Mam wrażenie, że pies siedzący sam pod sklepem to widok typowo polski – ja kojarzę go nawet z najmłodszych lat, głównie z wielkim psem sąsiada, który szczekał na mnie i nie pozwalał mi wejść do osiedlowego sklepu. Jest to również doskonały przykład na brak wyobraźni właścicieli. Żeby nie być gołosłowną, powiem krótko, dlaczego.
Przede wszystkim – po co brać psa na spacer, skoro idziemy do sklepu? O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że ktoś w drodze przypomina sobie, że np. zapomniał butelki z wodą, a jest super gorąco (polecam lecytynkę na pamięć, ale to inna sprawa), a ma po drodze malutkie delikatesy z miłą panią, która ową wodę wyniesie nad do drzwi, co by pies sam nie siedział – okej. Rozumiem też zakupy na zasadzie: idziemy we dwoje, jedno idzie robić zakupy, drugie z psem sobie łazi/ćwiczy/socjalizuje go z miastem. Nie rozumiem natomiast toku myślenia: “muszę iść po mleko, cukier, wędlinę i pomidory… a, wezmę ze sobą psa, niech się przejdzie”. Chyba raczej: niech sobie posiedzi przed sklepem. Dla mnie spacer z psem to czas, w czasie którego poświęcamy się psu, a nie zakupom.
Druga kwestia: sam fakt zostawienia psa pod sklepem. Czy ktokolwiek z właścicieli takiego psa pomyślał o tym, co się psu może stać? Co rusz trafiam na opisy, gdzie ktoś psa skopał, ktoś go odwiązał i przestraszył tak, że ten uciekł. Raz trafiłam na historię mojej znajomej, która opowiadała, że zostawiła psa “jak zwykle” pod sklepem, usłyszała pisk i ujadanie i okazało się, że do jej malucha podleciał większy agresor i po prostu go pogryzł. Niestety, nieodpowiedzialności, głupoty czy okrucieństwa drugiej osoby nie da się przewiedzieć. Wiem, że istnieją optymiści na zasadzie “nic się nie stanie, wierzę w ludzi”, ale ja bym za taką wiarę wolała nie zapłacić zdrowiem czy życiem mojego psa, który w takiej sytuacji byłby najmniej czemukolwiek winny.
Następna rzecz to złodzieje. Choć część psiarzy uważa, że złodzieje psów nie istnieją albo przynajmniej nie połaszą się na ich czworonoga, to trzeba pamiętać, że nie zawsze celem złodzieja jest sprzedanie psa dalej czy wykorzystanie w rozrodzie. Czasami chodzi tylko o przeczekanie, aż pojawi się informacja o nagrodzie, a potem zgłoszenie się, że psa “się znalazło”. Ostatnio kilkanaście psów, właśnie ukradzionych właścicielom, zostało znalezionych w pseudohodowli – w strasznym stanie, ale tego chyba nie muszę mówić?
Następna rzecz: co będzie, jeśli nasz pies zrobi komuś krzywdę? Oczywiście, teraz dużo osób powie “ale mój pies jest łagodny, nic nie zrobi” – małe białe też jest łagodne, a nie jestem pewna, czy gdyby podeszło do niego np. malutkie dziecko i wsadziło mu palec w oko albo pociągnęło za ogon czy ucho, to by zupełnie nic nie zrobił. Pewnie nie zrobiłby krzywdy w sensie, że nie zostawiłby śladów, ale podejrzewam, że zęby by pokazał, nawet może ostrzegawczo złapał za rękę. Niestety, żyjemy w świecie pełnym idiotów, ci idioci niejednokrotnie mają dzieci, których widocznie nie kochają i które puszczają do obcych psów zupełnie bez przemyślenia. A inni idioci, zostawiając psa pod sklepem, aż się proszą o takie sytuacje. Nawet, jeśli nic się nie stanie – kto to potwierdzi? Ludzie, którzy nie znają się na behawiorze psów? Ktoś wezwie straż miejską, policję – bo pies jest agresywny. Jak udowodnimy, że nie jest, skoro nie było nas przy tym i nie sprawowaliśmy nad psem kontroli, do której jesteśmy zobowiązani na spacerach?
