W trakcie spacerów trafiają nam się różne sytuacje, a że nieco się ich zebrało, postanowiłam je spisać ku potomności i śmiechowi.
Ostatnio, idąc z młodym, spotkała mnie następująca sytuacja: pani w wieku ok. lat 50 idzie naprzeciwko i widzę, że chce się przywitać z młodym. Jako, że było bezpiecznie, dużo miejsca i miałam czas – pozwoliłam psu podejść. Pani głaska, głaska i pyta:
– To szczeniaczek?
Więc odpowiadam:
– Nie, dorosły, ma ponad półtora roku…
I nagle pani z ogromnym oburzeniem i zdenerwowaną miną wykrzykuje:
– Jak to! Przecież widzę, że to szczeniaczek! Dlaczego pani kłamie!
Po czym zbulwersowana odchodzi, zostawiając mnie w pełnej konsternacji.
Na wakacjach często spacerowaliśmy z Zuzanką i jej właścicielką (link do ich bloga obok). Jednym z najlepszych komentarzy, który we wspólnym gronie uznaliśmy za hasło wakacji 2012, było powtarzane przez kilkanaście osób o różnych porach dnia, w różnych miejscach:
– O! Dwa psy! Biały i czarny!
Dobrze wiedzieć, że ludzie rozpoznają kolory ;D
Inna sytuacją, tym razem w trakcie treningu. Ćwiczymy sobie na łączce dostawianie, przychodzenie na wołanie, rzucamy piłeczkę. Krótko mówiąc: dobrze się bawimy, a w przerwach młody lata i węszy. W pewnej chwili spostrzegam, że niedaleko stoi pan i patrzy. Ponieważ po paru minutach nadal stoi i patrzy, powoli się zbieramy, bo tutaj ludzie bywają dziwni i zaskakujący – wówczas pan podchodzi i zabija mnie pytaniem:
– On taki szkolony, to pewnie drogi był, nie?
No ba, ile ja wydaję na smaczki… Swoją drogą, niejednokrotnie psiarze obserwując nasze podstawowe komendy na dworze pytali, gdzie to takie szkolone psy są, widać w świadomości ludzi nadal samodzielne nauczenie psa czegokolwiek jest poza wszelkimi granicami. Natomiast kiedyś, gdy ćwiczyliśmy sztuczki, siedziała sobie niedaleko grupa młodych panów z zagramanicy (tuż przed Euro to było), którzy na każdą dobrze wykonaną komendę bili nam brawo ;D
Spotykają mnie też zabawne sytuacje z innymi psami. Np. ćwiczymy kilka miesięcy temu przywołanie (już do znudzenia), kiedy podchodzi do nas pan z labradorem (kto czytał bloga, ten pana kojarzy, to pan znaffca) i pyta, po co psu ten sznurek. No więc tłumaczę. Na co pan, że jego labrador przychodzi bez sznurka. Po czym odwraca się do labradora, woła go… i nic. Tłumaczenie było przepiękne:
– No, akurat teraz mu się nie chciało, ale przychodzi.
Spotykają nas również mniej miłe sytuacje. Częste są panie, które stoją np. po drugiej stronie ulicy i usilnie młodego wołają – na początku był to problem, teraz na komendę olewa. Za to panie nie olewają, głośno wyrażając niezadowolenie, że nie puściłam psa w diabły przez ulice, co by się pobiegł przywitać. Kiedyś nawet, gdy zabroniłam psu iść się witać z jakąś kobietą na środku Rynku, pani nas podsumowała:
– Taki ładny pies, a taka niemiła pani.
Miło, że ktoś dostrzega superlatywy. Żeby nie było – psu się pozwalam witać z ludźmi, gdy są ku temu spełnione określone okoliczności.
I hit ostatnich dni: idziemy na pierwszy spacer, tzw. fizjologiczny, temperatura ok. 7-8 stopni na minusie, pies idzie śniegiem, bo chodnik posypany solą, więc nawet mu nie każę nim chodzić. Oczywiście, sierota jedna się w tym śniegu zakopuje i regularnie zastanawia się, jak przeskoczyć/ominąć większe zaspy. Z naprzeciwka idzie starsza pani, która podchodząc do mnie dosłownie łapie mnie za rękę, szarpiąc, i krzyczy:
– Co za ludzie! Taki mały piesek! On marznie, sukieneczkę mu założyć, a nie goły chodzi!
A marznący pies wygląda tak:
Taaaa…… Spacerki dostarczają WIELU różnistych wrażeń ….. 😉 🙂
No tak.. Jesteśmy od niedawna właścicielami Jacka, a już poznałam smak spacerowych przygód… Najgorsze jest dla mnie to, że absolutnie każdy mówi że jest słodki i chce go głaskać… I nie wiem, czy mam kategorycznie odmawiać, czy puszczać go ubłoconego na ludzi na których na bank zacznie skakać … ( ma 3 miesiące);)