Ostatnimi czasy głośno było o sprawie maratończyka, który zostawił swoją starszą, szczenną sukę owczarka pod bramą schroniska, przywiązaną w pełnym słońcu. I pewnie spodziewalibyście się notki na ten właśnie temat, ale ja uważam, że sprawa jest tak czytelna i jasna, iż komentarzy w ogóle nie potrzebuje. Poruszony został natomiast na forach i portalach inny temat, który stanowczo budzi kontrowersje i spory nawet w samym środowisku psiarzy: co zrobić z niechcianym psem?
Niechciany, czyli jaki?
Trudno było mi stworzyć obraz tego, jaki pies jest niechciany. Rozumiem samą zasadę – w końcu niechcianego psa nikt nie chce, zgodnie z określeniem. Skąd jednak to się bierze? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, prześledziłam kilkadziesiąt wpisów na różnych forach internetowych, gdzie pojawił się temat tego, co zrobić z niechcianym psem. Okazuje się, że zazwyczaj niechciany pies to po prostu zabawka. Pies, który jednak się znudził dziecku albo okazał się żywym organizmem, wymagającym odrobiny pieniędzy, zaangażowania czy czasu. I wiecie, co Wam powiem? Większość właścicieli takich niechcianych psów była wręcz oburzony tym, że państwo i społeczeństwo każe im się zajmować czworonogami, których oni przecież nie chcą!
Tymczasem, zastanówmy się przez chwilę – czy ktokolwiek w jakikolwiek sposób zmusza inną osobę do posiadania psa? Bo to, że dziecko chce psa i płacze nie jest żadnym argumentem co do tego, że psa trzeba posiadać. A jeśli nie będzie chciało nowonarodzonego braciszka czy siostrzyczki i będzie z tego powodu płakać, to rodzice usuną również tę przeszkodę do zadowolenia potomka? Poprzedzając głosy, które pojawią się (i zawsze się pojawiają) w przypadku porównywania dzieci i psów – owszem, roszczę sobie prawo do takiego porównania. Przede wszystkim dlatego, że zarówno posiadanie potomstwa, jak i psa wcale nie jest obowiązkowe. Co więcej – to, że ktoś nas do tego namawia nie znaczy, że nasza silna wola obraca się w pył i nie myśląc o konsekwencjach, decydujemy się na posiadanie jednego albo drugiego. Ani więc płaczące dziecko, ani narzekająca dziewczyna czy żona nie są powodem tego, aby brać psa wbrew chęci jego posiadania.
I tak, psy niechciane to takie, które były chciane przez dzieci, a potem dzieciom się odwidziało. To również takie, które nagle stają się przeszkodą do urlopu czy wyjazdu. Jak również te, które nagle zaczęły chorować – takie takie dziwne, że żywy organizm choruje, prawda? Zupełnie nie do przewidzenia.
A co w przypadku, gdy ktoś “obdaruje” nas niechcianym psem? Cóż, w końcu nie psa wina, że obdarowujący to idiota bez myślenia perspektywicznego. Pozostaje albo “prezentu” (nie znoszę tego określenia!) nie przyjmować, albo przyjąć i znaleźć mu odpowiedzialny, nowy dom. A z takim obdarowującym znacznie ochłodzić kontakty.
Schronisko – płatne czy bezpłatne?
O tym, czym jest schronisko, a czym zdecydowanie NIE jest, już pisałam w odpowiedniej notce. I teraz przechodzimy do sedna problemu: wielu osobom wydaje się, że schronisko jest instytucją stworzoną po to, aby opiekować się pieseczkami porzuconymi (tak, porzuconymi, nie oddanymi) przez osoby prywatne. I że pieseczki leżą na podusiach, jedzą gotowane mięsko najwyższej jakości i radośnie wyprowadzane trzy razy dziennie na indywidualne spacery czekają sobie na nowe domki. Otóż – nie. Zaskoczeni? Wy pewnie nie, ale wiele osób zdecydowanie nie może wyjść z podziwu nad tym, że schronisko stworzone jest nie do zajmowania się psami, które mają właścicieli na tyle nieodpowiedzialnych, że wolących wywieźć je do schroniska, a tymi, które są od długiego czasu bezdomne. Przykład?
