Nie da się ukryć, że małe białe jest typowo miejskim psem. Czyli: zna rytm miejskiego życia, nie boi się nagłych hałasów, dziwnych ludzi, niespotykanych rzeczy. Co nie oznacza, że nie odnajduje się na wsi – owszem, odnajduje się, nie ma z tym problemu. Dlatego też jestem zdania, że psu miejskiemu łatwiej jest przystosować się do wsi, niż psu wychowanemu na wsi do miasta. I uważam również, że praktycznie każdy pies powinien być przyzwyczajony do pewnych aspektów życia w mieście – jeśli mieszka na wsi – albo powinien znać wszystkie te aspekty – jeśli mieszka w mieście.
Metod na przyzwyczajanie psa do miasta jest bardzo wiele i tak naprawdę powinniśmy zawsze dostosować je do wieku, predyspozycji i charakteru naszego psa. Inaczej będziemy przyzwyczajać psa młodego i odważnego do hałasów, a inaczej psa starszego czy lękliwego. Nawet szczenięta miewają w jednej rasie tak różne cechy charakterów, że nie da się z góry założyć jednej, konkretnej zasady. Zawsze jednak istotnych jest kilka rzeczy: cierpliwość, pozytywne nastawienie, spokój i obserwowanie psa. Te sprawy pozwolą nam na to, aby proces przyzwyczajania przebiegał jak najsprawniej.
Biorąc małego białego, również mieliśmy świadomość, że łatwo nie będzie. W końcu mieszkał w dość spokojnej wsi, gdzie owszem, widoki są przepiękne, a miejsca do biegania nie brakuje, ale z pewnością jest o wiele ciszej i spokojniej niż we Wrocławiu – zwłaszcza zaś w centrum. Plusem na pewno było to, że mógł również przez okno obserwować życie miasta, słuchać rozmaitych odgłosów, widzieć różne sytuacje. Przyzwyczaił się bardzo szybko, na całe szczęście.
Do jednego z najważniejszych aspektów życia w mieście zaliczam osobiście umiejętność funkcjonowania wśród ludzi w różnych miejscach. Oznacza to, że jestem zdania, iż pies miejski powinien znać podstawy zachowania na przykład na lekko zatłoczonym placu. Powinien wiedzieć, że nie ma mowy o plątaniu się na smyczy między ludźmi – w grę wchodzi tylko chodzenie przy nodze. Podobnie musi być nauczony pewnej ogłady, choćby nie skakania na ludzi na ulicy, co wbrew pozorom w przypadku psa tak przyjaznego i chętnego do kontaktu z człowiekiem, jak mały biały, nie jest proste. Ważne jest też w moim przypadku, aby potrafił się zachowywać odpowiednio w komunikacji miejskiej, bez znaczenia, czy jest prawie pusty tramwaj, czy może jest super zatłoczony i połowa osób na niego cmoka. Można powiedzieć, że w przypadku części psów taka nauka trwa praktycznie przez całe życie.
Warto też, kiedy pies umie przechodzić przez rozmaite powierzchnie. U nas problem był w przypadku mostów – we Wrocławiu ich nie brakuje, a małe białe przez jedne przechodziło bez wahania, podczas gdy na innych się zacinało i nie było mowy o zrobieniu kroków. Tutaj bardzo pomogło nam odpowiednie nastawienie i motywowanie. Wszystko na luzie – zero ściągania smyczy. Dodatkowo, zero litowania się – przez most tak czy siak trzeba przejść, a przecież nie będę małego białego prosiła, aby to łaskawie zrobił. Po prostu komenda “idziemy” i spokojny, ale zdecydowany krok. Jestem zdania, że w takich sytuacjach jest to najlepsza metoda. Ręce mi opadają, gdy widzę przestraszone psy, nad którymi właściciele się nachylają i do nich – według własnego mniemania – uspokajająco mówią. Nic bardziej nie utwierdza psa w przekonaniu, że coś jest nie tak i jest się czego bać, niż właśnie takie zachowanie.
