W samym parku mieliśmy kilka wesołych zdarzeń, ale i kilka pokrzepiających serce. Przede wszystkim – zaszokowało mnie, ze spotkaliśmy w sumie z trzech właścicieli dużych psów, którzy nie tylko nad swoimi psami panowali, ale również potrafili je odwołać i podjąć decyzję o tym, że nie będą szli dokładnie w naszym kierunku, skoro mogą skręcić w bok. My również staraliśmy się wymijać ludzi z psami, bo nie zawsze każdy pies chce się bawić – niestety, nasze próby wyminięcia pana z beagielką skończyły się tym, że suka pobiegła z nami, bawiąc się z małym białym, a pan w końcu gonił nas, żeby odzyskać swojego psa. Jako, że ja generalnie obcych psów nie łapię, bo nie widzę takiej potrzeby, to pan sam musiał odławiać sukę – z tego też powodu wylądował na plecach w głębokim śniegu, bo suczka bardzo widocznie nie chciała się dać złapać, a dostała świra i biegała z małym białym w tę i z powrotem. W końcu się zlitowałam, zatrzymałam małe białe, suczka też się zatrzymała i pan… wziął ją na ręce, przeprosił i sobie poszedł. O ile byłoby prościej, gdyby miał linkę, zwłaszcza, że takie zachowanie na pewno nie wzmacnia przywołania, które moim zdaniem w tym przypadku nie istniało – im głośniej pan wołał, tym szybciej suczka biegła w drugą stronę. W drugim przypadku, już pod koniec spaceru, spotkaliśmy panią ze spanielem, który jednak z młodym się przywitał i szedł równolegle, jako że pani szła za nami – bardzo kulturalnie się panowie zachowywali, na co wpływ miał fakt, że małe białe było wykończone i miało mokry tyłek.
… no właśnie. Muszę powiedzieć, że dziś mój mały biały jack russell terrier był zupełnie grzeczny! (Zawsze, gdy tak mówię/piszę, to za jakiś czas odwala coś takiego, że tylko siąść i płakać, no ale…) Nie dość, że po pierwszych szaleństwach i wyładowaniu wstępnie skumulowanej energii wracał na zawołanie, to jeszcze doskonale sprawdzał się w komendach na odległość, których już jakiś czas nie ćwiczyliśmy, w tym najtrudniejszej dla niego, czyli po prostu „stój”, gdy biegnie w moją stronę. Może to małe sukcesy i dla kogoś śmieszne jest, że tak mnie to cieszy – niemniej dla mnie to naprawdę super sprawa. Nawet szukanie piłeczki w śniegu szło mu nieźle, i dostawianie w zaspach takich, że zakrywały mu całe łapy i musiał przez nie skakać jak lis polarny polujący na gryzonie.