Jeśli komuś zgubi się pies, a schronisko go odłowi, to przez 14 dni właściciel ma czas, aby zgłosić się po swojego czworonoga. Te 14 dni to okres zwany kwarantanną, po którym pies staje się w pełni bezdomnym – o ile nie udało się ustalić dotychczasowego właściciela. W przypadku, gdy właściciel jest do ustalenia – a są na to różne sposoby, od coraz powszechniejszych chipów, przez rejestry schroniska w przypadku psów stamtąd adoptowanych, znajomych weterynarzy, którzy psa leczyli i poznają, aż po kamery monitoringu czy świadków, którzy znają psa i właściciela – schronisko zgłasza się do niego z prośbą o zabranie psa i opłacenie jego pobytu w schronisku. No ale jak to, przecież schronisko ma służyć właśnie takim przypadkom?! Nie nie, takim przypadkom służy rakarz zwany również hyclem, czyli człowiek, który wyłapuje błąkające się bez opieki psy. Schronisko natomiast służy pomaganiu bezdomnym psom. A skoro właściciel jest do ustalenia i nie posiada żadnych dokumentów, według których psa się zrzekł (np. przez oddanie osobom trzecim), to pies nie jest bezdomny, prawda? A co, jeśli właściciel nie chce psa i nie chce płacić? Wówczas odpowiada za porzucenie zwierzęcia, za które są w polskim prawie coraz surowsze kary – o tym przeczytacie na samym dole.
Piszę o tym w związku z wielkim oburzeniem, z którym spotkałam się zarówno podczas sprawy pana K., jak również podczas mojego wolontariatu w schronisku. Ludzie chcący pozbyć się psów są zdrowo oburzeni, że muszą zapłacić za przyjęcie psa do schroniska – i to często zapłacić kwoty od kilkuset do kilku tysięcy złotych. W wielu schroniskach za psa przyjętego od osób prywatnych gmina czy miasto w ogóle nie płacą, bo i z jakiej okazji? W końcu pies nie został przyjęty jako bezdomny. I tu właśnie spożytkowane są często pieniądze – na psa, który potrzebuje jedzenia, opieki weterynaryjnej i wszystkich zabiegów dokładnie tak samo jak i inne psy. Ale nadal pojawiają się głosy, że chyba dobrze, że ktoś oddał psa do schroniska…
…zamiast przywiązać go w lesie!
No, doprawdy, czyn w istocie chwalebny – może w takim razie trzeba całować po rękach tego, kto przywiązał psa w lesie, zamiast po prostu go usunąć ze świata żywych? Rozstrzyganie “lepszości” jednej decyzji nad drugą w takim kontekście mija się jak dla mnie ze wszelkimi objawami humanitaryzmu w stosunku do zwierząt oraz z moralnością, z jaką kiedykolwiek chciałabym mieć do czynienia. Jedynym rozwiązaniem, które jestem w stanie zaakceptować – bo zdarzają się rzeczy różne i faktycznie nie zawsze właściciel może (nie mylić z “chce”) opiekować się psem – to znalezienie psu innego domu. Skoro dom znajdują psy w naprawdę kiepskim stanie, ze złym socjalem, bez regularnej profilaktyki i leczenia – to dlaczego pies, który miał dom, jest zadbany, mniej więcej wychowany i z książeczką zdrowia miałby tego domu nie znaleźć? Ano, bo znalezienie psu nowego opiekuna wymaga od tego dotychczasowego trochę wysiłku włożonego w zrobienie zdjęć, opisu oraz wrzucenie ogłoszeń. A po co to wszystko robić dla psa niechcianego?
Schronisko nie może być furtką i wybiegiem dla osób, które chcą zrzucić z siebie “problem” wzięty wcześniej z własnej odpowiedzialności. Jeśli taka furtka się pojawi, to niegodziwcy nie będą mieli żadnych obiekcji, aby psa do schroniska oddać – a potem wziąć następnego, może droższego, ładniejszego, młodszego, zdrowszego. Albo po prostu – po powrocie z wakacji, aż do następnych wakacji.
Jestem zdania, że dopóki nie wyrośnie kolejne pokolenie uwrażliwione na potrzeby zwierząt i fakt, że pies czy kot także może być członkiem rodziny, a przede wszystkim – jest istotą żywą, zdolną do odczuwania emocji – nie będzie lepiej. Niestety, nie mam w sobie również pewności co do tego, czy takie pokolenie wyrośnie, patrząc na wszystkie mamusie, które szukają na szybko szczeniaków dla pociech, a potem muszą je równie szybko wyrzucić z domu, bo jednak piesek się nie sprawdził. I na tatusiów, którzy w imię wyższej idei ujętej w ramy religii (albo sławy – kto to wie) wolą przywiązać w upale ciężarną, starszą sukę, zamiast znaleźć jej zawczasu dobry dom. Wielu pewnie powie “To tylko pies” – ale ja wolę powiedzieć o człowieku, który porzuca swoje zwierzę, że “To tylko człowiek”. Nikt, kto porzuca istotę od siebie zależną, nie zasługuje na nic więcej – a określenie “człowiek” powoli staje się jedną z największych obelg moralności.
