Psiarze to dość wyjątkowa grupa osób. Część tej grupy widzi nie tylko prawa, ale i obowiązki wynikające z posiadania psa – tych właścicieli można nazwać mianem idealnych, jak zrobiłam to w jednej z wcześniejszych notek. Część natomiast dostrzega jedynie swoje prawa, a już niekoniecznie zakazy i nakazy. A nawet, jeśli dostrzega, to stwierdza, że one ich nie obowiązują, bo… i tu pojawia się szereg różnych motywacji. Tym psiarzom dedykuję poniższą notkę.
Co to jest las?
Najpierw według przepisów prawa: las jest to Tyle prawa.
grunt (…) o zwartej powierzchni co najmniej 0,10 ha, pokryty roślinnością leśną (…), drzewami i krzewami oraz runem leśnym – lub częściowo jej pozbawiony: a. przeznaczony do produkcji leśnej; b. stanowiący rezerwat przyrody bądź wchodzący w skład parku narodowego; c. wpisany do rejestru zabytków.”. Dodatkowo, jest to również „grunt związany z gospodarką leśną<span class="su-quote-cite">Art. 3 Ustawy o lasach z dnia 28.09.1991 r.</span>
Trzeba pamiętać o tym, że każdy większy grunt, który jest zalesiony, zazwyczaj posiada własny regulamin. Z tego regulaminu dowiemy się, czy można tak wprowadzać psy oraz na jakich zasadach.
Przede wszystkim jednak, las nie jest „siedzibą” psa. Jest przede wszystkim schronieniem dla dzikiej zwierzyny – ostoją, w której ona żyje, rozmnaża się, zdobywa pożywienie i ma prawo żyć bez żadnych stresów ze strony psów.
Pies w lesie – przepisy
Pies w lesie według przepisów polskiego prawa nie może być puszczany luzem w lesie (Ustawa o Lasach z dnia 28 września 1991 r. (Dz. U. 91.101.444), art. 30 pkt 13). Za puszczenie psa luzem w lesie dostaje się mandat, ponieważ jest to wykroczenie.
Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany.<span class="su-quote-cite">Kodeks wykroczeń, art. 166</span>
Nawet, jeśli według właścicieli jest super wychowany – musi być na smyczy. Nieprawdą jest też, że 100% psów, które nigdy nie pogoniły żadnej zwierzyny, nie zrobi tego w lesie. Tutaj liczba zapachów jest ogromna, szczególnie pies miejski może nagle stwierdzić, z powodu rozemocjonowania czy natłoku bodźców, że pogonienie sarny, która nagle wyskoczy zza ściany drzew, jest super zabawą. W większości przypadków nie wystarczy wówczas wołanie – pies pobiegnie w długą i zawróci albo, gdy dopełni swojego celu, albo gdy zwyczajnie się znudzi. Pamiętajmy również, że pies niekoniecznie musi sarnę złapać i ugryźć, aby zrobić jej krzywdę (choć to niestety zdarza się bardzo często, zwłaszcza po takiej długiej zimie albo w gorące dni) – wystarczy, że przegoni ją przez dłuższy kawałek, a sarna po prostu padnie ze stresu. Nie jest prawdą, że sarny czy zające, a nawet dziki nie występują w okolicach ludzkich siedzib – jako dowód załączam zdjęcie zrobione w sumie między dwoma gospodarstwami w Beskidzie, przy głównej drodze – sarny tam były praktycznie codziennie.
Co więcej, do niektórych lasów pies po prostu nie ma wstępu. Zazwyczaj chodzi tutaj o parki narodowe, które regulują takie kwestie w swoim własnym zakresie – przed wyjazdem warto zapoznać się z takim regulaminem, aby potem nie dostać mandatu (a te bywają wysokie).
Gdy pies wejdzie tam, gdzie nie może
Jeżeli pies wejdzie z właścicielem na teren, gdzie nie może przebywać (gdy jest to zabronione w konkretnym regulaminie), możemy dostać mandat. Jego wysokość bywa różna, w zależności od wykroczenia i tego, gdzie z psem wejdziemy oraz jak zareaguje odpowiednia służba. Podobnie jest w przypadku psów biegających luzem. Trzeba pamiętać, że jeszcze do niedawna przepisy jasno pozwalały na odstrzał psów zdziczałych, przebywających w miejscach bytowania zwierzyny leśnej dalej niż 200 metrów od siedziby ludzkiej. Obecnie przepisy te uległy zmianie i myśliwy, widząc psa biegającego bez nadzoru, może albo pouczyć o obowiązkach właściciela, albo odłowić psa i ustalić jego właściciela bądź odwieźć czworonoga do schroniska. Wszystko na koszt właściciela rzecz jasna. Jeżeli pies pobiegnie za zwierzyną, może stanowić dla niej bezpośrednie zagrożenie; wówczas właściciel może być oskarżony o kłusownictwo z psem, co jest przestępstwem. Tłumaczenia w takim przypadku na wiele się nie zdadzą – w końcu kłusownicy zwykle mówią, że oni to tu znaleźli się przypadkiem i nie mieli żadnych złych zamiarów.
Kali kraść krowę – dobrze; Kalemu ukraść – źle!
