Długo nie będzie, bo i długo nie ma o czym mówić. Dyspenser kupiony w jednym z supermarketów, żaden firmowy – kostka z zakręcaną końcówką, w zestawie dwie rolki czarnych woreczków na odchody. Do dyspensera dołączona również zapinka z plastiku, żeby można go było przyczepić, czy to do smyczy, czy do plecaka albo po prostu do pasa, zwłaszcza w lecie.
Urządzenie jest bardzo wygodne – zapięcie na tyle duże, że udało się je przyczepić do Flexi Classic, tej do 15 kg, co jest ogromnie wygodne, bo małe białe na dłuższe spacery chadza zwykle na Flexi. Do tego zawsze mamy woreczki w kieszeniach, co by już nie przepinać – a bardzo możliwe, że w lecie dyspenser (o ile zapięcie wytrzyma, bo jest dość delikatne) wyląduje przy plecaku albo pasie.
Plusem jest to, że dyspenser jest dość wygodny w obsłudze – łatwo się wyciąga worki, choć lepiej byłoby, gdyby dziurka owa była zatykana, bo tak to worek nieco wystaje i może przeszkadzać albo po prostu wysunąć się bardziej. Zwykle po wyjęciu i oderwaniu woreczka muszę go z powrotem nieco nawinąć, aby nie wystawał za bardzo. Wygodne jest również wyjmowanie woreczków i zmiana rolki – po prostu odkręca się jeden z elementów i wymienia się to, co trzeba. Plusem jest to, że nie odkręca się to samo, czego się obawiałam właśnie po sprzęcie niefirmowym i – nie ukrywajmy – dość tanim (co było jednym z argumentów “za” przy kupnie, bo jestem przed wypłatą 😉 ).
Generalnie rzecz biorąc, przydatna rzecz, choć na pewno mogłaby być bardziej trwała – ale nie ma na co liczyć za takie pieniądze, za jakie został kupiony. Zobaczymy, jak zniesie dłuższe użytkowanie, na razie minęło jedynie parę dni.
Z ciekawszych rzeczy, dziś w centrum Wrocławia na małego białego polowała gęś. Owa gęś najpierw złowieszczo skrzeczała, więc odeszliśmy na – jak myślałam – bezpieczną odległość, ale potem zaczęła machać skrzydłami i jęczeć jeszcze głośniej, a więc uciekliśmy zupełnie. Zwłaszcza małe białe miało ochotę uciekać 😉 On ma w ogóle dziwne przeżycia z ptakami – niektóre uciekają, ale już raz spotkaliśmy wronę, która chciała mu wpierdzielić i w ogóle nie miała ochoty uciekać, więc małe białe zrobiło zwrot w tył. Ostatnio za to spotkała nas przepiękna sroka, krocząca środkiem chodnika i ani myśląca zejść o parę centymetrów. Małe biało próbowało ją pogonić, ale dziwnie na niego spojrzała i chyba mu to telepatycznie wyperswadowała. Przerażające są momentami te ptaki, prawie jak u Hitchcocka, zwłaszcza te miejskie i przyzwyczajone do ludzi.
Ja mam podobny dozownik do woreczków, tylko że czerwono biały i taki podłużny, a nie w kształcie kostki. Jeszcze nie mieliśmy okazji go używać, bo na co dzień spacerujemy po wiejskich polach, ale na pewno przyda się nam na wycieczki nad jezioro, do parku, czy na zawody.
My używamy na spacerach woreczków przeznaczonych do psich celów (ale bez tego dozownika) i już samymi woreczkami jesteśmy zawiedzeni. Jak Miła Pani otwiera woreczek to albo jej ręka przelatuje przez niego wylot, albo to co sie w woreczku znajdzie ląduje na ziemi. Nie wiem czy taki wadliwy komplet (3 paczki) czy co? Preferujemy inne torebki, nie przeznaczone z założenia do tych celów.
Faktycznie dziwne, u nas nie ma tego problemu – może rzeczywiście wadliwa partia?
Albo jednak kwestia ceny i jakości:) U nas sporo droższe dyspensery, ale jakościowo i estetycznie… proszę zobaczyć.
https://www.hubuform.pl/1396,pl_zasobnik-z-woreczkami-bon-ton.html
woreczki są biodegradowalne.
Pozdrawiam autorkę