Przy okazji zbliżającego się okresu świątecznego, kiedy to zainteresowanie nabyciem psa rośnie i rośnie, postanowiłam wydać na świat taką oto przyjemną notkę. Jak wybrać psa dla dziecka, aby był to wybór odpowiedni? Czym się kierować? Jaka rasa będzie odpowiednia – a może lepiej wziąć kundelka?
Nie od dziś wiadomo, że Polacy uważają psa za doskonały prezent pod choinkę dla dziecka – zwłaszcza dziecka, które o tego psa prosi cały rok. Nie ma nic bardziej rozkosznego i obfitującego w magię świąt jak mały puszek-kłębuszek, który przewiązany czerwoną kokardką niezdarnie wybiega spod choinki, aby zimnym nosem i merdającym ogonem przywitać się ze swoim małym panem.
Jaka rasa psa dla dziecka?
Rasa psa wydaje się być najważniejsza, gdy pies ma być podarowany dziecku na prezent. Czego wymaga się od psa dla dziecka? Przede wszystkim cierpliwości, delikatności, wyrozumiałości, wychowania, a także funkcji on/off. Gdy byłam mała, na bazarze niedaleko mojej babci sprzedawali takie pieski na baterie – polecam, świetnie spełniają wszystkie oczekiwania.
Jedną z najchętniej wybieranych dużych ras są labradory. Dlaczego? Podobno to świetne “psie niańki”, które praktycznie “same się wychowują” i zawsze “wiedzą, jak się zachować”. Muszę chyba zedrzeć okrutnie ten światopogląd, bowiem labradory to psy z natury myśliwskie, doskonale aportujące (i kochające zabawki, również czyjeś), a do tego psy mało świadome swojego dużego skądinąd ciała. Uderzenie psiego ogona może spokojnie zwalić małe dziecko z nóg. Drugim wyborem są yorki – dlaczego? Bo są małe, urocze, nie zrobią dziecku krzywdy i można się pochwalić znajomym, a poza tym nie wymagają zbyt wiele. Yorki jednak to teriery, z ogromną pasją do łapania wszystkiego, co małe, dość niecierpliwe, zwłaszcza do dzieci, i wcale niełatwe w ułożeniu. Dodatkowo – bardzo delikatne. O ile labradorowi przytulenie dziecka niewiele zrobi, prócz może poczynienia dyskomfortu, o tyle przytulenie yorka może po prostu go połamać, zwłaszcza jak dziecko swoim dziecięcym zwyczajem się na piesku położy.
Może więc kundelek? Tutaj spotkałam się z opinią, że dla dziecka lepiej adoptować kundelka, bo w sumie przed znajomymi się nie pochwalimy, ale mniej będzie “szkoda” go oddać. Pomijam, że z takim nastawieniem nie powinno się dostać nawet wszy łonowej. Niemniej, kundelki uważane są za “dzielne” (cokolwiek to znaczy), obdarzone nieziemskim wprost zdrowiem, mądre i wierne. Połowa to kłamstwa, a połowa dotyczy wszystkich psów. Dodatkowo, szczeniak kundelka może wyrosnąć na psa, który niekoniecznie odpowiada naszym oczekiwaniom.
Zazwyczaj na prezenty wybierane są szczeniaczki, bo przecież pies powinien wychowywać się z dzieckiem i razem z nim rosnąć. Zapomina się chyba tutaj o kilku kwestiach. Dziecko w wieku poniżej 2 lat z fascynacją przebywa głównie na podłodze, biorąc do buzi wszystko, co znajdzie. Może to być również psia kupa, albo choćby i dziecięca rączka, która podczas raczkowania wylądowała w kałuży sików. Dziecko do 4 roku życia niekoniecznie jest super wychowane, a już na pewno nie wie, jak obchodzić się z psem. Tutaj zaznaczyć należy, ze dorosły pies według ostatnich badań naukowców przypomina rozwojem właśnie 4-letnie dziecko. Oznacza to, że w domu są dwa maluchy, i oba mają czasami idiotyczne pomysły. Dziecka nie zostawi się z psem samego, nawet jeśli pod opieką dorosłych bawią się super i nigdy nie dochodziło do żadnych starć. Jest to po prostu zbyt ryzykowne dla obu stron.