I na samym końcu, ale nadal istotne – czy właścicielom, którzy zostawiają psa np. pod marketem nie jest go szkoda? Przecież kręci się tam masa rozmaitych ludzi, jeżdżą samochody, cały czas psa dochodzą rozmaite dźwięki, których może nie znać, albo które po prostu mogą być stresujące. Niektóre psy siedzą i wyją albo szczekają, inne się po prostu trzęsą i kulą. Nie szkoda robić tego swojemu psu?
Mój TŻ jako dziecko został napadnięty przez owczarka uwiązanego przy samych drzwiach od sklepu, bez kagańca. Ktoś powie, że kilkuletnie dziecko nie powinno samo iść do sklepu znajdującego się na dole bloku, w którym mieszka, po jakiś drobiazg. Być może ma rację. Ale trauma po czymś takim zostaje do końca życia…
Podobno zdarza się też, że pies jest kradziony w celu “wrzucenia” go do jednej klatki (na “ring”) z psem tresowanym do walk psów. Stare, małe czy chore psy mają tylko podjudzać te do walk… w końcu i tak się nie obronią 🙁
Abstrachując od spacerujących dzieci i kradzieży dla okupu… nie warto narażać psa na taki koniec. Ludzie serca nie mają jeszcze bardziej niż rozumu.
Nigdy nie zostawiałam moich psich dzieciaczków po sklepem ze zwykłego przewrażliwienia, że a nóż widelec coś się wydarzy. Mąż się ze mnie naśmiewał, że jestem psia histeryczka. Tak więc pewnego dnia będąc na spacerku postanowiłam wstąpić do sklepiku osiedlowego po coś tam pilnego, wchodzę a tu mała kolejka. Czekam więc cierpliwie z nosem w szybie bo trza pieski obserwować. Przychodzi do płacenia a tu słyszę słowa sąsiadki: Pani jakieś menele coś robią przy Pani psach, wyskakuje jak oparzona a Pan menel próbuje karmić czymś psy, one się cieszą a drugi próbuje rozplątać smycze. Szok, dopadam do dziada i trach go w łeb, wpadałam w amok, a oni w nogi, tak się darłam, że całe osiedle mnie słyszało! Dwa dni nie mogłam dojść do siebie, nigdy, przenigdy nie zostawiam zwierzaków nigdzie bez nadzoru, mam nauczkę! Mało tego wkrótce się dowiedziałam, że w tym czasie zginęło w Świnoujściu kilka psów przywiązanych pod sklepami. Więc kochani, nie zostawiajmy!!!
Ja kiedyś nie miałam takiej świadomości (mówię o czasach jakieś dwadzieścia lat temu, ciut mniej, wczesną nastolatką byłam). Zostawialiśmy psa przed sklepem, suczkę w typie ONka. Do czasu, kiedy po którymś powrocie psa nie znalazłam. Na szczęście biegała sobie pomiędzy straganami warzywkami, a sprzedawcy ją znali, więc nie przegonili. Bukę na bank ktoś odczepił, bo nie przywiązywałam jej, a w skomplikowany sposób przeplatałam smycz, żeby była krótsza. Wymagało to min odpięcia karabińczyka i ponownego zapięcia po przełożeniu przez uchwyt smyczy… Teraz nie ma opcji, żebym zostawiła psa samego…
Przyznam się że jak rano chodzę po pieczywo do sklepu to zawsze ide z psiakiem, traktując to jako część spaceru porannego.
Tyle że Odi zostaje sama na 2-3 minuty, ponieważ jest to sklepik w osiedlu domków, ruch jest znikomy, dodatkowo Odi siada przy płotku znajdującym się już na terenie sklepikarza, za głównym płotem, zaciszny mały chodnik. Nie zostawił bym psiaka na ruchliwym osiedlu, przy ulicy itp, ale też zdaję sobie sprawę ze taki święty nie jestem i jakiś tam dyskomfort dla Odi to stanowi. Na szczęście siada ładnie i czeka chwilę na mnie, a jak tylko ją odczepie to od razu śmiga szybko dalej na spacer.