Wykupowanie psów z pseudohodowli

Dziś troszkę odbiegniemy od tematu Małego Białego i zajmiemy się zagadnieniem, z którym ostatnio często się spotykałam na FB czy na psim forum. O ile całym sercem jestem za pomaganiem zwierzętom, to jednak są formy pomocy, których poprzeć nijak nie mogę – ze względu na ich niską celowość. Tak jest również z wykupowaniem psów z pseudohodowli.

Któż to ma takie świetne pomysły? Ano, bywa różnie – czasem organizacje, które zajmują się konkretną rasą; innym razem organizacje zajmujące się ogólnie “pomocą” zwierzętom. Niekiedy też prywatni ludzie. Tupet mają tym większy, że to, co robią, jest dokładnie zaprzeczeniem tego, co powinni robić, a do tego o pieniądze na wykup psa proszą darczyńców. Oczywiście, ci w wielu przypadkach wspierają “szczytny cel”, który w rzeczywistości wcale nie jest szczytny. Zacznijmy jednak od początku.
DSC_9543

Z jakiego powodu?

Zazwyczaj powodem, dla którego wykupowane są psy z pseudohodowli, jest to, że po prostu tam są. Często jest to np. ostatni szczeniak czy podrostek z miotu, który na zdjęciach wygląda bidnie. Oczywiście, serce każdego zwierzoluba taki widok poruszy, ale czy to powód, aby psa wykupować? Pamiętajmy – skoro organizacja decyduje się na wykup psa, a nie jego odebranie, to coś jest nie tak. Co to może być? Jedno z wytłumaczeń brzmi: organizacja nie zna się na sposobach odbierania psów, co jest w dzisiejszych czasach trudne do zrozumienia, ale jednak istnieje. W zasadzie jest przecież tyle organizacji, że można kogoś poprosić o pomoc w tym zakresie, zwłaszcza że istnieją jednostki powołane specjalnie do takich celów – interwencyjnego odbierania zwierząt wraz z kontrolą ich dobrostanu pod asystą policji, a następnie przekazania materiału dowodowego do sądu. Za zaniedbania można obecnie beknąć, i to coraz bardziej, bo prawo jest zaostrzane. Jest to najrozsądniejsze rozwiązanie w momencie, gdy pies jest zaniedbany. A jednak niektórzy nadal psa wykupują.
Drugim powodem, o wiele bardziej rzeczywistym, jak wynika z moich rozmów z wieloma organizacjami, jest to, że w danej pseudohodowli nie ma warunków na tyle złych, aby odebrać interwencyjnie psa. W zasadzie na tej podstawie można by zająć się wykupowaniem psów z większości pseudohodowli, bo przecież nie istnieje tylko jedna, w której warunki są wątpliwe, ale jednak nie na tyle złe, aby przeprowadzić interwencję. O ile jestem w stanie zrozumieć próby “zakupu kontrolowanego”, czyli zakupu niezgodnego z prawem (głównie Ustawą o ochronie zwierząt), aby potem sądownie pociągnąć “hodowcę” do odpowiedzialności, o tyle wykupowanie psów “bo są biedne” nie jest żadnym argumentem. W schroniskach, na ulicach jest wiele biednych psów, często również w typie rasy, jeśli już o to chodzi.

Drugie dno…?

