O tym, aby zadbać o zęby Małego Białego, myśleliśmy już od jakiegoś czasu. Mimo tego, że zjada on głównie suchą karmę oraz przysmaki suszone, najczęściej twarde, to osad na zębach tworzy mu się w niepokojącym tempie. A jedynym sposobem na uniknięcie usuwania kamienia pod narkozą w gabinecie weterynaryjnym jest po prostu profilaktyka – czyli mycie psich zębów.
Długo mieliśmy dylemat, jaki preparat wybrać i jak Mały Biały będzie w ogóle znosił mycie zębów. Do sprawy podeszliśmy jednak pragmatycznie, uznając, że lepiej zniesie regularne mycie, do którego się przyzwyczai i które będzie trwało krótko, aniżeli późniejsze, poważniejsze zabiegi. Sprawdźcie, jaki preparat wybraliśmy i czy jesteśmy z tego wyboru zadowoleni.
ScanVet – o marce
Na pewno większości z Was marka ScanVet jest znana. Jest to istniejący na polskim rynku od 1991 roku producent suplementów oraz leków dla zwierząt domowych i gospodarskich. W procesie produkcji istotnym elementem są konsultacje z lekarzami weterynarii, co pozwala marce opracować receptury spełniające potem oczekiwania właścicieli zwierząt. Firma prowadzi nie tylko produkcję i dystrybucję swoich produktów, ale również czynnie bierze udział w organizowaniu rozmaitych konferencji dotyczących zdrowia zarówno zwierząt domowych, jak i gospodarskich.
Nas oczywiście najbardziej interesują produkty dla zwierząt domowych, przede wszystkim psów. Wśród nich w najbardziej aktualnej ofercie znajdziemy:
- ArthroScan – syrop i kęsy (o którego stosowaniu piszemy tutaj) wspomagające funkcjonowanie stawów;
- ArthroFlex – syrop profilaktyczny i wspomagający dla psów ze schorzeniami stawów;
- GenoMune – syrop na odporność;
- Scanomune – kapsułki wspomagające odporność;
- Relaxer – syrop i kęsy przeciwdziałające stresowi oraz wspomagające pracę nad problemami behawioralnymi;
- KalmAid – syrop dla nerwowych i niespokojnych psów;
- FreshAid – żel do pielęgnacji jamy ustnej;
- ColoCeum plus – pasta przeciwbiegunkowa;
- EfaOlie –krople z NNKT i witaminami;
- KetoScan plus – specjalistyczny szampon.
Dlaczego Zymodent?
Nie ukrywam, że dotychczas nie mieliśmy większej potrzeby mycia psu zębów. Z jednej strony zjada suchą karmę i sporo gryzaków, więc jego zęby powinny być w niezłej formie, jeśli chodzi o ewentualny osad. Z drugiej jednak, jak wiecie, osadzanie się kamienia to także kwestia genetyki i specyfiki konkretnego psa, więc w momencie, gdy dostaliśmy propozycję testowania Zymodentu, najpierw zajrzeliśmy w psią paszczę. I stwierdziliśmy, że chyba jednak warto.
Jakie działanie ma Zymodent? Przede wszystkim usuwa z zębów osad, a dzięki temu również długofalowo zapobiega osadzaniu się kamienia. Co więcej, eliminuje problem nieprzyjemnego zapachu z pyska przy jednoczesnym ograniczeniu liczby bakterii, bo te dwie rzeczy bardzo często się ze sobą wiążą.
W zasadzie wszystkie składniki pasty podzielić możemy na trzy części. Z jednej strony mamy składniki abrazyjne, w tym przypadku krzemionkę – czyli coś, co po prostu działa przez tarcie na usuwanie osadu. Druga grupa to enzymy, których zadaniem jest usuwanie drobnoustrojów żyjących sobie w psiej paszczy. Jednocześnie sprawiają one również, że w mniejszym stopniu odkłada się płytka nazębna prowadząca do poważnego problemu z kamieniem. Trzecim składnikiem są związki cynku – one odpowiadają za usuwanie nieprzyjemnych aromatów, którymi pies zieje na nas, witając nas codziennie rano w pościeli 😉
Zymodent – pierwsze wrażenia
Przede wszystkim zacznijmy od czegoś, co mi osobiście rzuciło się w oczy i bardzo spodobało. Chodzi rzecz jasna o opakowania – wszystkie produkty zapakowane są w kartoniki ekologiczne, które zdecydowanie wyróżniają się prostotą wzornictwa i przyciągającym wzrok doborem kolorów. Wewnątrz kartonika mamy pojemnik z pompką, dodatkowo zamykany za pomocą zatyczki, a także końcówkę do mycia psich zębów. Pojemność preparatu – 100 ml – w przypadku małych psów wystarcza na 50 dni stosowania.