Porzucenie to przestępstwo
I na koniec coś dla tych, którzy mają takie “niechciane” psy, bo na pewno tacy się tutaj trafią, choćby po wynikach wyszukiwania. Porzucenie zwierzęcia jest formą znęcania się, co zostało ujęte w artykule 6, ustępie 2, punkcie 11 Ustawy o ochronie zwierzą – tutaj dokładniejszy link. Jako forma znęcenia się nad zwierzęciem jest również ścigane i sądzone. Można dostać za to sowitą grzywnę, karę ograniczenia bądź pozbawienia wolności do lat 2. W przypadku, gdy pies zostaje porzucony, a czyn ten nosi znamiona okrucieństwa, kara wzrasta do 3 lat. Ale to nie wszystko. Sąd w niektórych przypadkach orzeka dodatkowo również dziesięcioletni zakaz posiadania zwierząt oraz nawiązkę, która może sięgnąć nawet do 100 tysięcy złotych i przekazywana jest organizacjom pozarządowym działającym na rzecz bezdomnych zwierząt.
Zamiast porzucać swoje zwierzęta – weźcie w końcu odpowiedzialność za to, co oswoiliście!
Witam. Podpisuję się pod powyższym postem obiema rękami, a także ośmioma łapami moich dwóch adoptowanych suczek. Pierwsza sunia została wyrzucona zimą i błąkała się dość długo nabawiając odmrożeń. Druga została oddana do schroniska nomen omen w Wigilię. Dokładnie tak jak pisałaś “tylko człowiek”. Pozdrawiamy gorąco.
Sąsiadka została oddana do domu opieki .Pozostał po niej stary mały schorowany piesek .Nie mogę go zatrzymać ponieważ nie mam warunków
bytu dla pieska .Co robić oddać do schroniska ,uśpić to chyba ostateczność ?
Wow, może jestem blogowo zacofana, ale pierwszy raz jestem na blogu poświęconym pieskom.
Pan K z jednej strony powinien dostać pstryczka w swoją pustą czachę za to co zrobił ze swoim niechcianym pieskiem, a z drugiej strony powinno się go oblać szampanem i gratulować. Cieszę się, że media tak mocno podłapały temat i że każdy tego pana miesza z błotem, może to będzie pewna przestroga dla tych, którzy chcieli postąpić podobnie.
Ostatnia wiadomość na jego temat, którą wyłapałam dziś rano – pobiegł do Grecji w intencji osób porzucających zwierzęta. Bo stwierdził, że ten sposób zadośćuczyni za swoje porzucenie psa… Śmieszne czy straszne?
I śmieszne i straszne. Czytałam dużo i oglądałam sporo filmików z udziałem tego pana, na pewno nie można go posądzić o bycie normalnym, przyzwoitym człowiekiem. Psa wziął ze schroniska pod publiczkę i pod medialne szoł i teraz chcąc podbudować swój wizerunek do swojego biegu dorabia ideologię. Myślę, że jest to bieg z seri ‘jestem cudowny, nawrócony, popełniłem błąd, ale sponsorzy wrócicie, zobaczcie jaki jestem dobry’.
Szkoda że nie na księżyc.
W sumie nie wiem co mi zrobił księżyc, że tak źle mu życzę.
Ja jeszcze pracuję nad sobą, oduczam się agresji bo mnie wypala bardzo mocno i szkodzi, ale jak widzę taką bułę jak pan K to mam ochotę ją dobrze zgrillować i podać z ostrym sosem.
