Ostatnio co rusz spotykam się z opiniami, jakoby człowiek był “osobnikiem alfa” w stadzie z psem i to właśnie wpływało na zachowanie psa. Uważam osobiście, że to bardzo ciekawe podciągnięcie obowiązków właściciela psa pod teorię dominacji, choć jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Pominę fakt, że z “teorii dominacji” wycofał się sam jej twórca, bo tego zazwyczaj jej zwolennicy nie zauważają. Ale, jako że rzuciłam tezę, to postaram się przedstawić również argumenty.
W chwili, gdy ktoś np. na forum pojawia się z postem “mój pies jest nieposłuszny”, zawsze znajduje się choć jedna osoba, która powie, że po prostu człowiek musi ustawić się w “pozycji alfa” i wówczas już dla psa będzie jasne, kto rządzi, a czworonóg nagle stanie się posłuszny. Obawiam się jednak, że “pozycja alfa” często jest rozumiana nieodpowiednio (mnie osobiście kojarzy się nieco… no, nieważne 😉 ), tzn. tak, że niby człowiek tworzy z psem stado. No cóż, jestem w stanie zgodzić się, że kilka psów w jednym domu tworzy stado – to widać, niektóre psy są później dopuszczane do jedzenia, odganiane od zabawek, suczek w cieczce itd, co zwłaszcza jest widoczne w hodowlach. Natomiast stwierdzenie, jakoby człowiek tworzył z psem stado, upada przy samej definicji. O ile “stado” to grupa osobników, które zwykle są jednego gatunku, choć mogą być różnego, to jednak sama ta jednostka zazwyczaj opiera się na… rozrodzie. Osobnik alfa jest to więc osobnik w stadzie, który pełni rolę przywódcy i posiada największe przywileje. Osobnik ten ma również pierwszeństwo zarówno przy dzieleniu pożywienia, jak również… rozrodzie – chyba, że jest zbyt zajęty tym, aby bronić swojego terenu, co jednak u ludzi się nie zdarza zbyt często, nieprawdaż? 😉 Samo pojęcie “osobnika alfa” występuje zarówno wśród ludzi, jak i wśród zwierząt. W stadzie tych drugich jest to osobnik, który do władzy dochodzi zazwyczaj na drodze krwawych walk; wśród ludzi, osobnik alfa jest po prostu wybierany, jako że człowiek jednak ma bardziej rozwinięte umiejętności komunikacyjne i społeczne (nie, nie jest to “gatunkowizm”). Cała teoria alfowania opiera się na stadach wilków, nie da się jednak przeoczyć faktu, że psy to nie wilki – nie walczą o pożywienie, nie bronią swojego terytorium, nie mnożą się, naturalnie wybierając taką parę i porę, aby potomstwo miało jak największe szanse na przeżycie. Alfować w stadzie – według mnie – nie możemy choćby dlatego, że nie mamy z psami wspólnego kanału komunikacyjnego – nie posiadamy choćby ogona, który jest istotny przy psiej komunikacji, czy też nie jesteśmy w stanie nastroszyć sierści. Nie liżemy naszego psa, żeby pokazać mu, ze się nim opiekujemy, nie chwytamy w zęby szczeniaka za kark, żeby go przyprowadzić do porządku. Porady pod tytułem “udawaj, że jesz z miski swojego psa” uważam za śmieszne, bo jedyna reakcja psa, z jaką się wówczas spotykam, to wzrok mówiący “WTF?!”. Przechodzenie w drzwiach – cóż, mnie jest obojętne, kto przejdzie pierwszy, byle pies reagował na komendy typu “stój”, “poczekaj”. Spanie na łóżku? Niech śpi – byle schodził na komendę. Niestety, w teorii dominacji wiele osób zauważa głównie tę dominację – czyli pies ma coś zrobić, bo ja mu tak każę. Tutaj nie ma miejsca na współpracę, na wypracowanie więzi – pies po prostu ma być posłuszny, a jak nie jest, to się go “złamie” i będzie.
Tymczasem ja jestem zdania, że o wiele więcej można zyskać w momencie, gdy z psem się po prostu pracuje. Zamiast zwalczać żebranie przy stole udawaniem jedzenia z psiej miski – po prostu przestańmy karmić psa przy stole, nauczmy komendy odsyłającej, wpójmy mu, że do kuchni nie ma wstępu. Zamiast ciągle karać i kazać – pokażmy, które zachowanie nam się nie podoba, ale także, które jest super i za to nagradzajmy. Zamiast przechodzić w drzwiach przed psem – nauczymy go komendy czekania przed drzwiami, aż będzie mógł pójść, też na komendę. Większość problemów rodzi się wówczas, gdy pies nie ma w swoim życiu żadnych zasad – wówczas dla własnego bezpieczeństwa i komfortu stara się sam sobie wytworzyć jakieś zasady, niekoniecznie zgodne z tym, co myśli właściciel. Inna sytuacja: właściciel nie jest w stanie wyegzekwować jakiejkolwiek rzeczy od psa; na to też jest prosty sposób: konsekwencja, cierpliwość i nie-uczłowieczanie psa.
