Przedstawiłam Wam sporą dawkę wiedzy na temat lęku separacyjnego, ale teraz z teorii przejdę do praktyki. Nasza walka z lękiem u Małego Białego trwała właściwie kilka do kilkunastu tygodni, zależnie od tego, czy mówimy o wyciszeniu większości objawów, czy jeszcze dodatkowo treningu utrwalającym. Szczególnie polecam ten wpis zdesperowanym właścicielom, którzy w walce z lękiem nie widzą jakiejkolwiek nadziei w przypadku swojego psa. Bo tak, lęk separacyjny u psa jak najbardziej można zaleczyć. Trzeba tylko wiedzieć, jak – i mieć cierpliwość.
Skąd wziął się lęk separacyjny u psa?
To pytanie jest bardzo dobre, bo lęk u nas nie pojawił się od razu. Mały Biały miał ok. pół roku, gdy wzięliśmy go do siebie z hodowli. Tam żył w sporym stadzie psów – u nas był natomiast sam jeden. Mimo to lęk nie wystąpił od razu. Moim zdaniem nałożyło się na to kilka elementów. Pierwszym z nich był okres szaleństw hormonalnych, kiedy Małemu Białemu coś zaczęło przestawiać się w głowie. Drugim – okres po aklimatyzacji, bo problem zaczął się ok. półtora do dwóch miesięcy po zamieszkaniu u nas. Trzecim – fakt, że my, z uwagi na pracę, sporo przebywaliśmy w domu (choć nie przebywaliśmy w nim ciągle), więc pies siłą rzeczy nie zostawał sam aż tak często. Czwartym, choć tylko pośrednim – podróż do Warszawy, bo to bezpośrednio po niej pies zaczął szaleństwa, mimo że nie został w czasie wyjazdu ani na chwilę sam w obcym miejscu. Nałożenie tych wszystkich elementów uważam za przyczynę, dla której lęk separacyjny u psa tak gwałtowanie zaczął się objawiać właśnie w tym okresie.
Jak objawiał się lęk separacyjny u psa?
W zasadzie na kilka sposobów. Pierwszy jego „wyrzut” to było przede wszystkim sianie zniszczenia 😉 Sikanie na moją poduszkę, zniszczenie materaca i pościeli oraz kilka drobniejszych „przewin” – to wszystko efekt jednego samodzielnego pobytu. Potem (a może już wtedy, choć tego nie wiemy) doszło również wycie, szczekanie, ujadanie – wszystko zobaczycie na filmikach, które specjalnie dla Was przygotowałam na tę okoliczność.
Lęk zaczynał się objawiać już w momencie, gdy szykowaliśmy się do wyjścia na spacer. Zakładanie butów czy kurtki albo nawet kursowanie po mieszkaniu z większą częstotliwością powodowało automatycznie u psa nerwowość. Piszczał, biegał w tą i z powrotem, przestępował z łapy na łapę; potem zaczynał dyszeć z nerwów. Przy otwieraniu drzwi próbował przecisnąć się z nami; po ich zamknięciu zaczynał nerwowo biegać od drzwi do okna i ujadać.
Jak zwalczyliśmy lęk separacyjny u psa?
Tutaj kroków było kilka, dlatego każdy pokrótce opiszę osobno.
1. Klatka kennelowa
Nadal istnieją osoby, według których zamykanie psa w klatce kennelowej stanowi „zbrodnię przeciwko psiejskości”, ograniczanie mu wolności i w ogóle sprawianie, że „jak w schronisku!”… Nie wiem, skąd osoby te czerpią swoją wiedzę – jeśli opierają je na pseudohodowlach, w których psy są zamykane na całe swoje życie, to tak, mają rację. Jeśli jednak przenoszą to na trening klatkowy i zastosowanie kennela w przypadku, w którym ma pomóc zwalczać lęk separacyjny u psa – powinni zamilknąć, zawstydzeni, na wieki.
O klatce kennelowej najpierw wyczytałam ja, a potem przekonałam do niej M., który zdania co prawda nie miał, ale uważał pomysł z gruntu za niestandardowy (było to ponad 6 lat temu!). Poczytaliśmy, pooglądaliśmy filmiki i postanowiliśmy dać tej metodzie szansę. Do szybkiego zakupu klatki ostatecznie zmotywowała nas jeszcze jedna rzecz: informacja od koleżanki, która podglądała Małego Białego na Skype podczas naszej nieobecności, że właśnie wyciągnął… wtyczkę z kontaktu. Zębami, rzecz jasna. Zdecydowanie wolałam żywego psa w kennelu aniżeli martwego na łożu z pierza i puchu.
