5 rzeczy, które robię inaczej przez wzgląd na psa

Dziś, podczas długich godzin spędzonych na szukaniu zakładu stolarskiego, który wyciąłby mi płyty meblowe według projektu, wpadł mi pomysł na notkę. I tak oto przedstawiam Wam 5 rzeczy, które robią inaczej przez wzgląd na psa, albo których na pewno nie miałabym, gdybym nie miała psa.

Na początku chciałabym zaznaczyć, że tekst jest pół żartem, pół serio. Niestety, jak przekonałam się – na świecie nie brak ludzi, którzy wszędzie musiał dopatrzeć się dziury w całym i skrytykować każdą rzecz. Mam dla nich tylko jedno życzenie – zacznijcie żyć realnym życiem i pozwólcie sobie na szczęście 🙂 A tymczasem, wracamy do mojej listy.

1. Duża szafa z miejscem na klatkę

Po remoncie sypialni wszystko wygląda doskonale, prócz szafy i szafek nocnych, które pozostały – każda z innej parafii. Z tego powodu postanowiliśmy wymienić meble. I choć posiadanie psa na projekt szafek nocnych nijak nie wpływa, to jednak już szafa stanowi zupełnie oddzielną historię. Gdyby nie pies, pewnie zdecydowalibyśmy się na szafę o wiele mniejszą. Jako że jednak psa mamy, to mamy i klatkę. A skoro mamy i klatkę, a tworzymy nowe meble, to stworzyliśmy taki projekt, który pozwoli nam na częściowe zabudowanie klatki, a jednocześnie zapewni możliwość szybkiego jej wyjmowania np. na czas wyjazdów. Z tego powodu nasza szafa ma rozmiary potężne, dziwny projekt, a ja spędzam godziny w poszukiwaniu odpowiedniego fachowca, który zająłby się wycięciem kilkudziesięciu metrów kwadratowych płyty meblowej według przygotowanego schematu.

2. Lepszy aparat fotograficzny i… statyw

Choć aparat był z nami od początku, bo lubię robić zdjęcia (to rodzinne), to jednak do momentu posiadania psa zupełnie wystarczał nam ten, który mieliśmy. Potem wszystko się zmieniło i kupiliśmy nowy aparat, który wciąż spłacamy, podczas gdy ja wzdycham już do kolejnego. Mój M. twierdzi, że to się leczy :p A zupełnie nowym zakupem jest natomiast statyw – przyszedł dziś z samego rana. Póki pogoda była ładna, a ziemi nie pokrywał szron, to świetnie jako statyw sprawdzał się plecak/futerał. Teraz warunki się zmieniły, a niestety moja koordynacja nie pozwala mi na jednoczesne kręcenie filmu i pracę z psem. Nie mam też serca budzić M. z samego rana, żeby poszedł z nami, bo ja chcę nagrać filmik – dlatego też dziś zagościł u nas statyw. Gdyby ktoś mi powiedział, że go kupie, i to w rozmiarze specjalnie dostosowanym do wzrostu psa, to chyba bym go wyśmiała. Także tego…

3. Zmiana kolorystyki zawartości szafy

No dobra, nadal uważam, że najlepiej prezentuję się w czerni. Niestety, mój biały piesek (a zarzekałam się kiedyś, że w życiu białego psa!) zweryfikował mój pogląd i potrzeby estetyczne zderzyły się z realiami. Owszem, dobrze wyglądam w czarnym, ale gdy to czarne pokryte jest białymi kudłami, to wyglądam, jakbym wzięła pierwsze z brzegu ciuchy leżące od dwóch tygodni na podłodze… Z tego powodu wymieniłam część zawartości szafy. I z tego samego powodu mam obecnie ogromny problem z kupieniem płaszcza zimowego, bo wszystko, co mi się podoba – podoba mi się tylko w czerni. A podróż z psem pociągiem i czarny płaszcz wełniany to chyba najgorsze z możliwych połączeń, zwłaszcza gdy potem czeka mnie spotkanie z rodziną, która nie przywykła do białych kudłów WSZĘDZIE.

4. Wybór miejsca z perspektywy psa

Nadal bardzo mało psiarzy jeździ gdziekolwiek ze swoimi czworonogami, zwłaszcza jeśli są one większe od “yorków miniaturek”. Odkąd mamy psa, wybieramy tylko takie miejsca, gdzie faktycznie można pojechać z psem, a co więcej! muszą one leżeć również w takich miejscach, gdzie da się z psem coś zwiedzić. Na szczęście mamy bardzo psiolubnych znajomych, a i nasze rodziny już zdążyły przywyknąć do zabierania psa wszędzie. Ostatnio nawet miejsce na sesję fotograficzną wybieramy z perspektywy tego, gdzie możemy pojechać, aby było ładnie, a jednocześnie zabrać ze sobą psa.