Jako, że argument bycia osobnikiem alfa pojawia się głównie wówczas, gdy do domu wprowadzamy szczeniaka, to moja odpowiedź na takie argumenty jest bardzo prosta. Zazwyczaj starszy stażem pies w domu atakuje szczeniaka, bo ten go za często zaczepia: pilnujmy psów, aby młody nie za często przeszkadzał starszemu i ten drugi miał możliwość wypocząć, ale również hamujmy starszego, gdy przesadza z reakcjami. Starszy pies jest zazdrosny? Nie, nie jest zazdrosny: jest rozpieszczony i rozwydrzony, albo broni zasobów. Warczy, gdy siedzi koło właściciela, a młodszy pies podchodzi? Starszy ląduje na podłodze, bo warczenia nikt nie akceptuje. Uda mu się powstrzymać emocje? Jest super nagradzany, bo to własnie o to chodzi. Jestem zwolenniczką samodzielnego dogadywania się przez psy przy jednoczesnej, bacznej obserwacji właściciela. Bo to właściciel ma czuwać nad swoimi psami: nie dlatego, że jest “alfą”, ale dlatego, że jest przewodnikiem psa, który uczy czworonoga, co jest akceptowalne, a co nie; na co może sobie pozwolić, a na co nie; jakie zachowania są nagradzane, a jakie nie. Ale żeby pies zareagował na nasze nagradzanie bądź jego brak, przede wszystkim musi mieć z nami więź opartą na tym, że lubi z nami przebywać, chce się nas słuchać i jest zmotywowany, aby z nami współpracować – przemocą i dominacją rzadko kiedy da się to osiągnąć.
A co z psem, który totalnie podporządkował sobie właściciela łącznie z innymi członkami rodziny (wcale nie takie rzadki przypadek!) ??? Czy to jest pies alfa czy może już się stał człowiekiem alfa ???
“Osobnik alfa” jakoś irracjonalnie kojarzy mi się z elfem… co nie ma większego sensu…. 🙂 Podobnie jak wyjadanie z miski własnego psa w celu udowodnienia mu kto ma rządzić … 😉 😉 😉
Hihi, to jest przykład na to, że są ludzie, którzy jednak psów nie powinni mieć, a przynajmniej tych o silnych charakterach – nie sztuką jest posiadać psa, sztuką jest być jego przewodnikiem 😉 A alfowanie… Mnie się kojarzy głównie z akademikami w USA, w sensie, że dom alfa beta coś tam 😉
Bardzo dobrze napisane. Popieram, choć z żalem niestety nie we własnych czynach. Dlatego mam bardzo rozpuszczone stado. 😉
Pingback: Pies a łóżko - wpuszczać czy nie? - Biały Jack
Czyli jeśli ja uważam że pies musi siedzieć kto jest alfa i nie może być dominujący i go nauczyłam poprzez nie dawanie nic ze stołu że ma nie zebrać albo że nie śpi w łóżku bo ma swoje miejsce do spania? To w końcu myślę źle czy dobrze? Bo ty piszesz o pokazywaniu psu j uczeniu go innego zachowania. Czyli jeśli psa uczę to nie uważam że jestem alfa??
Dla mnie to są dwie różne rzeczy. Każde zwierzę i każda istota żywa myśląca jest w stanie nauczyć się różnych zachowań przez ich powtarzalność i wzmocnienie oraz pozytywne/negatywne skojarzenia. Dla przykładu: jeśli uznać, że nauka np. podejmowania przez psa pokarmu na komendę jest alfowaniem, to co w przypadku, gdy tego samego nauczysz papugę albo kurę? Czy wtedy też nad nimi dominujesz i im “alfujesz”? Dla mnie wprowadzenie zasad w domu nie oznacza, że mowa o dominacji nad psem. To są po prostu zasady istniejące w domu – np. Ty uczysz psa, że ma spać w swoim miejscu, ale jednocześnie nie niepokoisz go w jego legowisku. Uczysz psa, że nie może żebrać przy stole, ale jednocześnie nie wyrywasz mu jego posiłków. Według mnie w takich regułach mowa po prostu o tym, aby psu i człowiekowi dobrze się żyło; zresztą, w wielu przypadkach trzeba nawyki przygiąć również do psa i nieco zmienić swoje przyzwyczajenia. Typowa “alfowanie” to bezsensowne teorie o tym, że pies chce podbić świat (podczas gdy pies, który ma oparcie w pewnym siebie przewodniku gwarantującym mu bezpieczeństwo – w ogóle nie ma potrzeby dominowania nad kimkolwiek), że trzeba mu wyjadać z miski jedzenie, aby wiedział, że my rządzimy, czy przechodzić przed nim w drzwiach, aby myślał, że nie jest ważny. Wszystkiego da się nauczyć – a “alfowaniu” tworzy się jakieś dziwne powiązania, które stawiają psa i człowieka na równi jako członków jednego stada.
