Przygotowanie fizyczne psa do wysiłku powinno być podstawą w praktycznie każdych okolicznościach, kiedy planujemy wzmożoną aktywność. To bardzo ważne zwłaszcza w przypadku psów, które na co dzień nie mają intensywnego ruchu albo cierpią na lekką nadwagę. Chodzi nie tylko o zwiększenie wytrzymałości, ale też wydolności organizmu i ochronę przed kontuzjami. Nawet jeśli Twój pies robi kilometry po płaskim terenie, długa, trudna trasa w górach może być dla niego wyzwaniem.
Krok pierwszy: wizyta u lekarza weterynarii
Zanim rozpoczniecie przygotowanie fizyczne psa, należy umówić się na wizytę. Z zasady polecam profilaktyczne badanie krwi u psa przy okazji szczepień co roku, zwłaszcza u psów starszych. Do tego dokładam badanie serca. Warto robić je regularnie u psów, u których występuje zwiększone ryzyko wystąpienia tego rodzaju dolegliwości, a także tych, które wykazują niepokojące objawy lub po prostu są już trochę starsze.
My dodatkowo widzimy konieczność zrobienia badań RTG. Nasz lekarz weterynarii specjalizuje się w ortopedii, a u Małego Białego od dłuższego czasu występuje lekka nieprawidłowość w stawie – na szczęście nie postępuje dzięki przestrzeganiu zaleceń. Niemniej RTG robiliśmy zwykle co ok. 18 miesięcy. Ostatni raz przy okazji sanacji jamy ustnej 😉
Weterynarz dodatkowo oceni stan psa i wyda opinię, czy nie jest on… za gruby.
Krok drugi: dieta
Jeśli pies ma prawidłową wagę, tylko po prostu wyróżnia się „kanapową” budową, zmiana karmy nie jest zwykle potrzebna do momentu, gdy wejdziemy na bardzo wysokie obroty. Jeśli jednak jest trochę przy tuszy, to zanim zaczniemy zwiększać intensywność spacerów – warto zadbać o zrzucenie wagi. To trochę jak u ludzi: ruch zdziała wiele, ale nadwaga oznacza niepotrzebne, za duże obciążenie dla organizmu. Najpierw wyeliminowanie dokarmiania, zmniejszenie dawki karmy. A jeśli ma kiepski skład – również zmiana karmy. W przypadku psów o dużej nadwadze bez przyczyn chorobowych warto wybrać karmę mało kaloryczną, a gwarantującą poczucie sytości.
Generalnie o dobieraniu karmy i tym, czym my żywimy Małego Białego, gdy jest na najwyższych obrotach, pisałam już w poprzedniej części, tej o żywieniu. Przypomnę tylko, że nie chodzi tyle o ilość jedzenia, a jego jakość. Czasem o wiele lepiej podać dobrej jakości karmę suchą i dodatkowo pastę wysokoproteinową, aby uzupełnić psie siły, niż wpychać w niego gary kiepsko zbilansowanego, gotowanego jedzenia i resztek.
Gwoli przypomnienia: nie należy podawać psu karmy na pół godziny (a najlepiej i godzinę) bezpośrednio przed i bezpośrednio po aktywności. Zapobiegnie to skrętowi żołądka i wymiotom. Pies powinien odpocząć, aby cokolwiek zjeść. Jeśli jest potrzeba podawania czegoś w trakcie wędrówki, warto zrobić dłuższy postój i mniej więcej w jego połowie podać coś skondensowanego (np. suszone mięso, wspomnianą pastę) oraz izotonik.
Krok trzeci: świadomość ciała i fitness
Pies, który jest świadomy swojego ciała i tego, że ma cztery łapy czy głowę na końcu szyi, jest psem bezpieczniejszym i mniej narażonym na kontuzję. Trenowanie świadomości ciała jest proste i przyjemne, o ile oczywiście właściwie do tego podejdziecie. Targetowanie, podążanie za smakołykiem jedynie poprzez obroty głowy, wchodzenie jedną, dwiema albo wszystkimi łapami na różne przedmioty, balansowanie, utrzymywanie dwóch łap w miejscu i rozciąganie mięśni grzbietu. No i pływanie – odciąża stawy, dobrze wpływa na organizm psa. O ile pies lubi, bo Mały Biały niestety nie.
To wszystko ćwiczenia, dzięki którym pies zyskuje świadomość swojego ciała, a jego mięśnie mają szansę się rozgrzać. Takie ćwiczenia możecie robić regularnie i z różną intensywnością, pamiętając tylko, aby nie zniechęcić psa i nie przesadzić. Trzeba pamiętać też o asekuracji psa w przypadku bardziej „wymagających” ćwiczeń.