W końcu Ktoś ujął to, co mi od dawna siedzi w głowie. Zgadzam się z tym i sama neistety zmagam się z ludźmi, którzy uważają się za cudownych, bo nie wyrzucili pieska do lasu, ale np. sprzedali drugiej osobie, pierwszej lepszej. A schroniska są taaaakie złe, bo każą płacić. Tragedia, my jesteśmy sto lat za murzynami…
A temu panu dziękuję za krecią robotę, dzięki niemu wszyscy katolicy uważani są za oszołomów. Uważam, że temu panu powinien przyjrzeć się lekarz psychiatra, bo uważam, że może mieć coś nie tak z głową…
Nie każdy katolik to fanatyk porównujący się do Jezusa, tak jak ten pan to w ostatnich dniach robi więc myślę, że na katolików jego obraz w mediach nie wpłynie.
niechciane psy i zwierzęta w ogóle to temat rzeka. wydaje mi się, że dużo na ten temat wynosimy przede wszystkim z domu rodziców – jeśli od zawsze wkładają nam do głowy, że zwierzę to nie zabawka, wprowadzimy to również w swoje życie i życie naszych dzieci. ja np. nigdy nie mogłam zrozumieć faktu, że niektórzy w momencie kiedy znudzi im się opieka nad akwarium, potrafią spuścić rybki w toalecie. pytanie – w czym rybka jest gorsza od psa?
To prawda – ale z drugiej strony, z wielu domów wynosi się coś innego, tzn. to, że zwierzę jest zabawką. Że pieska można mieć, jak się wystarczająco długo marudzi… A potem wyrzucić, bo wymaga wkładu czasu i obowiązków. I tak jednak uważam, że edukacja dzieci to jest podstawa.
Nie jest tak że wynosi się to od rodziców. Każdy człowiek jest kowalem swojego losu i zachowania. To niech teraz Pani powie co w sytuacji jak widzę że psu nie jest najlepiej i nie mogę znaleźć dla niego nowego domu to co z nim, a ja nie chce mieć psa. Pani jest wrogo nastawiona do wszystkich, którzy nie chcą mieć psów lub są sytuacji wyżej opisanych, przypisuje Pani różne artykuły prawa, które ni jak maja się do życia i najlepiej karać wszystkich którzy mają inne zdanie.
Ależ wręcz przeciwnie – ja bardzo szanuję wszystkich, którzy świadomie nie chcą mieć psa. Niezależnie od tego, czy ich decyzja jest podyktowana brakiem czasu, sympatii czy czymkolwiek innym. Nie lubię jednak przerzucania odpowiedzialności – skoro pies trafił pod nasz dach (z naszej decyzji albo w wyniku np. spadku po babci), to owszem, należy znaleźć mu dom. I serio – jest nikły odsetek psów, którym nie da się znaleźć domów, co mówię w oparciu o własne doświadczenie. Jest dla mnie zrozumiałe, że ktoś nie chce mieć psa, tak jak i może nie chcieć mieć kota, dzieci, męża, żony i tak dalej. Wtedy robi wszystko, aby pies do niego nie trafił (czyli nie bierze go, bo dzieci chcą) albo żeby znalazł nowy dom (gdy dostaje go w spadku).
Można podjąć złą decyzję życiową i rozstać się z mężem. Ale jak nie chcesz lub nie możesz mieć psa to to od razu przestępstwo. Dziwny brak logiki w tym prawie.
Skąd ten pomysł? Jak się nie chce mieć psa, to się go nie bierze, koniec i kropka 🙂
Nie wiedziałam, że porzucenie psa to przestępstwo i pewnie dużo ludzi nie wie. Bardzo dobrze, że o tym wspominasz! Może niektórzy się 1000 razy zastanowią.
W tekście jest tylko jeden punkt widzenia na sprawę porzucania psów, wręcz agresja wobec osób które się z nim nie zgadzają. Zacytuję to co napisał sam autor (w innym tekście): “Bardzo wiele osób ma egoistyczną, roszczeniową postawę wobec całej otaczającej ich rzeczywistości – również psów.”, dokładnie tak jest tutaj – pies ma mieć dom, ma mieć dobrze, jeśli ktoś nie potrafi czy nie chce tego zapewnić tylko próbuje go oddać – to jest winny.
Autor niby przejrzał fora dla przeglądu sytuacji w których ludzie oddają psy, a nie zauważył obiektywnych sytuacji w których być moze jest to konieczne np.:
1) w rodzinie urodziło się dziecko które ma alergię na psy i nie może być już psa, nawet jeśli był już z nimi 10lat. Rodzina popytała ludzi, dała ogłoszenia, zrobili co mogli ale psa się nie pozbyli, znajomi nie chcą/nie mogą im już pomagać (mniesiącami? latami?), hotele kosztują (n.b. prawie tyle co hotele dla ludzi). Co mają zrobić?
