Nie da się ukryć, że większość… no dobra, własciwie wszystkie notki pod względem pisania tworzę ja, bo i moim pomysłem był sam blog, a teraz na barkach mam jego utrzymanie. Niemniej jednak w naszej grupie, prócz mnie i psa, jest jeszcze mój małżonek i ukochany pan Małego Białego. Postanowiłam więc dopuścić go do głosu, a on Wam w zamian przedstawi (z przymrużeniem oka), jak mu się z nami żyje.
Z tymi psami i kobietami…
Moja małżonka i Mały Biały to dość specyficzny duet. Przytoczę może pewną sytuację. Pukanie do drzwi, otwieram. Listonosz daje mi niewielką kopertę, podpisuję i oddaję żonie – zwykle to ona otrzymuje korespondencję. Spoglądam na to, co wyciąga z koperty i pytam:
– Po co mu kolejna obroża? Przecież ma już kilka – w domyśle „kilkanaście”.
– Ale przecież nie ma zielono-żółtej, ćwierćzaciskowej, z kuloodpornego materiału, z różowym futrzastym podszyciem – odparowuje P.
– To prawda… – odpowiadam, bo cóż innego można powiedzieć w takiej sytuacji.
Broń Boże nie narzekam. W końcu nasz weterynarz, gdy pojawiamy się u niego od czasu do czasu w związku z rutynowanymi sprawami, zwykł mawiać „O, Mały Biały, ale masz ładną obrożę. W tej cię jeszcze nie widziałem”. To nic, myślę sobie, ja też go w niej jeszcze nie widziałem. Ma w końcu więcej ciuchów niż ja.
– Weź go na ręce, a jak powiem „teraz” to go podrzucisz, a ja cyknę idealną fotkę.
– Ok, brzmi jak doskonały plan! – odpowiadam wówczas.
– Teraz!
Pies hyc! do góry, ale z jakiegoś powodu coś poszło nie tak. Podrzucamy dalej, i dalej, i dalej…
No dobra, może z tym podrzucaniem to przesadziłem, ale trzymanie go odpowiednio na rękach, smyczy czy ustawianie go przed kamerą to standard. Czasem spacer nie jest spacerem, bo akurat sesja, no ale co – też nie narzekam. Tylko przekazuję, jak niekiedy to wszystko wygląda. Ale tylko czasami.
Układ to podstawa
A jak mi się żyje z Małym Białym? Narzekać nie mogę, bo poczciwy z niego pies. Rano obudzi swoją panią, bo pora wstawać, a gdy ona wstanie, natychmiast się kładzie pod kołdrę i idzie spać dalej. Mnie nie budzi, więc nasza umowa cały czas funkcjonuje. Lubię też z nim spacerować. Nie chodzi o to, że jest grzeczny, bo różnie z tym bywa, ale często w naszą stroną spoglądają różne panie. „To miłe”, myślę sobie. Nie żeby mi zależało, ale to miło, gdy ktoś cię zauważa. Szybko jednak okazuje się, że wszyscy widzą tylko tego pięknego, małego, białego szczeniaczka, który przywiązany jest sznurkiem do jakiegoś randomowego człowieka. A ten biały skurczybyk jeszcze jak się cieszy, macha ogonem jakby przyjaciela sprzed lat spotkał.
Czemu napisałem „szczeniaka”? Bo niemalże na każdym spacerze ktoś zachwycający się urokami pieska zapyta mnie, w jakim wieku jest szczeniaczek. Z wrodzonym entuzjazmem odpieram wówczas, że ten szczeniaczek ma X lat („X” to zmienna, bo bywam pytany o jego wiek od kilku lat, a on – choć po nim nie widać – regularnie się starzeje). Wtedy pojawia się ogromne zdziwienie i pada sakramentalne „Nie wygląda”. No nie wygląda.
Oddać muszę jednak, że jego pani wykonała kawał dobrej roboty i on jest naprawdę grzeczny. A widziałem już kilka jack russelli – one nie były grzeczne, oj nie. Jak wspomniałem, na spacerach bywa różnie, bo czasem jest trochę nierozgarnięty gdy wyjdziemy z klatki schodowej, ale ogólnie narzekać nie mogę. W domu jest wyciszony, spokojny, stawia przede wszystkim na odpoczynek.
Czasem z zaskoczenia puści bąka, ale powiedzmy sobie szczerze – kto z nas tak nie robi?
Więc żyjemy sobie tak w trójkę i naprawdę jest sympatycznie. Jakby ktoś się zastanawiał, zawsze dobrze mieć psa w swoim domu 🙂
Świetny tekst! 😀 Niestety, ale to prawda. Zwykli ludzie, nawet nie mężczyźni, tylko po prostu człowieki, mają ciężkie życie z psiarzami. Pół biedy, gdy ktoś zwyczajnie lubi psy. Najgorzej jest wtedy, gdy do łańcuszka zapsienia dołącza się blogowanie, uzależnienie od kupowania nowych obróżek, zabawek i inne takie.
Najgorsze jest to, że nikt nie rozumie dlaczego na każdym spacerze robię tyle psich zdjęć.
Ciężkie jest życie psiarza. :p
Posmiałam sie do łez:)
Czytałam o Małym Białym, a mogłabym zmienić tylko imię na Manu i jakbym mojego pana Manusiowego słyszała ?
fajny wpis, tego jeszcze nie było 🙂
Jakie on ma kły długie!! ( Ten ,, szczeniaczek”) 😉