To zdanie doskonale odnosi się do burzy medialnej, która miała miejsce jeszcze kilka lat temu. Dotyczyła nieuprawnionego odstrzału psów na terenach leśnych. Oczywiście, zgadzam się z oburzonymi – nie powinno mieć to miejsca. Szkoda mi psów, które skończyły w taki sposób, jednak nie szkoda im właścicieli tych psów. Bo prawo musi obowiązywać w obie strony. A w niektórych przypadkach obie strony to prawo ignorowały. Aby nie być gołosłowną, przytoczę przykład. Właściciel wychodzi z dwoma psami na spacer, oczywiście psy są luzem w lesie. Nagle biegną za zwierzyną. Jeden pies wraca po jakimś czasie, drugi nie, więc… właściciel wraca do domu z wiarą, że pies sam sobie wróci tam, gdzie mieszka, jak już się „wybiega”. Pies jednak nie wraca – na jego zwłoki przypadkiem „wpadają” sąsiedzi, którzy psa rozpoznają i dają znać właścicielowi. I rozpoczyna się medialna burza: że myśliwy zastrzelił psa, a on tymczasem nic złego nie robił. Co ciekawe, tę burzę podsycają tysiące internautów, właścicieli psów, którzy w tej sytuacji widzą wyłącznie winę tego, kto psa zastrzelił, a właścicieli już nie. Tymczasem właściciel popełnił kilka czynów niezgodnych z prawem. Puścił psa luzem w lesie – to raz. Dwa: oskarżył o odstrzelenie psa myśliwego zamieszkałego niedaleko, mimo że całego zdarzenia nie widział; potem okazało się, że pies zginął z broni domorosłego sadysty, który lubi sobie postrzelać do zwierząt. Co więcej, nie wiadomo, czy pies nie doprowadził do śmierci w męczarniach jakiejś zwierzyny leśnej, a wtedy właściciel jest oskarżony również o kłusownictwo. Gdy psy były na smyczach – żyłyby po dziś dzień.
Szczególnie fascynuje mnie osobiście temat wegetarian, którzy jednak ignorują fakt, że ich pies jest zagrożeniem dla zwierząt leśnych i może zrobić im krzywdę. Mam wówczas wrażenie, że krowy czy drób są inną, cenniejszą kategorią zwierząt, niż na przykład sarna czy zając. Uprzedzę również argument: o ile karmienie psów mięsem jest poniekąd koniecznością (niezbędną do zapewnienia podstawowej potrzeby żywej istoty), o tyle puszczanie psa w lesie już koniecznością nie jest.
Co psu grozi w lesie?
Pamiętajmy, że również nasze czworonogi w lesie narażone są na rozmaite zagrożenia. Jednym z tych zagrożeń jest człowiek, również ten z bronią palną. Nie mam tu na myśli jedynie myśliwych – raczej ludzi, którym zdaje się, że mają jakiekolwiek prawo do używania broni bez zezwolenia i według własnego, czasem chorego, uznania.
Z drugiej strony, psy mogą paść również ofiarą kłusowników. Ci rozstawiają sidła i pułapki na zwierzynę, która zazwyczaj chodzi swoimi drogami, nie używając ścieżek czy traktów leśnych – z tego powodu pies biegający luzem, wyczuwający stałą drogą poruszania się dzikich zwierząt, również może wpaść w zastawioną pułapkę.
Warto pamiętać również m.in. o szczepionkach przeciw wściekliźnie. Są one zostawiane dla lisów, jednak pies nierzadko również się na nie połasi – mogą mu poważnie zaszkodzić. Zazwyczaj są wystawiane komunikaty o rozrzuceniu szczepionek, jednakże czasami możemy je przez nieuwagę pominąć. Nie wspomnę już o głupocie, jaką wyróżniają się właściciele psów, zabierając czworonogi na tereny oznaczone jako zagrożone tą śmiertelną chorobą.
Zagrożenie może przyjść również ze strony zwierząt leśnych. Sama spotkałam na mniej uczęszczanym szlaku w górskim lesie lisa z objawami, jak się potem okazało, wścieklizny. Było to w czasach „przed psem”, jednakże nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby na zwierzynę niesioną w pysku przez tego lisa (czy samego lisa) połasił się jakikolwiek pies, biegający luzem. Ogromnym zagrożeniem są również wszystkie samice z młodymi, zwłaszcza zaś samice dzików, które lubi generalnie się nie boją i nie mają problemów z atakiem. Część psów, czując zapach dzika, po prostu zawróci, część jednak będzie zainteresowana wonią i pobiegnie wprost w paszczę zagrożenia.
No to gdzie w takim razie pies ma się wybiegać?!
Jest to główne pytanie, które zadaje większość psiarzy upominanych, że pies w lesie powinien być na smyczy. Szczególnie lubię to pytanie, ponieważ zawiera mój ulubiony zwrot o „wybiegiwaniu się” psa. W pierwszej kolejności przykro mi, że właściciel psa nie jest w stanie zaplanować mu odpowiedniej aktywności i musi dbać o to, aby pies sam siebie wybiegał. Swój przepis na idealny spacer już przedstawiałam. W przypadku lasów, mamy kilka opcji do wyboru.
Pierwsza opcja to aktywność fizyczna razem z psem. Na przykład bieganie czy jazda na rowerze. Jeżeli ma to być nasza częsta aktywność, można kupić do tego odpowiedni sprzęt, m.in. pas biodrowy czy smycz z amortyzatorem – pozwala to mieć wolne ręce. Na zwykłe spacery warto zainwestować w dłuższą linkę, która pozwoli psu na oddalenie się od nas, a jednocześnie zatrzymanie go w razie, gdy poczuje zapach. Dobrze jest również zainwestować w elementy odblaskowe – np. obrożę, naklejkę na rzepy do szelek, nakładkę na obrożę czy odblaski na łapy. Pozwoli to również ewentualnym innym spacerowiczom czy leśnikom na stwierdzenie, że pies (prowadzony np. na słabo widocznej lince czy widziany z daleka) jest pod kontrolą.