2) staruszka dała sie namówić na “popilnowanie” psa przed centrum handlowym, właściciel uciekł, w schronisku mają do niej pretensje, że sama sobie winna przez naiwność a w ogóle skoro stoi przy jej nodze = jej pies, nie przyjmujemy. A przeciez jej winą jest miękkie serce.
3) przypadek Kuryły (“do którego nie trzeba komentarzy”), ano właśnie trzeba wyprostować. Kuryło przyjął bezpańskiego psa i trzymał (i odkarmił!), nie był to jego pies. Czyli przez jakiś czas wyręczał schronisko. Jeżeli sam jest sobie winien bo stał się właścicielem, to znaczy że pomagając bezdomnemu psu trzeba uważać, żeby nasza miska z jedzeniem nie stała przy nim zbyt długo i magiczny tytuł na nas nie przeszedł, w ogóle lepiej nie tykać, co najwyzwej dzwonić po straź miejską (n.b. kto od razu wie o tym że bezpańskie psy zgłasza się do straży miejskiej?). Źr.: Angora 23 sieprpnia 2015r. nr 34(1314).
4) Właściciel psa umiera. Sąsiad trochę psa dokarmiał, trochę posłuchał jak wyje pod oknem – ile można? On nie jest winny, że był sąsiadem. Do schroniska przyszedł – źle, od razu nie przyjęli, musi przyprowadzić jeszcze raz z ksiażeczką (np. dla mnie nawet jeden dzień z psem w mieszkaniu to byłby duży kłopot), a nie poszedłby i nic nie zrobił tylko dalej dokarmiał = po czasie zostałby właścicielem. Dzwonić po straż miejską – ale czy będzie im się chciało łapać albo czy dadzą radę (obce osoby)? Wezmą dane osobowe, potem będzie problem.
Pewnie, że trzeba ludziom wbijać, że nie po to nabywają psa, żeby go potem oddawać, schroniska nie są od tego. (Ale co jest gorsze (ad hoc) – nieprzyjmowanie i krzyczenie na właścicieli, czy potem zgarnianie (albo sprzątanie…) “ubezdomnionego” psa bo właściciele i tak się pozbędą?). A wychodzi też, że nawet tylko widząc bezdomnego psa nie należy nic robić, nigdzie dzwonić, bo będzie się wmieszanym. Nie mówiąc o jakiejś tymczasowej opiece, pilnowaniu itp. Ja psa nigdy nie będę miał i nie dlatego że nie lubię zwierząt. Wielkie miasto i 30m2 w bloku nie jest dla psów, męcza się nawet gdy się je kocha.
Straż dla Zwierząt przyjmuje pod opiekę psy z znaną przeszłością. Nawet ostatnio stworzyli tzw “okienko życia” dla zwierząt. Jest to chyba najbardziej humanitarna opcja zaraz po samodzielnym poszukaniu psu nowego domu. Chyba mnie zainspirowałaś… Bo jakiś czas temu była afera, że robienie takich okienek namawia ludzi do wyrzucania zwierząt.
Niestety zwykle to nie wygląda tak różowo. Moja Cleo została wraz z trzema siostrami wyrzucona w lesie na pewną śmierć. Szczeniaki były zawinięte w folię/szmatę (fundacja nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie) ale na szczęście odnalazła je osoba o dobrym sercu i uratowała życie 🙂 za to jestem jej bardzo wdzięczna bo inaczej Cleo nie nauczyłaby mnie tylu rzeczy. Bo mój pies jest moim najlepszym nauczycielem.
Dość intensywnie czytam psie fora i jest przypadek o którym nie wspomniałaś. Czasami ktoś bierze psa (kupuje/adoptuje) i sobie nie radzi. Po prostu. Źle przemyślał decyzję, stara się, chodzi na szkolenia, konsultuje z behawiorystami i NIC. Zmiany są krótkotrwałe. A w innych rękach, rękach silnego psychicznie i zdecydowanego przewodnika pies byłby zupełnie inny. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Nie uważam decyzji o oddaniu psa w takiej sytuacji za karygodną.
Bardzo fajny blog, znajoma mi poleciła jako jeden z najlepszych. I miała rację, na pewno będę częściej zaglądać.
