Test: szelki norweskie od Gadżeciaków

W długiej kolejce postów, które chciałabym dla Was napisać – i które Wy chcielibyście przeczytać – znajduje się test szelek. O szelki te, szyte na zamówienie, pytacie nas wyjątkowo często, dlatego myślę, że dla wielu z Was post ten może okazać się wartościowy i będzie w stanie pomóc w decyzji o zakupie.

Gadżeciaki.pl – o marce

Marka zajmuje się produkcją akcesoriów robionych na zamówienie. Zdecydowanym plusem jest różnorodność: znajdziemy u nich zarówno klasyczne obroże, jak i półzaciski, szelki, smycze. Dodatkowo można zamówić haftowane torebki, kocyki, grawerowane identyfikatory. Niektóre akcesoria można zamówić z uwzględnieniem rasy – są np. taśmy z border collie czy owczarkami belgijskimi.
To, co jest najbardziej interesujące w produktach, to ich wszechstronność. Możemy zamówić na wymiar naszego psa zarówno klasyczne zestawy akcesoriów, jak również obroże czy szelki z haftami, naszyciami (np. do podpisania psa czy umieszczenia swojego numeru telefonu). Dostępne są nietypowe podszycia, jak alcantara, którą my wybraliśmy, i o której więcej informacji znajdziecie poniżej. Dodatkowo jako podszycie można wybrać m.in. siateczkę, neopren czy zwykłą taśmę. Dostępne są też obroże drukowane oraz z elementami odblaskowymi i fluorescencyjnymi. Zamówień można dokonywać przez stronę internetową albo FB.

Nasze szelki

W przypadku Małego Białego mam pewne opory przed kupowaniem gotowych akcesoriów – często odstają, zwłaszcza jak młody jest w formie fit, czyli wtedy, kiedy pokonujemy najdłuższe dystanse; innym razem są dobre na długość, ale za wąskie w obręczy piersiowej. Wypróbowałam już kilka firm, a od Gadżeciaków nie miałam nic, i tym m.in. była podyktowana decyzja – ot, zwykła ludzka próżność. Prócz szelek przyjechała do nas również obroża oraz kocyk, o których innym razem. Szelki wybraliśmy w kroju norweskim, zwanym również flyballowym.
W zasadzie wykonane są one z dwóch różnych materiałów. Podstawą jest zielona (ja ten kolor nazywam “świeżą trawą”) taśma, która stanowi podszycie dla alcantary i szkielet całych szelek. W sumie nie jest ona specjalnie widoczna, a dzięki temu, że została zastosowana jako materiał wierzchni na spodzie szelek – czyli na pasku za przednimi łapami – czyszczenie całości jest dość proste nawet po błotnistym spacerze. Drugi materiał to alcantara w dwóch kolorach: zielonym oraz brązowym (tym razem – “gorzka czekolada” :)). Zalety tego materiału są przede wszystkim trzy: łatwo się czyści, jest bardzo wytrzymały na ścieranie, a przy tym – miękki. To sprawia, że spełnia moje oczekiwania: sierść wczepia się w szelki w stopniu minimalnym, całość mogę prać w pralce, a pasek nie wyciera sierści i nie powoduje otarć nawet przy długim, aktywnym spacerze.
DSC_5012 - Kopia
Na górze szelek mamy przyszytą rączkę, która w wygodny sposób pozwala na przytrzymanie psa bez potrzeby zapinania go na smycz. Jest ona poniekąd zaletą, ale nie wpisuję jej do zalet produktu jako takiego – w końcu w większości szelek norweskich funkcjonuje takie rozwiązanie, ze względu na ich przeznaczenie.

Zalety i wady szelek

Za nami prawie pół roku intensywnego użytkowania szelek, co w naszym przypadku znaczy zakładanie ich na przynajmniej 2-3 spacery dziennie, o różnej długości i intensywności. Szele były testowane w podróży pociągiem, podczas mroźnej zimy, w błotnistą jesień i równie błotniste dni stycznia. Kilkakrotnie były mokre, nieraz musiałam je przeprać w ręku, a dwa czy trzy razy odbyły kąpiel ze wszystkimi akcesoriami w pralce – w 40 stopniach, jak zawsze.