W zależności od miasta, istnieją również różne tereny, na których można psa puścić luzem. Przykładowo we Wrocławiu przepisy pozwalają na luźne bieganie psa w miejscach słabo uczęszczanych, pod warunkiem, że pies jest posłuszny, czyli reaguje na przywołanie.
Dla tych, którzy nie wierzą, że pies (nawet mały) jest w stanie zrobić zwierzętom leśnym krzywdę, wklejam link do bloga Pies w lesie, prowadzonego przed gdańskie nadleśnictwo. Ostrzegam – zdjęcia są drastyczne.
Żyję w mieście i widzę te prowadzone na smyczy psy. Grube, bez życia, apatyczne. A większość jest w wieku 2-6 lat. Z moim codziennie do lasu chodzimy, biega kilkadziesiąt kilometrów i jest wzorem. Wszyscy go podziwają. Dla psa jest to tragedia i beznadziejne życie, kiedy nie jest spuszczany ze smyczy. W Polszcze najlepiej by było iść do roboty, żeby zapieprzać za 1 600 zł z nadgodzinami, przyjść do domu przed TV, spać i od nowa. A każdy, kto się wyłamuje ze schematu, uznawany jest za dziwaka.
Jak to stworzonym sztucznie? Człowiek należy do przyrody i wszystko, co człowiek robi JEST NATURALNE. Czy jak bóbr wybuduje tamę to jest ona nienaturalna? Tak samo jak człowiek stworzy rasę psa to jest to PROCES NATURALNY. Nie jesteśmy przybyszami z kosmosu, a owocem ziemi.
Biegnę dzisiaj lasem na małą polane, a tam właścicielka małego psa. Zwierze zauważywszy mnie rzuciło się na mnie. Nawoływanie właścicielki nic nie dało. NA szczęście pies mi nic nie zrobił, ale jeśłi był by to jakiś duży zdenerwowany kundel i „odgryzłby mi pół nogi” to co kurwa taki właściciel powie? :”on nie gryzie, lubi nawet dzieci, muchy by nieskrzywdził” oczywiście!
Komentarz napisany świeżo po stresowym spotkaniu z „miłym pieskiem”.
Oj, tak, właśnie widać po liczbie błędów „kurwa” ortograficzbych „kurwa”.
Co mają do tego błedy ortograficzne
Przez takiego madrego psa, takiej madrej wlascicielki wbito mi w reke 19 gwozdzi, zalozono dwie blachy, sztukowano sciegna i lepiono nerwy. Lezalem na stole cztery i pol godziny. Po tygodniu zaczalem rehabilitacje i po 170 zabiegach po 100 zl moja reka odzyskala 70% sprawnosci. Mozliwe jest poprawienie jeszcze tego stanu, ale wiaze sie to z kolejna operacja usuniecia gwozdzi i plytek i ponownej rehabilitacji. Powiem ci, ze straciem tez rower o wartosci okolo 12 tys zl. Wlascicielki z bolu i szoku nie pogonilem. Wszystkie koszty ponioslem z wlasnej kieszeni. Dzisiaj juz jestem madrzejszy i bronie sie sam przed madrymi psami bardzo madrych wlascicielek.
ja tylko dodam ze czy pies na smyczy czy nie …koła psa się nie przebiega tylko zwalnia i przechodzi…
No szkoda, że się przed twoim pupilkiem nie muszę jeszcze czołgać na kolanach! Widzisz, jak taki kundel mnie goni i próbuje upieprzyć w łydkę jak ginam na rowerze, to owszem hamuję. I jak nie odpuszcza, to zwykle dostaje rowerem w ryj, co skutecznie go przywraca do rzeczywistości. Pomijam wielkie, bojowe bydlaki (kundelki!), które mogą cię zabić. Na te mam inne sposoby i szczęściem musiałem użyć ich tylko dwa razy. W tych cięższych przypadkach właściciela nigdy nie było na miejscu, więc nawet nie było komu mordy obić. A tam gdzie jest, zwykle słyszę tłumaczenia z artykułu: „on tak tylko straszy”, „nic panu nie zrobi”, „on nie chciał”, „za szybko pan jechał po mojej wsi/lesie swoim parszywym rowerem, a przecież to ja tu rządzę i w dupie mam prawo…”
Amen.
Dlatego w lesie jestem bardzo rzadko z psem, a jak już to na smycz byłam kilka razy i zawsze był na Flexi by miał swobodę i radochę ze spaceru ale jednocześnie był bezpieczny gdyby wybiegł lis lub co innego. 😉
My zwolennicy puszczania psów luzem i wspólnych spacerów wygrywamy.
Do kalejdoskopu 'okołopsiarnych’ sytuacji oraz stanowiących o nich przepisów prawnych chciałbym dorzucić tu własną skromną perspektywę porządnego i niezbyt elokwentnego obywatela przechadzającego się często z dwoma kotami wokół własnej posesji, położonej w leśnym zakątku. Nie chodzi o to, że nie lubię psów czy kocham leśną zwierzynę – raczej do kotów żywię mniejszą sympatię. Nie chcę też uchodzić za jakiegoś dziwaka. Po prostu moje czworonogi szaleją z uciechy, kiedy wychodzę na krótką przechadzkę i w zasadzie nie mam ważnego powodu, żeby na ten czas uwiązywać je lub zamykać w domu.
