Mieszkanie z psem w bloku sprawia, że musimy przestrzegać pewnych zasad, które możemy ominąć, gdy mamy własny dom. Na forach bardzo często spotyka się posty psiarzy, których sąsiedzi są bardzo upierdliwi i zdają się uprzykrzać im wiecznie życie. Tymczasem jednak okazuje się, że i psiarze mają swoje za uszami, i to, co się dzieje, nierzadko jest spowodowane po prostu brakiem szacunku do kogokolwiek poza samym sobą.
Pierwszą i zasadniczo najważniejszą kwestią w przypadku psa mieszkającego w bloku jest to, aby nie był hałaśliwy. Gdyby pozostawić psa samego sobie, na pewno szczekałby, ile wlezie – jedne psy mają do tego mniejsze predyspozycje, inne większe. Jednocześnie, nie same predyspozycje budują zachowania psa. Gdy pies ma właściciela, to właśnie on powinien odpowiadać za zachowanie swojego czworonoga. Oczywiście, wiedząc, ze szuka się psa raczej mało hałaśliwego, to raczej nie bierze się najbardziej szczekliwej rasy; z drugiej strony – różne psy nawet tej samej rasy mają rozmaite charaktery. Niektóre będą szczekliwe, inne zaś – bardzo ciche. Z tego powodu jestem zdania, że mówienie, iż np. jack russell terrier szczeka, bo jest po prostu JRT, jest po prostu wytłumaczeniem na nieudolność czy niechęć do szukania metody wyuczenia ciszy (psów niewyuczalnych jest naprawdę jedynie mały procent). Wracając więc do reguł – pies mieszkający w bloku zdecydowanie nie powinien być hałaśliwy. Oczywiście, wykluczając okres nauki – jeżeli mamy tolerancyjnych sąsiadów, to nic takiego się nie stanie. Jeżeli żyjemy z nimi w dobrych stosunkach, warto pójść, zapytać, czy psa słyszą i zapewnić, że robimy wszystko, aby oduczyć psa. Skąd dowiedzieć się, że pies szczeka pod naszą nieobecność? Najlepiej nagrać go zwyczajnie na kamerę.
Drugą kwestią jest utrzymywanie czystości. Chodzi o dwa aspekty: za oba pośrednio odpowiada właściciel. Oczywiście, jedną rzeczą jest sprzątanie po psie na dworze. Druga sprawa to załatwianie się psa na klatce schodowej. Wbrew pozorom, nie jest to rzadkość. Owszem, jest to sytuacja, która się czasami zdarza – w przypadku psów starszych, niepełnosprawnych czy szczeniąt. Zawsze jednak właściciel jest odpowiedzialny za to, aby po psie posprzątać. Piszę o tym, ponieważ w obliczu tego, co obserwuję wśród moich sąsiadów, nie jest to całkiem oczywiste. Znam parę osób, które po psach sikających nieraz nawet przez parę pięter nie sprzątają. Miałam nawet sąsiadów, którzy puszczali psa luzem z ostatniego piętra, a ten – jeśli nie trafił na kogoś, kto otworzył mu drzwi na zewnątrz – załatwiał się na klatce schodowej. Jest to bardzo uciążliwe dla innych mieszkańców, dlatego trudno się dziwić, że w blokach coraz bardziej niechętnie patrzy się na właścicieli psów.
Zupełnie inną sprawą jest wielkość psa. Z powodu wielu, nieco obecnie przeterminowanych i mylnych, przekonań niektórzy są zdania, że duże psy nie nadają się do małych mieszkań czy w ogóle – mieszkania w bloku. Tymczasem jednak, o ile faktycznie istnieją rasy, które do bloku się nie nadają (np. CAO czy owczarek kaukaski), o tyle jednakże wielkość nie jest jakimś specjalnym wyznacznikiem. Przede wszystkim, pierwszym wskazaniem do wyboru psa powinna być jego aktywność. Jeżeli jednak psu zapewni się odpowiednią aktywność, nie ma przeciwwskazań, aby mieszkał on również w bloku. Wystarczy po prostu dać mu dawkę ruchu i pracy, a w domu będzie zwyczajnie… spał. Niezależnie od wielkości. Większym problemem może być tutaj umieszczenie psa w mieszkaniu – mając dużego psa, który potrzebuje np. klatki kennelowej, musimy mieć odpowiednią ilość miejsca dla ustawienia tej klatki.