Co z psem po świętach?
Wiedzą tajemną zdaje się być fakt, że puszek-kłębuszek rośnie. A zanim urośnie, to sika w domu, boleśnie szczypie dziecko ostrymi jak igiełki zębami, niszczy ukochane meble za kilka tysięcy, bezlitośnie wdeptuje kupę w piękny dywan z długim włosem i wymaga, aby wychodzić z nim co 2 godziny, nawet w nocy. I nadchodzi potem czas ferii zimowych, kiedy po raz pierwszy nie ma co zrobić z psem. Często jednak idzie sobie jakoś z tą niewiedzą poradzić – na szczęście szczeniak przestał już sikać ciągle (teraz sika prawie ciągle), a nadal wygląda uroczo. Wciśnie się go gdzieś do rodziny, która będzie zauroczona jego słodkimi oczkami, a potem szybko wyjdzie, zanim załatwi się po raz pierwszy.
Następnie przychodzi kolejny ciężki czas, czyli Wielkanoc. Tutaj jest już gorzej, bo pies ma około pół roku, może pokazywać rogi, jeśli zaczyna dorastać, a nadal trudno go opanować. Nie zostawimy go nikomu, więc robimy święta u siebie. Ciotka Zośka narzeka, że pies podarł jej rajstopy, kiedy entuzjastycznie na nią skakał, a wujek Kazio ciągle poucza nas, że pies to powinien być na dworze, bo kto to widział trzymać psa w domu?
A potem przychodzą wakacje… I tutaj kończy się większość psiego szczęścia. W wakacje schroniska zapełniają psie podrostki, które mają już prawie rok, a często nie znają za bardzo świata, nie są wychowane. A przecież niewychowanego psa nikt nie zabierze na wakacje, no nie? I jeszcze te ograniczenia – trzeba by się wysilić i szukać miejsca, gdzie z psem można, a potem jeszcze po nim sprzątać! Co gorsza, nagle okazuje się, że ukochany puszek wcale nie kocha dzieci, a przecież powinien, bo psu nie wolno na dziecko warknąć, dotknąć rzeczy dziecka, za to dziecku wolno wszystko – bo pies jest prezentem dla niego. Trudno, oddamy go do schroniska, przecież schronisko to hotel dla psów i ktoś na pewno takiego pieska weźmie. A my damy dziecku nowego, wszak święta już za pół roku!
Wychowanie i nauka odpowiedzialności
Mając dziecko, jesteśmy odpowiedzialni za drugą istotę – jej zdrowie, wychowanie, wykarmienie, zapewnienie odpowiednich warunków bytowych. Nie inaczej jest z psem, niezależnie od tego, jak kogo boli porównanie dziecka i psa. Jeśli bierzemy psa, bo uważamy, że wychowanie dziecka z psem będzie korzystniejsze zwłaszcza dla dziecka, to zapewne mamy rację – do pewnego stopnia. Obecność psa faktycznie może nauczyć dziecko dzielenia się, tego, że nie zawsze wszystko można, że zwierzę to obowiązek, w imię którego czasem trzeba zrezygnować z przyjemności, czy to nabytych, czy to zaplanowanych. Sam pies jednak tego dziecka nie nauczy. Dlaczego? Dlatego, że za wychowanie zarówno dziecka, jak i psa odpowiedzialni są dorośli – w tym przypadku rodzice i jednocześnie właściciele. To oni muszą nauczyć dziecko prawidłowych relacji z psem i odwrotnie. To oni są odpowiedzialni za wychodzenie na spacery z psem, nauczenie go posłuszeństwa, podstawowych komend. Pies sam z siebie nie będzie wiedział, jak zachowywać się w stosunku do dziecka, co można mu zrobić, a czego nie można, dlaczego zabawki rozrzucone na podłodze nie mogą być zabawkami psimi, a jedzenie położone przez dziecko na dywanie – nie może być zjedzone przez psa. Dziecko też nie będzie wiedziało samo z siebie, że psu nie należy przerywać snu ani jedzenia, że nie można zabierać mu gwałtowanie zabawek, ciągnąć go za uszy, ogon, biec do niego z krzykiem i machaniem rąk. Żadne z tych dwóch uroczych stworzeń nie nauczy drugiego odpowiedniego zachowania, bo to stworzenia z dwóch różnych gatunków, które dodatkowo potrzebują opieki kogoś, kto zna normy i zasady obowiązujące w społeczeństwie czy domu, trzyma się ich i jest w stanie je wpoić drugiemu stworzeniu. Biorąc więc psa do dziecka w obojętnie jakim wieku, musimy być świadomi, że odtąd czeka nas podwójny wysiłek związany z wychowaniem, podwójna potrzeba poświęcania czasu i pieniędzy oraz dwa razy tyle trosk. I nawet pies kupiony dla dziecka może okazać się agresywny – a wówczas będzie to wyłącznie wina dorosłych.