Wybór klatki kennelowej opisaliśmy w osobnym wpisie, podobnie jak również crate games, czyli trening klatkowy. Powiem to głośno i wyraźnie: samo zamknięcie psa w klatce albo nie da Wam nic, albo (co bardziej prawdopodobne) nasili zdecydowanie objawy lęku. Klatka musi być wprowadzona w odpowiedni sposób, adekwatny do potrzeb psa. U nas np. nie było mowy o zakrywaniu klatki – tzn. próbowaliśmy ją zakrywać do momentu, gdy nie okazało się, że odkryta i stojąca przy oknie znacznie bardziej psa uspokaja. Obecnie jest mu to już obojętne, ale na tamtym etapie było widocznie ważne. Dodam jeszcze – to, że pies na początku w klatce szczeka, gdy zostaje sam, nie oznacza, że jest ona źle wprowadzona, a raczej – że trening był jeszcze niedostateczny. Pies, który nie akceptuje klatki, próbuje z niej wyjść. Możecie mi wierzyć albo nie – wielu psom się to udaje.
2. KONG
Dobrze przygotowany KONG pozwolił znacznie wyciszyć objawy związane z lękiem separacyjnym w okresie tuż po naszym wyjściu. To rozwiązanie najlepiej sprawdzi się oczywiście u psów, dla których jedzenie jest sensem życia… albo przynajmniej jest ważne. O ile nie sprawdził się u nas sznur, który u niektórych psów służy do rozładowywania emocji psa poprzez szarpanie (u nas dodatkowo niezdrowo pobudzał), o tyle KONG był doskonałym rozwiązaniem i dał psu nawet do półtorej godziny „wolnej głowy”.
3. Kamera
Choć wielu osobom wydaje się to śmieszne – tak, kamera była i jest nadal istotnym elementem naszej walki z lękiem separacyjnym. Jest, bo nadal czasem, kontrolnie, sprawdzamy, co robi pies pod naszą nieobecność; lęk separacyjny u psa w końcu raczej można zaleczyć aniżeli ostatecznie wyleczyć. Najpierw testowaliśmy Skype, ale nie mieliśmy nikogo, kto mógłby stale przy nim siedzieć i zerkać na psa. Z tego powodu zaczęliśmy go nagrywać – najpierw na zwykłej kamerze w laptopie, a potem na kamerze w aparacie. Potrzebowaliśmy jednak czegoś z podglądem i niezależnego, co nie zajmowałoby jednego ze sprzętów domowych.
Tę rolę pełni obecnie kamera wewnętrzna Locon BD.03. Wraz z programem Bezpieczna Rodzina służy nam do podglądania obu Małych – Człowieka w nocy (jako niania), a Białego podczas naszej nieobecności. Kamera ma funkcję nagrywania, ale przede wszystkim ma też opcję podglądu na żywo. Można nią sterować zdalnie (przez telefon i komputer czy tablet), ma funkcję noktowizora, można za jej pośrednictwem też nasłuchiwać tego, co dzieje się we wnętrzu albo… odtwarzać dźwięk – czyli możemy coś powiedzieć i nawet nieźle to słychać. Opcja nagrywania obejmuje 60 minut, a potem kasujemy nagrania – ale jest to wystarczające, zwłaszcza gdy możemy mieć podgląd w komórce i śledzić psa na bieżąco. Ja specjalnie dla Was – i podniesienia morale – nagrałam kilka minut, aby porównać zachowanie psa na różnych etapach lęku separacyjnego i obecnie, gdy stosujemy tylko trening przypominający co jakiś czas. Ach, i istotna sprawa – można włączyć również opcję powiadamiania o wykrytym ruchu, co dobrze sprawdza się dla nas na etapie, gdy Mały Biały głównie śpi w klatce (albo poza nią).
Za pomocą aplikacji w ramach rozliczenia abonamentowego (grosze dla Playa – ja specjalnie kupiłam drugą kartę SIM) możemy mieć dostępne wszystkie funkcje, a także rozszerzyć je m.in. o lokalizację… psa! Ale o tym innym razem – niebawem.
4. Kastracja
Tak, brzmi to co najmniej dziwnie, ale jestem zdania, że lęk separacyjny pomogła nam opanować kastracja. Jednak – nie bezpośrednio. Chodzi raczej o silne pobudzenie, którego doświadczał Mały Biały w okresie nasilenia lęku (do tego stopnia, że sikał wszędzie i krył wszystko, łącznie z kotem). Kastracja pomogła wyciszyć nieco pobudzenie ze strony hormonów, a to z kolei wpłynęło na łatwiejszą zdolność wyciszenia przy objawach lęku. Mimo tego – nie polecę nikomu kastracji jako leku na całe zło. Przy psie lękliwym może to zadziałać w ogóle w drugą stronę.