I tutaj zaczynam się doszukiwać drugiego dna. Jedni mogą to nazwać teoriami spiskowymi, a inni – jak tylko sobie chcą. Mimo wszystko jednak – po co organizacja, która ma masę zwierząt pod opieką, a jeszcze więcej czeka na ich pomoc, zajmuje się zbieraniem pieniędzy na psa, za którego trzeba zapłacić kilkaset (w dobrym wypadku) złotych, a następnie drugie tyle wsadzić w jego utrzymanie w DT, doprowadzenie do stanu, w którym może iść do adopcji, odbycie wizyt i wydanie do DS?
Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl, to popularność. W końcu głośno robi się o ludziach, którzy zbierają pieniądze, aby pomóc biednemu zwierzakowi. Zwłaszcza zwierzakowi, którego wcześniej źle potraktował inny człowiek. Już widzę oczyma wyobraźni peany pod adresem inicjatorów – jakie mają ogromne serce, a potem, jaki ten pies biedny, i co zrobiliby temu “pseudohodowcy”. Potem rozlewa się to w niekontrolowany potok, gdzie wszyscy naraz chcą tego psa adoptować (przejdzie im, jak pies faktycznie będzie szukał domu – choć kto by nie chciał dostać psa w typie rasy, zwłaszcza modnej, za darmo…?), rzucają groźby karalne pod adresem dotychczasowego właściciela czy obrzucają błotem wszystkich, którzy mają odwagę rozmnożyć jakiegokolwiek psa, nawet o świetnym eksterierze, rodowodzie oraz odpowiednim charakterze. Oczywiście, organizacja nad tym nie panuje i panować nie ma mocy. Ważne, że o nas mówią, i że pies uratowany – a że w typie rasy i najczęściej młody, to szybciutko pójdzie do DS i można szukać następnego do “ratowania”. Tutaj dodam jeszcze coś, co jest tajemnicą poliszynela, a mnie osobiście obrzydza, zwłaszcza robione “w tajemnicy”: sprzedawanie psów w typie rasy. Albo, jak kto woli, adopcja za datek o ustalonej wcześniej wartości. Dziwi mnie, że ktoś na to idzie, no ale widać tak, skoro proceder ma się dobrze.
Oczywiście, chciałabym wierzyć, że tak nie jest. Może więc przyjmijmy inną perspektywę. Ktoś widzi zdjęcie szczeniaka z ogłoszeniem – kocha psy danej rasy, sam je ma, kupione czy adoptowane. Jako że nie stać go na kolejnego psa, to robi “akcję” zrzuty na szczeniaka, którego potem ktoś weźmie na DT, a ktoś wyda do DS. Zdawać by się mogło, że bardziej etycznie, empatycznie i moralnie być już nie może. Ale to tylko wrażenie, bo…
adopcja, biały jack russell terrier

Efekty wykupu to niedźwiedzia przysługa.

Oczywiście, zawsze głównym celem wykupu jest polepszenie losu jednego psa. Żadna realnie patrząca na sytuację w Polsce osoba nie powinna jednak uważać, że ratowanie jednego psa jest ważniejsze od poprawiania losu wielu psów. W Polsce nie temu jednemu psu dzieje się źle, tylko ogółowi psów bezdomnych i źle traktowanych. Tutaj dla odmiany mam przed oczami hasło, którego sens to mniej więcej: pomagając jednemu psu nie zmienisz całego świata, ale świat zmieni się dla tego jednego psa. Jest celne, jeśli adoptujemy psa ze schroniska czy ratujemy z ulicy. Podczas wykupowania natomiast warto zadać sobie pytanie – a co z resztą psów?
Wykupując psa z pseudohodowli robimy kilka rzeczy. Pierwsza to zapłacenie właścicielowi owego przybytku. Czyli, na dobrą sprawę, wspieranie jego biznesu oraz wizji hodowli zwierząt. Dajemy mu pieniądze, za które będzie pokryta kolejna suka, i będzie kolejny miot. Uświadamiamy mu, że zawsze znajdą się naiwni z miękkimi sercami, którzy wykupią ostatniego szczeniaka z miotu – wystarczy zrobić mu zdjęcia w słomie czy ze smutnym spojrzeniem.
Po drugie, podświadomie dajemy znak ludziom wokół, że wykupowanie psów z pseudo to w zasadzie dobra robota. Czy jest faktycznie istotne, czy wykupi psa organizacja, która potem nic z pseudohodowlą nie zrobi, czy wykupi osoba prywatna, która “nie miała serca, żeby szczeniaczka tam zostawić”? W końcu weźmiemy psa ze złych warunków i ulokujemy w dobrych – czyli jemu się poprawi. Poprawi się też pseudohodowcy, który utwierdzi się w przekonaniu, że zbyt jest, dostanie pieniądze na kolejne produkcje i zyska na nie miejsce. Czy życie tego jednego szczeniaka jest istotniejsze niż życie wielu kolejnych?

