Długo czekaliście na ten tekst, ale ciągle coś stawało nam na drodze – a to komputer niedomagał, a to aparat nie chciał współpracować, a to zapomnieliśmy zabrać ze sobą zabawkę… Teraz jednak jest, i warto go przeczytać, bo zdecydowanie FAT CAT Bóbr Rozrabiaka jest jedną z zabawniejszych i fajniejszych zabawek, jakie mieliśmy okazję gościć w szafie naszego czworonoga.
O marce FAT CAT
Fat Cat jest marką znaną w zasadzie na całym świecie – do Polski dotarła jednak dopiero kilka lat temu. Powstała z pasji do zabawek, które mają łączyć w sobie coś fajnego dla zwierzaka i coś zabawnego dla człowieka. Nie da się zaprzeczyć, że Bóbr Rozrabiaka rozkłada na łopatki zarówno nas, jak i Małego Białego – aczkolwiek najpewniej z różnych powodów.
Ciekawe były początki marki – Anne i John Lika corocznie organizowali wśród swoich znajomych konkurs na najciekawszą i najzabawniejszą, wykonaną ręcznie zabawkę dla zwierząt. Z czasem konkurs przestał być tylko zabawą, a stał się ostrą rywalizacją – a potem jego pomysłodawcy wpadli na kolejną ideę, tym razem samodzielnego wykonywania takich zabawek. Pierwszą z nich był “Weterynarz ofiara” – zabawka była ręcznie malowana i szyta. Dziś produkcja jest już maszynowa, a w firmie powstają zarówno zabawki dla kotów, jak i psów – te są dostępne w kilku sklepach w Polsce. Co więcej, w zagranicznych sklepach kupić można również akcesoria (m.in. legowiska, maty, ale również papeterie), a także linie specjalnych zabawek “wakacyjnych” dla zwierzaków.
FAT CAT Bóbr Rozrabiaka – opis
Chciałoby się rzecz, że bóbr, jaki jest, każdy widzi… Jednakże to, co widoczne, nie jest wszystkim, co warte uwagi. Przede wszystkim zabawka teoretycznie przeznaczona jest dla większych psów. Jest to zrozumiałe, bo jest dosyć spora, aczkolwiek Mały Biały lubi większe zabawki, które nie mieszczą mu się całe w pysku; zaletą tej zabawki jest zaś to, że nie jest niczym wypełniona, dlatego pies może ją swobodnie złapać np. w pół i tarmosić.
Choć FAT CAT Bóbr Rozrabiaka nie posiada wypełnienia, to ma cztery piszczałki, w naszym przypadku wręcz obowiązkowe w każdej fajnej zabawce. Piszczałki po wielu godzinach zabaw nadal piszczą i nie stała im się żadna krzywda.
Zabawka ma dwie strony. Z jednej mamy puchaty, jasnozielony materiał, który jest bardzo przyjemny dla psa i dla człowieka. Zauważyłam, że Małemu Białemu bardzo się spodobał, bo zawsze, chwytając zabawkę, stara się to zrobić właśnie z tej puchatej, bardziej miękkiej strony. Druga strona zabawki jest kolorowa i wykonana z wytrzymałej tkaniny – dotąd nie ma na niej żadnych uszkodzeń, mimo że Mały Biały na zabawce wisiał i ją tarmosił. Ta strona mnie rozbraja za każdym razem, gdy na nią spojrzę – Bóbr Rozrabiaka jest bardzo sympatyczny i od samego patrzenia na niego polepsza mi się nastrój 🙂
Jak zabawka się sprawdziła?
W zasadzie dla nas jest to jedna z tych zabawek, które nie mają prawie żadnych minusów i są warte swojej ceny. Jedynym minusem jest to, że nie jest to piłka ;), ale jak sami widzicie – trudno traktować taką “wadę” serio.
Bóbr, oczywiście jak każda materiałowa zabawka, w końcu się brudzi i wówczas trzeba go uprać. Nie miałam w tym zakresie specjalnych sentymentów – po prostu wrzuciłam zabawkę wraz z psimi kocami i uprałam w pralce, w 40 stopniach, wychodząc z założenia, że zabawka, której nie da się tak uprać, jest dla nas bezużyteczna. Jak podejrzewałam, zabawce nic się nie stało – żaden szew nie puścił, kolory nie wyblakły, nic się nie zmechaciło.
Piszczałki, jak pisałam, działają nadal rewelacyjnie. Psu się bardzo podobają, bo nie musi wyszukiwać konkretnego miejsca, w którym ma złapać, aby zabawka piszczała – a jako że nie jest on specjalnie “łupowy”, to taki dodatkowy aspekt wspólnej zabawy jest dla nas istotny. Dobrze sprawdza się też przy “rundzie honorowej”, gdy zabawka służy jako nagroda po dobrze wykonanym zadaniu.
We troje również orzekliśmy, że jest to jedna z najtrwalszych zabawek nie będących piłkami, jakie mieliśmy. Oczywiście, zanim pojawią się liczne głosy, że Wasz pies zniszczył bobra w pół godziny – u nas tego rodzaju atrakcyjne, psie zabawki nie leżą na podłodze i pies nie ma do nich dostępu tylko po to, aby móc je zniszczyć. W tej dziedzinie nie powstały jeszcze zabawki, które prędzej czy później nie zostałyby zniszczone (gdzie później znaczy zwykle – po 30 minutach). Tak więc Bóbr Rozrabiaka, przy regularnym użytkowaniu w zabawie, przeciąganiu, wiszeniu, tarmoszeniu, nagradzaniu nim i częściowo samodzielnym memłaniu przez psa przeżył już kilka miesięcy i po praniu nadal wygląda jak nowy.
Podsumowując – FAT CAT Bóbr Rozrabiaka plasuje się od samego początku w grupie tych zabawek, które psu przypadły do gustu przy pierwszym spotkaniu, a jednocześnie wytrzymały dłużej niż tydzień. Zabawkę kupicie pod tym linkiem.
Ale ma świetne kolory ta zabawka! O marce wcześniej nie słyszałam.
Ja też zapoznałam się z nią dopiero w tamtym roku, ale robią dużo fajnych rzeczy – niestety, nie wszystkie są dostepne w Polsce…
Wykonanie super, ale dla nas piszczałki odpadają. Legion by nam żyć nie dała .)
A czemu? Przecież to Wy zarządzacie zabawką, nie pies 😉
No właśnie – i nie widzę sytuacji, kiedy chciałbym dać psu coś z piszczałką. Nie potrafię się skupić przy tym dźwięku absolutnie.
Jak kupujemy coś z piszczałą to od razu wycinam 😉
U nas piszczałka jest ważna, ale dla Małego Białego od początku żarcie było lepszym motywatorem. Piszczałka podnosi atrakcyjność zabawki 🙂
Zabawka wygląda bardzo ciekawie, ale cena! Bez przesady, pomiędzy kosztem produkcji a ceną sklepową jest gigantyczna różnica. Nie wymagam oczywiście sprzedawania zabawki po kosztach, ale bez przesady!
Pingback: Jaki był na blogu rok 2016? - Biały Jack