5. Dostosowanie wyjść i aktywności

Jeśli tylko możemy, zabieramy małego białego ze sobą. Niestety, nie wszędzie możemy – i wraz z posiadaniem psa skończyły się całonocne wyjścia czy spontaniczne, całodzienne wyjazdy i zwiedzanie. Cały czas nieobecności, jeśli białego nie ma z nami, dostosowujemy do tego, aby nie siedział sam zbyt długo. To taka pozostałość po lęku separacyjnym, a trochę i przekonanie, że co za dużo, to niezdrowo – więc jeśli nie byliśmy w stanie przyjechać do psa w ciągu dnia, to zatrudnialiśmy do tego celu kogoś ze znajomych. Co więcej, zmieniliśmy rodzaje aktywności. Kiedyś pojechalibyśmy gdzieś rowerami, a dziś wszędzie chodzimy pieszo. W weekendy, gdy mamy więcej czasu, zamiast wybrać się na wycieczkę rowerową, wolimy pójść na długaśny spacer z psem.
DSCN8810 - Kopia-2
Takich rzeczy jest bardzo dużo. Niektóre mogą wydać się Wam drobnostkami, a inne – przesadą. Sęk jednak w tym, że jak i każdy pies jest inny, tak i każdy właściciel jest inny. Nasze życie nie zmieniło się AŻ TAK BARDZO, odkąd mamy psa, ale na pewno jest w nim więcej ograniczeń z jednej strony, a więcej aktywności i możliwości z drugiej. Te wszystkie zmiany, które opisałam, nie są dla nas tragedią czy ciężką sprawą, a dla wielu mogą być. Codziennie łapię się na tym, że budzę wcześniej, aby zapewnić psu dłuższy spacer; wybieram śliską kurtkę, gdy mam z nim wyjść, aby łatwo dało się ją wyczyścić; wstaję od pracy dokładnie o 10, aby nasypać psu poranną porcję jedzenia. Takie zmiany są małe, ale potrafią wywrócić całe życie do góry nogami. Wiem jednak jedno – na pewno warto 🙂

O autorze

0 thoughts on “5 rzeczy, które robię inaczej przez wzgląd na psa”

  1. Świetny post, czytałam tak jakby o sobie. Zdecydowanie wszędzie zabieram psa, wolę wyjść na dłuższy spacer niż siedzieć na piwie ze znajomymi… Ale mając czarnego psa, chodzę w białych koszulkach i bluzach, uważam że dobrze mi w białym i jakieś tam kłaki tego nie zmienią.

  2. Ja to w ogóle zauważyłem, że od kiedy mamy szczeniaka to z żoną bardzo monotematyczni jesteśmy. Rano ustalamy grafik dzisiejszego treningu, w ciągu dnia dyskusje na temat tego, co trzeba poprawić, a w nocy… (bez skojarzeń proszę) oczywiście rozprawki na temat tego jaka jest śliczna (sunia oczywiście) i czy przyjdzie się przytulić w nocy (zawsze przychodzi!).
    My w ogóle bardzo kanapowi jesteśmy, więc pies odwrócił nasze życie do góry nogami. Już nie ma leniuchowania, oglądania seriali całymi dniami itd. Teraz jest pies, dużo spacerów, szkolenia i blog oczywiście.

  3. …a kiedy ja z Młodą wybieram sie na przejażdzkę rowerem to tak zeby wiecej było po asfalcie a mniej po chodniku, no a jak juz jest szosa albo kawałek lasu to cud miód;) i staram sie juz nie ” na skróty” tylko im dalej tym lepiej… i dla mnie i dla niej ;)) Mysle tez ze gdyby nie ona nie biegałabym tak regularnie, aha no i mam jakos na tę zimę wiecej czapek – co by się nie rozchorowac – jak ona by to wytrzymała ?;)) Pzdr z Wro ;))

  4. Ojj tak, znam to doskonale 🙂 Wyjazdy w miejsca, gdzie przyjmują psy, nowy aparat, przemeblowanie ze względu na psa itd. Są to pewne wyrzeczenia, ale robię je, bo chce i daje mi to satysfakcję. Sierść na ciuchach, kiedyś mi to przeszkadzało i latałam ze szczotką, czy rolką do ubrań, a teraz podchodzę do tego ze znacznie większym spokojem 😉 Fajnie przeczytać, że nie tylko ja mam takie “odchyły” od normy.
    Pozdrawiamy,
    Ola i Habs
    habsterski.blogspot.com

    1. Jestem ciekawy czy ktoś używa aparatu do podczepienia pod psa. Chiałbym zrobić film ”oczami psa”, ale trudno coś dobrego znaleźć.
      Jeżeli chodzi o odchyły to wszystkie moje ciuchy mają poukrywane psie smakołyki. Siedzę w pracy, wkładam rękę do kieszeni i mam – wątróbkowe ciastko.

