A czasem nie tylko szkodzą psu, ale i Twoim relacjom z nim. Czy wiesz o tym, że coś, co robisz czasem nawet w imię źle pojętej miłości do psa, w rzeczywistości może sprawić, że będzie się on gorzej zachowywał, stanie się niespokojny, straci do Ciebie zaufanie albo poważnie podupadnie na zdrowiu? Warto przemyśleć czynności, które często są dla nas oczywiste. Oto zbiór dziesięciu rzeczy, które najczęściej obserwujemy na spacerach oraz w domach osób posiadających psy.
1. Zapewnianie stałego dostępu do jedzenia
Wiem, ten temat może być nudny, ale… to najprostszy sposób, żeby mieć nie tylko psa z nadwagą, ale przede wszystkim psiego niejadka. Jeśli pies ma dostęp do jedzenia przez cały czas i sam decyduje, kiedy i ile zje, to nie czuje potrzeby zjadania swojej porcji naraz. Zwłaszcza, gdy w zasadzie wie, że dostanie coś więcej, na przykład kawałek kanapki, resztki z obiadu czy cokolwiek innego. To wydaje się małym problemem, dopóki… pies nie zachoruje. I na przykład nie musi jeść wyłącznie konkretnej karmy o stałych porach – wtedy okresy niejedzenia szczególnie szkodzą psu i jego zdrowiu.
Co więcej, stały dostęp do jedzenia u psa, który ma tendencję do tycia kończy się po prostu… tyciem. Nadwaga i otyłość u czworonogów jest równie groźna jak i u ludzi. W przypadku małych psów już 1 kg więcej może sprawić, że pies jest otyły, a to zagrożenie dla całego organizmu. Wiedzieliście, że pies, który jest zwyczajnie gruby, żyje krócej? A chyba nikt z nas nie chce w imię dziwnej pojmowanej miłości skracać psu życia…?
W końcu, pies, który je o nieregularnych porach różne ilości karmy będzie się też nieregularnie załatwiał. Jeśli chodzisz do pracy, to z pewnością nie dasz rady wyprowadzać go dokładnie wtedy, kiedy zechce. Będzie miał więc dwa wyjścia: załatwić się w domu albo trzymać do momentu, gdy nie wrócisz. Żadne z nich nie jest zbyt komfortowe, prawda?
2. Głaskanie psa, który warczy i szczeka
Tę sztukę prezentuje 70% osób mających agresywne psy na smyczy. Szczególnie przodują w tym starsze panie, choć oczywiście nie wszystkie. W skrócie: głaszcząc swojego warczącego i szczekającego na coś psa utwierdzasz go w przekonaniu, że robi dobrze.
3. Karcenie psa za wybryki po dłuższym czasie
Choć niby mamy XXI wiek i dostęp do sieci jest właściwie możliwy z każdego miejsca na ziemi, to nadal pojawiają się wątki i posty osób, które nie rozumieją, dlaczego ich pies nadal załatwia się w domu, skoro oni na widok kałuży jego moczu zaczynają krzyczeć. Prześledźmy ten schemat. Pies nie wyrabia (bo jest młody, chory, zestresowany albo tak nauczony) i sika w domu o 9 rano. Ty wracasz o 15, pies Cię wita, Ty widzisz kałużę i rozdzierasz na biednego czworonoga jadaczkę. Nie daj Pani Lasu – maczasz jego nos w odchodach. Wiesz, co utrwala sobie pies? „O, właśnie wrócił mój właściciel, ale fajnie! Ale zaraz, zaczyna na mnie krzyczeć, boję się go, o co chodzi, nic nie rozumiem. Ach, czyli jak właściciel wraca, to trzeba uciekać i się chować, bo będzie krzyczał”. Muszę jeszcze tłumaczyć, że takie rzeczy szkodzą psu? W takim razie trzy wnioski. Twój pies zacznie sikać po kątach, żeby było trudniej znaleźć. I będzie jeszcze bardziej zestresowany tym, jak zareagujesz, dlatego wasza więź będzie o kant tyłka potłuc. No i jeszcze trzecia rzecz – prawdopodobnie dużo czasu minie, zanim opanuje naukę czystości.
4. Używanie psiego imienia do przywołania… i upominania
Ja wiem, że między nami, ludźmi, możemy powiedzieć jedno imię na wiele sposobów i odbiorca odczyta nasz komunikat poprawnie. Ale to jest komunikacja werbalna. Psy jej nie ogarniają tak dobrze – dla nich imię to imię. Najlepiej więc, jeśli nie chcesz psa zupełnie zobojętnić na jego imię, a jednocześnie pragniesz, by kojarzyło się mu ono pozytywnie – wypracuj sobie komendy. Zarówno na przywołanie, jak i upominanie. Inaczej będziesz mieć psa, który na imię będzie reagował co najwyżej strzyżeniem uszami.
W temacie przywołania dodam jeszcze, że pies, na którego się krzyczy, przychodzi o wiele wolniej od tego, który jest wołany miłym głosem. Wynika to z faktu, że zwolnione tempo to dla NAS sygnał uspokajający – pies daje nam czas na ochłonięcie, zanim do nas dojdzie, bo czuje się niekomfortowo z naszym krzykiem. A wszystkie tego typu sytuacji szkodzą psu, bo sprawiają, że waha się on, czy nadal ma nam ufać.
5. Głaskanie i przytulanie psa wedle własnego uznania
Tutaj sprawa jest prosta: zanim zaczniesz w ogóle mieć własnego psa, doucz się o sygnałach uspokajających, tzw. calming signals. Obcych psów nie macaj (o rany, jak brzmi!) nigdy bez wcześniejszego upewnienia się, czy możesz. Twoje, nawet dobrze umotywowane próby głaskania szkodzą psu, który boi się obcych ludzi – i zaprzepaszczają pracę jego opiekuna.