Piszę 'w zasadzie’, bo właściwie powód taki istnieje – jest nim mój stary i głupi sąsiad wychodzący na spacer z trzema lub czterema nieułożonymi psami. Ktoś go musiał chyba już postraszyć, bo przynajmniej zakłada im kagańce, ale ponieważ – jak większość polskich obywateli – uważa on, że 'przepisy prawa są irytujące, krępują jego obywatelską wolność i tylko głupcy im się podporządkowują’, spotkanie ze mną na spacerze bardzo go stresuje i wyprowadza z równowagi. Kiedy domagam się od niego, żeby wziął je na smyczy albo zawrócił z mojej drogi (bo je zatłukę, jeśli rzucą się na moje koty), nazywa mnie 'bezczelnym młodym człowiekiem’ (pomimo że mam niespełna pięćdziesiątkę), a jedyne, co podrzuca mi dla satysfakcji, to argument, że 'moje koty polują na leśne ptaki i powinienem załatać wszystkie dziury w moim 400-metrowym płocie, żeby mieć sam czyste sumienie’. Ba, kiedy otwieram bramę, żeby wyprowadzić samochód, a psy sąsiada włażą w tym czasie na mój teren i mnie obszczekują, to także ja jestem w jego oczach winnym kłopotliwej dla niego sytuacji.
Nie traktuję tych częstych scysji z moim sąsiadem osobiście – żaden z nas nie zasługuje w oczach drugiego na szacunek, a i sumienie oczyszczamy zupełnie inaczej, więc trudno tu o jakieś zwiastuny nadziei na sąsiedzkie porozumienie. Jest to jednak sytuacja permanentna, w której następuje, moim zdaniem dość dobrze wypunktowane przez Autorkę blogu, zderzenie woli kogoś, kto przestrzega prawa (chociaż jemu także jest ono czasem niewygodne) oraz woli, która prawem gardzi, a sąsiadowi każe żreć strawę, którą ów nie skarmiłby niewymagającego wieprza.
Mój sąsiad zachowywałby się inaczej, wietrząc nad sobą groźbę prawnej sankcji za niegodne w jego wieku złe zachowanie, podobnie zresztą jak tutaj autor jednego z brzydkich wpisów, któremu Gospodyni taktownie oszczędziła stosownych karesów. Pozostaje jednak pytanie, czy taki głupiec miałby w ogóle szansę na zmianę swojego zabagnionego myślenia, gdyby miał w zasięgu swojej nieżyciowej perspektywy choć jednego właściciela psa, który jak on zwykł bez smyczy wychodzić na spacer ze swoim ulubieńcem. Według mnie by jej nie miał, a ponieważ jestem zdania, że nawet wola głupca zasługuje na szacunek (bynajmniej nie na pobłażliwość!), to mając psa, byłbym skłonny świecić własnym przykładem z uporem maniaka, nie oglądając się na ludzką ciemnotę.
Przykład idzie z góry. Nie rzecz w tym, co kto ma i co sądzi, tylko w tym, żeby nie folgować sobie bardziej niż zwykły to czynić domowe zwierzęta, bo ich dobro nie jest warte głupiego sporu z niegłupim sąsiadem.
yarr
Nie ma funduszu na leczenie chorych ludzi dlatego takie oszołomy jak ty chodzą na wolności
Pingback: W końcu długi spacer, czyli porcja zdjęć - Biały Jack
Pingback: W końcu długi spacer, czyli zdjęcia - Biały Jack
W czym są lepsze psy mysliwskie, że im wolno biegac bez smyczy po lesie i gonic zwierzynę ? Pytanie własciwie powinno brzemieć – wczym są lepsi mysliwi, że moga spuszczać psy w lesie i szczuć na zwierzynę ?
Absolutnie nie mówię, że są lepsze. Mam wiele zastrzeżeń i do myśliwych, i do ich psów. Niemniej – to, że myśliwy puszcza psa w lesie i pozwala mu na polowanie czy gonienie zwierzyny nie sprawia, że ja czy moi znajomi mamy to robić. Tak samo jak to, że ktoś śmieci, nie sprawia, że ja mam śmiecić; i tak samo jak to, że matka wysadza dzieciaka na trawniku w mieście i nie sprząta nie znaczy, że ja mam nie sprzątać po psie.
Pingback: Pies a pogoń za zwierzyną - Biały Jack
sama sobie przeczysz… w artykule „idealny spacer” twierdzisz „Następnie dochodzimy do punktu, w którym zaangażujemy psa we wspólną zabawę – jest puszczony luzem i zachęcany przez nas” no to o czym tu mowa…
Nie wiem, skąd pomysł, że w lesie. Psa można puścić choćby nad jeziorem czy na łąkach. Inaczej nam się nie zdarza 🙂
Na łąkach i nad jeziorem też bytują ich dzicy mieszkańcy. Psy tam też nie powinny biegać dokładnie wg reguł, jakie obowiązują w lesie. A i tam mogą paść ofiarą myśliwych, kłusowników czy innych zwyrodnialców.
Masz raję, tym bardziej że tekst jest nadwyraz zdystansowany i obiektywny
Pozdrawiam
Witek
Wszystko fajnie.. tylko chyba większość psów uwielbia biegać luzem, a bieganie na sznurku za rowerem lub panem to nie to samo. Wybiegi dla psów? super sprawa, ale ile jest takich np we Wrocławiu? Z 15? Pewnie mniej. A gdzie mają biegać psy mieszkające w mniejszych miastach, w których nie ma ani jednego wybiegu w całym mieście? Na polu? nie. W lesie? nie. Na podwórku? ok. Ale ile psów mieszka w blokach i nie ma swojego podwórka.