Wiele osób decyduje się na psa dla dziecka, aby nauczyć swoją pociechę odpowiedzialności. Na czym ta odpowiedzialność miałaby polegać? Jestem w stanie zrozumieć uczenie odpowiedzialności nastolatka, który zawsze chciał mieć psa, ale jest również w stanie odłożyć ze swojego kieszonkowego na zakup zabawek czy będzie mógł – bez ryzyka, że coś się stanie – wyjść z psem na spacer. Natomiast 10-letnie czy młodsze dzieci wychodzące na spacer z psem to zazwyczaj, niestety, wielka pomyłka. Zupełnie nie uczy to odpowiedzialności – dziecko zmuszone do wyjścia z psem będzie to odbierać jako przykry obowiązek, podobnie jak chodzenie do szkoły. To, że dziecko chodzi do szkoły, nie znaczy, że jest odpowiedzialne – po prostu wie, że musi. O tym, dlaczego wypuszczanie dzieci na spacer z psem jest pomyłką, pisałam w poprzedniej notce.
Cała odpowiedzialność za psa, zarówno według zasad etyki, moralności, jak i prawa, spada na osobę dorosłą, czyli rodzica. Dziecko może uczyć się tej odpowiedzialności raczej na zasadzie obserwowania prawidłowego postępowania rodzica, rozmawiania z nim na ten temat czy współuczestnictwa w zajęciach przy psie. Zrzucanie tej odpowiedzialności na dziecko nie jest dobre, bo zazwyczaj nikt na tym nie korzysta – dziecko nie zna jeszcze metod wychowania, które są oczywiste dla dorosłego, pies niekoniecznie będzie dziecka słuchał, a rodzica to wszystko może frustrować. W żadnym wypadku pies nie nauczy dziecka odpowiedzialności.
Pies jako prezent
Czego natomiast dawanie psa jako prezentu nauczy dziecko? Na przykład tego, że jeśli będzie długo prosić, to w końcu wyprosi – i może mieć wszystko. Jak również, niestety, często tego, że pies to zabawka, przedmiot, który można znaleźć pod choinką, tuż obok kolejki czy lalki Barbie. Wielu rodzicom wydaje się, że to taki czarodziejski prezent, podarowany dziecku – żywe stworzenie, które będzie towarzyszyć pociesze przez jej życie. Nikt natomiast nie widzi obowiązków, które czają się za progiem.
