Zaprzyjaźniona hodowczyni dała mi parę dni temu znać, że podczas rekreacyjnej wycieczki rowerowej, którą odbywała z mężem, znaleźli psa w typie jack russell terriera. Pies biegał przy ruchliwej obwodnicy, nikt się nim nie interesował, samochody trąbiły – najpewniej zginąłby w końcu pod kołami. Los jednak chciał, że trafił na człowieka, który mu pomógł, zabrał do weterynarza – i teraz pies szuka domu.
Johnny, bo takie robocze imię dostał ten udawany jack russell terrier, krążył wokół jednego miejsca, obserwował auta – prawdopodobnie został po prostu wyrzucony w tym miejscu z samochodu, bo podczas jazdy autem wykazuje lęk, choć nie panikuje. Był brudny, zakleszczony, wychudzony oraz wyczerpany.
Obecnie mieszka z trzema sukami i jednym samcem, dobrze odnajduje się w stadzie i udaje się uniknąć większych zatargów. Może więc zamieszkać w domu z innym psem, najlepiej z suką albo wykastrowanym samcem. Według weterynarza pies błąkał się jakiś czas, ma około 2 lat, ok. 31 cm w kłębie i – jak widać na zdjęciach – jest szorstkowłosy. Oznacza to, że przyszły właściciel będzie musiał odpowiedni zadbać o jego sierść.
Johnny jest obecnie leczony z powodu zapalenia uszu i pomniejszych dolegliwości, a także przechodzi przyspieszoną socjalizację ze wszystkimi rzeczami, które dla psa powinny być codziennością. Po wyleczeniu i ogólnym ogarnięciu będzie szukał domu, bo w obecnym zostać nie może, a nie ma sensu, żeby się bardzo przyzwyczajał, skoro i tak musi zmienić miejsce pobytu. Ogólnie jest zdrowym, choć z lekka zaniedbanym czworonogiem.
Johnny ma łagodne usposobienie, jest karny i bardzo oddany człowiekowi – nawet za bardzo. Stara się nie spuszczać z oka opiekuna, a zostawiony sam strasznie wyje. Podejrzewamy, że to właśnie wycie i ogólny lęk separacyjny mogły być powodami wyrzucenia tego urokliwego psa. Już teraz jest powoli przyzwyczajany do samotności, jednak przyszły domu musi zdawać sobie sprawę z tego, że być może będzie musiał zakupić kennel oraz uczyć psa wyciszenia i zostawania w nowym miejscu. Zanim więc ktoś napisze do obecnego właściciela, zauroczony słodką mordką i łagodnym usposobieniem psa, niech poczyta o lęku separacyjnym i klatkowaniu.
Oczywiście, pies podlega bezdyskusyjnej kastracji. Przyszły właściciel będzie również zobowiązany do podpisania umowy adopcyjnej. Johnny obecnie mieszka w okolicach Brodnicy w kujawsko-pomorskim, poszukiwany jest również jego były właściciel, odpowiedzialny za tułaczkę psa – oczywiście, o ile jest w stanie udowodnić, że pies należał do niego, oraz ponieść konsekwencje swojego czynu.
Od siebie dodam rzecz, która zdaje mi się zawsze oczywista, ale po wielu wiadomościach okazuje się, że taka nie jest. Johnny to nie jest rasowy jack russell terrier. Nie będzie można jeździć z nim na wystawy ani go rozmnażać. Prawdopodobnie nie ma typowych proporcji, jakie ma jack russell terrier, ani stuprocentowo jego charakteru. Tylko pies z rodowodem jest rasowy. Każdy pies jednak zasługuje nam dom i takiego szukamy dla Johnny’ego – najlepszego na świecie domu, w którym będzie mógł stuprocentowo ufać swojemu właścicielowi.
Dodam, że na kanwie obserwacji i doświadczeń wynika, iż pies doznał krzywdy z ręki człowieka. Nie jest jednak agresywny, nie warczy, nie gryzie, nie jest lękliwy – po prostu momentami obawia się nagłych ruchów, podniesionych ręki i głosu. Bardzo szybko jednak się uczy metodami pozytywnymi i przy zachowaniu odpowiedniej dyscypliny i pozytywnych bodźców będzie świetnym materiałem do szkolenia.
Chętnych zainteresowanych przygarnięciem Johnny’ego proszę o kontakt na maila: redakcja@bialyjack.pl
W mailu proszę opisać warunki oferowane psu, doświadczenie, pomysł na pracę przy jego lęku separacyjnym oraz wszelkie informacje, które uznacie, że są istotne 🙂
——————————————————————————
Nowe informacje – 16 kwietnia
Po wstępnym zaleczeniu stanu zapalnego uszu okazało się, że Johnny ma przebitą błonę bębenkową w lewym uchu, w związku z czym może na nie nie słyszeć specjalnie dobrze – bądź wcale. Według weterynarza nie jest to spowodowane urazem mechanicznym, a bardzo dużym zaniedbaniem. Rokowania są na razie ostrożne, ale dość optymistyczne – jeśli ucho ładnie będzie poddawać się leczeniu, i będzie zadbane w przyszłości, jest możliwość, że błona po prostu się zregeneruje. Do końca życia jednak trzeba będzie otoczyć specjalną troską uszy Johnny’ego.
Johnny nie umie się niczym bawić – piłki, zabawki, szarpaki – są dla niego obce. Na szczęście, bardzo szybko się uczy, a że jest w domu, gdzie jacki uprawiają frisbee – miał już pierwsze treningi. Chętnie łapie rollery, jest ogólnie nastawiony na współpracę, więc jak najbardziej może pójść do domu planującego jakieś sporty, np. właśnie frisbee.
W domu, prócz lęku separacyjnego, jest właściwie bezobsługowy. Jego lęk i wycie łagodzi nieco obecność innego, przyjaznego i chętnego do kontaktów psa. Warto dodać, że Johnny obawia się nieco mężczyzn w wieku 40-60 lat, prezentujących określony typ budowy i zachowania – zmuszony do kontaktu potrafi obwarczeć, ale też szybko się przekonać do człowieka. Na spacerach jest grzeczny, ale ma zapędy do gonienia rowerzystów, które trzeba korygować. Nie obawia się kontaktu z weterynarzem, chętnie wchodzi do gabinetu i jest pozytywnie nastawiony.