Problem w tym, że zapominamy, że nie wszystko można podporządkować człowiekowi, bo przyroda do ludzi nie należy. Pies ma prawo się wybiegać, mimo, że tak bardzo śmieszy to autorkę bloga. Oczywiście, super byłoby gdyby były do tego specjalne miejsca, ale nie ma.
I jeszcze argument z tym, że jeżeli nie możesz zapewnić psu warunków to go nie bierz. Pytanie czy w schronisku ma zapewnione warunki? Czy rzeczywiście jest mu tam lepiej? Czy może wszystkie te psy niechciane i te mieszkające w blokach uśpić? Bo ludziom nie pasuje, że biega luzem po lesie czy że zrobi kupę na pięknym miejskim trawniku?
A tak w ogóle to dlaczego ludziom nie przeszkadza srający jeż, wiewiórka, dzik? 😀 Czy w końcu śmiecący człowiek????
Przypominam, że pies kiedyś również był dzikim zwierzęciem i że srał i biegał gdzie chciał, a człowiek mu tą wolność ograniczył. Teraz już całkowicie zabierając mu możliwość chodzenia bez sznurka w każdym miejscu…
Pozdrawiam
Blog „pies w lesie ” – można znaleźć zdjęcia zwierząt które padły przez „kanapowca”
https://pieswlesie.blogspot.com/?zx=2313221f22b1152a
O matko jaka fala hejtu w komentarzach 😀 bo biedne pieski nie moga pobiegać… Bo leśnicy drzewa tną.. Serio? 😀
Polakowi nie wytłumaczysz 😉
Ps my mamy na spacery do lasu smycz flexi 8m. Jak chcę się z Cleo pobawić bo piłaczką czy frisbee to podczepiam jej linkę. Da się? Da się.
Nie musze sie martwić, że mi ucieknie i ktoś ją odstrzeli.
Pisałam u siebie na ten sam temat co TY to zarzucono mi że to bujda, że jakikolwiek pies może zagryźć dzikie zwierzę. Nawet sportowy. To dowód na to, że wiele ludzi idealizuje swoje pieski i nie dostrzega problemu.
Z całym szacunkiem dla autorki bloga w zakresie innych artykułów, ale w przypadku puszczania psa w lesie nie zgadzam się, choć prawo stoi NIESTETY po Pani stronie.
Po 1 – żal mi psów, których właścicielom wydaje się, że piesek biegnący na lince obok roweru lub w trakcie joggingu jest szczęśliwy – jest to zwykłe sprowadzenie psa do formy chomika biegającego w wiadomej karuzeli – też pada ze zmęczenia, ale szczęśliwy nie jest, z tego prostego powodu, że pies, który zbiera informacje o otaczającym świecie poprzez zapachy nie ma tej możliwości [ tak, pies nie podziwia jak człowiek słońca przebijającego pięknie przez połacie drzew, ładnych widoków itp ]. Pomijam już przypadki gdy psu po prostu nie wytrzymuje serce, nie mogąc sam regulować tempa biegu. Analogicznie proponuję zwolennikom biegania/jeżdzenia na rowerze po lesie przerzucić się na sztuczną bieżnię lub rowerek treningowy, bez możliwości eksplorowania przestrzeni.
Po 2 – Pies posiadający możliwość poznania świata [czyli powąchania] uczy się tego świata, tym samym uczy się reakcji na różne bodźce [ psu na smyczy odbieramy tę możliwość tym samym upośledzając go – tak, wiem, oburzą się Ci, którzy uważają swoje pieski za takie mądre istoty, niemniej mózgi takich piesków są lżejsze ]. Analogia – człowiek o ograniczonej wolności a człowiek wolny. W ten sposób chowany pies również gdy zerwie się ze smyczy może być nieobliczalny [ nie nauczony reakcji na pewne bodźce może zachować się różnie ].
Po 3 – posiadanie psa to duża odpowiedzialność. W naszym kraju odpowiedzialność dla sporej części [ i niestety wg prawa ] oznacza trzymanie psa na smyczy/uwięzi, ale jest to nic innego jak zwolnienia siebie z obowiązku pracy nad psem, aby był psem posłusznym [ najłatwiej zapiąć psa na smycz, by mieć nad nim kontrolę ]. W Norwegii np każdy pies przechodzi obowiązkowe szkolenie dzięki czemu psy mogą zgodnie z prawem biegać bez smyczy. W innych krajach UE prawo również jest bardziej przyjazne psom.
Podsumowując – posiadanie psa oznacza zrozumienie jego potrzeb. Pies to nie broszka do ego. Jeśli ktoś nie chce zrozumieć potrzeb swego psa nie powinien go posiadać. Jeśli ktoś nie ma odwagi sprzeciwić się głupiemu prawu ryzykując mandatem dla dobra swego psa również nie powinien go posiadać.
Osobiście pracuję nad swoim psem mając gdzieś polskie prawo w tej kwestii napisane przez osoby, które odnoszę wrażenie byłyby najszczęśliwsze gdyby psy w ogóle nie istniały lub oprócz kagańców i smyczy miały dodatkowo związane łapki. Nie zamierzam przykładać się do męczenia psa, tak – męczenia. Jeśli mam WIĘZIĆ psa na smyczy przez całe jego życie wolę psa nie mieć w ogóle. Pomijam oczywiście przypadki gdy pies nie jest zsocjalizowany lub niereformowalny i dla bezpieczeństwa ludzi czy innych psów/zwierząt musi być na uwięzi, ale jestem przeciwko bezwzględnego stosowania prawa do wszystkich psów. Każdy z nas wie jaki charakter ma jego pies i sam powinien decydować.