  5. O! Statyw! Więc chyba możemy liczyć na filmiki? 😉
    U nas też wiele rzeczy robimy pod kątem psa np. podłoga w naszym mieszkaniu jest biała, żeby nie było widać białych kudłów, ściany pomalowane specjalną zmywalną farbą, a w przygotowaniu mamy psi “pokój”.
    Poza tym zawsze dbałam o ubiór i styl, a teraz czasami mnie znajomi nie poznają na ulicy, bo przeważnie zakładam na siebie sportowe ciuchy.
    Trochę zmieniliśmy rodzaj aktywności nocnej w weekendy – rzadziej chodzimy do klubów, ale za to wybieramy domówki na których Rio może pogwiazdorzyć (on naprawdę jest gwiazdą domówek i jarmarków, czasami myślę, że to jego naturalne środowisko ;))
    Co do zabierania ze sobą psa to zauważyłam, że małe pieski są
    zdecydowanie bardziej akceptowalne w miejscach nawet dla psów
    niedozwolonych. Nie wiem jak jest z małym białym, bo nie jest kruszynką, ale zauważyłam taką zależność.

  6. Karolina od Niucha

    Ja myślałam, że nigdy nie wpadnę w taki wir.
    – Osobna szafka na psie ubrania
    – pudełka na psie rzeczy
    – buty na spacery z psem
    – a każdych zaupach zachodzenie na działy psie
    – wybieranie tak spacerów, żeby tyko zabrać psa. Nawet wyjście do sklepu tak żeby pójść z psem.
    Psy bardzo zmieniają ludzi. One przyzwyczajają się do nas, my do nich. Ja jednak ciągle pamiętam, żeby raz-na-jakiś-czas wyjść bez psa, odpocząć. Dać sobie trochę wolnego i nie zwariować do końca 😛

    1. Ja właśnie zauważyłem, że zacząłem jarać się sklepami. Zawsze nienawidziłem sklepów, godzinnego łażenia, a szczególnie wybierania ciuchów.
      Teraz wpadam do marketu i zium na dział zwierzęcy. Znowu nowe zabawki! Super. A jak jeszcze w hipermarkecie jest zoologiczny to już w ogóle wypas 😉

  7. Ja odnośnie szafy: znam bardzo dobrego stolarza, który własnoręcznie wykonuje meble, na miarę (dziurę w płycie też wytnie;))Dojeżdża chyba do wszystkich miast w Polsce, z tego co wiem. Zainteresowanym podam namiary 🙂

    1. Dzięki – stolarza jednak jako takiego mamy, wykonał nam projekt i złoży szafę – to mój Tata 🙂 Szukamy tylko zakładu, który dotnie płytę, a ze wzgledu na koszt transportu potem 300 kg płyty jednak szukamy w okolicy 😀

  8. O, ale super, czyli nie tylko ja tak mam: klatka zabudowana, musiałam przerobić projekt gabinetu od nowa, żeby psu było wygodnie. Jak jesteśmy w biurze – wieczorami nie wychodzimy, bo przecież pies nie może sam siedzieć w domu cały dzień.
    Jeszcze dodatkowo dostosowuję godziny pracy do pory roku, żeby zimą nie chodzić na spacery po zmroku.
    A z jeżdżeniem z psem wszędzie, to owszem chciałabym, ale niestety mój jest jednak sporo większy i to bywa problematyczne (chociażby z punktu widzenia karmy, które je więcej).
    Ale psiolubne restauracje mamy rozpracowane:-)

    1. My mamy mega podobnie. Pracujemy w domu, więc wszystkie projekty dostosowujemy pod psa. ”Biuro” to w ogóle bardziej przypomina bawialnia psa z upchanymi kompami w rogu, niż rzeczywiste miejsce pracy.
      Naszymi miejscami rozrywki stały się parki i wszelkie spotkania psiarzy w okolicy.

  9. U mnie psa widać przede wszystkim w kupowanych ubraniach: dwie pary kaloszy, ciężkie trepy, zero klasycznych szpilek… Odkąd mam psa stałam się również bardziej świadomym konsumentem i staram się wybierać np. kosmetyki z firm, które nie prowadzą testów na zwierzętach i stosują tylko w miare naturalne składki (cholera wie, co się stanie, jak rude dorwie się np. do podkładu i go zeżre).

  10. Hahah, nie jesteś sama 🙂 Biały pies, to nie biały kot 😛 z kocimi przyjaciółmi jest jeszcze gorzej, nie dość, że my i wszystko dookoła wygląda jak futrzany bałwan, to jeszcze tysiące lepiących się rolek do zbierania sierści 😀 Ale, czego się nie robi dla przyjaciela 🙂

  11. Nie ma wątpliwości że pies lub kot w domu zmienia tryb życia.
    Odkąd Odi jest u nas, wszystko się zmieniło.
    Ale zawsze można z obiadku u mamuni wyjść szybciej- bo psiak czeka na spacer 😉

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
x  Powerful Protection for WordPress, from Shield Security
This Site Is Protected By
Shield Security