
Ciekawe jest same pochodzenie problemu. Otóż wydaje się, że niektórzy właściciele nie uważają swoich czworonogów najpierw za psy, a potem za przedstawicieli konkretnych ras, jak wymagałby rozsądek, ale odwrotnie: najpierw za przedstawicieli ras, a potem za psy. Wraz z przynależnością od rasy pies zdaje się nabywać niesłychanych praw, a ubywa mu nieco obowiązków – a właściwie, ubywa właścicielowi. Pisałam kilkukrotnie o tym, że właściciele są niepoważni i nie potrafią przypilnować swojego psa – teraz przyjrzymy się temu pod kątem ras oraz ogólnych grup psów. Ostrzegam – będę generalizować, ale każdy normalny człowiek wie, że mowa jedynie o tej części właścicieli, którzy wymienionych rzeczy się dopuszczają. A jak ktoś się oburzy, to cóż – uderz w stół…



Kilka lat temu była taka moda na husky i malamuty. Pomijam fakt trzymania takiego na 20 m2 z dwoma spacerami siku/kupa dziennie, ile tego w schroniskach siedzi. Serce się kraje.
Szczerze mówiąc – znam więcej nieszczęśliwych północniaków mieszkających w domach z ogrodami, bo wielu wydaje się, że to wystarczy. Dla mnie metraż mieszkania nie ma znaczenia (poza rzecz jasna sytuacją, że pies się fizycznie nie mieści :p), bo mieszkanie w moim mniemaniu jest od odpoczywania. Dlatego pies w domu po prostu śpi 😉
Masz rację, ja chciałam podkreślić mało miejsca do ruchu 🙂 Pewnie że nie ma znaczenia, ja też w pałacach nie mieszkam a pies ma jeszcze białą kocią towarzyszkę. Wystarczy im miejsca do wysyłania sobie nawzajem pogardliwych spojrzeń i omijania szerokim łukiem 🙂