Dodam, że mieszkam przy lesie. Mój pies całe dnie spędza w lesie. Codziennie spotyka sarny, lisy..miał też kontakt z dzikiem. Kiedyś pobiegł kilka metrów i po chwili wracał. Teraz głównie obserwuje z zainteresowaniem. Uczyłam go od szczeniaka szacunku do innych zwierząt, że nie wolno. Dodam, że jest psem myśliwskim. Na spacerach zawsze towarzyszy nam piłka, patyk. Pies nie nudzi się, a jednocześnie gdy ma ochotę poznać nowy zapach ma tę możliwość. Wszystko leży w gestii właściciela.
Pozdrawiam właścicieli psów, którzy zachowują zdrowy rozsądek i próbują zrozumieć potrzeby swojego psa !
Długo by pisać o rzeczach, o których już pisałam. Zgadzam się, że smycz zwalnia z dbania o posłuszeństwo, ale nie jestem też fanką ludzi, którzy wszędzie mają psa luzem – jakiś rozsądek i baczenie na otoczenie jednak obowiązuje. Bardzo żałuję, że u nas nie ma takich testów jak w Norwegii, bo znacząco zmieniłoby to podejście do posiadania psów.
Dodam jednak, że my nadal w lesie mamy psa „na uwięzi”, jak to wielu pisze. A w lesie jesteśmy tylko z dwóch sytuacjach: albo przechodząc przez Park Narodowy (tak, tam też ludzie spuszczają psy i mają gdzieś, ale nadal – PN jest ostoją dzikich zwierząt, a nie naturalnym środowiskiem psa czy człowieka, którzy są tam tylko gośćmi) i mają psa na pasie do dogtrekkingu, albo przechodząc przez las nad staw czy na łąki albo nieużytki, gdzie pies jest w lesie na lince, a jak dojdziemy na miejsce – luzem. I bez problemu realizuje swoje potrzeby. We wszystkim da się zachować zdrowy rozsądek, zwłaszcza że to, że ktoś psa w lesie ma na smyczy/lince/whatever nie oznacza, że nigdy nie puszcza go luzem. Las nie jest jedynym na świecie miejscem, gdzie pies może biegać – i śmieszą mnie opinie (akurat tutaj mówię o opiniach, z którymi często spotykam się w rzeczywistości), że jest inaczej, bo mieszkałam w czterech różnych miastach, z czego dwa to były miasta wojewódzkie, i ZAWSZE były jakieś nieużytki, do których owszem, trzeba było podjechać kawałek, ale które dawały szanse na w miarę fajne, bezstresowe uczenie psa przywołania i posłuszeństwa, a przy tym potem – na spacery luzem.
Dodam też, że nie każdy ma szansę uczyć czegoś psa od szczeniaka. Niektórzy uczą od podrostka, inni uczą od dorosłości. Niektórzy mają psa od szczeniaka i nie uczą go niczego. Nadal jednak nauka ta nie przebiega tak samo i jest duża szansa, że na którymś z etapów pies musi chodzić na smyczy czy na lince, bo tego wymaga sam proces uczenia. Każdy pies uczy się inaczej. U nas nauka trwała bardzo długo, aby psa można było spuścić w miejscach, o których wspominam wyżej, bo nie trwała również od samego małego grzdylka, a pies miał wyrobione nawyki. Suczka znajomej bardzo fajnie pracowała w posłuszeństwie do pierwszej cieczki, po której stała się fanką pogoni – mimo że nie ma nic z myśliwskiego psa. Pies to nie tylko typ i rasa, ale też charakter, i ten charakter wymaga odpowiedniego traktowania – dlatego bardzo odchodzę od uogólnień. BTW, też nie wyobrażam sobie wyjścia na spacer bez torebki ze smaczkami i zabawki w kieszeni – czasami na dłuższe wyjścia bierzemy nawet cały plecak 🙂
Polskie prawo w wielu kwestiach jest niedostosowane do właścicieli psów i ja np. bardzo boleję, że do wielu PN (które w większości są lasami) nie mam w ogóle wstępu z psem – a często nie mam przez to, że ludzie jadą do PN i puszczają psa luzem. Chętnie powitałabym w Polsce takie testy, które rzetelnie – nie na placyku treningowym, gdzie od dawna nie ma nic dzikiego prócz przelatujących much – sprawdzałyby kontakt psa z właścicielem i dawały takiemu właścicielowi na piśmie większe prawa. Nawet takie kilkustopniowe, które pozwoliłyby tez chodzić psom raz „groźnych” bez kagańców (a w niektórych miastach muszą być na smyczy i w kagańcu). Niestety, chcieć to my sobie możemy na obecnym etapie, bo pomyśl proszę, co by było, gdyby nagle zniesiono konieczność chodzenia z psem na smyczy – ja sobie tego nie wyobrażam. Nasze spacery w niewielkim mieście stałyby się mordęgą, gdyby wszystkie te skaczące do gardeł, niewychowane psy mogły nagle chodzić luzem. U nas prawo, zamiast dawać prawa, nakłada obowiązki – na tych właśnie, którzy wychowanie psa mają w dupie, karząc przy tym to niewielkie grono, które coś chce z psem robić. Myślę więc, że zmiana prawa – choć ja ją widzę nieco inaczej niż po prostu stwierdzenie, że pies może biegać luzem – jest możliwa dopiero, gdy zmieni się podejście do posiadania psa i wzrośnie pewna świadomość.
Pozdrawiam!