Krok czwarty: zwiększanie długości i intensywności spacerów
Nie ma w tym żadnej zasady, co na pewno Was nie pocieszy. Warto ocenić, w jakiej kondycji jest pies oraz do czego jest przygotowywany. Akurat wędrówki czy dogtrekking są dość naturalnymi aktywnościami dla psów. Inaczej jest w przypadku, gdy ruch jest ograniczony (czyli na pasie biodrowym i amortyzatorze) i niejako wymuszony, bo zwierzę musi przejść konkretny odcinek od początku do końca. Jeśli macie typowego kanapowca, to opcje są dwie: albo planujecie mniejszą aktywność docelową, albo intensywniej trenujecie przed.
Poniżej znajdziecie też pierwszą część nagrania o komendach stosowanych przez nas w górach – to świetny początek na ogarnięcie wędrowania z psem.
Wyświetl ten post na Instagramie.
W tej części znajdziecie informacje o komendach kierunkowych oraz zatrzymujących.
Generalnie lepiej jest zacząć wcześniej ćwiczyć psią wydolność i wytrzymałość aniżeli robić to bardzo gwałtownie i w krótkim czasie. My budowanie psiej formy zaczynaliśmy zwykle koło kwietnia, a w tym roku już w marcu. Choć Mały Biały nie jest przecież psem starym, to jednak każdy dodatkowy rok na jego karku jest dla nas znakiem, żeby zaczynać nieco wcześniej. Dobrze zrobiliśmy, bo na pewno w obliczu upałów i naszego planu dnia trenowanie w krótszym czasie, a intensywniej, byłoby dla niego trudniejsze do zniesienia.
Na początek zwiększyliśmy po prostu długość spacerów – do takiego stopnia, aby pies był już widocznie zmęczony, ale jeszcze nie przemęczony. Spacer w takim przypadku to zwykle węszenie na początku i końcu, a także spokojne chodzenie połączone z elementami posłuszeństwa i krótkimi interwałami biegania i marszu. Z czasem skracałam czas spokojnego chodzenia a wydłużałam czas marszu, co podnosiło intensywność wyjścia. Naprawdę intensywne spacery (długi marsz połączony z krótszym bieganiem, poprzedzony i zakończony spokojnym spacerem – tym wolniejszym, tym bliżej domu) najpierw wprowadziłam raz w tygodniu, potem dwa, następnie trzy lub cztery. Zawsze przeplatane mniej aktywnymi dniami. Dokładnie tak samo, jak będziemy to robić w górach. Trochę przypomina to trening interwałowy dla kogoś, kto chce zacząć regularnie biegać 🙂
No dobra, to teraz zapytacie: co, jeśli mój pies robi codziennie dwadzieścia kilometrów luzem? To świetnie! Tylko to nie do końca to samo. Bieganie luzem ma to do siebie, że pies biega mniej więcej tam, gdzie chce. Chodzenie przed przewodnikiem albo niedaleko niego na uprzęży wymusza pewien rodzaj ruchu, dostosowanie tempa – takie wolniejsze treningi joggingu. Jeśli Twój pies robi wiele kilometrów luzem, to znaczy, że prawdopodobnie ma niezłą formę. Łatwiej będzie Ci ogarnąć przygotowanie do trekkingu w górach, gdzie psa luzem nie puścisz z uwagi na dziką zwierzynę czy obszar ochrony.
Pamiętaj, że szlaki w górach są często kamieniste, niekiedy śliskie, no i biegną głównie pod górę (a potem głównie w dół). To o wiele większe ryzyko kontuzji niż bieganie po płaskim czy lekko wyżynnym terenie. Ja patrzę na to w ten sposób: skoro po dwudziestu kilometrach marszu po płaskim nic mi nie jest, a po dwudziestu kilometrach marszu w górach najchętniej poszłabym spać, a potem mam zakwasy, to z psem jest całkiem podobnie. Dlatego to przygotowanie jest ważne: żeby choć trochę zminimalizować ewentualne nieprzyjemności i zminimalizować ryzyko kontuzji.
Krok piąty: suplementacja
O tym pisałam już szerzej, dlatego będzie króciutko. W tym roku, z zalecenia lekarza weterynarii ze specjalizacją z ortopedii, podajemy Małemu Białemu Sizarol. Jestem bardzo zadowolona z efektów – drobnych, niezauważalnych dla nikogo innego, ale jednak obecnych. Myślę jednak, że przy działaniu totalnie profilaktycznym wystarczy Arthroflex, który stosowaliśmy poprzednio.