6. Ciągłe skupianie uwagi na psie
Większość problemów z podrostkami terierów wynika właśnie z faktu, że ich opiekunowie poświęcali psom uwagę CIĄGLE. Bo piesek patrzy. Piszczy. Zaczepia. Szarpie za nogawkę. Szczeka. I wszystko to robi tak słodko, a w ogóle to psie dziecko i trzeba się nim ciągle zajmować. Problem jednak w tym, że to zwykle – zwłaszcza u ras o dużej pobudliwości – powoduje ciągłą psią aktywność bez szansy na naukę wyciszenia i odpoczynku. A to na dłuższą metę męczy i stresuje samego psa, nawet jeśli tego po nim nie widać. Jest też świetnym startem w lęk separacyjny.
7. Siłowanie się z psem zamiast pracy z nim
To także obserwacja ze spacerów. Ja wiem, że każdemu czasem zdarzy się pociągnąć psa na smyczy czy przyciągnąć go do siebie. Ale jeśli każdy spacer polega na przeciąganiu, siłowaniu się, odciąganiu, szarpaniu – to coś poszło zdecydowanie nie tak. Rodzi się wtedy pytanie: po co Ci właściwie pies? Tak, chodzenie ze smaczkami w kieszeni czy piłką w ręce może być niewygodne. Da się to łatwo rozwiązać saszetką biodrową albo specjalną kamizelką tylko na psie spacery. Skoro już masz psa, to daj mu szansę na jakąś komunikację z Tobą. I pamiętaj, że to Ty musisz się postarać. Bo dotąd uczyłeś psa tylko tego, że jesteś balastem na drugim końcu smyczy i trzeba się z Tobą siłować, bo na dogadanie nie ma szans.
8. Zakazywanie wszelkich kontaktów z innymi psami*
Zdrowy pies bez traumy zazwyczaj chce komunikować się z innymi psami. Często komunikacja ta polega jedynie na obwąchaniu sobie tyłków, pomerdaniu albo warknięciu i rozejściu się w różne strony. I taki kontakt jest ważny i potrzebny, bo uczy psa niejakiego savoir-vivre’u gatunkowego. Oczywiście, warto sterować kontaktem, tzn. nie iść do innego psa, bo nasz pies do niego ciągnie, tylko najpierw ogarnąć swojego czworonoga, aby np. usiadł, a potem pozwolić mu (albo nie) na kontakt z konkretnym psem. Rozumiem obawę przed witaniem z obcym psem, jeśli jednak jest on na smyczy, warto zapytać właściciela (podbiegaczy nie akceptujemy!), czy psy mogą się przywitać. I obserwować obie strony, nie napinać smyczy, pozwolić na ułożenie sobie relacji przez same psy (oczywiście w granicach rozsądku).
Sprawdź, czy pies musi lubić inne psy…
Dlaczego o tym piszę? Znam sporo psów, które były pozytywnie nastawione do czworonogów, a z powodu stałego szarpania na smyczy i niepozwalania na kontakt zaczęły zachowywać się po prostu agresywnie. Zwykle jest to agresja smyczowa, spowodowana przez samych opiekunów, ale nie tylko. Nie warto budować takich negatywnych skojarzeń, bo szkodzą psu, jego otoczeniu i relacjom z nim.
*Dotyczy to psów, które nie mają problemów z tymi kontaktami, tzn. nie wykazują agresji albo lęku. Nie dotyczy to psów, które po prostu nie potrzebują innych psów – ale same z siebie.
9. Przeczenie komendom słownym poprzez mowę ciała
Wołasz psa do siebie, a jednocześnie przyjmujesz pozycję z założonymi rękami, zupełnie zamkniętą na kontakt, więc pies rezygnuje z przyjścia i odchodzi w bok? A może pochylasz się do przodu i wyciągasz rękę, a jednocześnie każesz psu zostać, a ten jednak idzie w Twoją stronę? Przyznam, że świadome panowanie nad swoją mową ciała jest trudne, zwłaszcza w kontekście kontaktów na płaszczyźnie człowiek-pies. Jeśli jednak trudno Ci uczyć psa komend i nie wiesz, gdzie leży problem – przemyśl to. Może ciałem wydajesz inne polecenie niż słownie? A może po prostu… za dużo mówisz w czasie treningu, a Twoje gesty są zbyt skąpe? Czasem właściciele podczas treningów, zwłaszcza samodzielnych, bardziej szkodzą psu niż pomagają. Coś jest w tym, że to człowiek jest najsłabszym ogniwem tej pary.
10. Brak jakichkolwiek wymagań względem psa
To chyba jakaś nowa moda, która zakłada, że nie można mieć wymagań względem psa, bo… one go stresują. Tak jakby nie stresował go fakt, że nie wie, czego właściwie może oczekiwać, jakie są normy życia w danym domu i jakie relacje obowiązują w kontakcie z opiekunami… Ja wierzę w siłę rutyny, zwłaszcza w przypadku psów, które najpierw robią, a potem myślą i tych, które w przypadku braku zasad biorą na siebie obronę i rozstawianie grupy po kątach. Powiem więc tylko: polecam wprowadzić jasne reguły gry, które obowiązują obie strony. Zapewnią one psu komfort, bo będzie wiedział, że choć nie może zjadać nam żarcia z talerza, to jednak może wejść do klatki czy pójść na posłanie i tam dostać gryzaka, którego nikt mu nie zabierze. W ten sposób łatwiej jest też wyłapać sytuację, w której psu coś dolega czy coś jest nie tak, gdy zaczyna się on zachowywać inaczej. No bo w przypadku, gdy pies codziennie zachowuje się inaczej, jest to o wiele trudniej rozpoznać.