Oczywiście, jest wiele innych aspektów życia psa w bloku. Trzeba jednak mieć świadomość, że te kwestie są najistotniejsze – i często, mimo swojej oczywistości, ignorowane przez właścicieli.
nie liczy się powierzchnia mieszkalna, a czas opiekuna i chęci. Nie widzę potrzeby oburzania się kiedy ktoś mieszka w bloku z dogiem niemieckim. Większość psów posiadających możliwość korzystania z ogrodu i tak w tym ogrodzie leży lub co gorsza bezsensownie pilnuje i robi rumor na wszystko co sie porusza w w zasięgu wzroku. Strasznie nie lubię takich zeschizowanych psów. Mieszkam w bloku z labradorem i nie widzę by był nieszczęśliwy z tego tytułu 🙂
Ostatnio jestem na forum ludzi co mają swoje domki i w ich przekonaniu pies w bloku się męczy. Tylko malutkie psy które mogą zrobić siku i kupę do kuwety. Ja im piszę że taki pies wychodzi 3 razy dziennie na spacery. Zakładając że taki człowiek pracuje 8 godzin od 8 do 16 i ma pół godziny na dojazd do pracy. Rano spacer 20 minut po pracy ten dłuższy około godziny i wieczorem przed snem też tak z 20 minut. A jedna mi pisze że na pewno pies jest nieszczęśliwy bo jej suka 7 razy dziennie stoi przed drzwiami..
No cóż, jak pies nauczony, to stoi pod drzwiami 😉 My wychodzimy – głównie ze względu tego, że możemy – cztery razy dziennie, ale jak np. jest niepogoda, to psu wcale się tak bardzo wychodzić nie chce 😉 Dla mnie mieszkanie czy dom jest od spania, a dorosły pies wytrzymuje spokojnie kilka godzin bez wychodzenia i załatwiania potrzeb. Dlatego – nieważne, czy pies śpi na 10m2, czy na 100m2, skoro i tak bawi się na dworze.
No właśnie o to mi chodzi. A oni mi tak piszą:
“Jak znam życie, to 3 razy trawka jest dla psa trochę mało. Chodzę z moimi psami 3 razy dalej lub bliżej w zależności od aury, ale w międzyczasie jeszcze parę razy zrzucam je ze schodów na szybkie sikanko na trawniku przed domem.
A weź w bloku pokonuj te schody (IV piętro bez windy, za każdym razem czapka, buty, kapota, smycz). I w dodatku właściciel pracuje : 10h go nie ma, a jak trafi na korpo, to 8h pracy jest relatywne bardzo.
W takie sytuacji jedynie 2 jorki lub maltańczyki i nauczyć do kuwety. (2 – żeby im samotność na psychikę nie padła i z nudów nie robiły demolki w domu)”
Ja – 3 razy dziennie dla psa wystarczy. Po nocy pierwszy raz tak żeby się wysikał i zrobił kupę. Załóżmy że właściciel pracuje 8 godzin i ma pół godziny na dojazd to po 9 godzinach znowu wyście. Np to będzie o 16:30 pies zje główne danie. No i potem o 20:00 spacer przed spaniem żeby się jeszcze wypróżnił przed snem. Dla potrzymania kondycji i sprawności czasem dłuższe spacery zwłaszcza w weekendy kiedy jest wolne (jeśli ktoś pracuje poniedziałek – piątek).
Oni – Jakby wystarczyło, to by mi pod drzwiami nie stała i nie prosiła się o sikanie. Zwłaszcza, że jak stoi pod drzwiami, to nie ma żadnego spacerowania, tylko na trawnik, siku i z powrotem.jak się jest 9-10godzin poza domem, to się nie widzi, czy stoi, czy nie stoi pod drzwiami.
Oni – przez takie durne teorie zwierzęta staja sie prezentami które burza tą teorie i za kare albo są bite albo wyrzucane jak chinska zabawka.
Oni – malutki jakich pinczer kuweta jeszcze przeżyje to i mogę to sobie wyobrazić ale nie jakiś duży pies.
Nie da się do nich dotrzeć. Według nich jak pies nie może sikać kiedy chce to cierpi męki. A ja im piszę że wychodzi na 20 minut rano potem dłuższy spacer gdzie zrobi te 2 kupy (rano też zrobi) a wieczorem to jest siku. Czy to mało ? I mieszkam pod lasem gdzie pies sobie chodzi przy mnie. Ma psich znajomych gdzie wieczorem się spotykamy to trwa tak 40 minut.