Dodatkowo pierwszy raz w tym sezonie bierzemy ze sobą w góry izotonik w proszku, zainspirowani przede wszystkim informacjami od Magdy z Dzikość w sercu. Dodatkowo dwa tygodnie przed aktywnością, w jej trakcie i dwa po będziemy podawać BCAA. Tym razem za profesjonalną poradą Karoliny od Niuchacza 🙂
Krok szósty: obserwacja psa
To dotyczy nie tylko przygotowania psa do wędrówek, ale również samych wędrówek. ZAWSZE obserwuj psa. Jeśli widzisz, że bardzo intensywnie, wręcz panicznie dyszy – natychmiast się zatrzymaj i daj mu odpocząć. Jeżeli w trakcie marszu zatrzymuje się, kładzie, nie chce dalej iść – zatrzymaj się i oceń, o co chodzi. Może opuszka łapy jest podrażniona? Może dla psa jest za gorąco? Może tempo jest za duże? A może po prostu wybrałeś trasę, która Twojego psa przerasta?
Generalnie nie poleca się wędrówek po terenie wyeksponowanym, powyżej linii drzew czy między wiatrołomami, przy temperaturze przekraczającej około 27 stopni Celsjusza. I ludziom, i psom. Oczywiście czasem trudno to przewidzieć, dlatego warto śledzić prognozy pogody i wychodzić jak najwcześniej w teren. Ale o planowaniu wycieczek jeszcze będzie. Dlatego, jeśli Twój pies źle znosi wysokie temperatury, zastanów się nad krótszymi trasami albo sposobami chłodzenia, na przykład kamizelkami. Nie wiem, jak współgrają z szelkami do pasa i amortyzatora – musicie poczytać o tym gdzie indziej. Mały Biały nie używa 😉
Obserwuj psa pilnie podczas treningów oraz podczas aktywności, zwłaszcza po odpoczynku – nawet krótkim. Daj mu odpocząć w pozycji, która jest dla niego najwygodniejsza i którą wybierze naturalnie. Jeśli widzisz, że wstaje sztywny, z trudem albo odciąża jakąś część ciała, chodzi nienaturalnie – to znak, że przygotowanie fizyczne psa albo aktywność są zbyt intensywne. Warto trochę zwolnić tempo, pomasować obolałe psie łapki, dać odpocząć i zregenerować się mięśniom. Prawdopodobnie chodzi po prostu o… zakwasy. Jeśli takie objawy trwają jednak dłużej, to czas na wizytę u psiego ortopedy i zrobienie gruntownych badań.
Savoir-vivre psa i psiarza podczas wyjazdów – pamiętaj o nim!
W przypadku, gdy Twój pies doświadczy zakwasów, warto dać mu dłuższy czas na regenerację – nie oznacza to jednak, że należy pozwolić mu spać. Lepiej zaproponować mu po prostu łagodny spacer po miękkim, przyjemnym dla łap, ale dość prostym terenie, a także sesję pływania. Jeśli pies nie przepada za pływaniem, można zaproponować mu nawet powolny spacer po wodzie. Pozytywnie na takie przypadłości działają również masaże, ale obserwuj reakcję psa, gdy je wykonujesz – szybko poznasz, gdy nacisk jest zbyt silny albo masaż za długi. Sprawdzają się też izotoniki (oraz inne suplementy wpływające na tkankę mięśniową), które przyspieszają regenerację mięśni, a podane w trakcie wysiłku – mogą nieco zmniejszyć ryzyko wystąpienia dolegliwości albo ich intensywność. Pamiętaj – przygotowanie fizyczne psa do intensywnej aktywności to także zaplanowanie czasu na regenerację.
I bardzo ważne: nauczyć się udzielania psu pierwszej pomocy. Są instruktaże w sieci, są kursy stacjonarne – z roku na rok coraz więcej. Pomogą Ci one rozpoznawać u psa pierwsze objawy udaru cieplnego, przemęczenie, pomogą w reagowaniu na ukąszenia i inne niepokojące rzeczy, które mogą się zdarzyć podczas dłuższego spaceru. A często i tego krótszego.
Przygotowanie fizyczne psa – czy warto i trzeba to robić?
Moim zdaniem – tak. Choć na pewno jest dużo osób, które pojechały z psem w góry na trudny szlak, przeszły bez kontuzji i większych problemów, a potem powiedziały: po co się przygotowywać, bez tego też się da. Wiele rzeczy się da, ale ja nie lubię niczego robić kosztem zdrowia: psiego, swojego czy czyjegokolwiek. Dodatkowo regularna, zwiększana stopniowo aktywność to szansa na to, że psie serce przyzwyczai się do intensywniejszej pracy, pies ogarnie sprawę oddechowo, a to wszystko wpłynie na lepszą pracę mięśni. Co więcej, to również zwiększenie samej masy mięśniowej, a rozbudowana tkanka mięśniowa w połączeniu z dobrą rozgrzewką świetnie chroni psa przed ewentualnymi problemami z układem ruchu.