Pierwszym, co zauważyłam, i co jest na sto procent zaletą, jest sposób wszycia zatrzasku. Znajduje się on na prawym boku, dzięki czemu jest również odciążony. Zatrzask jest wyprofilowany, dzięki czemu taśma nie odstaje, a całość dobrze leży na psie i nie powoduje przesuwania – w sumie to jedyne posiadane przez nas dotychczas szelki, które praktycznie nie ruszają się na psim grzbiecie w prawo i lewo. Co jednak ważniejsze, zatrzask jest wszyty w taki sposób, że nie dotyka bezpośrednio sierści i skóry psa, tylko posiada zabezpieczenie w formie miejsca zszycia przedniego paska z obręczą piersiową. To sprawia, że nie da się po prostu psa uszczypnąć podczas zapinania szelek, co mi zdarzyło się chyba raz w życiu – i nie wiem, kto przeżył to bardziej, ja czy pies. Dodatkowo, zatrzask chodzi dość ciężko, więc ja osobiście musiałam, szczególnie na początku, uważać, żeby nie złamać paznokcia, ale ogólnie jest to zaleta – większe prawdopodobieństwo, że szelki się nie rozepną w sytuacjach ekstremalnych.
Zaletą jest również sam materiał szelek. Alcantara jest wytrzymała – mimo dwóch prań nie sprawiała żadnych problemów, w praniu również nie farbowała innych akcesoriów. Łatwo się ją czyści – można to robić np. mokrą szmatką czy gąbką. Wysycha niezbyt szybko, ale szybciej niż np. sztruks czy zwykła bawełna. Od wewnątrz brązowe wykończenie szelek nieco się wytarło, co przejawia się po prostu jaśniejszymi fragmentami taśmy i zwykle znika po praniu. Nie żadnych dziur, zarówno w szelkach, jak i w psie 🙂 Jako że Mały Biały ma często łyse pachwiny i brzuch, zależało mi  szelkach, które go nie obetrą – i ten materiał to właśnie mi zapewnia.
Za małą, acz niekłopotliwą wadę uważam brak miejsca do przypięcia identyfikatora. Ostatecznie poradziłam sobie z tym problemem używając regulacji dolnego paska. Edycja: Dowiedziałam się od przedstawiciela marki, że uszko na adresówkę można wszyć na zamówienie – nie wiedzieliśmy o tej opcji, a na pewno może być przydatna 🙂 Drugim problemem, który już nie występuje, ale może być istotny dla właścicieli jasnych psów, jest farbowanie – przy pierwszym, mokrym spacerze brązowa alcantara zafarbowała nam psa, bardzo delikatnie, ale jednak. Po pierwszym praniu jednak problem zniknął, i teraz pies nawet z mokrego spaceru wraca w swoim kolorze 🙂
DSC_4629 - Kopia
Mam wrażenie, że psu bardzo dobrze się w tych szelkach chodzi – nigdzie go nie obcierają, nie wywołują zbędnego nacisku, pozwalają na wszelkie szaleństwa podczas zabawy i biegania, a jednocześnie dają niezłą kontrolę nad psem w warunkach, gdy jest to konieczne, np. podczas podróży pociągiem. Fajną opcją jest też możliwość wykonania haftu – my akurat mamy haft identyfikacyjny dla psiarzy, ale można tam umieścić cokolwiek, od naszego numeru telefonu w razie zagubienia psa, aż po jego imię czy ulubione motto.

