłużej – to coś normalnego.
8. Puszczanie podbiegaczy – gdy smycz wisi na szyi
Ile razy widzieliście psiarza ze smyczą przewieszoną na szyi, bezskutecznie wołającego puszczonego luzem czworonoga? Ja znałam nawet panią, która codziennie na spacerze spuszczała psa, a potem czekała, aż przyjdzie ktoś ze swoim psem, aby złapać czworonoga zwabionego na przedstawiciela swojego gatunku… Podbiegacze są plagą i pewnie każdy z Was się ze mną zgodzi. Są też powodem, dla których psiarze nie są mile widziani w różnych miejscach. O podbiegaczach pisałam już szerzej.
9. Ignorowanie potrzeb psa (i sąsiadów)
Pies, który ujada, szczeka, wyje przez cały dzień, gdy właścicieli nie ma w domu, jest przede wszystkim uciążliwy – zwłaszcza z punktu widzenia sąsiadów. Ja mam takich sąsiadów i widzę to inaczej: ten pies po prostu jest ignorowany wraz ze swoimi potrzebami przez ludzi, u których mieszka. Ale – ja lubię psy i coś tam o nich wiem. Ludzie jednak nie powiedzą, że nie lubią psiarzy, tylko stwierdzą, że to wina psa. Takie ciągłe psie ujadanie jest przede wszystkim niezgodne z prawem z uwagi na zakłócanie miru domowego. I jestem pewna, że większość sąsiadów, dowiedziawszy się, że walka z ujadaniem trwa, byłaby wdzięczna i spokojniejsza. I łaskawszym okiem spojrzała na ujadacza. Niestety, właściciele często olewają problem – zupełnie, a koniec końców najbardziej cierpi na tym pies, poczynając od lęku separacyjnego, a kończąc na oddaniu do schroniska.
10. Pozwalanie psom na sikanie wszędzie
Oczywiście, nie mam tutaj na myśli ludzi, którzy mają pretensje o to, że pies sika na trawnik (o ile to nie jest ich trawnik). Mówię o właścicielach, którzy pozwalają psu sikać na wszystko – łącznie z oponami stojących nieopodal samochodów, rowerami, wózkami dziecięcymi, elewacją budynków, rabatkami, o które ktoś dba, zabawkami dziecięcymi, wózkami sklepowymi… Wymieniać można by długo. Niestety – takich właścicieli jest na pęczki, widzi to każdy, kto mieszka w mieście; widzę to i ja na codziennych spacerach. I zawsze najbardziej dziwię się tym właścicielom, którzy psa mają na smyczy, otaczają ich miejskie trawniki, a oni i tak uparcie pozwalają psom sikać na elewację dopiero co odnowionego bloku… A oni uparcie dziwią się, że ich sąsiedzi nie lubią psiarzy
Dla zobrazowania wpisu dodaliśmy nieco filmików. Polecam dla osób z poczuciem humoru.
Tyle, że te wszystkie wywody przemawiają przeciw właścicielom psów, którzy są za nie odpowiedzialni