Takich ludzi nie przegada, oni mają swoją opinię o wszystkim. To ten sam typ, który twierdzi, że psom trzeba dawać tylko gotowane, bo oni tylko tak dają; albo że pies musi chodzić tylko luzem, bo oni tylko tak chodzą. Mają psy przyzwyczajone do tego, że mogą wyjść kiedy chcą – więc nie dziwne, że i chcą wychodzić. A potem będzie problem, jak nagle będą musiały w środku mroźnej zimy zostać same na kilka długich godzin – wszak wypadki po ludziach chodzą – i nie będą mogły się wysikać. A argument o demolce spowodowanej przez samotnego yorka “zrobił mi dzień” 😉
No właśnie o to mi chodzi. A oni mi tak piszą:
“Jak znam życie, to 3 razy trawka jest dla psa trochę mało. Chodzę z moimi psami 3 razy dalej lub bliżej w zależności od aury, ale w międzyczasie jeszcze parę razy zrzucam je ze schodów na szybkie sikanko na trawniku przed domem.
A weź w bloku pokonuj te schody (IV piętro bez windy, za każdym razem czapka, buty, kapota, smycz). I w dodatku właściciel pracuje : 10h go nie ma, a jak trafi na korpo, to 8h pracy jest relatywne bardzo.
W takie sytuacji jedynie 2 jorki lub maltańczyki i nauczyć do kuwety. (2 – żeby im samotność na psychikę nie padła i z nudów nie robiły demolki w domu)”
Ja – 3 razy dziennie dla psa wystarczy. Po nocy pierwszy raz tak żeby się wysikał i zrobił kupę. Załóżmy że właściciel pracuje 8 godzin i ma pół godziny na dojazd to po 9 godzinach znowu wyście. Np to będzie o 16:30 pies zje główne danie. No i potem o 20:00 spacer przed spaniem żeby się jeszcze wypróżnił przed snem. Dla potrzymania kondycji i sprawności czasem dłuższe spacery zwłaszcza w weekendy kiedy jest wolne (jeśli ktoś pracuje poniedziałek – piątek)
Oni – Jakby wystarczyło, to by mi pod drzwiami nie stała i nie prosiła się o sikanie. Zwłaszcza, że jak stoi pod drzwiami, to nie ma żadnego spacerowania, tylko na trawnik, siku i z powrotem.jak się jest 9-10godzin poza domem, to się nie widzi, czy stoi, czy nie stoi pod drzwiami.
Oni – przez takie durne teorie zwierzęta staja sie prezentami które burza tą teorie i za kare albo są bite albo wyrzucane jak chinska zabawka.
Oni – malutki jakich pinczer kuweta jeszcze przeżyje to i mogę to sobie wyobrazić ale nie jakiś duży pies.
Nie da się do nich dotrzeć. Według nich jak pies nie może sikać kiedy chce to cierpi męki. A ja im piszę że wychodzi na 20 minut rano potem dłuższy spacer gdzie zrobi te 2 kupy (rano też zrobi) a wieczorem to jest siku. Czy to mało ? I mieszkam pod lasem gdzie pies sobie chodzi przy mnie. Ma psich znajomych gdzie wieczorem się spotykamy to trwa tak 40 minut.
Na naszym osiedlu bywają wynajmujący z dużymi psami. Akurat mnie to upewnia w twierdzeniu, że miasto i blok to nie miejsce dla nich. 1. naprawdę mało kto sprząta po dużych psach kupy 2. do tego mało kto wyprowadza je na porządne spacery (w warunkach miejskich po prostu nie ma gdzie) 3. duży pies = dużo ew. sików na klatce schodowej 4. Galopowanie po panelach (łomotanie pazurami) jest nie do zniesienia dla sąsiadów z dołu. W przypadku kup i hałasu najgorsze są dwa duże psy trzymane razem – wtesy można mieć niemal 100% pewność, że pozostali mieszkańcy bloku przeżyją mały koszmar. Po prostu pewne rzeczy, które można wybaczyć w przypadku małych psów, nie są wybaczalne u dużych. A nieogarnięci właściciele zdarzają się nagminnie, no niestety.