Droga Asiu, na początku ostatniego akapitu piszesz o zrozumieniu potrzeb swojego psa – otóż jedną z jego potrzeb, jest dostarczenie pożywienia potrzebnego do życia, aby je mieć, pies musi polować, aby skutecznie polować, musi posiadać silny instynkt łowiecki. Wnioskiem jest to, iż Twój, Autorki tego bloga, czy kogokolwiek piesek pobiegnie, zaatakuje, obszczeka etc. inne zwierzęta (te leśne, domowe, lub człowieka 🙂 Czy weźmiesz odpowiedzialność za swojego psa, jeśli ten coś przeskrobie? Bo gadka o tym że wystarczy go dobrze wytresować/wyszkolić i zwierzę będzie w 100%, powtórzę, w 100% posłuszne jest po prostu NIEPRAWDZIWA. A po drugie ” Każdy z nas wie jaki charakter ma jego pies i sam powinien decydować” – mój nastoletni syn przejawia objawy wybuchu agresji, mam zabronić mu jej ot tak zabronić, czy powiedzieć żeby zrobił porządek z moim sąsiadem? 😀
Pozdro Aśka
Zgadzam sie w jakis sposob z Aska, jak z innymi po czesci rowniez.
Dodam, ze w takim razie powinien byc zakaz wstepu do lasu dzieciom i mlodziezy, ktorzy biegaja gdzie popadnie, wrzeszcza i na dodatek smieca!!!
Tak samo chyba powinno sie „dziecia” zakladac smycze aby nie biegaly po swiezo zasadzonych grzadkach, nie przebiegaly przez ulice, w sklepach to chyba kaganiec aby nie lizaly szyb od wystaw.
O kinie nie wspomne, gdzie kopia nagminnie przednie siedzenie.
W restauracjach rowniez powinny byc przypinane w szelkach do krzesel aby inni ludzie mogli w spokoju sie na jesc i milo spedzic czas poza domem. (doprowadza mnie do szewskiej pasji grupka mamusiek zajetych soba a banda „bachorow” biega sobie miedzy stolikami badz po i wrzeszczy na cale gardlo)
To oczywiscie z przymruzeniem oka, bo przeciez nie wszystkich wrzuca sie do jednego worka.
Chcialam poprostu pokazac Wam, ze kazdy ma inne zdanie i nie ze wszystkim sie zgodzimy,
Najgorsze jest to, ze brak odpowiedzialnosci ze strony ludzi, ktorzy niestety „rzadza” i panosza sie po tym swiecie i nie potrafia docenic niczego, powoduja te zakazy i nakazy.
Uwierzcie mi, ze jesli wlasciciele psow byliby zmuszeni do przechodzenia szkolen i jakiekolwiek podstawowej tresury nie byloby problemu. Karanie ludzi w pseudochodowlach i ustalone z gory pozowlenia na rozmnazania psow, rowniez pomoglyby wielu biedakom uniknac schroniska czy zamarzania przy -20 przy budzie.
Mozna tak pisaci pisac…
Jednak uwazam, ze pozwolenie mysliwym i innym na bezprawne strzelanie do psow w lesie bo im sie tak podoba to jest wielka patologia!
Spacer na smyczy … proszę to powiedzieć Border Collie
Da się nawet maraton przebiec, tylko pytanie, czy to go na co dzień uszczęśliwi 😉 Pozdrawiam
No tak, BC – to wszystko tłumaczy… 😉
napisane dużo a nic. Przepis to Dz.U nr z dnia. Rozporządzenie, zarządzenie. A tutaj nic
Spacer Z PSEM nie wymaga smyczy, jeżeli ktoś uważa, że spacer Z PSEM może odbywać się tylko ze sznurkiem na jego szyi to ma problem (a raczej jego pies ma problem z właścicielem). Ja swojego psa spuszczam ze smyczy na spacerach i łączę to z różnymi innymi aktywnościami takimi jak trening posłuszeństwa, sztuczki, aportowanie. Daje psu trochę swobody bo dla psów eksploracja terenu jest niezwykle ważna.
Oczywiście takie podejście wymaga zaangażowania i pracy z psem. Sam wielokrotnie widziałem psy, które były na spacerze same i właściciel im tylko przeszkadzał (co było widać jak próbowali je przywołać aby wpiąć smycz).
Taki ciekawy „test” można sobie zrobić idąc z psem na spacer gdy ten biega luzem.
Idziemy sobie tak jak zwykle i w pewnym momencie zatrzymujemy się i nic nie robimy, tylko sobie stoimy. Jeżeli pies kompletnie nie zwraca na to uwagi i dalej biegnie przed siebie to znaczy, że pies jest sam na spacerze. Mój pies jak się zatrzymam robi dokładnie to samo i patrzy na mnie, jak stoję trochę dłużej to wraca do mnie i siada obok i dalej się mi przygląda i czeka co dalej będziemy robili 🙂
I o to chodzi! Mądre komentarze czytam z przyjemnością. Pozdrawiam!
Pingback: W obronie życia zastanego. - Heart Chakra
Dzięki. Wyjąłeś mi ten komentarz z ust.
Bardzo cienki ten wpis. Bardzo jednostronny. Pani pisarka przytacza artukuły z naszego prawa nie widząc tła i rzeczywistości w jakiej żyjemy. Leśnik tnie drzewo na potęgę uważając że jest to jego właśność, nie przejmując się nikim i niczym. Myśliwy tępi zwierzynę bo przecież jest za nia odpowiedzialny (jaieś karmniki, paśniki i tym podobne ściemy) a ja idąc małym kundlem muszę go trzymać na uwieźi bo niby on nie jest tutaj naturalnie! Niezłe bzdury. Niech szanowna autorka wskaże mi te lasy które są dzikie i które ucierpią z powodu udomowionego, niepasującego tutaj psa.