Ratują zwierzęta przez utrzymanie pseudohodowli

Oczywiście, możecie się zupełnie ze mną nie zgadzać. Kilkukrotnie brałam udział w dyskusjach właśnie na takich wydarzeniach i wątkach – zawsze byłam przekrzykiwana, wyzywana czy odsądzana od czci i empatii. Bo jak to tak mogę mieć zimne serce, aby nie reagować na krzywdę tego psa, co go wszyscy chcą wykupić? A ja zapytam: jak to ci ludzie mogą mieć tak zimne serce, aby zbierać kilkaset złotych na wykupienie szczeniaka, a nie przeznaczyć ich na ratowanie bezdomnych psów w typie rasy? Jak można mieć tak zimne serce, aby wykupić psa z pseudohodowli i pozwolić na to, aby dalej rodziły się w niej kolejne psy? Na dobrą sprawę za kilkset złotych można wykastrować kilka psów albo kilka innych wziąć na DT i zapewnić im podstawy opieki weterynaryjnej. Albo nawet kupić karmę dla psa w DT czy przeznaczyć te pieniądze na leczenie innego psa, który jest w schronisku i którego można wziąć zupełnie za darmo.
Niestety, brzmi to brutalnie – wszystko rozbija się o pieniądze. Nie można zabronić ludziom wydawania ich pieniędzy na to, na co chcą je wydać – w tym na wykupienie psa z pseudohodowli. Pora jednak, aby postawić sprawę jasno: to nie jest pomoc zwierzętom w Polsce. Przy takiej skali krzywdy i bezdomności pomoc musi skupiać się na innych realiach niż pojedynczy pies w pseudohodowli. Co będzie, jeśli po wykupieniu tego szczeniaka z konkretnego miejsca, za kilka miesięcy w tym samym miejscu będzie pies dokładnie tak samo potrzebujący wykupienia? A potem po pół roku – następny? Pseudohodowca głupi nie jest i czuje pieniądze – czuje też naiwność ludzi, którzy znów wykupią szczeniaka, aby mu pomóc.
 
Na zakończenie, mój osobisty wniosek. Każdy, kto przekazał choćby złotówkę na wykupienie psa z pseudohodowli, jest w mojej ocenie odpowiedzialny za skalę bezdomności psów w Polsce, działanie pseudohodowli oraz wspieranie kupowania w nich psów. Takie stwierdzenie boli? No cóż, czas sobie uświadomić: aby pomagać, nie wystarczy miękkie serce. Trzeba mieć jeszcze rozsądek, który pozwoli nad nim zapanować, oraz twardą dupę, po której nieraz można dostać.
 

O autorze

0 thoughts on “Wykupowanie psów z pseudohodowli”

  1. Zgadzam się w 100%. To, że pojedyncze osoby wykupują psa, bo zobaczą bidę tablicy ogłoszeń – jestem w stanie zrozumieć – mogą nie zdawać sobie sprawy z tego, jakie to ma konsekwencje. Ale fundacje. organizacje pro-zwierzęce mają obowiązek wiedzieć.

  2. Tajemnicą poliszynela jest też to, że taki “zrzutkowy” pies często rozchodzi się wśród znajomych organizacji, nie trafiając w ogóle do ogólnego obiegu adopcyjnego. Albo dom tymczasowy zupełnym przypadkiem tak się zakochuje, że zostaje DS (oczywiście po wykupieniu i “wyremontowaniu” psa)…

  3. Zgadzam się z Tobą w 100%; zawsze zresztą powtarzam, że zwierząt nie wystarczy po prostu kochać – trzeba je kochać odpowiedzialnie, a z tą odpowiedzialnością, która w takich przypadkach jest kwestią kluczową, jest w narodzie krucho.
    W ogóle, a propos fundacji pro-zwierzęych ogólnie, zawsze zastanawiam się, do kogo właściwie te psy trafiają, kto ostatecznie może je adoptować. Często słyszę o odmowach ze względu na szalenie wyśrubowane kryteria – dzieci nie, mieszkanie wynajmowane nie, brak samochodu nie… To też nie wygląda dobrze. Rozumiem, że potencjany dom adopcyjny trzeba sprawdzić, ale mam wrażenie, że sporo jest też przegięć w drugą stronę.

  4. Aż mi się przypomniały obrazki z róznego rodzaju targów czy ryneczków, na których sprzedawano szczeniaczki ale wtedy to jeszcze tylko kundelki. Czasem ludzie kupowali, bo żal było patrzeć jak siedziały pozamykane w klatkach. Niestety ale tak właśnie interes się kręcił. Potem powstały już masowo pseudo. A ludzie z nimi walczą, każdą bronią jaką mają – nie zawsze słuszną.

  5. Karolina Ancerowicz

    Organizacja psia z którą współpracuję zwraca uwagę – a co to w ogóle znaczy WYKUPIĆ? Nie ma takiego czegoś w prawie polskim. Można psa tylko KUPIĆ – czyli wesprzec pseudocha.

    1. Wykupić czyli kupić. Zbierają kasę na zakup psa od hodowcy, który w innym przypadku z psiakiem zrobi coś niefajnego. Lekki szantaż emocjonalny.
      Z jednej strony ”uratować” psiaka i wspomagać proceder, a z drugiej nie ratować, zamknąć oczy i przeczekać aż samo minie… trudny wybór. Ja to bym wszystkie uliczne znajdy łapał i przygarniał najchętniej.