Niebezpieczeństwo płynie również z innej strony. Najczęściej psa na prezent szuka się mniej więcej od początku grudnia. Jeśli ma to być pies rasowy, to jest ogromna wręcz szansa, ze rasowy nie będzie, choć zapłacimy za niego kilkaset złotych. Rodowód rodowodowi nierówny, a poszukiwania w pośpiechu to doskonała okazja dla tych, którzy chcą na psach zwyczajnie zarobić. Co więcej, w swojej rasie nie znam porządnego hodowcy, który sprzedałby psa “na prezent” osobie, która po prostu się zgłasza i mówi, że szuka słodkiej kulki dla dziecka. Co to oznacza? Że jest ogromna wręcz szansa, że szczeniak kupiony w niepewnym miejscu, po całym stresie związanym ze zmianą domu i kontakcie z wieloma nowymi osobami, w tym dziećmi, które przez psy postrzegane są nieco inaczej, po prostu się rozchoruje. I w Boże Narodzenie będziemy szukać weterynarza, który za kupę kasy będzie próbował postawić naszego szczeniaka na łapy i przywrócić mu zdrowie. I to może się niestety nie udać. Niech Was nie zmylą słodkie słówka i zapewnienia! Emocje i chęć podarowania “prezentu” dziecku są często tak silne, że niedoświadczony przyszły właściciel nie wie nawet, na co zwrócić uwagę przy kupnie szczeniaka.
Co więcej, okres zimy to chyba jeden z gorszych okresów do socjalizacji szczeniaka. Jest zimno, człowiekowi nie chce się na długo wychodzić, a w duże mrozy i pies marznie. Wolniej łapie naukę załatwiania się na dworze, ma mniej kontaktów z innymi psami. O ile osoba, która planowała wzięcie psa od długiego czasu, poradzi sobie z tymi problemami, bo będzie zdeterminowana, o tyle ludzie w domu, gdzie pies pojawił się jako prezent, nawet mogą nie mieć świadomości, jak jest to istotne.
Co zamiast tego?
Zamiast ulegać modzie i emocjonalnym potrzebom dawania dziecku psa na prezent, podejdźmy do sprawy rozsądnie. Dziecko zapewne, w przypływie otrzymania wielu nowych rzeczy, nie będzie płakać, że po choinką nie ma psa. Co więcej, większość prezentów bożonarodzeniowych szybko trafi w kąt, i tak samo stałoby się zapewne z psem po pierwszym entuzjazmie, zwłaszcza gdy ten słodki szczeniaczek wysikałby się na dziecięce łóżko, pogryzł ulubioną lalkę albo użarł dziecko w stopę, chcąc się bawić. Zamiast tego warto pokazać dziecku, że posiadanie psa jest naprawdę poważną decyzją, do której trzeba się przygotować, i którą trzeba przemyśleć.
Wyjścia są w sumie dwa. Na początek, niezależnie od wybranej drogi, warto usiąść z dzieckiem i wytłumaczyć mu – stosownie do wieku – jak będziecie przygotowywać się do przybycia psa i co pies zmieni w Waszym życiu. A zmieni wiele – będzie trzeba wychodzić na spacery, nawet jak jest zimno, pada deszcz czy panuje choróbsko. Trzeba będzie jeździć do weterynarza na zastrzyki. Trzeba będzie nauczyć psa wielu rzeczy, a wcześniej może zdarzyć się, że będzie on niegrzeczny, na przykład zniszczy dziecku zabawki. Warto pokazać, że pies to wspólna decyzja, i każdy będzie miał jakieś zadania z nim związane, stosowne oczywiście do wieku – i że nie jest on człowiekiem, więc dziecko nie pobawi się z nim jak z kolegą z podwórka. Potem musimy się zastanowić, czy chcemy szczeniaka, czy psa dorosłego. To drugie rozwiązanie polecam szczególnie tym osobom, które psa nigdy nie miały – znalezienie dobrego domu tymczasowego, gdzie są dzieci, i psa, który będzie odpowiadał nam charakterem (spokojny, zrównoważony, lubiący dzieci i cierpliwy), wielkością oraz wyglądem, to najbezpieczniejsze rozwiązanie. Dorosły pies nie budzi takich szalonych emocji jak szczeniak, co może być przydatne zwłaszcza w przypadku mniejszych dzieci, które z większą rozwagą będą traktowały psa dorosłego. Co więcej, najlepiej znaleźć tego psa niedaleko swojego domu – i umówić się kilka razy na wizyty oraz spacery. Dziecko pozna psa powoli, wraz z innymi dziećmi, którym pies nie jest obcy. My poobserwujemy czworonoga i stwierdzimy, czy to faktycznie “ten”. W przypadku psów rasowych, szukajmy dobrej hodowli, w której dostaniemy wsparcie hodowcy, a także zobaczymy warunki – więcej o tym w notce o dobrych hodowlach. W ok. 40% znanych mi przypadków, które były tak prowadzone, okazywało się, że dziecko szybko traci zainteresowanie psem, i – co było oczywiste od początku – nie można wymagać, aby brało udział w jego wychowaniu. I znów wychodzi na to, co powtarza się niejednokrotnie – pies to decyzja i odpowiedzialność dorosłych.
