Jakiś czas temu pisałam o tym, że nie znoszę odkurzać. Wyjmowanie tego całego ustrojstwa, potem jeżdżenie po kątach, przeciąganie kabla, przełączanie do kolejnych gniazdek… To zdecydowanie nie na moje nerwy. Niestety, kurz nie patrzy na moje nerwy i odkurzanie jest potrzebne właściwie codziennie – z uwagi na Maksa, który ciągle kruszy, czy Małego Białego, który wszędzie zostawia kudły. Bardzo długo zastanawialiśmy się nad robotem sprzątającym, ale nie byliśmy z wielu względów przekonani. Aż postanowiliśmy spróbować z Roomba 676.
iRobot Roomba 676 – dane techniczne
Przetestowaliśmy jeden z podstawowych modeli z najbardziej ekonomicznej linii, czyli iRobot Roomba 676. Urządzenie wyposażone jest w trójstopniowy system czyszczenia, na którym składa się standardowa szczotka, jej gumowa wersja oraz specjalna szczotka wymiatająca kurz z kątów. Wiele osób zwracało nam uwagę na to, aby wybierać model ze szczotką gumową, choć oczywiście u nas nie ma problemu długiej sierści (są tylko moje długie włosy).
Dodatkowo specjalny system pozwala się robotowi dostosować do miejsc, które są najbardziej zabrudzone. Czyści je szczególnie uważnie i poświęca im więcej czasu. W naszym przypadku to okolice tych miejsc, w których najczęściej siedzi Maks z jedzeniem, a także obszary wokół psich legowisk.
W domach ze schodami system Cliff Direct ma chronić robota przed upadkiem z wysokości. U nas takich miejsc nie ma, ale faktycznie – nie zdecydował się pokonać wysokiej nóżki od mojego krzesła. Za to na próg wjechał bez problemów.
W zestawie oczywiście jest stacja dokująca, na której robot się ładuje i do której samodzielnie wraca w dwóch przypadkach: ukończenie pracy albo rozładowanie baterii. Bateria z kolei, przy pełnym naładowaniu, wystarcza średnio na 60 minut pracy, zależnie od wybranego trybu. Pełne ładowanie trwa 120-180 minut. Wewnątrz zbiornika zmieści się 0,6 l kurzu, co oznacza w praktyce, przy codziennym odkurzaniu, konieczność oczyszczania – w naszych warunkach – raz albo dwa razy w tygodniu.
Nasze wątpliwości
Nie byłabym sobą, gdybym nie miała pewnych obiekcji. Przede wszystkim zastanawiałam się, jak urządzenie poradzi sobie w naszym niedużym, ale zastawionym mieszkaniu. Psia klatka, stolik, krzesła, biurka, wózek i milion innych przeszkód, które zakłóciłyby zupełnie pracę urządzenia – to było moją obawą.
Kolejna rzecz: brak dywanów. Zazwyczaj na roboty decydowały się znane mi osoby, które miały jednak dywany albo wykładziny. U nas dywanik jest jedynie w łazience, bo nienawidzę wychodzić z gorącej kąpieli na lodowate płytki. Poza tym – parkiet, panele, a w czekającym na remont przedpokoju nadal gumoleum. Każda z tych powierzchni przy moim odkurzaniu wymagała innej pracy – czy robot sobie z tym poradzi?
Oczywiście zastanawiały mnie też aspekty praktyczne. Robot musiałby pracować najlepiej w czasie, kiedy Maksa nie ma w domu. Czy psy nie będą za nim ganiały jak opętane? Czy będzie działał na tyle cicho, aby nie zbudzić syna, jeśli będzie już spał, jeśli ustawimy go na pracę wieczorem?
No i oczywiście największy problem: skuteczność. Jak wygląda skuteczność działania robota we wnętrzach takich jak nasze? Czy faktycznie będzie usuwał ten kurz na tyle dobrze, żebym ja – z alergią na roztocza kurzu – nie cierpiała? Czy będzie to raczej sprzątanie po łebkach?
Roomba 676 – jak to wyszło w praktyce?
W sumie – nawet nieźle. Do sterowania robotem można używać własnego palca, znaczy się po prostu go włączyć manualnie, albo aplikacji. Aplikacja jest prosta, intuicyjna, a co najważniejsze: konfiguracja robota nie trwa kilka godzin, jak to czasem bywa w takich aplikacjach. Można ustawić opcje czyszczenia w konkretne dni o konkretnych godzinach, jeśli nie ma nas w domu, a chcemy, żeby odkurzane było wtedy. Jest też przycisk „CLEAN”, który pozwala włączyć odkurzać dokładnie w tej chwili. Możecie obserwować, ile mocy robotowi zostało do pracy i w jakich godzinach ta praca przebiegała. Całkiem wygodne.
Z zastawioną przestrzenią Roomba 676 poradziła sobie całkiem dobrze. Wysprzątała kąty, wygarnęła kurz spod kanapy, gdzie ma szans dotrzeć zwykłą szczotką od standardowego odkurzacza. Pokonała też bez problemu próg do kuchni, który jest stosunkowo wysoki. Odkurzyła nawet pod spacerówką! Jak można się domyślać, nie umyła listew przypodłogowych – to trzeba zrobić ręcznie.
Jest natomiast stosunkowo głośna. Działa ciszej niż nasz odkurzacz – da się przy niej normalnie rozmawiać – ale szum w tle może być męczący, jeśli ktoś chce odpocząć w ciszy. Nie zdecydowałabym się na włączenie jej wieczorem, gdy śpi Maks; uruchamialiśmy opcję czyszczenia jedynie w sytuacji, gdy go nie było. Dlaczego? Żeby nie próbował na nim jeździć, oczywiście.
Jakość sprzątania mnie całkiem zadowoliła. Roomba 676 dobrze nada się do ogarniania na tygodniu, żeby potem w weekend raz odkurzyć standardowo. U nas to niezbędne, bo kurz z psią sierścią osadza się na przykład na wspomnianych listwach, ale też w małych zakamarkach za biurkiem, listwami z prądem i tak dalej. Albo przemyć to wszystko na mokro – jak kto uważa.
Podsumowując: Roomba 676 to ekonomiczny i sprawdzony wybór dla kogoś, kto ma zwierzęta i chce, żeby odkurzacz ogarniał na tygodniu kwestię czystości podłóg. To szczególnie wygodna opcja dla zapominalskich: wystarczy ustawić godziny działania w aplikacji.
Roomba 676 – filmik z komentarzem
Przygotowaliśmy dla Was filmik, na którym zobaczycie, jak radzi sobie Roomba 676 podczas sprzątania, jak wygląda aplikacja oraz w jaki sposób zareagowały na wszystko psy. Zapraszamy!
https://youtu.be/CUl8mFxX11U
My się wahamy cały czas, bo dużo sierści i nie wiem czy nie skończy się tym, że pojemnik będzie ciągle zapchany.