      1. A dla mnie ten wybór w ogóle nie jest trudny. Przy takiej skali bezdomności i cierpienia zwierząt, jaką mamy w Polsce, liczą się przede wszystkim działania długofalowe. Jeśli mamy zestawić uratowanie jednego psa, na miejsce którego pojawi się kilkanaście innych, a za te same pieniądze wydanie do adopcji kilku psów, które na tę adopcję faktycznie czekają, to wybór jest oczywisty. Przynajmniej dla mnie. Jestem natomiast całym sercem za “przyskrzynianiem” pseudohodowców i odbieraniem im na drodze oficjalnej zwierząt. To nie tylko poprawia sytuację tych psów, ale i jest straszakiem dla podobnych cwaniaczków.

        1. Masz całkowitą rację, ale jakby mi ktoś powiedział ”bierz Pan tego psa, albo po nim” to nie wiem czy bym podtrzymał to stanowisko…
          Ja ogólnie taka ciamajda jestem do zwierząt. Jak widzę te fanpage z adopcjami to najchętniej bym je wszystkie zabrał. Teraz zaczynam jako dom tymczasowy i czekam na pierwszego podopiecznego.

          1. Hihihi, a mówią, że faceci tacy twardzi są 😀
            Gratuluję pomysłu z domem tymczasowym i służę wsparciem i pomocą, jako że sama taki przybytek parę lat prowadziłam 🙂 To też na pewno trochę zweryfikuje Twoje podejście, ale wszystko z czasem 🙂

      2. Odpowiedź jest bardzo prosta. w zasadzie nie ma pytania.
        Nie wykupywać. W każdym momencie w tym kraju w jednym z tych gorszych schronisk umiera zagryziony albo chory psiak. albo gdzieś na wsi, na drodze, potrącony, w lesie z zimna… w obliczu tego nie można się roztkliwiać nad jednym psem, za którego ktoś chce “okup” – a ten okup wspomoże proceder mnożenia okrucieństwa.
        Gratuluje decyzji o dt. bardzo fajna sprawa. pomaganie na serio szybko uczy, że w tym “biznesie” trzeba mieć twardą dupę i serce też – nie da się “wszystkich znajd przygarnąć”… pomagać trzeba mądrze

        1. Na DT na razie się zgłosiłem, ale nie ma dla nas psiaka, więc czekamy 😉 Najbardziej się boję, że do podopiecznego się przywiążę i nie będę mógł oddać.
          Ja dobrze rozumiem problem wykupów i naturalnie się z tym nie zgadzam. W ogóle jestem przeciwko jakimkolwiek zakupom psów z nieznanych źródeł (od januszy na giełdzie itd.). Jeżeli chodzi natomiast o same teorie spiskowe to nawet nie chcę myśleć, że te wszystkie fanpage nawołujące do pomocy są dla kasy.

  6. Mnie interesuje takie zagadnienie – jaka jest definicja pseudohodowli? Spotkałem się ze stwierdzeniem, że to każda organizacja poza FCI, a to przecież głupota. Jak miały się rozwijać DON lub Owczarki Szwajcarskie bez pomocy innych stowarzyszeń?
    Moja sunia jest z hodowli związanej z UCI i nigdy nie myślałem o niej jako o ”pseudo”.

    1. Oficjalnej definicji nie ma. Moim zdaniem organizacje stworzone dla rozwoju konkretnej rasy, i bazujące na konkretnej puli genowej rodem z kraju, który jest krajem pochodzenia rasy, muszą być rozpatrywane w nieco innej perspektywie. Niemniej wszystkie związki powstałe nagle po nowelizacji ustawy są dla mnie pseudohodowlami. Pseudohodowlą jest również każda hodowla, która nie dba o podstawowe potrzeby psów albo mnoży dla mnożenia, bez pomysłu. Wszelkie hodowle domowe również są dla mnie pseudohodowlami – nie wystarczy dbać o psy, aby wnosić cokolwiek do puli genowej. A właśnie rozwój rasy jest dla mnie najistotniejsza cechą hodowli. Bardzo żałuje, że żaden ze związków “starszych” niż z czasów ustawy nie pilnuje dyscypliny i nie daje rygorystycznych zasad dotyczących prowadzenia hodowli.