Jedna dawka to jedno naciśnięcie pompki, dzięki czemu dawkowanie jest bardzo proste. Przez pierwsze dni stosowaliśmy dawkę podwójną, na co producent pozwala, z kilku powodów. Pierwszy z nich to brak techniki mycia psich zębów 😉 Obecnie nie jest to czynność najprzyjemniejsza dla psa i dla nas, ale obywa się bez żadnych szkód i trwa krótko, co odpowiada obu stronom. Drugi powód wynika nieco z pierwszego, bo pies po prostu, czując smak preparatu, połowę zlizywał, a połowę wypluwał. Widok był przedni, ale nie wynikał w żaden sposób z konsystencji pasty, tylko naszego braku wprawy. Pasta ma konsystencję… pasty do zębów, szczerze mówiąc – jest nieco bardziej luźna aniżeli ta „ludzka”, ale jednocześnie nie spływa ze szczoteczki przy jej przechyleniu, co ułatwia wszelkie manewry.
Dołączona szczoteczka to wygodna nakładka na palec, co akurat okazało się zaletą. Istotne jest to, że nakładka wchodzi zarówno na palec damski, jak i męski; z uwagi na mój stan obecnie psie zęby myje Michał i panowie żyją 😉 Włosie to tak naprawdę gumowa, miękka szczoteczka o dość krótkich końcówkach. W zasadzie nakładka jest bardzo wygodnym rozwiązaniem, w przypadku małego psa ma jednak jedną wadę – trzeba dojść do wprawy (i mieć dodatkową parę rąk), aby psie zęby umyć od wewnątrz, nie wywołując przy tym u psa odruchu wymiotnego. My myjemy na co dzień warstwę dla nas widoczną, czyli przód, a tył zębów szorujemy szczoteczką psią noname raz w tygodniu. Obecnie sądzę, że jesteśmy za połową opakowania, a szczoteczka nadal jest bez uszkodzeń, dlatego uważam, że jedna nakładka jest wystarczająca do stosowania przy jednym opakowaniu.
Zymodent – opinia ze stosowania
W zasadzie pasty używaliśmy przez 4-5 tygodni; w zamierzeniu miało być nieco dłużej (a i tak zwlekaliśmy z recenzją), ale rana wojenna na psim pysku wyłączyła na kilkanaście dni możliwość mycia zębów. (Dla zmartwionych – pies ma się dobrze, rana odniesiona została w przyjacielskiej, ekhem, sprzeczce ;)). Zrobiliśmy zdjęcia przed oraz po, dla porównania. Wydaje mi się, że widać na nich różnicę, aczkolwiek na pewno nie tak dobrze, jak widzimy ją my na żywo. Ale po kolei.
Wydajność
Pasta jest zdecydowanie bardzo wydajna. System porcjowania poprzez naciśnięcie pompki dobrze się sprawdza – nic nie wycieka, produkt dobrze się dozuje, trzeba tylko potrząsnąć opakowaniem przed wyciśnięciem pasty. Po tych kilkudziesięciu dniach nadal użytkujemy pierwsze opakowanie, mimo początkowo zwiększonych porcji. Tutaj zapowiedzi producenta się sprawdzają. Co więcej, pasta ma taką konsystencję, że łatwo się rozsmarowuje na psich zębach, ale nie spływa i nie ucieka na boki, więc nie marnujemy jej przy nauce mycia zębów.
Zapach i kolor
Sam Zymodent, jak wspomniałam wcześniej, ma aromat mięsny. Pies go na bank wyczuwa, my – niekoniecznie, a ja jestem obecnie mocno wyczulona na zapachy 😉 Nie jest to aromat uciążliwy, a mogę orzec, że faktycznie zachęca psa do wytrwania w myciu zębów. Kolor – no cóż, raczej typowy dla pasty, tutaj nie ma żadnych zaskoczeń. Pasta ma niewielkie grudki, które pełnią funkcję „trącą”, co zgadzałoby się z tym, co gwarantuje producent.
Czyszczenie
Generalnie Mały Biały miał spory problem z kamieniem nazębnym, co było zresztą przyczyną sięgnięcia po pastę. Jednocześnie jednak nie był to etap, na którym konieczne byłoby zbijanie kamienia w gabinecie weterynaryjnym. Po tych kilku tygodniach mogę powiedzieć, że faktycznie oboje widzimy różnicę w ilości kamienia już będącego na zębach, zwłaszcza tam, gdzie była jego mniejsza warstwa. Co jednak ważniejsze, pasta zapobiega również pojawianiu się nowego osadu na zębach, co już jest bardzo widoczne.
Prostota stosowania
Pastę samą w sobie stosuje się dziecinnie prosto – jest łatwa w dawkowaniu i nakładaniu. Oczywiście wiele zależy od wybranej techniki mycia, ale to już jest kwestia wyłącznie ludzkich umiejętności manualnych 😉 Niemniej jednak Zymodent jest łatwy w stosowaniu dzięki swoim cechom.