Inna istotna sprawa to odpowiednie reakcje psa na inne psy oraz na ludzi. Nie oszukujmy się, na tym świecie chodzi wiele osób, które przedstawiają różne etapy bycia idiotą. Dotyczy to zarówno psiarzy, którzy puszczają luzem np. agresywne psy, jak i zwykłych ludzi, którzy wysyłają bez pytania dzieci, co by pogłaskały pieska, a nawet sami pchają się z rękami do psa. Potrafią też psa kopnąć albo przestraszyć, uderzyć czymś – nam to się na szczęście nie zdarzyło, ale znajomi mieli takie przeżycia. Dlatego bardzo istotne jest, aby pies odpowiednio na to reagował, czyli najlepiej: nie reagował wcale. To jest oczywiście bardzo indywidualna kwestia, i przydaje się nie tylko w mieście. Jednak to właśnie tutaj jesteśmy narażeni na zwiększone kontakty z ludźmi i nie jesteśmy w stanie niczego przewidzieć. Dla mnie idealne zachowanie psa w zaskakującej sytuacji to wycofanie, tzn. nie podjęcie żadnego działania i zdanie się na swojego opiekuna. Wymaga to pracy, ale warto.
Kolejna ważna sprawa to zapoznanie psa z rozmaitymi wnętrzami oraz przechodzeniem przez dziwne miejsca. Jakie? Na przykład przejścia podziemne, tunele, ale też podcienia, łuki, rozmaitego rodzaju drzwi. Tutaj najlepiej jest jak najwięcej ćwiczyć. Oznacza to, że musimy po prostu psa wystawiać na określoną liczbę takich sytuacji z różnym ich natężeniem i stopniem trudności. Oczywiście, nie rzucamy psa na głęboką wodę. Najpierw uczymy prostych rzeczy, dobrze jest przy tym warunkować sobie również komendy, np “wejdź”. Przy odpowiednim odczuleniu psa na bodźce oraz zaufaniu do właściciela zazwyczaj nie ma żadnych problemów. Warto jednak powtarzać takie ćwiczenia przede wszystkim w praktyce, o różnych porach dnia, przy różnych okazjach. Podobnie sprawa ma się ze schodami. Widuję w czasie spacerów wiele psów, które zapierają się przed wejściem na schody. Zazwyczaj są to psy małe. Oczywiście, właściciele biorą je wówczas na ręce. To również jest jedna z gorszych rzeczy, które można psu zrobić. Nie widzę powodu do brania psa na ręce w praktycznie żadnej sytuacji, jeżeli nie wymagają tego względy zdrowotne.
W przypadku psa żyjącego w mieście powinno zadbać się również o odpowiedni stosunek np. do rowerzystów, biegaczy, rolkarzy. Jest ich pełno w każdym mieście i mają dokładnie takie same prawo poruszać się chodnikami, jak i właściciele psów. Stąd nie wyobrażam sobie, aby miejski pies biegał za którąś z tych osób, szczekał na nią czy robił inne, dziwne rzeczy.
Istotne jest również przyzwyczajenie psa do różnych przedmiotów. Nierzadko spotyka się psy, które odczuwają lęk bądź nawet przejawiają agresję lękową na widok kogoś z parasolem/kobiety w długim płaszczu/starszej osoby chodzącej o lasce/ludzi niosących ciężkie, szeleszczące reklamówki/bezdomnych ciągnących wózki i tak dalej. Choć takie lęki mogą się pojawiać szczególnie u dorastających psów (okresowo) bądź u psów po przejściach (na skutek jakichś przeżyć), to jednak pies, który ma na dłuższą metę mieszkać w mieście, powinien być uczony odpowiednich zachowań. W cięższych przypadkach, gdy sobie nie radzimy, powinniśmy po prostu pójść po poradę do specjalisty.
I na koniec: dla osób, które obawiają się, że sobie nie poradzą, polecam rozmaite kursy właśnie dla miejskich psów. Jest ich coraz więcej w całym kraju, dlatego warto dowiedzieć się, czy i w naszym sąsiedztwie nie ma podobnego kursu.