Cały ten proces poznawania psa, wzięcia psa, którego charakter jest znany, i który nie wymaga od nas aż takiego zaangażowania w wychowanie od szczeniaka, a także potem kompletowanie wyprawki, decydowanie, gdzie pies ma spać – pokazuje dziecku wagę decyzji o posiadaniu czworonoga. Co więcej, uczy je też, że na wszystko trzeba zapracować, i nic nie ma od razu – wówczas uczymy cierpliwości, mamy czas, aby przekazać dziecku istotne informacje o tym, kim jest pies i dlaczego nowego członka rodziny należy traktować tak, a nie inaczej. Dzieci są bardzo chłonne na wiedzę, i z pewnością o wiele korzystniej zaowocuje taki długi proces oczekiwania na psa, połączony z zaangażowaniem dziecka, niż otrzymanie słodkiego szczeniaka na prezent.
Post bardzo przydatny. Sama zaczęłam prosić rodziców o psa mając zaledwie 10 lat, wcześniej tylko wspominałam. Jakoś 6lat po pierwszym błaganiu wybrałam hodowlę, a pół roku później pojechałam z rodzicami po psa. Teraz po dwóch latach z Jess jestem szczęśliwa i dziękuję rodzicom, że wcześniej się na psa nie zgodzili, bo kiedyś pewnie bym sobie z nią nie poradziła i nie wychowałabym jej tak jak bym chciała :).
I o to właśnie chodzi 🙂 Oczywiście, zdarza się, że rodzice sobie radzą z wychowaniem i dziecka, i psa – mam znajomą, u której przy każdej ciąży pojawiał się nowy szczeniak. Jednak ona jest pasjonatką, a to w ogóle inna historia – pies zawsze był dla niej przede wszystkim.
Osobiście uważam, że święta to całkiem niezły czas na przywitanie psa w nowym domu. Wiele hodowli mniej więcej w tym okresie wydaje do nowych domów jesienne mioty, a wolny czas można poświęcić szczeniakowi, który na początku wymaga od właściciela bardzo dużo zaangażowania. Ważne natomiast, żeby decyzja o posiadaniu psa była przemyślana, świadoma i to ze strony wszystkich domowników. 🙂
I to o motywację chyba najbardziej chodzi. Moja przyjaciółka bierze teraz psa z hodowli, w połowie grudnia – owszem, czas jest, ale i socjal jednak trudniejszy, bo zima. Ale wiesz, my według wielu osób w społeczeństwie jesteśmy wariatami, bo dla psa wstajemy wcześniej i w nocy chodzimy go odsikać – a ktoś, kto kupuje psa pod choinkę, raczej tego robił nie będzie. Poza tym, rozmawiałam z hodowcami, którzy mówią, że owszem, dają psy do domów na ten okres, ale zwykle do osób faktycznie zaangażowanych, a nie takich, które “na gwałt” szukają szczeniaczka dla dziecka. Ostatnio właśnie znajoma hodowczyni miała zwrot szczeniaczka z domu z 4-letnim dzieckiem, bo ludzie niby świadomi, a jednak nie dają rady ze szczeniakiem…
Trzeba częściej mówić o świadomości brania psa. Ostatnio byłam świadkiem rozmowy w tramwaju Tatusia i Córeczki, która chciała na prezent od każdej osoby coś innego i sobie wyliczała. Na koniec powiedziała, że od Tatusia chce pieska. No nóż w kieszeni się otwiera. Mam nadzieję, że rodzice nie będą lekkomyślni.