5. Odwrażliwianie
Przeprowadzaliśmy regularne odwrażliwianie Małego Białego – aż do momentu, w którym w ogóle nie reagował na nasze wychodzenie z domu. Zbieranie się do wyjścia już go nie ruszało. Na drodze odwrażliwiania dzwoniliśmy kluczami, zakładaliśmy i zdejmowaliśmy buty, ubieraliśmy i zdejmowaliśmy kurtki, podchodziliśmy do drzwi, otwieraliśmy zamek, naciskaliśmy klamkę – aby nagle zrezygnować i wrócić do wcześniejszych czynności. Serio, opłaciło się, bo to lwia część całego „pobudzenia” do odczuwania negatywnego podekscytowania związanego z naszym wyjściem.
6. Rozdzielenie bliźniąt syjamskich
Tak mniej więcej nazywam i nazywałam zawsze proces, w którym dosłownie oddzielaliśmy Małego Białego od bycia z nami ciągle. To było trudne, bo mieszkanie w kawalerce daje ograniczoną przestrzeń i nie pozwala nam np. wyjść do drugiego pokoju i zamknąć drzwi, aby pies nie poszedł za nami. Mały Biały w pewnej chwili – a stało się to w sposób zupełnie niewidoczny i bardzo powolny – chodził za nami dosłownie wszędzie. Zawsze musiał leżeć, dotykając któregoś z nas; w nocy spał blisko. Najpierw odsyłaliśmy go do spania w kennelu; bardzo, znów, pomogły crate games. Potem ograniczyliśmy ekspresję żegnania się i witania podczas wychodzenia i powrotu do domu. Nie oznaczało to jednak, że olewaliśmy psa i jego potrzeby – nadal spędzaliśmy sporo czasu z nim, nie ignorując jego potrzeb, trenując czy po prostu leniuchując. Zwyczajnie pokazaliśmy mu równocześnie, że istnieje też świat bez nas, tzn. taki, w którym może on żyć zupełnie osobno, na tej samej przestrzeni, bez uzależnienia od nas.
Co się nie sprawdziło?
Co ciekawe, w ogóle nie pomagało Małemu Białemu nasze wychodzenie najpierw na 5 minut, potem na 10, 15 i tak dalej. Mimo że próbowaliśmy wychodzić na początku zarówno na minutę, jak i na pięć, żeby ocenić, czy coś to daje – efekt był żaden. To oznacza tylko tyle, że postępowanie z psem cierpiącym na lęk separacyjny musi być bardzo indywidualne. W swojej praktyce zauważyłam, że są tylko dwie metody, które działają zawsze, jeśli są realizowane w prawidłowy sposób: wprowadzenie klatki kennelowej z crate games oraz odwrażliwianie. Pozostałe elementy zależą w dużej mierze od tego, w jakich relacjach pozostaje z opiekunem pies, jaki ma on charakter i jakie potrzeby. Czymś, co mogę doradzić każdemu, jest również obserwacja psa przez kamerę. Pozwala to wykluczać rozmaite metody, które nic nie dają czy delikatnie zmieniać środowisko, w którym zostaje pies – tak aby dostosować je idealnie do psich potrzeb na danym etapie treningu, co pomoże zwalczyć lęk separacyjny u psa w szybszy sposób.
Zobacz też:
#lękseparacyjny – część pierwsza – o korzeniach lęku, roli powitań i objawach niepokoju
#lękseparacyjny – część druga – rzeczy, o których trzeba pamiętać w walce z lękiem
#lękseparacyjny – część trzecia – odwrażliwianie psa
Podpowiedz proszę w którym momencie dawać kong? Kłaś przy drzwiach wychodząc aby widział że idziesz czy kłaść na legowisku przed ubraniem się /po ubraniu się?
Cześć! Wasza historia i zachowanie Jacka bardzo przypomina mi obecne zachowanie mojego Zordona. Nic na niego nie działa, a ja załamana zdecydowałam się na zakup klatki. Ale pytanie mam z innej beczki.. jak często stosowaliście odwrażliwianie i oddzielanie psa od siebie podczas rozdzielania bliźniąt? 😉 wystarczy to zrobić trzy razy, a może dwadzieścia? 🙂