Wracając do Twojego pytania – jeśli psa uczysz, to znaczy, że jesteś jego przewodnikiem, a pies Ci ufa. Możesz nazwać siebie alfą, betą albo omegą, ale niewiele będzie to miało wspólnego z pierwotną teorią dominacji. Pytanie – po co zastanawiasz się, czy jesteś alfą – czy jest to Ci do czegoś potrzebne? 😉
Tego rozszerzenia brakowało mi w twoim tekście! Już myślałam że coś ze mną nie tak ? ja zawsze twierdzę że nie ma niedobrych psów tylko są właściciele którzy psa nie potrafią wychować.
Tekst powstał jako jeden z pierwszych na blogu – możliwe, że jednak styl wówczas miałam innym. Cieszę się, że mogłam “domówić” odpowiednie aspekty 🙂
Albo ja nie przeczytałam że zrozumieniem ? ale już doszliśmy do porozumienia. Przy okazji trafiłam na ten post nie z powodu swojego psa ale z powodu 2 letniego yorka z jakiegoś forum, otóż pani napisała że kiedy z mężem się chciała do łóżka położyć ten zaczął na nich warczec i atakować do takiego stopnia ze… Musieli go miotla wyganiac ? więc byłam ciekawa jak to jest z tą dominacja.
Tak, niestety znam takie JRT również – ale we wszystkich przypadkach, z którymi się stykałam, nie chodziło o dominację, tylko brak wychowania. Psu mozna było wszystko, zaczął dorastać i próbować swoich sił – zobaczył, że warczenie działa odstraszająco – wzmocnił zachowanie w ten sposób – no i potem nie dawał człowiekowi nic wokół siebie zrobić/usiąść na kanapie/wejść do kuchni. Szkoda mi takich psów, bo muszą żyć w ogromnym bałaganie emocjonalnym i bez jakichkolwiek zasad, które gwarantują im komfort.
Dokładnie! Poradziłam pani żeby trochę psa zdystansowala np poprzez zamykanie go w kennelu (chociaż teraz myślę że on ma już 2 lata więc moja rada była bez sensu…) to mnie wyzwala że jak dziecko moje jest niegrzeczne to też zamykam w kennelu. Jeśli ona nie widzi różnicy pomiędzy psem a dzieckiem to problem jest bardzo poważny ?
Ja wychowuje szczeniaka miniatury bullterriera, wiadomo poprzez upartosc rasy czasami bywa różnie ale jestem i tak ogromnie dumna z niego i z siebie. Moja główna zasada jest ze pies powinien znać swoje granice. A jak pies ma wiedzieć co mu wolno a co nie? A właśnie poprzez naukę od małego. Wiele ludzi kupujących yorki niestety zapomina że to terrier… Dla przykładu taki właśnie słodziutki malutki york szwagra ugryzł moja córeczkę w policzek!
Kennel mógłby się sprawdzić, ale prawidłowo wprowadzony – wiek psa ma tutaj niewielkie znaczenie, ale trzeba pamiętać, że kennel to miejsce wyciszenia i opanowania, nigdy kary – w ten sposób w ogóle nie zadziała odpowiednio.
Co do gryzienia, gdy miałam do wydania psa w typie jamnika, to też zgłosiła się rodzina, która jamniki miała zawsze. Potem wyszło, że miała, ale nie wychowywała, no i jamnik ugryzł pana w twarz… Nawet blizny kiepsko wyglądały, ale pan starszy wiele się nie nauczył. Jamnika ode mnie nie dostał, bo z jego charakterem rozpętałoby się piekło.
Dokładnie o to mi chodziło. O to żeby pies miał ‘swoje’ miejsce wyciszenia i spokoju. Nie żadne kary. I wiadomo że można psa w każdym wieku wszystkiego nauczyć ale bardziej mi chodziło o to że gdyby pani od yorka moja uwagę wzięła sobie do serca i zamknęła psa z dnia na dzień w kennelu wiem na pewno ze by się to źle skończyło. W Polsce klatka jest postrzegana jako największe zło dla psa, w kraju w którym mieszkam (Holandii) prawie każdy właściciel ma kaltke dla psa. U nas kennel był wprowadzony od razu, szczeniak był zresztą przyzwyczajony od hodowcy przy