Generalnie mnóstwo tez wyssanych z palca i do tego wszystko w klimacie katastroficznym. Trochę więcej umiaru i zdrowego rozsądku a będzie się lepiej nam żyło w tym popranym kraju.
Umiar zawsze mile widziany – z tego powodu puszczenie psa np. na nieużytkach, gdzie doskonale widać otoczenie i ew. dziką zwierzynę uważam za zdrowe rozwiązanie. Argumenty na zasadzie „leśnik tnie drzewo, myśliwy tępi zwierzynę, więc ja puszczam psa w lesie” uważam za równoważne stwierdzeniom „ludzie śmiecą, więc ja nie sprzątam po psie”. Nie do dyskusji 🙂
Generalnie iesteś typowym polskim idiotą, który na niczym się zupełnie nie zna, ale musi w necie bezproduktywnie chlapać jęzorem. Nie masz bladego pojęcia o biologii, przyrodzie, gospodarce leśnej, ekologii, myśliwstwie itp. Właśnie dla takich kołków są stanowione godzące we wszystkich rozsądnych ludzi prawa. Bo taki co ma je w d… i widzi świat po swojemu, zawsze się w tym „popapranym kraju” trafi. Jedź za granicę i puść pieska bez kagańca i smyczy gdzie ci sie podoba. Ciekawe ile ci dowalą mandatu i jak długo piesek pożyje, jeśli stworzy realne zagrożenie?
ale grzybiarze jak i sami myśliwi urządzający zbiorowe polowania z psami wyszkolonymi do rozszarpywania zwierzyny..niczego nie płoszą i nie zakłócają „leśnego”spokoju??? psiarze idą z psem na smyczy po ścieżkach natomiast ci drudzy idą w głąb lasu cała bandą…i zostawiają po sobie puszki i inne śmieci foliowe
Widocznie nie byłeś nigdy poza granicami Polski. Podobne prawa obowiązują w całym cywilizowanym świecie.
Jak mi ktoś wytłumaczy jak zbierać grzyby i chodzić po krzakach z psem na smyczy to może zrozumiem ten dziwny przepis…
Zbierasz trufle? Na ch… ci pies do zbierania grzybów?
To że nie rozumiesz przepisów, nie dziwi…
Ja chodzę na grzyby zawsze z dwoma dużymi psami, które są przypięte do pasa, abym miała wolne ręce. Wybieram las, gdzie nie ma za dużo krzaków ze względu na komfort i kleszcze. Jeśli dojrzę grzyby w krzakach, to psy na chwilę przypinam do drzewa i oddalam się tylko na kilka metrów i to tak, żebym nie traciła psów z zasięgu wzroku, i żeby one również mnie cały czas widziały. Ale najlepiej, żeby w krzakach pozbierali sobie ci, którzy będą szli za nami. Wszystko zależy od tego, co dla Ciebie ważniejsze – psy, czy te kilka zostawionych grzybów.
Możesz. Jak se ogrodzisz!
Bo do „twojego lasu” każdy może wejść. Nawet dziecko.
A zajączek w „twoim lesie” też nie jest zwierzyną łowną dla twojego psa…
W ogóle coś pojąłeś z tego artykułu?
Myśliwi bardzo dobrze znają się na rasach psów i też wiedzą na co je stać więc nie powinni się czepiać ras które w dupie mają polowania. Taki np spaniel,golden czy jakiś inny dupelek nie jest dla nikogo i niczego zagrożeniem więc nikt nie powinien się ich czepiać w lesie, nawet jak biegają luzem i bez kagańca.
Akurat wszystkie trzy wymienione przez Ciebie rasy zostały wyhodowane do polowań…
dobrze napisane
kazdy pisze dobrze ale dlaczego zwierzyna przychodzi pod mój dom i niszczy uprawy to co mam siedziec i płakac puszczam pieska i won
Wg mnie „puszczanie psów luzem” nie nakłada obowiązku wyprowadzania na smyczy. Chodzi tutaj o kontrolę nad psem, tzn. idę razem z nim, widzę go, słucha się mnie, podlega bezpośrednio mojej woli i opiece. Wówczas nie można mówić o „puszczaniu luzem”. Puszczanie luzem następuje wtedy gdy wypuszczam psa i nie wiem gdzie się znajduje, nie mogę go zawołać, a pies robi co chce (typowe zjawisko na wsi gdy psy zrywają się z łańcucha i błąkają po łąkach, lasach). Ustawa o ochronie zwierząt jest nieco bardziej precyzyjna w tej materii – art. 10a ust.3 „Zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna.”
Mój owczarek niemiecki biega bez smyczy ale nie oddala się więcej niż na 30 m i jest przy mnie na każde zawołanie.
i jeszcze „Rada miejska nie może w regulaminie o czystości i porządku ograniczać
prawa przedsiębiorców, nakładać nowych obowiązków i zakazów na
mieszkańców i właścicieli psów – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny” źródło LEX. Takimi obowiązkami są zapisy w uchwałach o wyprowadzaniu na smyczy i/lub w kagańcu
A myśliwi to k….wa święte krowy ? Oni mogą z psem do lasu tylko nie prosty obywatel ? W całej Europie można zabrać psa do lasu tylko nie w tym grajdole.
No pogoni i co z tego ?Dupa dzikowi z tego powodu odpadnie ?