Gdy byłam mała, dręczyłam rodziców słowami “kupcie mi pieska”. Kupili… różowego pieska na baterie. Ale byłam zła! Koniec końców ich przekonałam – jako 18-latka, podejmująca pierwszą pracę, a więc mająca pieniądze na jego utrzymanie. Teraz planuję swój budżet z wyprzedzeniem, tak by pokrywać psie wydatki, mimo iż mama protestuje, że to także jej pies 🙂
Przypomniało mi się, że ojciec kiedyś chciał wziąć szczeniaka dobka z hodowli znajomego (gdy trochę podrosłam). Pet, na kolanka, ale jednak doberman – z perspektywy czasu cieszę się, że pomysł umarł. Kocham i podziwiam te psy od dziecka, ale drobna 14-latka prowadząca dobermana? Nie, nie i jeszcze raz nie!
Ja ogólnie jestem przeciw takiemu zaspokajaniu pragnień dziecka. Jeżeli rodzic sam chce psa, a przy okazji sprawi przyjemność dzieciakowi to owszem. Jednak pies nie powinien nigdy być docelowo dla osoby poniżej pewnego wieku.
Niestety, ale potem psiaki kończą jak wielu z nas wie. Oczywiście sporo dorosłych również wykazuje się ogromną nieodpowiedzialnością, ale pies na prezent to na pewno nie jest dobry pomysł.
Przemyślana, świadoma decyzja – jak najbardziej. Jednak nadal uważam, że pies powinien być dla osoby dorosłej. Dzieciak ma uciechę w gratisie, ale nigdy nie powinno się wybierać psa bezpośrednio dla dziecka i sugerując się jego ”widzimisię”.
Jestem często proszony o DT dla psów – i to nie psiaki, które są poszkodowane lub po traumatycznych przeżyciach, ale właśnie z prozaicznych powodów. Nie ma kto się zajmować. Psiak broi (bo się nudzi). Nie ma czasu już na psa (to po co brałeś?). Przewrócił dziecko (bo dzieciak musi mieć goldena) itd. Zamiast pomagać najgorszym przypadkom to trzeba kombinować miejsce dla takiego znudziłmisię, ponieważ w innym przypadku czeka go schronisko, albo ”przypadkowe” wypuszczenie w lesie.
Straszne rzeczy.
Znam małżeństwo, które adoptowanego psa oddało z powrotem do schroniska. Mieli wcześniej psy, więc to nie było tak, że nie wiedzieli, na co się piszą. Nie przewidzieli jednego – gdy zabrakło innych członków rodziny do pomocy, dzieci przestały interesować się psiakiem, a okazało się, że czasu brak, ze względu na dyżury w szpitalu (mój ojciec też pracuje w szpitalu – czasem ma tydzień wolnego, a później combo – kilka nocek pod rząd, dyżury +12 godzin…) – pies wychowywał się sam. I stał się niebezpieczny dla domowników, którzy nie potrafili sobie poradzić…
I to nie było tak, że tylko dzieci chciały psa. Dorośli też za zwierzakiem tęsknili.
Mierzmy siły na zamiary…
Nie tylko ”amatorzy” pękają, ale rasowi psiarze również. Trzeba myśleć przyszłościowo.
Witam
Przyznaję się, że kupiłam moim ośmiolatkom psa na urodziny w
(wakacje w lipcu), ale tak szczerze to pies (mój i męża) jest nasz, bo to my z nim
wychodzimy (w nocy i nad ranem na początku co 2-3 godziny) efekt jest
taki że psiak jakby bardziej nas kocha niż dzieci, ale pracujemy nad tym
dzieci się bardzo starają ćwiczą komendy, karmią, bawią się (a jacki to
uwielbiają). Pies jest kochany praktycznie miał jedną wpadkę z
pogryzieniem czegoś i może 8 razy zsiusiał się w domku, plus jedna kupa
na balkonie :). Podsumowując nie ważne czy pies jest kupiony na prezent
czy nie, ważne jest podejście kupującego- znam takich co kupili psa z
hodowli za kupę kasy i bardzo się rozczarowali że pies to tyle
obowiązków.