Pozdrawiam z Dziabongowa 🙂
Akurat uważam (co zresztą było udowodnione późniejszymi praktykami ludzi), że okienko życia dla zwierząt to ogromna pomyłka – właśnie dlatego, że daje ludziom szansę na pozbycie się problemu w formie zwierzaka i jeszcze poczucie, że są super humanitarni, bo nie wywalili go do lasu. Tyle że tutaj potrzebna jest cała zmiana myślenia w zakresie tego, czym jest zwierzę, a czym zdecydowanie nie jest, bo nie może być tak, że podrzucenie psa do schroniska/oddanie go do okienka życia jest humanitarne. Nie, nie jest humanitarne, i nie jest dobre, ale dla wielu jest – bo porównują to z wywaleniem na ulicę.
Też jestem zdania, że oddanie psa, gdy sobie z nim nie radzimy, może być dobrą decyzją. Są i inne przypadki, gdy nie ma o co kruszyć kopii – np. gdy nagle tragicznie zmieniają się warunki i zwierzę byłoby poszkodowane i nieszczęśliwe w nowym porządku. Ale, o ile jestem w stanie zrozumieć problem, gdy ataków astmy dostaje malutki noworodek, to nie jestem w stanie zrozumieć sytuacji, gdy dorosły człowiek oddaje psa, bo ma katar alergiczny – na to są leki.
Hmmm może źle sie wyraziłam. Nie uważam aby było to humanitarne bo żadne oddanie psa tym nie jest ale jest o wiele lepszym rozwiązaniem niż porzucenie albo oddanie do schroniska. Spójrzmy prawdzie w oczy, pies przejdzie traumę ale chyba jednak mniejszą. W straży dla zwierząt na pewno przeżyje mniejszy stres niż w dużym schronisku.
Zmiana myślenia jest ważna ale to proces stopniowy i długotrwały. Jeśli takie okienko ma uratować choćby 10psów przed przywiązaniem w lesie i śmiercią to bardzo mnie to cieszy.
Oczywiście w tej chwili są potrzebne zmiany prawne a w pierwszej kolejności obowiązkowe czipowanie i darmowa sterylizacja. To drugie zmniejsza ilość szczeniąt oddawanych do schroniska o 90%.
Temat rzeka – odpowiedzialny człowiek nie wywali psa , zrobi wszystko aby zapewnić mu dom . Schronisko nie przyjmie , okienek brak to taki” opiekun” zrobi wszystko aby pozbyć się kłopotu. Zawsze w takim wypadku ucierpi psiak , łącznie z utratą życia . Słyszy się o odpowiedzialności – a kto to sprawdzi ? . Psy są nie rejestrowane i nikt w Polsce nie wie kto ma zwierzaka i w jakich warunkach żyje .Kary minimalne- wręcz śmieszne !!! Jestem całym sercem za tym aby schroniska przyjmowały , były otwarte okienka . To jest szansa na życie dla psa . Jestem za tym aby kastracje , sterylizacje były za symboliczną “złotówkę”.
a co w sytuacji kiedy nie chce porzucić psa, a jestem zmuszona to zrobić?
Mam dwuletniego psa. bardzo problematyczny, po tresurze i po wielu kontaktach z behawiorystami, niestety co z tego że potrafi wykonać sztuczki i iść przy nodze na dwóch łapkach skoro jak tylko cokolwiek go rozproszy to zapomina o wszystkim i biegnie przed siebie, rzuca się na ludzi i terroryzuje wszystko i wszystkich. Kocham swojego psa, ale od kiedy go mam nikt nie może wejść do domu na kawe, bo pies będzie się na niego rzucał warczał i nie da mu nawet podnieść kubka z herbatą. Ale ok. przywykłam, jak zapraszam gości to pies idzie do “dziadków” na noc. Toleruje wszystko.. tylko w życiu tak jest że nie możemy mieć wszystkiego – kilka miesiecy temu urodziłam dziecko, i dwa miesiace później mąż zginął w wypadku. Teraz musiałam wrócić do pracy, ledwo widuje dziecko ledwo wiąże koniec z końcem. Próbowałam szukać mu nowego domu, ale każda wizyta zapoznawcza kończyła się tym samym “pani ty weź uśpij tego psa bo on jest agresywny” a no nie jest. On po prostu bardzo sie wszystkiego i wszystkich boi.
Najsmutniejsze, że w schronisku nie weźmie go nikt. I czasem zastanawiam się czy w takich przypadkach eutanazja nie jest bardziej humanitarna niż schronisko. Ten pies nas kocha, kilka osób akceptuje, ale w schronisku zdziczeje do końca.
Bardzo nie obiektywny jest twój tekst. Znaczy ja wiem, że mój przypadek to jeden z tych które można zrozumieć, a większość osób oddaje z przyczyn patrzenia na własny tyłek albo mój ulubiony tekst “oddaj psa bo wszędzie to futro..” ..