      1. FCI swoje za uszami również ma. Właśnie mniejsze stowarzyszenia ratowały DON czy Szwajcara (w sumie idiotyzm, bo to nadal owczarek niemiecki). No, ale nic. Jeżeli chodzi o hodowle domowe to zależy o czym rozmawiamy. Wolę mniejsze hodowle, gdzie zwierzęta są traktowane indywidualnie i trzymane w domowych warunkach niż fabryki psów, gdzie stworzenia oglądają świat jedynie przez kraty, a człowieka tylko podczas posiłku.
        Po nowelizacji trudno określić, która z nowych organizacji została stworzona tylko w tym celu, czy może jednak ma szlachetne pobudki. Wpływ organizacji na rozwój rasy to również kwestia sporna. Jaki wpływ na DON miało FCI? Żadne, wręcz się go wyrzekło. To samo z białym szwajcarem. Straszny hejt mam na FCI 😉

        1. Nie tyle FCI, co jednak ZKwP. Są inne organizacje światowe, które uznają każdą najmniejsza rasę, co moim zdaniem też jest pomyłką. Jak mówię – organizacje stworzone dla ras traktuję jako oddzielną kategorię.
          Domowa hodowla to dla mnie hodowla, w której ktoś rozmnaża swojego “yorka” Pimpusia, bo taki mądry. To, o czym Ty piszesz w opozycji domowej hodowli, to dla mnie pseudohodowla. I taka opozycja jest dla mnie też uproszczeniem i bardzo dużym spłyceniem tego, jak wyglądają hodowle. Na to, jaki jest pies, nie wpływa wyłącznie fakt, czy mieszka on w domu, czy na dworze.
          Dla mnie żadna z organizacji, które powstały po nowelce, nie zrodziła się ze szlachetnych pobudek. Gdyby tak miało być, to powstałyby o wiele wcześniej, starając się o przynależność do międzynarodowych organizacji, a nie tylko o gromadzenie ludzi, którzy chcą sobie dorobić na miocie swojej “Funi”.

          1. FCI właśnie ;> ZKwP ma tyle do powiedzenia w temacie prowadzenia rasy, że w sumie nic nie ma.
            Szczerze mówiąc to debata na godziny, wiem o co Tobie chodzi i mam nadzieję, że ty również rozumiesz o co mnie;) Wybór hodowli jest bardzo ważny, ale bardziej niż przynależność do ”frakcji”, na decyzję powinna mieć wpływ konkretna analiza dokładnie tej hodowli. W ogóle nie poruszam tematu zakupu u przedsiębiorczego Janusza z giełdy lub od sąsiada co mu ”zaszła” suka, ponieważ to kompletne nieporozumienie. Jeżeli jednak po wizycie w hodowli wszystko jest wspaniale, warunki dobre, psiaki uśmiechnięte, rodzice na miejscu do wglądu – to nie powinno mieć znaczenia czy to FCI, F.C.I, FIC.
            O organizacjach powstałych po nowelce trudno mi coś powiedzieć, ponieważ nie znam z autopsji. W pierwszym komentarzu głównie chodziło mi o porównanie FCI do UCI, które jest lekko pod kreską, a przecież to też szanowane stowarzyszenie. ZHPR w Polsce też trzyma poziom z tego co wiem.

          2. Ja też czasami mam wrażenie, że tutaj chodzi o coś innego niż to, że ZKwP sobie nie radzi czy nie trzyma poziomu. W Polsce jest to związek najliczniej zrzeszający hodowców. W każdym związku są ludzie, a więc jest i możliwość, że będą oni nieuczciwi, chamscy, nie dbający o dobro zwierząt. Skoro jednak ZKwP jest najliczniejszy, to oczywiste, że i najwięcej do zarzucenia mamy właśnie jemu – w końcu jest tam największe prawdopodobieństwo, że znajdziemy szumowiny 😉 Prawda jest taka, że nie znalazłam jeszcze żadnej organizacji, co do której nie miałabym zastrzeżeń.

          3. Tak, tylko, że ponownie ZKwP to związek, który należy do FCI. Sam w sobie może mało. Mi chodziło tylko o to, że FCI jest bardzo skostniałe i nie chce wprowadzać innowacji. Zablokowała długi włos u owczarka niemieckiego, również albinizm. Przez lata te rasy były pozostawione samym sobie i dopiero te mniejsze, liczne związki się nimi zajęły. Nie pamiętam już kto wziął DON. Szwajcaria ze swoim klubem przejęła albinosy – w ten sposób te rasy jakoś trwały i się rozwijały. A FCI? Rozpad owczarków na użytkowe i eksteriery, zbyt mocne kątowanie tyłów i inne wynalazki. Kto to naprawi?;) FCI jest największe i najstarsze i dlatego powinno pełnić kluczową rolę w prowadzeniu ras psów, a nie je hamować lub niszczyć.
            Takie moje żale – sorka 😉

          4. Ja te żale w zupełności rozumiem i wiem, że praktycznie w każdej organizacji po pewnym czasie potrzebny jest powiew nowości i postępu. Niestety, nasze głosy w tej sprawia pewnie nie mają wielkiego znaczenia 😉

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
x  Powerful Protection for WordPress, from Shield Security
This Site Is Protected By
Shield Security