Podsumowanie

Jak na dotychczasowe warunki miejsko-wiejskie, szelki sprawdzają się bardzo dobrze. Są wytrzymałe, nie ma nich żadnych uszkodzeń, można je prać. Dodatkowo, szybko się zakładają – o ile ktoś wie, która dziura jest na co, bo nie zawsze jest to tak oczywiste, jak mi się wydawało 🙂 Trzeba tylko pamiętać, że do szelek tego typu musimy uważnie zmierzyć psa – inaczej pasek przedni okaże się za krótki, co będzie skutkowało wbijaniem się szelek pod psie łapy i obcieraniem skóry przy jakimkolwiek ruchu. Jestem ciekawa, jak tego rodzaju szelki sprawdzą się podczas dłuższych wypadów w góry – i aż nie mogę doczekać się lata 🙂
 

O autorze

0 thoughts on “Test: szelki norweskie od Gadżeciaków”

  1. Mam od 1,5 roku szelki norweskie od Gadżeciaków i jestem mega zadowolona. A brak przyczepu na identyfikator wydaje się logiczny – większość osób wybiera te szelki w opcji haftu “imię+telefon”. To jest dla mnie ich największa zaleta – pies nie zgubi identyfikatora, nic nie dzwoni, a telefon jest doskonale widoczny nawet dla mało rozgarniętych.

  2. My przymierzamy się już od jakiegoś czasu do zakupów w Gadżeciakach, także Wasza recenzja jest bardzo pomocna, dziękujemy! 🙂
    Gniewko na dłuższe spacery zawsze jest ubierany w szelki (takie jak na załączonym obrazku) i wyraźnie, w chwili zakładania i przez minutę po założeniu, nie jest z tego faktu zadowolony – wykazuje raczej smutne zrezygnowanie. Nie mam pojęcia czemu, bo nigdzie go nie obcierają, nie uciskają, nie krępują ruchów. Mija mu to “załamanie” w chwili otworzenia drzwi, zapomina, że ma na sobie jakieś dziwne “homonto” 😉 Może po prostu generalnie nie lubi być ubierany?

    1. Może w takich czuje się bardziej ograniczony? Jeśli nie reaguje na nie na spacerze, to bym się nie przejmowała 😉 U nas na szelki jest radość i merdanie ogona, bo szelki oznaczają zwykle aktywny spacer 🙂

      1. No właśnie, powinno mu się to dobrze kojarzyć, wszystkie dotąd znane mi psy zawsze reagowały entuzjazmem. Ale tak jak mówiłam, szybko mu przechodzi, zdarzają się dni, że ma je na sobie cały dzień i nie zauważa tego faktu. A w sumie zakładanie szelek to i tak pikuś – raz próbowałam odbyć z nim spacer w derce. Zachowywał się jakby popadł w jakąś katalepsję, nie chciał zrobić ani jednego kroku samodzielnie, odmawiał propozycji zabawy, nawet smaczka nie chciał.

        1. Ooo, a myślałam że tylko mój pies ma problem z zakładaniem szelek 🙂 Też na ich widok, odchodzi parę kroków, potem zrezygnowany podchodzi i daje je sobie założyć…
          Otwieram drzwi i pełna radość, bo spacer zaraz będzie, więc trzeba pobiegać, poszczekać 😀

          1. wypisz wymaluj Gniewko 🙂 Dobrze, że ten stan ich długo nie trzyma. Zamówiłam szelki z Gadżeciaków, będą za jakiś tydzień, może spersonalizowane szelki na miarę przypasują temu marudzie, może te co ma są za mało stylowe po prostu? 😉

          2. Moja I na Juliusy I na nowe Ruffweary tak reaguje, oba dobrze dopasowane 😛 ale przynajmniej nie mam problemów z wyciszeniem Zuli przed wyjściem! Ją to czasami mam ochotę wrecz odciszyc

  3. szkoda że strona mi na razie nie działa 🙁 Są na niej na razie prace techniczne pooglądam jeszcze takie szelki od innych i zdecyduje czy kupić sobie(mojemu psu 😉 ) taki kolejny gadżet myślę że by był bardzo fajny jak dla mnie 🙂