Odwlekam decyzje o porzuceniu psa jak tylko moge, ale pytanie brzmi.. ile jeszcze dam sobie rade z nim?
Na pani miejscu w ogóle bym się nie zastanawiała. Nie wiem czy można uśpić zdrowego psa. Jestem w podobnej sytuacji, po śmierci rodziców, z ich psem, z moim dzieckiem i drugim w brzuchu w zaawansowanej ciąży. Obrońcy psów to zazwyczaj ludzie, którzy okrucieństwa życia nie zaznali.
wzielismy pieska we wrzesniu. kochamy go ale piesek wyje. Wypróbowalismy wszystko łącznie z leczeniem lekami psycotropowymi i terapia behawioralna i nic pies dalej wyje i piszczy i po prostu meczy sie. Podjelismy juz decyzje ale ….nie wiemy jak sobie z nia poradzimy…. to nie jest tak , ze mamy kaprys. Pies po prostu nie lubi byc sam a my nie mozemy byc 24 godziny z nim….jest naprawde ciezko….
O lęku separacyjnym i radzeniu sobie z nim (bez leków psychotropowych) jest sporo na blogu – akurat może na niego cierpieć każdy pies, nie tylko ten ze schroniska.
Aha, tak, wszystko takie proste… Właścicielka zmarła, pies całymi dniami ujada, zakłócając spokój. Na to są paragrafy, łącznie z tym, że uniemożliwia to swobodne korzystanie z własności, jakim jest mieszkanie. A schronisko psa nie przyjmie. I co zrobić? Łamane jest prawo, więc kogo do sądu podać? Niewłaściciela, który “odziedziczył” w spadku psa (cudzysłów, bo żadnego spadku nie ma, więc nie, nie ma obowiązku wychowywać psa) czy schronisko, bo nie chce przyjąć psa?
Rozumiem, że skoro nie było spadku, to mieszkanie również jest niczyje (nie było nikogo do dziedziczenia ustawowego, nie było testamentu bądź dziedzice spadku się zrzekli)? Jeśli mieszkanie jest “miejskie” i przechodzi na własność publiczną, to wtedy wzywa się schronisko i pies zabierany jest jako bezdomny do schroniska; podobnie w przypadku, gdy przechodzi na własność spółdzielni. Jeśli pies pozostaje w mieszkaniu bez ustalonego właściciela, to istotne jest to, że nie tylko zakłóca spokoj, ale również nie ma właściwych warunków bytowych – w takiej sytuacji wezwanie policji zwykle skutkuje zabraniem psa do schroniska. Jeśli jednak właściciel jest i wydaje mu się, że pies nie jest spadkiem, bo on sobie nie życzył, ale mieszkanie chętnie weźmie – no to cóż, nie ma co się oszukiwać, pies według kodeksu cywilnego jest rzeczą i podlega takiemu samemu prawu dziedziczenia. Podejrzenie zaniedbania psa (skoro całymi dnami ujada) i zakłócania miru domowego można zgłosic również. Można też psu poszukać domu. Ostatecznie niektóre schroniska przyjmują psy, zwłaszcza te prywatne i po uiszczeniu odpowiedniej opłaty. Tu pozostaje kwestia sumienia; warto też pamiętać o tym, że o ile sytuacja dotyczy osoby starszej, to w interesie rodziny jest ustalenie, co z psem dzieje się dalej (albo zapobieżenie sytuacji, że starsza osoba bierze psa w takim wieku, że prawdopodobnie go przeżyje).
Ale pierdolenie.
Dokładnie! Świetnie ujete
A jesli wlasciele psa probowali pomoc mu szukajac weterynarza, ktory uleczy ich psa z sikania nocnego ( mocz w calym koju miedzy 3 a 4 nad ranem) i nikt nie potrafil powiedziec czemu sie tak dzieje (mimo wyprowadzania)- dawali leki, ktore nie dzialaly a pies smierdzial jak menel .Siersc jego gnila mimo kapieli co 2 dzien . Ucieka tylko jak czlowiek sie odwroci mimo kastracji! Co jesli pies , ktorego kochano zaatakowal dziecko , ktore ma 8 miesiecy i nawet nie wystawilo do niego reki? Co jesli pies nadal szczezy kly na niemowle mimo , ze te pragnie sie tylko z nim pobawic? Gdzie pokierowac takiego psa? Nie ma zadnej fundacji, nie ma rodziny , ktora takiego psa wezmie.To straszny problem a nikt przy zdrowych zmyslach nie bedzie chial trzymac pupila pod swym dachem po takich sytuacjach.