Pozdrawiam serdecznie
Ewa Lutomska
Bo jest różnica – niektórzy kupią psa w okolicy świąt (wtedy wydaje się jesienne mioty), ale będą do tego przygotowani. Jednak gro osób będzie szukać psa “na prezent” – niektórzy mówiąc o tym wprost, a niektórzy próbując nawet oszczędzić, i narzekając, że psy są drogie. Ale nie pójdą do schroniska – bo przecież musi być rasowy 😉
A ja bym była bardzo wdzięczna za poradę. Kilka dni temu, po ciężkiej chorobie odszedł nasz pies, adoptowany jako dorosły ze schroniska. Za kilka tygodni chcielibyśmy wziąć kolejnego psa (strasznie nam w domu pusto), najchętniej znów dorosłego i znów ze schroniska. Tyle że teraz mamy 5-miesięczne dziecko i nie jesteśmy na 100% pewni, czy to dobry pomysł. Powiedz proszę, co sądzisz na ten temat?
Trudno powiedzieć – to domownicy powinni podjąć decyzję. Na pewno nie da się porównać opieki nad psem starszym z opieką nad psem, którego nie znamy, i który jest dorosły. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że dorosły pies o sprawdzonym charakterze będzie lepszy niż jakikolwiek szczeniak, zwłaszcza w zakresie czasu, który trzeba poświęcić psu. Natomiast kwestię, czy brać, czy nie – musicie sami rozpatrzeć, bo i Wy będziecie mieli na głowie wszystkie obowiązki. Najlepiej pomysleć o najgorszym scenariuszu i zastanowić się, czy mu podołamy, i czy nie przerosną nas ew. problemy (np. załatwianie w domu, niszczenie rzeczy, lęk separacyjny, agresja do psów na spacerach itd). Oczywiście, problemy te mogą się nie pojawić, ale jeśli nastawimy się na najgorsze, to potem możemy się miło zaskoczyć 🙂
Masz rację – pewności, że trafi nam się drugi taki Tobik, z którym od początku nie było właściwie żadnych problemów, niestety nie mamy… Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. BTW: świetna strona.
Pingback: Niechciany pies? Do schroniska! - Biały Jack
Co uważacie o tym wpisie https://www.mojealergie.pl/pies-jako-prezent-uwazaj-na-alergie/
, pies chyba nigdy nie powinien być
dawany jako prezent? Napiszcie co, o tym myślicie 😉
Jako dziecko, pod koniec lat 90, dostałam kotka. Wyproszoną, śnieżną kulkę. Nie było “nie chcę mi się”. Kiedy nie upilnowałam kota i zaszedł w ciążę, musiałam zajmować się także miotem. Gdybym spróbowała zaprotestować, moja mama by sobie ze mną doskonale poradziła. Nie byłam miękką, lękliwą istotką, matka była moim najlepszym przyjacielem. Nie, nie używała przemocy. Nie, nie straszyła tatusiem. Była samotną matką, ciągnącą również magisterkę z prawa. Zgadzam się z Tobą, że pies nie powinien być prezentem gdy dziecko prosi. Ale tylko dlatego, że znam mentalność rodziców zdecydowanej większości dzieci. To wszystko się zaczyna u podstaw; rodzice nie potrafią uczyć odpowiedzialności bo zwyczajnie nie potrafią wychować dziecka. Więc zastanawiam się, czy umieją wychować w takim razie psa? WIem, że to co mówię jest kontrowersyjne, tak to widzę po prostu. Ludzie którzy oddają psy po takiej akcji, pomijając ten 1% faktycznych wypadków, to puste wydmuszki powstałe z poprzednich pustych wydmuszek; zero wyobraźni, kreatywności, przede wszystkim zero chęci. W 99% przypadkach da się, ale trzeba ciężko pracować. No ale przecież ciężka praca to głupota 🙂