Dodatkowe efekty
Czyli coś, co zauważyliśmy praktycznie od razu – zmiana zapachu z psiego pyska. Zapach jest o wiele przyjemniejszy, niezależnie od tego, co pies je, a w okresie testowania pasty jadł karmę rybną, czyli najbardziej „zapachową” ze wszystkich. Nie ma opcji, aby aromaty z pyska zwaliły nas z nóg czy odurzyły podczas porannego witania z psem na tyle, że spóźnimy się z pracy. Oczywiście nie będę czarować, że zapachu w ogóle nie ma – jest on jednak na pewno o wiele subtelniejszy, co składam na karb bakteriobójczych właściwości pasty.
Efekty uboczne
Tego trochę się obawiałam – sami wiecie, że Mały Biały jest alergikiem pokarmowym i różne rzeczy mogą pogarszać jego kondycję. Z tym większą radością muszę powiedzieć, że nawet mimo stosowania pasty (i jej połykania – tego nie sposób uniknąć, nawet jeśli jest to preparat rozcieńczony śliną) nie zauważyłam żadnych efektów ubocznych. Nie pojawiły się problemy z wypróżnieniem, pies nie ma gazów, nie beka i nie puszcza bąków. Co więcej, nie doszło też do żadnych stanów zapalnych skóry przy faflach czy dziąseł, co również jest istotnym spostrzeżeniem.
Wnioski końcowe
Pastę Zymodent zdecydowanie możemy polecić wszystkim, którzy chcą zadbać o psie zęby – a to jest bardzo istotne. Jak widać na naszym przykładzie, nawet podawanie suchej karmy czy naturalnych gryzaków nie minimalizuje ryzyka odkładania się kamienia nazębnego, bo w wielu aspektach jest to kwestia osobnicza. Pasta nie wywołała żadnych niepożądanych skutków ubocznych mimo psiej alergii, a pomogła ograniczyć osad na zębach oraz usunęła problem nieprzyjemnych zapachów z pyska. Po tym, jak minimalizowany jest istniejący już kamień nazębny mogę orzec, że problem będzie stopniowo znikał – postaram się za kolejny miesiąc dodać kolejne zdjęcie z postępów jego zwalczania 🙂
Pastę Zymodent kupicie w sklepach zoologicznych oraz gabinetach weterynaryjnych. Uwaga! Jeśli Wasz pies ma duży problem z kamieniem, najpierw skonsultujcie się z lekarzem weterynarii, czy nie ma potrzeby zdjęcia kamienia podczas zabiegu. Nie ma co się oszukiwać – zaawansowany problem istniejącego kamienia nie bez powodu usuwany jest właśnie w taki sposób. Potem pasta pomoże Wam uniknąć tej nieprzyjemności w przyszłości.
Hm maly Bialy mial spory osad na zebach jak na swoj wiek, jezeli moge cos doradzic to : super skuteczna rada od mojego veta czyli warto codziennie albo chociaz co kilka dni przecierac zeby zwyklym gazikiem, chodzi po prostu o scieranie, ja calkiem spory osad-podobny do tego na duzym kle malego Bialego starlam w ciagu 4 dni,dla jasnosci nie tarlam psu zebow na sile,tylko krotko i w miare delikatnie je przecieralam. Niestety u nas tzn u mojego psa:) nadal zapach z pyszczka byl wyczuwalny,nie bylo tragedii,ale fiolki to tez nie byly….w zwiazku z tym zaczelam stosowac fresh aid (niebieski zel w tubie,zel rowniez usuwa,zapach,osad etc),smaruje sie dziasla,kieszonki policzkowe,zajmuje to chwile,a po pierwszym uzyciu psu zniknal nieprzyjemny zapach z pyszczka, TOTALNIE ZNIKNAL 🙂 polecam!
Kamień mojego psa wymaga niestety ściągnięcia w zabiegu, ale ze względu ja jego wiek trochę boję się znieczulenia…
Właśnie zaczynamy stosować taką pastę (polecona przez veta). Wstyd się przyznać pies ma dwa i pół roku a jeszcze nigdy nie miał czyszczonych zębów. Wyglądają jak na zdjęciu małego białego ( mój jest mały czarny :)) Nie było problemu jak jadł suchą karmę ale od marca żywi się tylko barfem i zaczyna się kamień. Pierwszego dnia przyzwyczajałem go do nowego smaku odrobina pasty do pyszczka bez czyszczenia Czyszczenie załączoną szczoteczką po kilku dniach. Problemem nie jest sam smak pasty tylko czyszczenie szczotką Pies nie toleruje dłubania w paszczy, warczy, próbuje gryźć mnie za rękę ale mimo protestów raz dziennie mamy ten zabieg . Najgorsze że z takim żalem i złością na mnie patrzy że mu to robię .