Psa z problemem sikania można nie tylko leczyć, ale również obejrzeć pod kątem zmian neurologicznych i problemów wychowawczych. Jedna z moich podopiecznych po sterylizacji sikała – i to dosłownie sikała – co ciekawe, dopiero po kilku miesiącach problem się pojawił. Zasikiwała całą kołdrę (swoją), smierdziała, wszystko trzeba było prać. Była wielokrotnie leczona na różne sposoby. Problemem okazał się “towarzysz życia”, którego suka znała od szczenięctwa – gdy zniknął, zniknęły problemy.
Kastracja nie jest sposobem na psie ucieczki. Tutaj potrzeba stałej pracy – wiem, o czym mówię, bo Mały Biały był właśnie takim psem, który “głuchł” na człowieka.
Niemowlę nie powinno bawić się z psem – nie widzę sposobu, w jaki mogłoby się to odbywać, a mam w otoczeniu i zaprzyjaźnione rodziny z dziećmi, i psa bardzo przyjaznego (mówię o zabawie samodzielnej, którą ogarnia mniej wiecej 2-3 latek przy stałej kontroli rodzica). Psu, który jest agresywny “bez niczego”, jeśli tak stwierdza doświadczony i obserwujący go behawiorysta, można poszukać innego domu – bez dzieci, skoro w innych przypadkach agresji nie wykazuje. To jest akurat wyższa konieczność, i dla bezpieczeństwa dziecka, i dla komfortu psa.
A jeśli te wszystkie sytuacje dotykają jednego psa, to stawiałabym bardziej aniżeli na problemy zdrowotne (choć tutaj pokusiłabym się o diagnostykę u neurologa) na problemy behawioralne, czyli z zachowaniem i wychowaniem. Najpewniej, gdyby to był mój pies, najpierw znalazłabym kogoś, kto za kasę wziąłby go do domu bez dzieci i innych zwierząt (czy z możliwością stałej izolacji) na np. miesiąc i zobaczyłabym, czy problem zniknął. Jeśli tak, wtedy szukałabym mu takiego domu. Nie każdy pies niestety nadaje się do każdego domu. Schronisko, powtórzę się, jest dla psów BEZDOMNYCH. Jeśli udałoby się znaleźć takie, które by przyjęło psa (a pewnie by się udało), to najpewniej by tam umarł – prędzej czy później, choć możliwe, że prędzej. I niestety, prawda jest taka, że nawet najpiękniejszy szczeniaczek może z czasem być sikającym, atakującym i uciekającym psem – wystarczy choroba, wypadek, błąd wychowawczy, błąd weterynarza, cokolwiek. To jest żywe zwierzę. Skoro ktoś się nim opiekuje i zdecydował sie na jego wzięcie, musi znaleźć rozwiązanie, które będzie dobre dla obu stron. Jestem w stanie zrozumiec dyskomfort, bo miewałam styczność z takimi przypadkami, w tym często (zwłaszcza w obliczu JRT) z psami atakującymi dzieci (ostatnio – jeden miał problemy neurologiczne, które dało się opanować lekami i został w tym samym domu, obecnie bez ataków; drugi znalazł nowy domu bez dzieci i nie atakuje w ogóle niczego ani nikogo). 90% przypadków takich ataków spowodowanych jest przez problemy wychowawcze, czego właściciele nie chcą brać pod uwagę. Jestem w stanie zrozumieć strach rodziców czy zmęczenie opiekunów ciągłym sprzątaniem po psie (bo problemem uciekania już nie, jego można łatwo rozwiązać), bo mogę postawić się w tych sytuacjach – ale nie jestem w stanie zrozumieć oddania psa do schroniska jako rozwiązania.
Schronisko powinno być bezpłatne,jeśli dana osoba ma zwierzę i jej już nie stać z różnych powodów na utrzymanie,to zrozumiała sprawa że schronisko powinno przyjąć bezpłatnie.
Z tego co wiem to schroniska utrzymuję Państwo i ludzie dobrej woli,i schronisko nie powinno być źródłem zarobkowym dla właścicili.
Schroniska Płatne? To patologia,bo ludzie zamiast oddawać zwierzaki to wolą wywozić do lasu lub zabijać,a tego byśmy nie chcieli!