  4. ja również polecam 🙂
    moje psy mają kompleciki Gadzeciakowe
    mają oni bardzo duży wybór materiałów i możliwości wyhaftowania chyba wszystkiego co się zażyczy (najfajniejsze jest to, że można sobie wszystko ładnie samemu zaprojektować)

  5. A może mogłabys opisać inne rodzaje szelek, czym się różnią, jak wyglądają, bo przyznam szczerze, że mam z tym problem. A sama też rozważam zakup od gadżeciaków, tylko muszę się zorientować nad materialami bo nazwy niewiele mi mówią 🙁

  6. A ja bym chciała nawiązać do innego posta – o puszczaniu psa w lesie 🙂
    Wiem, ze pisałaś go jakiś czas temu, ale dopiero teraz na niego natrafiłam 😉
    Na co dzień mieszkam w Warszawie, i to zdecydowanie bliżej centrum niż przedmieść, więc ogromnych pustych łąk tuż koło nosa nie mam. Oczywiście, parki są, i to całkiem spore, ale mówiąc szczerze czuję większy spokój kiedy spuszczam psa w lesie na Podlasiu koło mojej działki. Zanim zaczęłam spuszczać Zulę, solidnie ćwiczyłam z nią przywołanie, w chwili obecnej jestem naprawdę zadowolona z efektów 😉
    Ale w warszawskich parkach często jest totalna tragedia – na nic zdaje się moje tłumaczenie, że mój pies się boi i nie chce się ”przywitać”, zawsze słyszę ”mój to nic nie zrobi, pani się nie boi”. Pani się jednak boi, i psa na smyczy w parkach trzyma.
    Do tego wiem jak łatwo wrzucić wszystkich psiarzy do jednego worka – nie chcę, by za jakiś czas parki były dostępne wyłącznie dla ludzi, a właściciele psów mieliby do wybory tylko psie wybiegi… I dlatego próbuję nie dawać powodów do zaczęcia przykrych reakcji na zachowanie mojego psa
    Wracając do lasów – Zula biega po nich beztrosko, choć cały czas ją uważnie obserwuje, żeby się w tropieniu nie zagalopowała (chociaż na ogół nie mam z tym problemów, często nawet jak ją spuszczę to idzie tuż za mną). Jednak w parkach narodowych NIGDY jej ze smyczy nie spuszczam. Dla niektórych PN to po prostu większy las, ale dla mnie musiały istnieć specjalne powody dla których te tereny zostały objęte szczególną ochroną (kiedy wchodzę na tereny rezerwatów, np. takich słynących z miejsc lęgowych dla ptaków, również psa trzymam na smyczy i nie zbliżam się za nadto do potencjalnych gniazd).
    Nie podoba mi się, jak właściciele spuszczają swoje psy w parkach narodowych. Jak dla mnie, dyrektorzy tych parków obdarzyli psiarzy dużym zaufaniem. Mogli w końcu zabronić wchodzenia z psami do parku, jak np. w Bieszczadzkich parku narodowym, ale oni jednak podjęli odważną decyzję i wykonali ukłon w naszą stronę.
    I jak się im za to odwdzięczamy?
    Mam nadzieję, że kiedyś psiarze zmądrzeją i zobaczą, że trzeba szanować nie tylko swoje psy, ale i świat wokół nich 🙂

  7. https://www.randkidojrzalych.pl

    Szelki to lepsze rozwiązanie od smyczy, przy której psy często się duszą, gdy sa zbyt ruchliwe. A pieskowi pasuje takie “wdzianko” 🙂

  8. Pingback: Gadżeciaki.pl i nowość - posłanie! | Test - Biały Jack

  9. Pingback: Jaki był rok 2015? - Biały Jack

  10. Pingback: Liebster Blog Award - po raz drugi - Biały Jack

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
x  Powerful Protection for WordPress, from Shield Security
This Site Is Protected By
Shield Security